Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

shreder221

Zarejestrowani
  • Zawartość

    12
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. shreder221

    Samotność w tłumie

    Cześć. Ostatnio znowu zaczeły się pojawiać u mnie problemy z takim poczuciem " samotności w grupie"? Wygląda to w ten sposób że jest kilka gadających grupek bliższych i dalszych znajomych oraz nieznajomych. Czasami nie ma problemu. Jestem w środku, rozmawiamy i jest super. Ale albo grupka się rozejdzie z jakiegoś powodu albo wgl nie miałem takiej grupki i wtedy mam problem. Próbuję czasami zagadać inne osoby. I czasami się udaje ale często rozmowa trwa chwilę i mam wrażenie że jestem spławiany. Próbuję wejść do innej grupy ale albo jestem biernym słuchaczem i nie mogę nic powiedzieć. Brak tematu, momentu, pomysłu i czuję się głupio i źle milcząc jako jedyny przez np 10 min rozmowy. Albo sie odzywam i często mam wrażenie że przerywam nwm. Płynność rozmowy? Jej rytm? I grupy często się nie długo potym rozpadają. Oczywiście czasami normalnie wchodzę do rozmowy i nie ma problemu. Po kilku takich próbach czuję się fatalnie. Wyobcowany. Samotny w tłumie. Często sprowadza to na mnie czarne myśli jaki to ja jestem beznadziejny ani przyjaciół ani sukcesów ani nic... 25 latek i kompletny przegryw. Myśli samobójcze itd. (wiem terapia itp. mam termin umówiony za 2 lata a leki raczej nie pomogą na umiejętności społeczne). Często ratunkiem są planszowki. Yea mam grupę. Super. Ale daleko na tym nie zajadę. Zostanę conajwyżej jęczyduszą( ejjj zagrajmy w xxxxx co 5 min) z którą sie nie rozmawia poza planszówkami. Któremu czasami uda się zabawić. Ale bez głębszych relacji z kimkolwiek. Znam to z autopsji. Poradzilibyście co z tym zrobić? Może coś potrenować? A może ktoś był w podobnej sytuacji i udało mu się wyjść?
  2. shreder221

    Dorośli z ADHD

    Cześć. Dopiero teraz przeczytałem. Kompletnie zapomniałem że tu napisałem. Jeśli nadal potrzebujesz to możemy popisać. Pierwszy lek był nowoczesnym lekiem na adhd. Nazywał się medikinet. Podobno niektórzy zdrowi używają tego by sie lepiej skupiač. Niestety niezależnie od dawki nie zadziałało. No to stwierdził że da mi antydepresant. Bo a) zgłaszałem objawy depresyjne b) podobno może działać też na adhd. Nazywa się dulsevia. Ale nie widzę jakichkolwiek zmian w funkcjonowaniu po 3 tygodniach brania tak że moja bania jest odporna na wszelkie stymulanty i antydepresanty. Nie zdziwie się jeśli na najbliższej wizycie zwiększy dawkę, zmieni leki To mi wgl. Powiedział na odwrót. Najpierw ADHD a potem depresje. Bo ta jest często spowodowana ADHD i naszym nie najlepszym funkcjonowaniem w świecie który wymaga ciągłego skupienia, zarządzania sobą i czasem. Ale być może ty miałaś tak mocne objawy depresyjne że bał się czy sobie nic nie zrobisz? Oczywiście nie odpisuj na to ale to może być powód takiej decyzji.
  3. shreder221

