Witam,
trochę jestem w kropce i cały czas płaczę po nocach, gdy nikt nie widzi. Otóż mieszkałam w Polsce i chciałam mieć swoje 4 kąty, ale bez kredytu, więc wraz z chłopakiem, z którym chciałam spędzić resztę życia, wyjechaliśmy za granicę na wyspy, żeby nie pakować się w kredyty. Początkowo było bardzo ciężko, mieszkaliśmy u znajomego mojego taty, który krzyczał na nas, jak np spaliśmy do 10:30 lub spóźniliśmy się na obiad, przeklinał też do swoich dzieci przy nas. Przez to wychodziliśmy rano z domu i wracaliśmy wieczorem, aż w końcu się wyprowadziliśmy. Znaleźliśmy pracę, i była okropna, pracowaliśmy po 10h + 2h dojazdu i atmosfera była straszna. Chciałam wracać do Polski, codziennie płakałam, nawet na przerwach w pracy, gdy siedziałam z moim chłopakiem. Zmieniłam pracę i znowu jest to samo, Polacy za granicą, nikt się nie odezwie, śmieją się ze mnie jak mówię po angielsku, bo popełniam błędy, które sami też kiedyś popełniali, a najgorsze że liderka, która jest nade mną mnie nienawidzi, cały czas mnie upomina, gdzie robię to co mam robić, norme mam zawsze i z nikim nie gadam, bo i tak nie mam z kim. Czuję się okropnie, jak .... A najgorsze, że rodzice mówią, że kasa najważniejsza i że mam się trzymać tej pracy i mój chłopak mówi to samo, nie czuję że mam w nim wsparcie, dzisiaj zażartował, że ze mną cały czas są jakieś problemy. Czuję się nierozumiana i samotna. Chcę już wrócić, ale nie wiem co dalej, czy znajdę pracę, bo kredyt to na pewno będę musiała wziąć