Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

ewka9990tym

Zarejestrowani
  • Zawartość

    30
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez ewka9990tym

  1. Wiem, że to późno, że powie, że chce zabić dziecko. Moj maz jest chory, rak krtani, nie ma szans. Ja nie wychowam dziecka sama, wolę umrzeć razem z nim, jeśli nie usunę. Co zrobić? Kiedyś dziewczyan na Biłorusi usunęła ciaze juz w 3 trymestrze chyba. Pomocy
  2. Jesteśmy 3 lata po ślubie, ale spotykamy się od liceum, bo to pierwsza, wielka miłość, w sumie nie myślałam, że na całe życie. Razem zawsze i nie wiem co zrobię gdy to sie zmieni, nie wyobrażam sobie
  3. Jestem w stanie sprawdzić i wiem już, że na zabieg jest za późno. Moje dziecko jest zdrowe, rośnie, a ja mam straszne myśli. Nie wiem czy jestem egoistką, chciałam w głowie mieć myśl, że jednak usunę, bo nie dam sobie rady. I nie chodzi o to, że z dzieckiem sobie nie poradzę, bo wiele kobiet w młodszym wieku zostaje matką, ale że sama z sobą nie poradzę sobie, a wtedy co z nim będzie? Rodzina męża pomoże mi, ale nie zastąpi matki ani ojca, a ono będzie mnie potrzebować. Mąż nawet nie wie co mi chodzi po głowie, chciałam się wypisać, wygadać, on mi powiedział, że dzięki synowi nie zostawia mnie samej, ale mnie pęka serce, bo jak na niego spojrzę kiedyś? Czasem uważam, ze to nierealne co chciałabym zrobić, nie wyobrażam sobie tego. Ale w chwilach kiedy jest źle myślę sobie, że gdybym była sama to mogę zrobić cokolwiek kiedy stracę męża, byłoby mi wszystko jedno, nie musiałabym wstawać z łóżka, mogłabym już nie obudzic się. Skąd mam mieć siły dla dziecka? Wiem, że są fundacje, że ludzie pomagają. Teraz też nam pomagają znajomi z pracy, odwiedzają, jedna z nich nawet mówiła o lekarstwie z zzagranicy, które uśmierza ból i to jest legalna marihuana z Anglii, czy coś takiego i jej znajomy mógłby wysłać, bo w Polsce o to trudno. Kosztuje sporo ale możemy liczyć na wsparcie, naprawde nam ludzie pomagają. Ja nie myślę co będzie jutro, boję się każdego dnia, boję się ciszy, która zapada jak mąż zaśnie. Jeśli mi ktoś pisze, że jestem egoistka bo dziecko mi przeszkadza to jest podłe, bo świadomie chcieliśmy je mieć. Nie wpadłam, nie mam 15 lat, jestem dorosła, szczęśliwa żona, mam cudownego męża, nawet nie potrafię zrozumieć pisania, że dziecko może przeszkadzać żeby znaleźć innego. Jak tak można pisać?! Mój mąż żyje, jest tutaj i to jest miłość mojego życia. Czekałam na nią, kocham go a on mnie najbardziej jak się da. Może jestem pogubiona, piszę głupoty, w głowie mam myśl, że i tak za późno na aborcję, a gdybym serio chciała to pewnie poszłabym szybciej usunąć i jednak nie chciałam może. Sama nie wiem. Wiem, że potrzebuje się wygadać.
  4. Nie chcę użalania się nad sobą. Historie innych osób, które wiedzą co to rak dodają mi trochę sił. Czuję, że to nie jakaś totalna abstrakcja że tlyko ja tak w życiu mam. Ale potem i tak wracam do rzeczywistości i jest jak jest. A z mężem komunikowanie się jest trudne, nie dlatego że się nie da, choć sam głos mu sie zmienił, ma coś jakby chrypkę, coraz trudniej ale dlatego, że on psychicznie też jest coraz słabszy. Nawzajem próbujemy się wspierać, ale każde z nas wie dokąd to zmierza.
