Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ktosktosktos123

Zarejestrowani
  • Zawartość

    14
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    To jest jeszcze nastolatka, wiec mam prawo decydować z kim sie spotyka, a z kim nie.
  2. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    A co mam zrobić, by sie ruszyła na miasto i z kimś wyszła, skoro nie ma ochoty wychodzić z ludźmi? Nie pozwole, by byla aspołeczna. A skoro 18-latka nie moze przyjechać i jej nie obwinia o to (na szczęście), to musi z kims sie spotkac. Nie bedzie sama siedziała w domu.
  3. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    Boże, córka nie jest aż taka głupia! W życiu, by nie wzięła tego alkoholu. A gdyby ona by jej dała, to córka by sie odsunęła od niej i poszłaby do domu. Zostawiam z babcią, dlatego, ze ktoś musi sie nią opiekować. A ona nie chce wyjechać na wakacje. Ja dzisiaj probuje na siłę zmusić dziecka, by z kimś się umówiła. Ale ona nie chce, na myśl o spotkaniach z ludźmi w swoim wieku płacze, bo po prostu woli samotność i nienawidzi spotkania z osobami w jej wieku. Przed chwilą kazałam jej do kogoś napisać, by sie spotkala z kimś. Nie chcę, by siedziała w domu, ale ona mowi, ze jest zmęczona ludźmi przez szkolę i chce zostać w domu w świętym spokoju, a ja nie chce, by byla aspołeczna, ale jej to pasuje, bo ma dość ludzi. Więc dałam jej wybór, albo pojdzie ze mną i z mężem na spotkanie ze swoimi znajomymi, albo umowi sie z kuzynką/ze znajomymi i powiedziałam jej, że nie pozwole, by siedziała w domu, ale ona nie chce z nikim gadać, przyjaźnić się, bo po prostu ma ich gdzieś...Teraz płacze, mówiąc, że nie chce z nikim sie spotykać, że ma dość i bym dala jej swięty spokój z ludźmi. Także to jest mega trudny problem...Pierwszy raz widzę nastolatke w życiu, ktora by nie chciala sie spotykać z ludźmi.
  4. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    Na dodatek niedawno przeglądałam jej i 18-latki wiadomosci i jest wyraznie napisane od 18-latki: "Nie dalabym Ci alkoholu do 18r. życia!"
  5. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    A przeciez sama napisałam - córka nie wie co sie z nią stało i tez chce to zmienic, ale nie wie jak...Myślałam, ze to okres buntu, ale czy tak jest...?
  6. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    Ona jest cała i zdrowa. Niedawno już zrobiono badanie całego ciała itp. Co do teściowej, dlatego, ze nie da sie z nią rozmawiać. Po prostu nie da się. Cięzko się z nia rozmawia, do niczego jej nie dociera. Bo 18-latki są dorosłe i mogą pić.
  7. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    Za obowiązki żadne nagrody nie dostaje. Przeciez to bez sensu...
  8. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    PS. Co to za tekst: "Może młoda już sie zakochała w jakimś dorosłym chłopaku, a koleżanka jest jej tylko "pośredniczką"? - No błagam...Ona wie, ze nic z tego i tak nie wyjdzie, i nie zamierza być z dorosłym chłopakiem. A gdyby sie zakochała w doroslym chlopaku, to bym wybiła z jej głowy. No ludzie...
  9. Ktosktosktos123

    Córka - jak mam jej pomóc?