    Dorośli z ADHD

    Co do krakowa to nie znam. Jakby ktoś potrzebował w Wawie to polecam doktora Barlika z instytutu psychiatrii i neurologii. Poszedłem z depresja wyszedłem z ADD lub ADHD typ nieuważny jak to sie też czasami nazywa i ew. Depresją wtórną. Różnica względem ADHD? Brak nadpobudliwości (literka H w ADHD oznaczy hiperkinetyzm Po przeczytaniu mnóstwa materiałów po diagnozie mogę stwierdzić że wszystko się zgadza. Podobnie słuchając jak funkcjonują inni z ADHD i nie da sie ukryć że funkcjonujemy zupełnie inaczej niz normalni ludzie. Niewiarygodna kretywność i inne patrzenia na świat oraz hyperfocus( nienaturalne skupienie) ale w zamian niemożność funkcjonowania w ustrukturyzowanym społeczeństwie. I to pomimo wielu prób ogarnięcia się. I stosowania wielu różnych metod by to osiągnąč. Zna ktoś jakiegoś fajnego psychoterapeutę pod add/adhd w warszawie?
  4. Cześć byłem u psychiatry który zalecił psychoterapię w nurtach: CBT(poznawczo behawioralna) i DBT (Dialektyczno behawioralna). Znacie jakichś dobrych psychoterapeutów prowadzących terapie w tych nurtach w Warszawie? Może być na NFZ (mam skierowanie ale terminy kosmiczne). Może być płatnie bo chyba nie mam innego wyjścia by przynajmniej przez jakiś czas pójść płatnie.
  5. shreder221

    Godny polecenia psychiatra w Warszawie?

    Byłem na pierwszej wizycie u dr. Artura Barlika i wydawał się być super. Ma też świetne opinie w necie. Przyjmuje na NFZ w instytucie psychiatrii i neurologii czyjak mu tam było (czekałem ... 2 dni) i chyba prywatnie.
  6. shreder221

    Poradnie psychologiczne na nfz Warszawa

    Dodam że fajnie jakby końcowo trafić na psychoterapię do faceta
  7. shreder221

    Poradnie psychologiczne na nfz Warszawa

    Dodam że fajnie jakby końcowo trafić na psychoterapię do faceta
  8. Cześć. Prawdopodobnie mam depresję. Uzyskałem już skierowanie do poradni psychologicznej i myślę co dalej. Po pierwsze czy możecie polecić jakieś poradnie psychologiczne o terminach max 3 miesięcznych w okolicach Mokotowa, Ursynowa, śródmieścia?? Jak w ogóle to wygląda? Konsultacja i potem jakoś szybko psychoterapia w tym samym miejscu? A może dopiero skierowanie na psychoterapię które trzeba dalej gdzieś zanieść? Po za tym czym się różni poradnia zdrowia psychicznego od poradni psychologicznej?
  9. Ja gdzieś z 10 lat (tak od gimnazjum) walczę o jakiś bliższych znajomych, póki co bezskutecznie ): Podobnie jak ktoś wyżej nie nauczyłem się nawiązywania relacji przez książki. Normalny dzieciak z kolegami latający po osiedlu. Potem uzależniłem się od fantastyki. Po powrocie do życia (no powiedzmy) nie byłem w stanie nawiązać żadnych bliższych relacji. Moje relacje nigdy(po uzależnieniu) nie wychodziły po za bardzo konkretne "zadaniowe" ramy. Szkoła. Warsztaty. RPG. Spotkania wspólnoty. Kosz. Tenis stołowy. Karate ... Nigdy z nikim się nie kontaktowałem po za tym czasem. Nigdy z nikim się nie spotkałem poza tym czasem. Jedynie się czasem nasłuchałem w grupie lub zobaczyłem na fb że moi znajomi gdzieś byli kiedy ja siedziałem na 4 literach w domu... Zresztą czasami nawet tam w grupie zdarzało mi się siedzieć w grupie i płakać że równie dobrze mogło mnie tam nie być i nikt by nie zauważył. W sumie nikt nic o mnie nie wie. O marzeniach, bólach troskach. Nikt mnie nie zna. Tego prawdziwego mnie. Przez większość czasu o tym nie myślę ale jak pojawia się okres kiedy ciągle jestem smutny i pojawi się jakiś impuls. Konflikt z mamą czy choćby grupa ludzi gadających z przejęciem na ulicy czy para przytulająca się w autobusie i zaczynam beczeć że jestem sam i do niczego. A nie jestem ani nie byłem zamknięty w sobie. Nie mam problemu zagadać czy zażartować z ludźmi. Baa na początku grupy jestem dusza towarzystwa. Tyle że im grupa lepiej się poznaje i integruje tym bardziej ja schodzę na dalszy plan. Jest jakaś bariera na tym etapie. Nwm jaka bo starałbym się ją rozbić... Strzelam że w którymś momencie ludzie uczą się budowania relacji a ja ten moment ominąłem ): możliwe że dalej są jeszcze inne bariery która jeszcze sie nie przebija pod wierzchnią warstwą moich braków. Co do spotkania? Czemu nie. Mieszkam w Wawie więc z paroma tu osobami mogę się spotkać. Najchętniej na spacer po nwm łazienkach? Ps. I sorry za rozpisanie się tutaj. Akurat porzarłem się z mamą i znów nawiedziły mnie czarne myśl.
  10. shreder221

    samotność, brak znajomych, brak przyjaciół...