  5. Myśl o aborcji wpadła mi do głowy i napisałam. Może kręcę się w kółko i piszę to samo, ale chcę sie komuś wygadać. Jest mi trudno i nie ma znaczenia czy to depresja bo zwał jak zwął, co mi da diagnoza albo jej brak? Nic. Nie bałam się opieki nad dzieckiem kiedy nie wiedzieliśmy o chorobie męża. Teraz się boję, że jego odejście załamie mnie i skąd wezmę siły dla dziecka? Ono będzie zawsze o nim przypominać - to prawda i tego sie boję. Nie oczekuję czytania postów przez ludzi którzy szukają pdostępu. Nie rozumiem jak komuś może się wydawać że inni poświecą czas na durne żarty i coś wymyślą? A to jest śmiesze, że myśli się o aborcji czy rak jest śmieszny? Po co ktokolwiek miałby cokowliek prowokować? W internecie można się wygadać, wypisać, być anonimowym, nie każdy ma odwagę na żywo tak zrobić, ja rodzinie męza nie powiem w życiu co myślałam, że rozważałam aborcję, oni by tego nie zaakcptowali. Mężowi też nie powiem, choć decyzję, gdyby była podjęta w tym kierunku to wspólna.
  6. To że chciałabym usunąć ciąże to jedna z myśli. Mam ich wiele, czasem chcę tego dziecka, wyobrażam sobie jak będzie wyglądać, ale myśl, że zawsze będzie przypominać męża jest nie do wytrzymania, boli tak bardzo że serce pęka. Czasem mysle ze bedzie co ma byc, bo już nie mam sił, żeby los zdecydował, czasem chce zamknąć oczy, zasnąć, żeby było lżej na chwilę. Nigdy nie popierałam aborcji, dopóki nie znalazłam się w takiej sytuacji. Maz chcialby zobaczyc synka, ale nie wiem jak bedzie i czy ja to wytrzymam żeby mieć w sobie tyle sił. Jestem slaba psychicznie, maz dawal mi wsparcie, nadal sie stara, mimo, ze jest chory a ja panikuje i nie wiem co robic.
  7. U nas nie dawal. Myslałam, że jakieś zapalenie, chrypka, coś dziwnego. W naszym wieku o raku się nie myśli, a mąż miał guzka od kiedy pamiętam, wogóle nas to nie martwiło. Czuł się gorzej, ale praca, obowiazki - tysiąc powodow można było znaleźć,w życiu bym nie powiedziała że to rak.
  8. Nie wiem czy moja depresja ogranicza siadanie do kompa. Zyczę byś nie miałą tego nigdy. To, że siadam to ostatnie co mogę zrobić bo szukam miejsca żeby się wygadac, a nie mam do kogo, bo rodzinie meza nie powiem ze wogole pomyslalam o aborcji ani znajomym bo sie wstydze tego ale mysle o tym i nie zmienie nic. Oni by tego nie zaakceptowali bo tacy sa jak wiele ludzi w tym kraju a najbardziej tacy co nie przezyli nic pdobonego jak ja. Czuje ruchy dziecka, wiem, ze to synek, myslisz ze jest mi lekko? Obok mam meza ktory robi sie coraz slabszy z dnia na dzien. Jemu tez nie powiem ze o tym myslalam. Momentami uwazam sie za potwora ale przypadke dziewczyny krora pisala tu wyzej pokazuje ze zrobumie mnie tylko ktoś, kto coś podobnego przeżył.
