ok... ale skąd mam wiedzieć, że to ten przypadek, a nie jakiś wieczny Piotruś Pan, który boi się zaangażować i marnuje czas kobiety?
Może źle się wyraziłam tym "wiecznym randkowaniem", bo to nie do końca tak wyglądało, że spotykał się z kimś tylko na mieście. Jego poprzednia dziewczyna urządzała mu mieszkanie, w którym mieli razem zamieszkać, a jemu to zupełnie nie przeszkadzało, do póki nie zaczęła się rozmowa o ślubie.. Sądzę, że gdyby ona nie chciała czegoś więcej, to nie tkwiła z nim w takim dziwnym układzie?