Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

PiT90

Zarejestrowani
  • Zawartość

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

1 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Konstruktywnie. Intelektualny left hook niczym Mike Tyson.
  2. Hehe, ciekawe skąd teoria, że rzekomo wszystko wiem i na jakiej kanwie wywodzisz, że oczekuję kłamstw. Proszę o odkodowanie z mojej wypowiedzi takich wniosków.
  3. Nie wiem, czemu sugerujecie, że moim głównym problemem jest brak seksu. W pewnym stopniu to też się odbija na psychice, ale skorzystanie z płatnych usług seksualnych na pewno nie jest rozwiązaniem problemu. To jest trochę tak jakby mieć problem z zarobieniem pieniędzy, ale wybrać drogę prostą i paskudną - po prostu kogoś okraść. Przykład abstrakcyjny, ale schemat podobny. Największa przyjemność jest z tego, żeby samemu coś osiągnąć. Płacenie za coś w ramach usług na gruncie uczuciowym/seksualnym potencjalnie jeszcze bardziej zryje psychę.
  4. Tak mnie zastanawia, bo jakoś tak mi się życie potoczyło, że w czasach liceum i studiów byłem chorobliwie nieśmiały, a potem przez okres 3 lat lat leczyłem się na stany lękowe i depresję.Terapia jako tako pomogła i od 2 lat funkcjonuję w miarę normalnie na gruncie zawodowym i psychicznym. Dodatkowo treningi na siłowni zrobiły swoje i wyglądam lepiej niż przed laty. Niemniej jednak bagaż 30 lat życia bez żadnego związku i intymnych kontaktów z kobietami nadal czasem uwiera i to jest już chyba naturalne, że mam zjazdy na tym punkcie. Umawiałem się na randki ostatnimi czasy i ogólnie na powodzenie na portalach randkowych nie narzekam, ale zawsze kończy się to źle w realu, bo czuję po prostu dyskomfort związany z moją sytuacją i zawsze jestem spięty, nienaturalny. Każdy kolejny fail na tym gruncie tylko pogłębia ten problem. Czy kobiety wyczuwają, że ktoś nie ma doświadczenia? Zapewne tak. Zastanawia mnie natomiast na ile jest to czynnik determinujący fakt, że będzie dalej zainteresowana. Przecież nie będę opowiadał na pierwszym spotkaniu o moich przejściach, a jednocześnie siłą rzeczy nie posiadam tyle przebojowości i pewności siebie, żeby zatuszować ten fakt. Mam kilka koleżanek, które mi kibicują, ale mam wrażenie, że im jestem starszy tym trudniej.
  5. Dość długi post, ale jeśli będzie się chciało komuś przeczytać to liczę na jakąś radę i być może "diagnozę" obecnej sytuacji. Zaznaczam, że korzystałem już z usług dwóch terapeutów, więc bardziej interesuje mnie zdanie "przeciętnych" ludzi. Otóż, 30stka zbliża się wielkimi krokami, a ja cały czas jestem sam, bez żadnej relacji z kobietami, czy to na gruncie fizycznym, czy też psychicznym. Powoli zaczyna mi to mocno na psychikę siadać i żeby jakby bardziej usystematyzować problem napiszę to w punktach, czyli: pkt 1 - ja wyglądały młode lata, pkt 2 - co z tym robiłem, pkt 3 - jakie są rezultaty. 1. W gimnazjum, liceum i na studiach byłem wyjątkowo nieśmiały, co wiązało się też z moją wyjątkowo niesprzyjającą posturą - 184 cm, około 55 kg, przez co non stop i de facto do dzisiaj wiąże się z bardzo uszczypliwymi komentarzami na mój temat - niezależnie od płci i wieku komentujących. Choć w porównaniu z tym, co było 10 lat temu udało się nieco nabrać ciała - teraz mam 184 i wagę z grubsza na poziomie 64 kg, ale do tego jeszcze wrócę. Praktycznie wszystkie dziewczyny na imprezach traktowały mnie jak powietrze albo pozwalały sobie na prześmiewcze komentarzy odnośnie mojej postury, co skończyło się nie tyle frustracją, co zaszyciem się w domu na lata i obracaniem się tyko w kręgu bliskich znajomych. Przez ten czas absolutnie szczerze żyłem we względnym spokoju i nawet z pewną satysfakcją, że mogę się rozwijać i pogłębiać swoje zainteresowania. Aż doszło do momentu przełomowego, kiedy po prostu zacząłem myśleć, że trzeba coś z tym zrobić. 