    Raz chciałam uciąć jej kontakt z 18-latką, ale zdecydowałam się, że tego nie zrobię! Niestety ona twierdzi, że jej rowieśnicy w jej wieku są mega żałosne. Mówi, że większość osób w jej wieku nie dojrzały do poważnego zachowania i ma po prostu ich dość. Większość osób w jej wieku w miasteczku palą/piją, a córka nie zamierza się z nimi zadawać, bo to chore. Nie zamierza się zniżyć się do ich poziomu. - rzeczywiście tak jest, równiez widze jak mlodzież schodzi się w dół. A spotyka się z 18-latką, dlatego, że z nią da się rozmawiać. Nie rozmawiają o seksie, ale zdarza się o chłopakach, ale to normalne w ich wieku. Ja tez w wieku córki interesowałam chłopakami, a nawet byłam zakochana i od dluzszego czasu jest moim mężem, więc nie widzę nic w tym złego. Mowi, ze nie zamierza z nikim sie zaprzyjaźnić w swoim wieku, bo po prostu nienawidzi. Ma dość umalowanych, nienormalnych i niedojrzałych osób. Dlatego będe jej pozwalać się spotykać z 18-latką. Mowi, że 18-latka jest mądra, miła i spoko, nawet koledzy 18-latki wiedzą o jej istnieniu, owszem nabijali się, ale z 18-latki, nie 14-latki. Ale potem koledzy mega szybko odpuścili i nic do tego nie mają. Zresztą próbowałam ją zmusić, by jeszcze z kims sie spotykała w swoim wieku. Ale mowi, ze jak spotyka pewne osoby w swoim wieku, to ma ochote sie zrzygać. Próbowałam ją zmusić do zaorzyjaźnienia się z kimś na swoim osiedlu, ale mówi, że nie. Bardzo duzo obserwuje tych rowieśników, raz próbowała sie z nimi zadawac, ale mówi, że są dziecinne. Powiedziała, że może nawet 10lat poczekać, aż się ogarną. Większosc rowiesnikow uwazają ją za dziwną. - ona tego nie rozumie i ja też. Nie potrafi nawiązać trwały kontakt z kimś w swoim wieku, spotykać się itp., bo zawsze zostawiają ją dla innych osób - do tego się przyzwyczaiła. Nawet niektorzy w jej wieku popisują się w jej wieku przed nią, by udowodnić, ze są lepsi, a ona zawsze mowi: "stuknijcie się w głowę". Rowniez obserwowałam jej zachowanie, gdy sie spotyka ze swoimi rowiesnikami i ona jest po prostu w szoku i czuje zażenowanie - nie rozumie ich zachowania. Mowi, ze nie chce miec duzo przyjaciół, by nie plakac, ze kogos straciła, jak inne osoby. Okej, powiedzialam jej, że nie musi miec 10 znajomych w swoim wieku, ale chociaz kilku. Powiedziała, że nie, bo te osoby w jej wieku nie są ogarnięte. Dlatego spotyka sie z 18-latką, bo ma więcej oleju niz nastolatki w jej wieku. Co do babci, babcia rowniez nie szanowała wnuczki.
  10. Witam. Mam 14 lat. Jestem po wakacjach w 8 klasie. Mam halaswilą klasę, mimoże SPECJALNIE przeniosłam się do integracyjnej klasy. Od zawsze byłam kujonką. Zawsze dostawałam dobre oceny. Z polskiego nie musialam sie uczyć, bo miałam to we krwi. Z biologii wystarczyło mi uczyć się 1 dzień 5min. przed sprawdzianem/praca klasową i dostawałam 6. Do tej pory wszystko pamiętam co miałam w 7 klasie. Wszystko git, ale no własnie...Matematyka! Uwielbiam matematykę. Od 4 klasy do 6 klasy miałam starszą nauczycielke, która NICZEGO mnie nie nauczyła, tylko w domu musiałam się uczyć. Właściwie to, nauczycielka miala mnie gdzieś i innych uczniów. Uczylam się do późna, non stop, robilam testy, kartki, powtarzałam