Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Blondynka35

Zarejestrowani
  • Zawartość

    46
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Blondynka35

  1. A czemu mówią, że się nie nadajesz na wieś? Może zrób jakieś mięso z piekarnika (schab czy szynka) albo nawet pieczone udka z kurczaka i podaj z ziemniakami i dobierz jakieś 2-3 dobre surówki do wyboru. Wydaje mi się, że takie coś każdy zje, a roboty też przy tym mniej niż przy bardziej wymyślnych daniach. Albo dzień wcześniej usmażyć kotlety schabowe czy filety z kurczaka, a potem podgrzać. Wydaje mi się, że nie ma co eksperymentować z jakimiś wymyślnymi i czasochłonnymi potrawami, bo po pierwsze zajmie Ci to dużo czasu, może też nie wyjść albo się okaże, że ktoś nie lubi Tradycyjne ziemniaki z jakimś mięsem każdy raczej zje (o ile tam nie ma wegetarian
  2. Ja tam Cię rozumiem, bo strasznie ciężko jest wszytko samemu ogarniać jak się nie ma nikogo do pomocy. Niby jestem w całkiem innej sytuacji, bo nie mam dzieci, ale też pracuję, dorabiam dodatkowo i staram się jakoś ogarniać tą rzeczywistość. Wydaje mi się, że we dwójkę zawsze jest nieco lżej, raźniej. Jeśli nie można liczyć na konkretną pomoc, to chociaż ktoś jest obok, kto bierze troszkę tej odpowiedzialności, powie dobre słowo, komu można się nieco wyżalić. Trudno żalić się przecież znajomym, bo nie oszukujmy się, ale każdy tak naprawdę ma swoje problemy. A tak, to czego człowiek sam, nie zrobi, to niezrobione. Niby to racja, co napisała Foko Loko, że Twoja mama nie ma obowiązku zajmowania się wnukami. Ale jest jeszcze całkiem młoda, ma partnera, pracę i zdaje się, że w miarę ułożone życie, a Tobie nie chce cokolwiek pomóc jak widzi, że się strasznie miotasz w swojej sytuacji. Nikt przecież jej nie każe codziennie zajmować się wnukami, ale odrobina wsparcia dla córki, która jest w ciężkim położeniu, moim zdaniem nie byłaby ogromnym wysiłkiem. Trudno Ci coś doradzić, raczej ani mama ani tata Ci nie pomogą skoro jeszcze tego nie zrobili. Oni mają swoje sprawy i nie raczej już Twoimi się nie zajmą. A co z ojcem dzieci? Rozstaliście się i w żaden sposób nie chce uczestniczyć w życiu maluchów? Czasem je gdzieś zabrać, żebyś mogła chociaż trochę sobie odpocząć i ogarnąć inne obowiązki?
  3. Ale czego Ty się boisz? Że oni będą płakać jak się wyprowadzisz? Nie obraź się, ale przemyśl tak na rozsądnie. Będą zwyczajnie zadowoleni, wzięli Was z dzieckiem, bo niby co mieli synowi powiedzieć, żeby się wyprowadził? Postawił ich przed faktem dokonanym, przyprowadził do domu rodzinnego żonę z dzieckiem i już. Oni po prostu nie mieli wyjścia, zwłaszcza, że jeszcze z nimi mieszka córka z dziećmi. Zwyczajnie nie mieli, co z Tobą zrobić i tyle. Widać, że nie są zadowoleni, bo kto, by chciał obcą osobę w swoim domu. Każda rodzina ma swoje przyzwyczajenia, rytuały itd. Obcy to zaburza, niszczy spokój i stabilizację, która była, chce wprowadzać swoje porządki (nawet czasem nie z jakiejś złośliwości tylko pochodzi z innego domu, gdzie były inne zwyczaje). Myślę, że dla nich będzie ulgą jak się wyprowadzisz. Przenieś się na te 2,5 roku do mamy i tyle. Zwłaszcza, że budowa może potrwać dłużej, bo przecież nic nigdy nie jest pewne. Mama jest sama, więc i Tobie i jej będzie łatwiej niż tutaj na kupie męczyć siebie i rodzinę teściów. Teściowej przecież nie musisz mówić, że wyprowadzasz się, bo tutaj źle się czujesz. Możesz powiedzieć, że nie chcesz, żeby mama była sama i tyle :)
  4. Na początku jak przeczytałam Twoją wypowiedź, to poczułam pewien zgrzyt, że chcesz syna męża wywalić na drogi wynajem, żeby sama mieć spokój w czyimś mieszkaniu i wić sobie gniazdko. Ale skoro drugie mieszkania jest męża własnościowe, to ojciec może spokojnie mu je dać, żeby mieszkał samodzielnie. Możecie mu także na początku np. opłacać czynsz, bo rozumiem, że jak ma 22 lata to pracuje i dodatkowo studiuje tak? Dzięki temu będzie miał szansę odkładać jakieś pieniądze na start, a zarazem powoli uczyć się samodzielności (sprzątanie, wspomniane pranie, zakupy itp) i gospodarowania pozostałym budżetem.
  5. Blondynka35

    Choroba psychiczna a praca.

