Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Ono

Zarejestrowani
  • Zawartość

    278
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Ono

  1. ale jednak jedni ludzie sa bardziej lubiani i łatwiej zyskują znajomych i przyjaciół, a innych nikt nie lubi
  2. Wczoraj akurat nic nie pisałem, więc chyba mnie z kimś mylisz. Mnie właśnie bycie samemu bardzo uwiera i to przez całe życie, a to, że inni ludzie mają problem z zamknięciem utwierdza mnie w przekonaniu, że mój smutek spowodowany samotnością nie jest wydumany
  3. Myślę, że możesz mieć rację. A jakie cechy danej osoby sprawiają, że ktoś jest tylko tolerowany, a jakie cechy danej osoby sprawiają, że ktoś jest lubiany?
  4. No tak, ale tak czy owak, to w zasadzie są portale randkowe i można szukać partnera lub partnerki, pisać z kimś, potem zacząć się spotykać. Ale jeśli ktoś nie ma znajomych i przyjaciół to z tym jest w zasadzie paradoksalnie gorzej. W zasadzie większość znajomych jakich mam, to ze szkoły i ze studiów i teraz podczas pandemii odkopuję z nimi znajomości. Przez kilkanaście lat pracy w zasadzie nie miałem okazji zawrzeć nowych znajomości, bo przepaść pokoleniowa, ludzie mający już rodziny, dzieci i z rodzinami spędzający czas wolny. A z kolei ze znajomymi ze szkoły i ze studiów, przez te kilkanaście lat, stopniowo też znajomości się powykruszały. W sporej mierze chyba dlatego, że ludzie pozakładali pary, rodziny i przestali się spotykać jak dawniej, nie mieli na to czasu.
  5. Jak można chcieć budować przez internet? Bo niektórzy nie potrafią, nie mają z kim, albo mają wrażenie, że nie mają z kim ich budować na żywo. Więc internet jest jedynym co pozostaje
  6. Ale jakiej roboty? Np jak byłem w liceum, albo na studiach, to miałem takie okresy, że się brałem do roboty i miałem średnią 5 i to serio nic nie dawało. Obecnie też, jakoś tam pracuję, jakoś tam zarabiam i to też nic nie daje, nie ma sensu
  7. No tak właśnie sobie radzę - nie radzę. Tylko, że dotychczas nie byłem pewien czy to nie tylko moja fanaberia, że brak mi kontaktu z ludźmi, a teraz wygląda, że nie. Że to, że nie widziałem sensu w tym, żeby brać się do roboty, mogło być (i nadal jest) spowodowane właśnie tym brakiem relacji z ludźmi. Większość nie docenia tego czynnika i mówi tylko: nie marudź, tylko bierz się do roboty! Kładą nacisk tylko na istotność roboty, nigdy nie mówią - spotkaj się z ludźmi, bo to podstawa. Zawsze zaczynają od roboty. A nawet jak miałem w życiu okresy bardziej wytężonej roboty, a nawet efektów tej roboty, ale nadal żyłem samotnie, to nadal nie widziałem sensu ani tej roboty, ani nawet efektów tej roboty i potem znów się zniechęcałem. Ale, jak mówię, o istotności relacji międzyludzkich nikt nigdy nie mówi, nie kładzie na to nacisku. Chyba dlatego, że dla większości ludzi to tak oczywiste jak powietrze, że przecież każdy te relacje ma, to po co o tym mówić?
  8. Jak na przykład obijało mi się o uszy, to współpracownicy (jeszcze przed epidemią, kiedy nie pracowaliśmy zdalnie) w każdy weekend gdzieś wyjeżdżali, mieli jakieś plany, a nie tylko siedzieli sami w domu. Przed epidemią mało się o tym mówiło, ale to nie praca, pieniądze i to wszystko o czym ludzie tak marzą, jest najważniejsze. Podstawą są relacje z ludźmi. Jeśli tego nie ma, to nic nie ma sensu
  9. Dla mnie zawsze największym świętem i największą radością był jakiś kontakt z ludźmi - a to spotkanie, a to wizyta u kogoś, a to wizyta kogoś u mnie. Ale takie rzeczy zdarzały się w moim życiu sporadycznie i przez większość życia, a już zwłaszcza po zakończeniu edukacji, czyli w ciągu ostatnich kilkunastu lat, miałem wrażenie, że są to jedynie takie sztuczne, wymuszone, jakby nierzeczywiste relacje - nic trwałego. Dlatego, że przeważnie z mojej inicjatywy. A kiedy mojej inicjatywy nie było, to nikt się do mnie nie odzywał, więc pewnie nikt nawet nie zauważyłby mojej śmierci. To chyba nie są prawdziwe relacje, no nie?