materiały, rodzice mnie przepytywali, tata nie poddawał się i nie dawał mi spokoju z matematyką. Jednak wszystko umiem! Ale...Gdy piszę kartkówke/sprawdzian itp., to dostaję ocenę: 2 lub 3....Mama poszla do nauczycielki porozmawiac czemu takie sa skutki tych ocen, a ona odpowiedziała: "Nie obchodzi mnie to" i mama sie zalamała. Chodziłam na korepetycje z matematyki chyba 3lata - 0 zmian. Stwierdzilam, ze dobra, kij z tym, jak dostaje slabe oceny, to trudno, mimoze mialam wiedze. - przyznaje sie, bylam zalamana, a wrecz wsciekla, ze mimo nauki dostaje słabą ocenę z matematyki! Bo sie uczyłam, przywiązalam sie do materiału z matematyki. W 7 klasie już starsza nauczycielka miała emeryture, wiec mialam z inną nauczycielką, ale lepszą (lepiej tłumaczyła) i bardziej interesowała się uczniami. Rzeczywoscie tak bylo, ale z ocenami nic sie nie zmieniło. Z zadaniami i tego typu nie mam problemu. Ale jak przyjdzie kartkowka itp., to juz ocena 2/3. Raz dostalam 1, mimoze sie uczyłam do późna!!! Tata drukowal mi z chyba 20kartek testu i wszystko spoko. Wiadomo, drobne bledy były, ale na sprawdzianie dostać ocenę 1? Znowu sie zalamałam, mialam tego dosc. (uprzedzam, lubilam matematyke!) Nie mowiac o tym, ze mam chora klasę. Pani od matematyki nie potrafi znalezc przyczyny, gdyz potwierdza, ze rzeczywiscie pracuję, tzn. zglaszam się, odrabiam itd.. W 7 klasie ledwo udalo mi sie mieć 4 na koniec z matematyki! Wczoraj odrobilam lekcje z matematyki i wszystko umiałam. A jak jest kartkowka, czy coś, to już pecha mam... Dzisiaj miałam sprawdzian i dostałam 3..Większosc uczniów rowniez sie uczy jak ja, umie odrabic pr. dom. i jak piszą sprawdzian, to dostaja słabe oceny, jak ja. Ale ja więcej od nich się uczę.... Niczym się nie stresuję itd. Mama mnie wysłała na korepetycje z inną Pania i 0 efektów. Oceny mnie demotywują, a szkoda..Chce isc do liceum, do matematycznej klasy, isc na studia i zostac ksiegową. Chyba, ze jednak matematyka nie jest dla mnie, ale czy tak jest? Nie wiem...Bo lubie matematykę. W czym problem?
  11. Witam. Mam 14-letnią córkę. Jest introwertyczką. Zawsze miała dużo miłości, miała ciepły dom, miała wszystko, czego chciała. Jest kujonką, 7 klasę skończyła średnią 5,00, więc jest zdolna. Ma zwierzęta i się opiekuje nimi. Na początek wakacji w 2020r. odrazu straciła chęć do życia. Spała 5h dziennie. Sama nie wie czemu tak się stało. Nie wykonywała obowiązki domowe. Byla przeokropnie zmęczona. Koleżanki przychodziły do niej, ale ciagle mówila: "Nie wyjdę, bo jestem zmęczona" i wracala do swojego pokoju. I tak jakoś miała dość rowieśników. Kiedy babcia do niej przychodziła, była wściekła. Jej babcia czasami do nas przychodziła i nazwała obecnego kota Bandytę, bo bił zmarłego kota i ta córka się wkurzyła, więc zaczęła go bronić, i powiedziała do niej: "Jeśli zamierzasz wyzywać kota, który był BEZDOMNY i ma teraz szczęście, że żyje w ciepłym domu, to zapraszam do wyjścia z domu, skoro przyszłaś powyzywać mojego kota, którego uratowałam! Jeśli nie, to ja wyjdę z domu!" Babcia zaczęła z nią dyskutować, bo jest uparta, a córka pyskata. Na szczęście jest DUŻO MNIEJ uparta i z czasem uważa, że