    Oficjalnie chyba nie może, ale jeśli będzie chcieć na pewno coś innego wymyśli. A jaka to choroba? Niepotrzebnie się w pracy zwierzałaś. W Polsce ludzie nie rozumieją, że trzeba się leczyć i pójście do psychiatry powinno być czymś normalnym, bo jak się ma problem, to trzeba szukać pomocy u specjalisty. Tutaj nawet depresji nie zrozumieją, są wredni, zawistni i patrzą, żeby drugiemu dokopać. Najlepiej było poszukać pomocy wśród rodziny (np. mamy czy siostry, one by pomogły). Koleżankom nie warto mówić i masz niestety tego przykład. Jeśli praca nie jest jakaś naprawdę dobra, może staraj się szukać sobie innej, bo myślę, że szefowa niestety może coś knuć. Powodzenia :)
  6. Ja na Twoim miejscu bym spróbowała do końca roku. Zostało nieco ponad 2 miesiące, więc przez ten czas bym się postarała zarobić dodatkowe pieniążki i je odłożyć. Zawsze to jakieś zabezpieczenie by było Dłużej, tak jak inni wspominali, może być bardzo trudno, bo organizm szybko sam będzie domagał się odpoczynku. Na dłuższą metę nie ma, co się tak męczyć, bo to później niestety na zdrowiu może się odbić. A jak z wolnym? Weekendy masz wolne? I jak męcząca jest ta praca?
  7. Wydaje mi się, że musisz trochę odpuścić z tym sprzątaniem, może za bardzo skupiasz się na szorowaniu wszystkiego na błysk. Nie pracujesz więc próbujesz sobie udowodnić, że też robisz coś ważnego i przesadzasz ze skupianiem się na domowych obowiązkach. Dla ludzi, którzy są zajęci, dużo pracują i skupiają się na obowiązkach zawodowych, muszą codziennie rano wstawać, szykować się do pracy, mają zadania do wykonania, muszą myśleć, douczać się itp. codzienne szorowanie kuchni na błysk może wydawać się mniej priorytetową sprawą niż dla Ciebie siedzącej w domu. Dlatego złościsz się na siostrę narzeczonego i jej chłopaka. Oni jakby sami mieszkali, generalne porządki pewnie robiliby w soboty jak mają wolne, w tygodniu odpuszczaliby szorowanie blatów itp. Też mi się wydaje trochę nie na miejscu nazywanie leniem kobiety pracującej, gdy samej się nie pracuje i żyje na koszt faceta. Wyprowadzicie się, kupicie sami dom, pójdziesz od stycznia do pracy, to się wszytko zmienić. Tylko szczerze mówiąc wątpię, żeby zmieniło się dla Ciebie na lepsze skoro też będzie pranie, sprzątanie, gotowanie, dzieci do przedszkola i do tego praca. Myślę, że teraz masz lepiej, ale złości Cię ta siostra, bo lepiej by Ci było jakbyście byli sami
  8. Blondynka35

    Mam dzisiaj urodziny

    Wszystkiego najlepszego I żeby kolejny rok był lepszy od tego
  9. Blondynka35

    Nadgorliwa rodzina

    No niestety tak jest i trudno będzie cokolwiek zmienić, jak już przez tyle lat się nie zmieniło.
  10. Blondynka35

    Nadgorliwa rodzina

    "Z 8miu godzin przeznaczonych na prace ta kobieta wyjmuje mi codziennie minimu 2. dzisiaj klocilismy sie lacznie z godzine zeby dala mi spokoj bo chce pracowac. ja oszaleje i ciesze sie ze za pare dni wracam za granice" Ona nie ogarnia tego, że jak jesteś w pokoju, dzwonisz czy pracujesz przy komputerze, to pracujesz. Oczywiście wiem, że jej tłumaczycie i rozsądnie biorąc powinna to rozumieć, ale starsi ludzie w ogóle nie znają idei pracy zdalnej i myślę, że nie idzie ich do tego przekonać. Dla nich wychodziło się na 6:00-8:00 do zakładu czy biura, wracało po 16:00 i to była praca. A wszelkie zajęcia wykonywane zdalnie odbierają jako "siedzenie w domu przed kompem" i trudno im pojąć, że to "siedzenie" to czyjaś normalna praca, za którą dostaje się normalne pieniądze. Dlatego Ci wchodzi cały czas i przeszkadza, wynajduje te swoje niby ważne zajęcia z wyprowadzaniem psów, bo "co tak będziesz siedział"
  11. Blondynka35