  9. Tej pamiątki się boję. I tego że nie dam sobie zwyczajnie rady, bo już jestem strzępkiem człowieka. Nie chce wyobrażać sobie co czuje moje dziecko w brzuchu, a napewno to odczuwa. Mysle co bedzie kiedy mojego meza braknie i jak zorganizuje zycie dla mnie i dla dziecka, jak wroce do pracy, bede miec pieniadze na mieszkanie i na wszystko dla niego. Teraz wynajmujemy mieszkanie, samej nie bedzie mnie pewnei stac na to, mieliśmy starac się o kredyt i zakup wlasnego bo oboje pracowalismy. Jestem na chorobowym wiec na razie mam pieniadze potme jak urodze pzrez rok tez. Wiadomo ze są żlobki i ludzie sobie radza ale we dwoje zawsze jest lepiej niz samemu. Ktos sie oburzy ze o pieniadzach mysle ale nie jest tak tlyko ze za cos trzeba zyc i zajac sie dzieckiem i soba
  10. Nie miałam badań oprócz tych z poradni do której chodzę na NFZ. Nie wiem jak się to odbywa, czy są dodatkowe, prywatne i płatne badania. USG wyszło dobrze, lekarz mówił, że wszystko jest dobrze. Nie robiłam nawet tych prenatalnych, bo nie jestem w wieku po 35 roku życia, a skierowania nie miałam od lekarza z jakiegoś innego powodu. Kasy za wiele też nie to sama nie poszłam szukać prywatnie, nie rozmawialiśmy z mężem o tym.
  11. Dziękuję za tę historię. Dla mnie jest już za późno dlatego wyboru nie mam. Mogłam pójść wcześniej, ale nie myślałam o tym wcześniej.
  12. Idź do lekarza i zapytaj. Dostałam lek z zakresu serotoniny, w ilości na początek 1/4 tabletki dziennie. Lekarz stwierdził, że w moim przypadku ocenia korzyść dla mnie ponad ryzyko dla dziecka, choć nie wiadomo do końca jak on działa i w 2 trymestrze mogłam go brać. Nie brałam kiedy przeczytałam ulotkę i możliwe powikłania i skutki uboczne, w tym jakieś koszmary senne, lęki, bo ja i tak mam już tego dość. A poza tym mam męża wymagającego opieki i chcę być na tyle świadoma i zdolna pomóc ile się da. Nie wiem jak będzie z dzieckiem, czy będę w stanie je pokochać, kiedy będzie przypominać męża. Może podświadomie i dlatego nie wzięłam leków, sama nie wiem.
  13. Mam znajomych, mieszkamy w innym mieści. Mam dalszą rodzinę, dość daleko stąd. Wprowadziliśmy się tu 2 lata temu jak mąż dostał nową pracę. Moi znajomi to w sumie osoby z osiedla, nie jacyś przyjaciele. Nie mam rodzeństwa, a rodzina męża mieszka dość blisko, w sumie następne miasto, jego brat i dwie siostry mają już swoje rodziny, do tego teściowie, ale ja znam ich słabo, kontakt jest dobry ale był taki na odległość zawsze. Pomagają nam ale nie powiedziałabym im, że chce usunąć.
  14. Mam 25 lat, a czuję jakbym miała 80 albo więcej. Skończona przez życie...
  15. Byłam u psychiatry. Mam leki, stwierdził depresję. Kupione leżą nierozpakowane, nie chce ich brać, sama nie wiem czemu, może boję się, że nie będę mogła pomóc mężowi, naczytałam się skutków ubocznych. U psychologa nie byłam, nie wiem czy iść, nie myślałam...
  16. 5 miesięcy temu walczyliśmy ale z jego złym samopoczuciem a nie rakiem bo o tym nie miałam pojęcia Potem była chemia, poprawa, nie spodziewałam się najgorszego. Mąż miał mały guzek, w sumie to od dawna. W ciągu kilku tygodni zmienił mu się nagle głos, non stop miał chrypkę, bolało go gardło, cały czas czuł się jak chory. Myślałam, że to coś z migdałami, jakieś zapalenie wirusowe. Kiedy powiększyły się węzły, badania itd. dopiero dowiedzieliśmy się co mu dolega i na początku dobrze to znosił. Teraz jest coraz gorzej, schudł, rana się zwiększa. Jest słaby, wymaga pomocy, psychicznie coraz gorzej, bo już wiemy, że nie ma szans. Tak naprawdę nie wiem ile mu zostało, nie pytam. Chciałabym mieć go jak najdłużej przy sobie, ale widzę jak robi się słaby. Ma taką chrypkę, że czasem wychodza, płacze w ukryciu. Hormony w ciąży robią swoje. Wiem, że on jest silny, chce mnie wspierać, ale nie daje rady. Czasami mam wrażenie, że to minie, są lepsze dni. Nie mówiłam mu o tym, że chce usunąć ciąże. On chce żebym ułożyła sobie życie, mówił, że jak odejdzie znajdę kogoś, ale nie wyobrażam sobie tego. To miłość mojego życia, nasze dziecko przypominać mi to będzie zawsze i nigdy nie pogodzę się jeśli go stracę. Nie jestem marzycielką, życie mnie nie pieściło, wiem jak kończy się taka choroba. Na co mam liczyć? Na cud? Czasem strasznie chcę tego dziecka, już myślałam nad imieniem, a czasem wydaje mi się, że nie dam rady, jestem słaba, On daje mi siłę, ale co będzie kiedy go braknie? Nie mam wsparcia bliskich, nie narzekałam, wystarczył mi mąż. Kilka dni temu zaczęłam szukać informacji o aborcji, jakoś samo przyszło. Tak mnie tknęło, że jak nie dam sobie rady to mogę przecież... W chwilach gdy nie mam sił już nawet płakać myślę, że może tka by było lepiej...