babcia nie powinna się wypowiadac na pewne rzeczy i rzeczywiście ma rację. Więc wkrótce córka wyszła w okolicy domu i wrocila, kiedy jej nie było. Mąż byl wkurzony na babcię, bo rzeczywiście zranila ją. Nie wspomnę, jak tata kazał jej przeprosić za te słowa, bo w końcu to ona to uratowała te zwierzę, i żyje teraz jak "Król". Bardzo go kocha. Długo babcia musiała ją przeprosić. - Do teraz córka jej nie wybaczyła. (czyli 2miesiące jej nie wybacza). We wakacji nie mogła wstać, jeść, wszystko ją denerwowało i tak trwa do teraz. W sumie to 2 miesiące z PRAWIE nikim się nie spotykała. Cały dzień siedziała w swoim pokoju ze swoją, puszczoną muzyką na Youtube w TV. To były energiczne piosenki. Dużo na nią krzyczałam, bo nic nie robiła itp. Zawsze miała i ma porządki. Tzn. jak ona widzi, że jest bałagan i jej sie nie podoba, to odrazu sprząta! Ciągle siedziała na telefonie i pisała z przyjaciółką. (ma 18lat). Czasami od rana do nocy, nie mowi mi o czym piszą, bo mówi, że to są prywatne sprawy i że nic takiego. Uwierzyłam jej, bo ona i tak klamać nie umie. Często jej tata nakrzyczał bardzo dużo na córkę, że nigdzie nie wychodzi. Rozpłakała się! Mówi, że chce, ale nie chce jej sie wychodzić, że nie ma energii do życia. Nikogo nie zapraszała do domu. Koleżanki przychodziły do niej, ale wymyślila wymówki, kolezanki probowały ją przekonać, ale i tak nie wyszła. Aż w końcu jej zaproponowałam, by pojechała do Warszawy, do siostry. Pojechała. Tam miala dużo energii! Choć nadal spała mega krótko. Wróciła do domu i znowu nie miala energii. Wkrótce koleżanka zaprosiła ją na urodziny. Poszła i tam byla od rana do 3 w nocy za moją zgodą, bo i tak z mężem chcieliśmy, by wyszła! Mowi, że było spoko. Potem parę dni później wlasnie kot zostal potrącony i nie żyje. Odrazu wszystko jej się jeszcze bardziej zniżyło. 4 tygodnie nie miała apetytu itp. Nie obwiniała nas - na szczęście, ale jednak siebie, że do tego dopuścila, mimo, że to moja i męża wina. I od tej pory zaczęły jej sie koszmary senne. Potrzebowała czasu, by ochłonąć i pogodzic sie z tym. Z czasem mąż mial dość jej płaczu: "Juz nie placz, boże!". A ona pobiegla do pokoju i nadal plakała za tym kotem. Potem jak ochloneła, to zaprosiła swoje kolezanki, choc nie chciała, ale my ją przekonywaliśmy. Mowi, ze bylo slabo, bo musiala udawac, ze jest wszystko okej. Nie spotykala sie z przyjaciolka, bo okazalo sie, ze jest wampirem energetycznym i jest za DZIECINNA, choć jest w jej wieku, a córka była taka inna, dojrzała itp., więc jak zobaczylam jej zachowanie we wlasnym domu, gdy zaprosila je na ognisko (chciala pokazac mi dlaczego nie chce sie z nią spotykać), to już ja rozumiem. Miała rację. Od tej pory unika jej. Potem parę tyg. później spotykała się z 18-latką. Nie znam jej osobiscie, bo poznały sie przez internet. Mieszka 45km od naszego miasta. Już 4 razy sie z nią spotykala i mowi, że jest o niebo lepiej i że woli sie spotykać z nią niż ze swoimi rowieśnikami. Więc pozwolilam jej. Choć nadal jej sie nie chciało nic robić, to i tak starala się funkcjonować w życiu. Przez chwile normalny stan powrócił. Wyjezdzaliśmy, ale nigdzie jej sie nie podobało. Wiec 3 