Witam, proszę Was o poradę co do poprawności mojego myślenia. Mieszkamy z partnerką od 3 lat razem i generalnie wszystko się układa. Nie potrafię natomiast do końca zrozumieć i zaakceptować jej oczekiwań w niektórych kwestiach. Tego lata wyjeżdża na parę dni z koleżankami za granicę. Niestety samolot powrotny dolatuje do miasta oddalonego od nas o ponad 300km o godzinie 22.30. Rozmawialiśmy o tym co ma zrobić - czy wracać w nocy pociągiem czy wynająć hotel i wracać rano. Po tej rozmowie następnego dnia partnerka zarzuciła mi, że nie pomyślałem w ogóle żeby po nią wyjechać i ją przywieźć do domu. Powiedziałem, że jeśli uważa, że to najlepsze rozwiązanie to ok ale jednak uważam, że jechanie w sumie ponad 600km w nocy chyba nie jest najlepsze. Ona tego nie rozumie i ma żal że sam tego nie zaproponowałem. Czy słusznie? Po tej sytuacji zastanowiłem się, że faktycznie wszędzie po nią wyjeżdżam i ona tego oczekuje, nawet jak musiałaby autobusem przejechać 3 km to dzwoni aby po nią jechać. Nie mam z tym problemu... ale taka odległość... z drugiej strony skoro bez ustalania ze mną zarezerwowała akurat taki samolot to chyba wiedziała jaki będzie problem. Co o tym sądzicie??