    Wiele rzeczy mam podobnych do moich przed mówców. 24 lata student (z pewnych powodów 4 lata w plecy). Znajomych... Sporo. Przyjaciół... brak. Trzy lata zaczynałem kierunek od zera i 3 razy na początku przez pierwsze kilka miesięcy miałem z kim rozmawiać na przerwach a z upływem czasu takich osób było tylko mniej i mniej aż pod koniec roku siedziałem sam. Nikt do mnie nie zagadywał a interakcje z mojej incjatywy szybko wygasały po kilku zdaniach. Nigdy nie bywałem po za miejscem umówionych stałych spotkań typu szkoła, uczelnia, wspólnota (oaza), czy sesje RPG. Jakieś wyjścia na kawę, łyżwy, piwo, imprezę kino, wspólny wypad do xxx..... Były tylko w sferze marzeń. Na jakichś rekolekcjach oazowych była jakaś przycholożka która opowiadała o kołach relacji. Nie pamiętam juz dokładnie bo minęło już sporo czasu. Ale dookoła mnie kilka pierwszych, wewnętrznych okręgów było kompletnie pustych... W przedszkolu i 1 sp miałem przyjaciół ale potem pochłonęły mnie książki. I jak się obudziłem że w sumie fajnie by było z kimś pogadać okazało się że nie jestem w stanie zbudować jakichkolwiek relacji. Raz że zupełnie inaczej patrzyłem na świat, dwa że kiedy wszyscy uczyli się rozwijać umiejętności społeczne ja.... Czytałem. Poznawałem historię, geografię na ziemi jak i różne historie na rozlicznych światach fantasy czy sf. A potem nie byłem w stanie samodzielnie się tego nauczyć. Próbowałem, a w sumie wciąż próbuję. Począwszy od końcówki 1 gim. Przez te wszystkie lata. Na bierzmowaniu które miałem w lo trafiłem na super ludzi z którymi mocno rozwinąłem moje umiejętności komunikacyjne. Ale wciąż za mało. Wciąż bez przyjaciół czy nawet bliskich kolegów. Zawsze w powierzchownych relacjach. Jak zapadłem na grypkę czy coś to nikt nigdy nie napisał nie zadzwonił (w sumie jak bez telefonu ). Jakbym umarł to by nawet nie zauważyli mojej nieobecności Paradoksalnie w podstawówce, gimnazjum i liceum łatwiej rozmawiało mi się z dorosłymi typu nauczyciel, bliżsi i dalsi znajomi rodziny. Którzy zawsze twierdzili że jestem bardzo dojrzały i otwarty W sumie najlepiej mi się rozmawiało jak z jakiegoś powodu zostawałem z inną osobą jeden na jeden. Te interakcje były zazwyczaj najgłębsze choć bardzo rzadkie i nie wpływające na całokształt moich relacji z tą osobą. Jestem kimś kto raczej lubi ludzi, staram się pomagać kiedy widzę że jest jakaś potrzeba. Raczej nie przerywam kiedy ktoś coś mówi. Staram się być zainteresowany tym co inni mówią itd. Z tego co wyczytałem moim wielkim problemem jest to że nie czuję się dobrze sam ze sobą. Walczę o to by to zmienić ale nie widzę w sobie żadnych talentów czy zalet. Mam momenty że jestem fenomenalny w czymś, nwm matmie, chemii, kreatywności, chumorze ale to sa tylko przebłyski. Czy to że czasami przejawię nadzwyczajną umiejętność w czymś oznacza że jestem utalentowany? Czy też ślepy traf? A podejście innych ludzi do mnie sprawy nie poprawia. No cóż czeka mnie dalsza walka zarówno o rozwój siebie jak i umiejętności budowania relacji. Choć mam już spore wątpliwości czy dam radę. Czy nie umrę w samotności. Bez żony i przyjaciół.
×