raz ja wyjechalam z mężem, ale bez córki i jednak z babcia musiała zostać. Mowi, ze to jest jakiś horror z nią. I ze woli z nami wyjezdzać. Ciagle babcia jej wmawiala, że nie da rady z domem, (rzeczywiście to duży dom, raz caly dzien nas nie było i dała rady.), że nie da rady z zwierzętami, ze nie da rady wnieść 1kg ziemniaków!!! Po naszym powrocie, jak ja to uslyszalam o to myslałam, że ja sie przesłyszałam. Tak jakby wmawiala jej, ze jest słaba. Tata mowił, że jest bardzo silna, twarda i daje rade. Potwierdziliśmy, ze wielokrotnie córka wniosła 1kg ziemniaków, czasami nawet 4kg! Wmawiala nam, ze corka ma za duzo obowiązków, a corka zaprzeczyla i powiedziała, ze jej sie podobają takie obowiązki, i że to nic takiego. Ale non stop mowila, ze za duzo ma obowiazkow. Jej nie sluchalismy, bo ilez mozna. Nie rozumiala, ze jesli nie bedzie miec obowiazki, to w doroslosci nie poradzi sobie w domu. Jak nas nie było, to pouczala corke w kwestii zwierząt, twierdzila, ze rano pies nie chce sie zalatwiac i corka nie mogla tego sluchać. Wyszła z nim codziennie po 3x. Tzn. opiekowala sie z zwierzętami. Unikała babcie za wszelką cene. Codziennie z problemami dzwonila do mnie i mowi, ze to jest jakaś kpina i że ma sie nie wypowiadać na temat zwierząt. Wrocilismy i ona byla tak szczesliwa, ze w koncu babci nie będzie. Tak samo, córka miała TYLKO odkurzyc dom, bo jej kazalam, a że jest posłuszna, to chciala to robić, ale babcia jej utrudniała. Babcia twierdzila, ze jest czysto i w ogóle. I tak non stop było. Od tej pory nie przychodzi do niej, bo jest wściekła na nią, ze sie wtrąca w nieswoje sprawy. W sierpniu 2x sie spotykała z 18-latką i wrocila pełną energią. Ale i tak znowu nie miala energii. Klasa ją wykańcza, bo jest halasliwa itp. Nadal ma koszmary, budzi sie pare razy w nocy, spi mega krótko, ma mniej apetytu. Teraz jestem z nia na wyjezdzie rodzinnym i nic ją nie bawi. Jest za sztywna, poważna itp. Starsza corka chciala z nią potanczyć, dlugo ją przekonywała i gdy wkrotce poszły potanczyc, to ona stala jak posąg. Nie odzywa sie do nas, jest za cicha, probujemy ja rozkrecic, ale nie rozmawia z nami, chce spokoju od nas. Mowi, ze jest zmeczna zyciem i ze ma dosc swojego zycia i wszystkiego. Ma bezsennosc itp., mniej apetytu, no znowu ten stan powraca. Jak mam jej pomóc, bo źle sie czuje psychicznie?
  12. Witam. Mam 14 lat. Jestem po wakacjach w 8 klasie. Od zawsze byłam kujonką. Zawsze dostawałam dobre oceny. Z polskiego nie musialam sie uczyć, bo miałam to we krwi. Z biologii wystarczyło mi uczyć się 1 dzień 5min. przed sprawdzianem/praca klasową i dostawałam 6. Do tej pory wszystko pamiętam co miałam w 7 klasie. Wszystko git, ale no własnie...Matematyka! Uwielbiam matematykę. Od 4 klasy do 6 klasy miałam starszą nauczycielke, która NICZEGO mnie nie nauczyła, tylko w domu sie nauczylam sama/przez rodziców. Właściwie to miala mnie gdzieś i innych uczniów. Uczylam się, non stop, robilam testy, nie testy, powtarzałam, tata/mama mnie przepytywali, a z kartkówki/pracy klasowej/sprawdzianu dostaję ocenę: 2 lub 3....Mama poszla do nauczycielki porozmawiac czemu takie sa skutki tych ocen, a ona odpowiedziała: "Trudno! Mnie to nie obchodzi!" i mama sie zalamała. Juz przestala chodzic na te rozmowy z nauczycielami. Chodziłam na korepetycje z matematyki chyba 3lata - 0 zmian. Stwierdzilam, ze dobra, kij z tym, jak dostaje slabe oceny, to trudno, mimoze mialam wiedze. - przyznaje sie, bylam zalamana, a wrecz wsciekla, ze mimo nauki dostaje słabą ocenę z matematyki! W 7 klasie już nauczycielka miała emeryture, wiec mialam z inną nauczycielką, ale lepszą (lepiej tłumaczyła) i bardziej interesowała się uczniami. (zresztą to była kolezanka mojej mamy, wiec wiedzialam, jaką ona ma opinie od innych ludzi.) Rzeczywoscie tak bylo, ale z ocenami nic sie nie zmieniło. Z zadaniami i tego typu nie mam problemu. Ale jak przyjdzie kartkowka itp., to juz 2/3. Raz dostalam 1, mimoze sie uczyłam!!! Tata drukowal mi z chyba 20kartek testu i wszystko spoko. Wiadomo, drobne bledy były, ale na sprawdzianie dostać ocenę 1? Znowu sie zalamałam, mialam tego dosc. (uprzedzam, lubilam matematyke!) Nie mowiac o tym, ze mam chora klasę. Jest hałaśliwa, przeszkadza mi we wszystkim itp., (a to jest integracyjna klasa, do ktorej rok temu SPECJALNIE sie przenioslam, by miec tam cisze, ale warunki nie zostaly spelnopne...). Pani od matematyki nie potrafi znalezc przyczyny, gdyz potwierdza, ze rzeczywiscie pracuję. W 7 klasie ledwo udalo mi sie mieć 4 na koniec z matematyki! Dzisiaj odrobilam lekcje z matematyki i wszystko umiałam. A jak jest kartkowka, czy coś, to już pecha mam... W klasie nie mam latwo, bo jestem introwertyczką, a ze jest to halasliwa klasa, to niczego sie nie naucze. Nauczyciele nie potrafią zapannować nad tym. Niczym się nie stresuję itd. Mama mnie mowila na korepetycje z inną Pania i moze cos to da. Moze mi powie w czym provlem, iz mimo nauki, dostaje slabe oceny z matematyki. Poradzicie na cos, bo juz mam tego dosc? A chce isc do liceum, do matematycznej klasy, isc na studia i zostac ksiegową. Chyba, ze jednak matematyka nie jest dla mnie, ale czy tak jest? Nie wiem...Bo lubie matematykę.
  13. Ktosktosktos123

    Przyjaciółka mnie męczy!

    Hej. Temat będzie dotyczyć mojej przyjaciółki, która mnie męczy! W sumie nie wiem, czy można nazwać ją "przyjaciółką". Ale dopiero przejrzałam, to wczoraj, gdy spojrzałam na siebie, jak sie czuje w obecnosci "przyjaciółki", a starszej przyjaciółki. Ja mam 14 lat, ona ma 13 lat. Nazwijmy ją Kingę. Przyjaźnimy się od przedszkola. Jesteśmy kujonkami. Zawsze była dziecinna i chodzi do psychologa. Ja natomiast taką normalną nastolatką jestem. Zawsze wspierałam jej ze względu na jej psychikę, ale co sie ostatnio dzieje, to przekracza granice! Razem chodziłyśmy do 7 klasy, aż przeniosłam sie do innej klasy ze względu na to, że tam będzie mi łatwiej. (mam pewne lekkie problemy zdrowotne) Ona odrazu też chciała! Byle, być ze mną! Tak samo z kierunkiem szkoły, pracą itp. - chce iść do tej samej szkoly, na ten kierunek, byle być ze mną! Zawsze, gdy z Kingą rozmawiałam o swoich problemach, to miała takie w stylu: "no i?", "aha?" i tak w kółko. Gdy mi opowiada o swoich problemach, to starałam sie jej doradzić. Ale w sumie, jeśli chodzi o jej problem, to był tylko ciągły problem związane