    Nadgorliwa rodzina

    Zabierz, co Twoje i wyjeżdżaj do pracy, myślę, że w Twojej sytuacji to jedyne rozsądne rozwiązanie Bo teraz inwestujesz w firmę, która niby ma być wspólna, ale brat się nie dokłada i jeszcze z mamą z Twoich oszczędności Cię rozliczać chcą. Kto da Ci gwarancję, jak będzie z podziałami zysków? Brat powie, że jemu więcej potrzebne, bo ma żonę (pewnie niepracującą), dziecko, kredyt... I co wtedy będziesz robił? Psuł sobie nerwy sprzeczkami? Po co Ci to potrzebne. Ja wiem, że wrócenie do domu rodzinnego kusi, bo koszty są o wiele mniejsze. Zawsze jest łatwiej niż wynajmować, za wszystko samemu płacić i jeszcze odkładać na ewentualny zakup czegoś swojego. Doskonale to znam, bo uniosłam się niejako honorem, wyniosłam po maturze i już nie wróciłam, ale jest ciężko i też miałam myśli, że jakbym mieszkała z rodzicami miałabym naprawdę dużo łatwiej. Ale coś za coś, a u Ciebie minusy mieszkania z mamą wychodzą większe niż plusy. Jak masz szansę w Belgi na dobrą pracę, to może wróć tam na razie. Ja na Twoim miejscu, bym nie wchodziła z bratem w żadną spółkę. Powodzenia w podjęciu rozsądnej decyzji
  12. Blondynka35

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Masakra fryzjerka 20 tys. miesięcznie. To po co długie lata się uczyć, zostawać lekarzem, dentystą czy programistą, jak można po trzech latach zawodówki zarabiać krocie obcinając włosy czy malując jakieś absurdalne wzorki na paznokciach. Odechciewa się wszystkiego, chyba w ogóle przestanę do fryzjerek chodzić hehe
  13. Wiesz, że w sumie to Cię rozumiem. Mieszkałam kiedyś naprzeciwko letniego basenu, na parterze do tego i przez całe wakacje nie dało się otworzyć okna taki był wrzask i pisk, cały czas słyszałam gwizdek, bo były mecze siatkówki. Harmider było słychać i przy otwartym, i przy zamkniętym oknie co było po prostu nie do wytrzymania. Nie ma gorszej rzeczy niż brak spokoju we własnym domu, takie mieszkanie zamienia się w koszmar. Czekałam tylko, żeby lało, bo wtedy było ciszej. Ale niestety karetki będą jeździć na sygnale i nic na to nie poradzisz. Nie wiem, jak je w Twoim domu słychać, ale Ty nic z tym nie zrobisz. Ktoś niestety prawdę Ci powiedział, że szpital był wcześnie i będzie tam nadal. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem niestety jest wyprowadzka. Ja dokładnie w taki sposób sobie poradziłam z problemem hałasu. Tylko, że to było mieszkanie wynajmowane. Przypuszczam, że to jest Twoje mieszkanie, więc problem jest naprawdę duży.
  14. Może ona po prostu czuje się trochę samotna jak jej pozostałe dzieci się wyprowadziły? Piszesz, że teść dawno umarł, więc z dziećmi tworzyła rodzinę, teraz mogła się poczuć całkiem sama, bo Wy macie swoje sprawy i wszystko robicie osobno. Trudno do końca ocenić sytuację tak naprawdę jej nie znając na co dzień, ale może np. gdyby wnuki czasem poświęciły troszkę czasu babci, to byłoby lepiej? Np. wspólne obiady w niedzielę czy inny wybrany dzień tygodnia, chwilę rozmowy z babcią itp. Być może coś takiego by pomogło nieco ocieplić atmosferę.
  15. Blondynka35

    problem w pracy

    Bo w większości prac to niestety zawsze działa w jedną stronę. Jak tylko wyczują, że ustępujesz, to będą Cię wykorzystywać. Rozumiem Cię, że chciałaś dać coś od siebie, ja na początku w pierwszych dwóch pracach miałam to samo. Chciałam dać coś od siebie, naprawdę się angażowałam, ale to już nie działało tak jak w szkole, że jak się uczysz uczciwie to dostajesz dobrą ocenię. Poświęcenia nikt nie docenił, jeszcze pretensje jakieś i coraz więcej pracy. Gdzie pracujesz? Jak to jakaś niewielka firma czy sklep to trafiłaś na szefową cwaniarę, która dostaje do Ciebie dofinansowanie, ma dobrego pracownika prawie za darmo i zwyczajnie Cię wykorzystuje. Powiedz jej, że zgodnie z przepisami powinnaś pracować 7 godzin i mieć więcej dni urlopu, bo sama Ci tego raczej nie da (jakby była uczciwa, to już by powiedziała) :) Jedyne, co źle zrobiłaś, to że nie powiedziałaś o swojej niepełnosprawności od początku zatrudnienia.
  16. Boimy, samemu jest bardzo trudno. Trzeba każdy drobiazg ogarniać, o każdej rzeczy i problemie samemu myśleć, żeby jakoś to rozwiązać. Jest trudniej do czegoś dojść, bo na wszystko trzeba zarobić w pojedynkę. Jak się ma gorszy czas to ktoś inny nie wspiera, nie zajmie się codziennością, żeby złapać oddech. Owszem można koleżance czy siostrze się pożalić, ale czy naprawdę zrozumie to tak naprawdę śmiem wątpić. Ktoś, kto ma duże wsparcie, nie zrozumie kogoś, kto ze wszystkim musi sam "walczyć".
×