  17. Bardzo Ci współczuję... Nie wiem czego chce mój mąż, ma silne leki, czasami nie jestem w stanie rozmawiać z nim. Myślę o tym, że nikt nie ma prawa oceniać drugiego jeśli sam nie był w podobnej sytuacji. Ty jesteś, jesteś bardzo silna, ja nie mam tyle sił...
  18. Nie wiem po co ktoś miałby cokolwiek prowokować. Nie wiem kim jesteś, ale wiedz, że oddałabym Ci kawałek mojego strachu i lęku gdybym mogła żebyś zrozumiała jak boli. Pisanie tego nie zmieni, ale chociaż wiem, że ktoś to czyta... Jeśli masz dobre życie to zazdroszczę Ci. Ja swoje cofnęłabym o kilka miesięcy do tyłu, podjęła inną decyzję.
  19. Teraz nie mam sił żeby czasem wstać z łóżka, gdyby nie mąż, nie to, że muszę mu pomóc to nie zrobiłabym tego. Płaczę w ukryciu, tęsknię za czasem gdy on mnie wspierał, dodawał sił, ja jego, gdy byliśmy normalni, zdrowi i silni. Wtedy myślałam, że możemy góry przenosić. Co ja zrobię sama z dzieckiem? Jak znajdę siłę? Czekaniem na śmierć czy poród? Jedno i drugie wydaje się ponad moje siły. Wiem, że są kobiety, które sobie radzą, ale ja jestem bardzo słaba już... Wierzcie mi lub nie, ale ten wpis to akt desperacji, bo już nie wiem co robić, gdzie iść po pomoc, bo chcę się wypisać, wypłakać, bo boję się każdego dnia...
  20. Po prostu wiem już jak jest, zupełnie nie miałam o tym pojęcia. Nie wiem skąd wezmę siły... Nie chcę o tym myśleć.
  21. To nie żadna prowokacja, bo nie rozumiem po co miałabym takie coś robić. Jestem psychicznie rozwalona, a Ty całkiem odebrałaś mi resztki nadziei. Nie wiem co zrobię teraz... Mąż jest słaby, jest coraz gorzej, a ja mam coraz mniej fizycznie sił. Psychicznie już dawno się rozwaliłam i jak znalazłam to forum to choć mogę się wypisać. Moje życie przypomina koszmar, nie ma słów by to opisać. Cofnęłabym czas, nie zachodziła w ciąże gdybym wiedziała. Nie mam sił dla siebie, nie mam sił przy nim udawać, że jest dobrze, widzę jak się czuje, co z nim jest... Nie mam nadziei, moja ciotka chorowała kilka miesięcy, wiem jak to jest, ale ona miała raka wątroby. Lekarze nie dają szans, w sumie choć nie kłamią. Co mi zostaje? Nie widzę sensu żeby żyć, chodzić, jeść...
  22. Tak właśnie myślę, że wypowiadają się ludzie którzy mają obok wsparcie, żony mają mężów albo partnerki partnerów. I można pisać, że są pary, które nie mają dzieci, że im trudno. Napewno tak jest, nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić jak ktoś mojej sytuacji...
×