z mamą - po prostu temat o swojej mamie na 24/7. W pewnym czasie we wakacji znowu do mnie napisała. Pomyślałam: "Dobra, pójdę! Będzie fajnie!". Przyszłam, i tak bardzo żalowałam tej decyzji, bo to był koszmar! Gdy rozmawiamy ze sobą, to Kinga NIGDY nie daje dojść mi do słowa. O czymś tam o mnie pogadamy, po czym ona znowu coś gada o sobie, o matce. Bo potrafi gadać 24/7 tylko o swojej matce, że jest pop/erdolona. Że niby ją niszczy psychiczne. A co słychać u mnie, to się nawet mnie nie zapyta. Dodam, że mnie mną manipuluje. Ona wie, ze ja zawsze będę ją słuchać, ale ona nigdy mnie nie słucha. Miała w dvpie moje problemy, ale na szczęście prawie nie mam problemów. Gadałam z nią, czemu tak ona się zachowuje, mówilam o tym, jak ja się czuję, to ona wzruszyła ramionami i miała to gdzieś! Wszystkich obwinia, tylko nie SIEBIE! Od pewnego czasu, gdy bylam z nią na spotkaniu, dowiedziałam sie od niej, że ustawiła TEN SAM KOD, co mój na telefonie. Ma MOJEGO PSA na tapecie i nawet ma MOJEGO KOTA na tapecie. (zrobila zdjecie zwierząt, gdy była kiedyś u mnie). Sama ma zwięrzeta i niech sie nimi zajmie. Jednak, gdy byłam z nią na spotkaniu, to po 2h spotkania, gdy wróciłam do domu, byłam okropnie zmęczona tym spotkaniem z nią. Czulam się, jakbym pracowała 24/7 i nie miała odpoczynku. Marzyłam o odpoczynku od niej. Więc od kilku dni zaczęłam ją olewać telefonicznie. Napisała do mnie sms-a o wymyślonym problemie o matce! Że niby jest uwięziona w domu przez matkę. Po prostu jestem okropnie zmęczona w jej towarzystwie, co gorsze - obniża moje samopoczucie itp. 2 tygodnie temu spotkałam się z przyjaciółką, która ma 18 lat. (nie wnikać, że jest 4 lata starsza, ale dobrze się czuję w jej towarzystwie!). Nazwijmy ją Monikę. Było fajnie. Drugi raz wczoraj z 18-latką się spotkałam. Zobaczyla te 6 nieodebranych połączeń od Kingi i pytała, czemu nie odbieram. Wytłumaczyłam jej wszystko - powiedziała, bym powoli sie od niej odsunęła. Rodzice też się nie dziwią, że nie chce z Kingą się zadawać i też mowią, bym olewała ją. Babcie tak samo mówią, żebym się z nią nie przyjaźniła, bo to niezdrowe. Powtarzały mi, żebym była w towarzystwie, w której dobrze sie czuję. Zauważyłam OGROMNĄ różnicę między Moniką, a tą "przyjaciółką" - Kingą. Zauważylam, że Monika mnie szanuje i ja ją również. Daje jej mowić do końca i tak na odwrót i mogę dużo plusów napisać. Tzn. prowadziłyśmy NORMALNĄ rozmowę. Normalnie czułam wesoła, cieszylam się, dobrze się czułam w jej towarzystwie. Nie wymyslała nie wiadomo czego. Po naszym spotkaniu moje samopoczucie zawsze było dobre. Spotkanie zawsze trwało do 4h i nie byłam nawet zmęczona. Po spotkaniu z Moniką miałam chęć do następnych działań, a wręcz byłam odpoczęta! A z Kingą, to okropnie źle się czułam i byłam zawsze zmęczona. I zauważyłam, że Kinga ma na mnie zły (?) wpływ, a Monika dobrze na mnie wpływa. Jak ją olewać w szkole? Albo co mam jej powiedzieć, gdyż ona ciągle mi przerywa?! Bo póki co ją olewam telefoniczne, a w szkole będzie trudniej. A trzeba wytłumaczyć jej jak dziecku, a nawet i tak będzie miała to gdzieś, czy będzie zaprzeczać, albo zacznie przerywać i nie zostawi mnie w spokoju.
×