Czasami mam wrażenie, że nic nie dzieje się z przypadku. Widze jak Bóg (tak jestem wierzący) układa nam proste ścieżki tylko to my je kręcimy i jedziemy szlaczkiem. Oto przykład, każda osoba w której się zauroczała we mnie to ja w niej się zauclroczałem. Tylko zawsze ja musiałem coś spiepszyć miałem takie dwie sytuacje jako jeszcze gówniarz. Mam teraz taką trzecią, i poprostu boję się znowu nie popełnić blędu, ale też wiem że jak nic nie zrobie to do końca życia będę żałował. Przy niej moge być sobą i cały czas chce mi się z nią spotukać i rozmawiać. Nie wiem, tak tylko przyszedłem się wyrzalić... cześć mordeczki