2. Jak podjąłem działania (w wieku 27 lat) to obudziłem się de facto z ręką w nocniku, bo raz - znajomi weszli w głębsze relacje, dwa - zacząłem mieć mniej czasu ze względu na pracę i siłą rzeczy możliwości poznawania nowych ludzi bardzo się zwężyły, a nigdy nie byłem typem klubowicza i jestem introwertykiem. Mimo wszystko blizny odnośnie tego jak byłem traktowany przez płeć przeciwną ze względu na swoją posturę zostały i z czystej ciekawości oraz chęcią tego, by wymazać to z pamięci zapisałem się na terapię. Usłyszałem, że od terapeutki, że jestem przystojny, inteligentny facet, tylko to kwestia tego, że to tylko siedzi w mojej głowie, że to nieważne ile ważę itd. itd. Od drugiej zresztą z grubsza to samo. I nagle, bum, wydarzyła się wyjątkowo paskudna tragedia rodzinna i przez rok po tym dochodziłem do siebie i zasadniczo do poznawania ludzi się nie nadawałem. Niemniej jednak dzięki sukcesom w pracy i upływie czasu jako tako doszedłem do siebie, więc uznałem, że pora działać. 3. Co pierwsze przyszło na myśl? Portale randkowe. Założyłem tindera. Pierwsza myśl - tragedia, no ale przecież znam fajnych, wartościowych kolegów, którzy sami z tego korzystają lub korzystali, więc pomyślałem, że i po stronie damskiej można trafić takie przypadki. Jestem dość selektywny i nie umawiam się z pierwszą lepszą osobą wychodząc z założenia, że najpierw trzeba trochę popisać i wyczuć, czy w ogóle będzie o czym gadać - zamiast wyrwać kogoś na tzw. small talk. Ku mojemu zdziwieniu trafiłem dość sporo ładnych (nie tylko w moim mniemaniu) dziewczyn, ale do spotkania doszło z 3 z nich. Pierwsza randka przyszła - tragedia, zestresowałem się , wyszło mocno cringe i ogólnie z dobrodziejstwem inwentarza spisałem ją (randkę) na straty. Druga randka - okej, w miarę na luzie, było o czym gadać, wyszło 3 godziny - ale mimo wszystko wyczułem, że drugiej nie będzie i tak w istocie było. Ostatnią się podłamałem, bo prawie 6 godzin, nie mogliśmy skończyć gadać - ale po spotkaniu usłyszałem, że świetnie się gadało, ale do propozycji kolejnego spotkania w przyszłości się nie ustosunkowała. I teraz tak się zastanawiam na dwóch płaszczyznach : a) czy kobiety (albo te na które trafiłem) po prostu nie lubią chudych facetów? Mimo wszystko 64kg i 183 cm to jest bardzo mało. Mam taką budowę i metabolizm, że dla mnie przybranie tych 10 kg dodatkowej masy wiążę się z czymś nad czym muszę pracować niczym tybetański mnich i raz mi się szczątkowo udało (3.5 tys kalorii dziennie przez około 3 miesiące i całe 4kg do przodu, ale potem zachorowałem i wszystko spadło...) Zresztą badałem się pod tym względem i nic nie stwierdzono, poza tym, że taką mam genetykę. b) czy kobiety (co uważam za prawdopodobne) wyczuwają brak doświadczenia i dla nich facet koło 30 bez bagażu damsko - męskich relacji jest odstraszający albo nawet nie tyle co odstraszający, co wyczuwają, że coś jest nie tak? No na pewno ich nie nabiorę, jeśli przez ten pryzmat będę odrzucany po każdej pierwszej randce. Odnośnie randek - nie zwierzałem się ze swoich problemów - ot rozmowa na kanwie naszych zainteresowań i pracy. Nie wspominałem też, że jestem nowicjuszem w tym aspekcie. Wszystkie były co prawda po związkach i randkach wcześniejszych, ale z drugiej strony, gdyby było tak źle to spotkania nie trwałyby tyle czasu (3h i 6h, a miały strefę komfortu, żeby wyjść w każdej chwili - żadne kino, teatr ani nic - po prostu spacer z przystankami na jakieś knajpy). Sytuację finansową mam jako tako, pensja około średniej krajowej, własne mieszkanie bez kredytu - ale zasadniczo nie poruszałem tych tematów. Może to kombinacja dwóch czynników. Próbować randkować dalej? Poświęcić mnóstwo czasu i kasy na dietetyka, siłownię tylko dlatego, że mam jakąś niedowagę z którą osobiście nie czuję się tak źle i żeby koniecznie kogoś poznać? Sam już nie wiem. W ogóle ciekawe jest, jaki procent kobiet, które na wstępie się dowiedzą, że umawiają się z 29 letnim gościem bez żadnych doświadczeń od razu ucieknie, a to może być clue problemu. Pozdrawiam.
×