  10. Wielokrotnie zastanawiałem się, czy to, że nic nie ma dla mnie sensu, ma jakiś związek z tym, że praktycznie nie mam realnych kontaktów towarzyskich, znajomych, przyjaciół ani bliskich? Czy też to tylko takie moje fanaberie, bo jestem leniwy? W końcu dla większości ludzi najważniejsza jest kariera, pieniądze i mają do tego zapał i to wymieniają zawsze jako cele swojego życia, a nie relacje z ludźmi. Dziwiłem się czemu innym ludziom chce się np angażować w naukę, potem w pracę? Po co to wszystko? A ludzie czasami dziwili się, czemu mi się nic nie chce. Ale chyba mało kto żyje jak pustelnik i to mimo, że wcale tego nie chce. I, jak widać w czasie pandemii, takiego życia, większość ludzi nie jest w stanie wytrzymać... Wygląda na to, że relacje z innymi ludźmi są dla większości ludzi taką oczywistością, że nawet nie postrzegają tego w kategorii swoich celów życiowych. I wygląda na to, że większość ludzi, ma tę potrzebę relacji z innymi ludźmi zaspokojoną. Może dlatego pojawiają się u nich, zgodnie z piramida Maslowa, kolejne cele, takie jak kariera, pieniądze...
  11. Czy ktoś z was naprawdę lubi swoją pracę a nie najchętniej rzuciłby ją w cholerę? Czy ktoś z was naprawdę cieszy się w niedzielę wieczorem na myśl o poniedziałkowym poranku w pracy? Co sprawia, że wasza praca was nie stresuje i nie męczy, a zamiast tego sprawia może nawet przyjemność?
  12. Mam na myśli choćby pracę zawodową. Zadam pytanie: A co jeśli ktoś mając 35 lat, albo więcej, nie czuje się szczęśliwy i nie odnalazł swojej drogi? Czy, skoro w tym wieku "powinno się już wiedzieć czego się chce", "już nie czas na poszukiwanie i próbowanie", a wręcz "powinno się mieć już na koncie doświadczenie i dorobek w obranej wcześniej dziedzinie" i "zaczynać już odcinać kupony od osiągniętego sukcesu"... ...to czy to wszystko oznacza, że jeśli ktoś do tego wieku niewiele osiągnął, robił coś w czym się męczył i w czym nie widział za bardzo sensu... ...to skoro jest już za późno, powinien już do końca życia tylko ponosić konsekwencje, niejako karę, za swoje wcześniejsze złe decyzje i tylko cicho siedzieć, wstydząc się za siebie? ...czy lepiej późno niż wcale, próbować szukać swojej drogi, jakby nie miało się 35, tylko 20 lat? Czy to bardzo wielki wstyd dopiero zaczynać w wieku, kiedy "normalny człowiek" ma już za sobą logiczną ścieżkę kariery, spójnie łączącą go z miejscem w którym jest obecnie?
  13. Jedno jest pewne, próbując teraz, nie mam niczego do stracenia, nie próbując, to że pójdę na dno mam jak w banku
  14. Staram się ostatkiem sił zmuszać do czegoś, szukać jakiegoś ratunku
  15. Najczesciej z powodu wstydu z nikim nie nawiązywałem bliższych relacji, wszycy się ze mnie zawsze śmiali. Nawet na studiach, bo tez byłem kiepski, a to z powodu braku sensu życia
  16. No tak, tylko wstyd w tym wieku to robić. Choć całe zycie w sumie towarzyszył mi wstyd, to chyba najbardziej znajome mi uczucie, poza smutkiem, żalem, rozczarowaniem itd, więc w sumie chyba dam radę
  17. Można też mieć mnóstwo ciężkiej pracy i mało pieniędzy. Do pracy wymagającej ja się nie nadaję, przynajmniej obecnie, ledwo zwlekam się z łóżka, wyrzucanie śmieci natomiast mnie już przerasta
  18. No panicznie boję się przyszłości, wyobrażam sobie nawet bezdomność. Nie wierzę na razie, że mam szansę na jakąś pracę, ale może jakiś kurs, szkolenie by rzeczywiście choć najprostrzą pracę przybliżyło
  19. Kiedyś tak myslałem. Teraz natomiast wiem, że własnie wszyscy mieli trudniej niż ja i przezwycięzyli ten trud i to ich własnie wzmocniło
  20. Trochę próbuję. Jest tez taki psychologiczny mechanizm, że kiedy boisz się porażki, ale nie próbujesz, to masz gdzieś z tyłu głowy nadzieję i przekonanie, że dlatego się nie udaje, że nie próbujesz. Natomiast najbardziej boję się właśnie w pełni zaangażowac w szukanie pracy, bo boję się, że ile w to nie włożę pracy to i tak się nie uda i to będzie już mega dołujące. Ale w sumie to jeszcze bardziej boję się nie tego, że nie znajdę żadnej pracy, tylko tego, że jak by mnie gdzieś przyjeli, to okazałoby się, że sobie nie radzę i mnie wykopią. Choć w sumie, jest to chyba do przeżycia i nie byłby gorsze niż moje dotychczasowe życie...
  21. No właśnie to jest osoba, która mnie tu z litości trzyma. A ja absolutnie jej nie zazdroszczę i na samą myśl o takiej pracy ogarnia mnie przerażenie, z reszta nie tylko mnie, to bardzo ciężka praca. Ale ja nigdzie nie pisałem, że jej zazdroszczę, tylko wymieniałem, że znam osoby, które same zdobyły pracę
  22. Też jakiś wstyd, zdominowanie przez rodzinę, która zawsze oczekiwała ode mnie czegoś więcej? Myślę o tym, choć to żałosne, żeby po skończonych studiach, 10 latach pracy i w wieku 35 lat pójśc do przyuczenia jakiegoś prostego zawodu razem z 19 latkami. Ale może to jest wreszcie zderzenie z rzeczywistością? A może to i tak mniejszy wstyd niż tkwić w tej fikcji jak całe dotychczasowe życie i je marnować?
×