Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Monikamezatka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    17
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Monikamezatka


  1. Zainteresowałam się mieszkaniem w kamienicy. Jego cena jest stosunkowo niska, jest po remoncie, wszystkie instalacje są wymienione. Napisałam do ogłoszeniodawcy z czego wynika niska cena i uzyskałam odpowiedź, że mieszkanie nie posiada żadnych ukrytych wad czy niespodzianek. Chciałabym poprosić (wynająć) kogoś, kto by wszedł ze mną do mieszkania i obejrzał je fachowym okiem. Kogo wynająć? Jak się taki zawód nazywa? 


  2. 16 godzin temu, EwaWa napisał:

    Ja ..., mieszkanie komunalne, życie w jakimś małym mieście, zakup mebli co najmniej jak wielomilionowa inwestycja.... brak słów. 

     Mieszkanie w tym mieście to jakieś 300 tys za 30 m, chętnie przyjmę, jeśli tyle masz na zbyciu. 

    Zakup mebli nie jest wielomilionową inwestycja, ale już kilkutysięczna tak, i nie wiem dlaczego mam je zostawiać w nie swoim mieszkaniu? Zwłaszcza te, które zostały zakupione przez moją mamę? 


  3. 19 minut temu, agama1990 napisał:

    Rozumiem Cię. Mieszkam w mieście wojewódzkim i w życiu nie zrezygnowałabym z niego dla wsi albo małego miasteczka, gdzie mieszkałam jako dziecko. W sumie beznadziejna sytuacja. Ty chcesz jedno, on drugie i raczej nikt nie ustąpi. Może wasze drogi rozejdą się na dobre. Czemu mąż nie chce się przeprowadzić? Podaje jakieś argumenty? W obecnym miejscu ma dobrą pracę?

    Nie, nie ma dobrej pracy, zarabia niecałe 3 tys na rękę. 

    Nie chce się przeprowadzać "BO NIE". nie ma żadnych argumentów, żeby z nimi dyskutować, po prostu jest BO NIE. 


  4. Jestem załamana.

    Mieszkamy z mężem w mieszkaniu jego mamy (ona mieszka gdzie indziej), niewielkie miasto, perspektywy na rozwój czy pracę średnie, ale niedaleko wsi, gdzie mieszkają jego rodzice. Cały remont sponsorowaliśmy ze wspólnych pieniędzy, podobnie część mebli, ale w wiekoszci meble kupowane były głównie przez moją mamę albo przywożone z mojego domu. W tym mieszkaniu były stare, śmierdzące i porozwalane (np z urwanymi drzwiami i powyrywanymi szufladami), częściowo już pognite meble. Wywaliliśmy to, kupilam nowe albo przywiozłam od siebie z domu (np. Łóżko, stół itp.) meble do salonu i tv kupiła moja mama. Mieszkanie jest oczywiście na jego mamę, nie na niego, ja nie mam żadnych praw do niego, co oczywiście jest zrozumiałe. 

    Tak się składa, że staramy się uzyskać w innym mieście mieszkanie komunalne z możliwością wykupu w ciągu 3 lat. Duże miasto, jest praca, ja sama tam mieszkałam przez długi czas i naprawdę było dobrze. Świetna komunikacja miejska, puby, możliwości rozwoju, muzea, szkoły, restauracje, parki. No ale mój mąż stwierdził, że on tam mieszkał nie będzie BO NIE, my będziemy nadal mieszkać na zadupiu w mieszkaniu jego mamy, do którego nie mam żadnych praw, a mieszkanie w lepszym mieście będzie 3 lata stać puste a potem na wynajem albo na sprzedaż po wykupie. Oczywiście od razu mówię, że absolutnie, nie ma takiej opcji, ja żadnego mieszkania nie sprzedaje, jak ma ochotę sprzedawać mieszkanie, to niech sprzeda mieszkanie mamusi, a od tego w dużym mieście niech się odwali. 

    Na co on, że to będzie tak samo jego mieszkanie, bo przecież składał dokumenty (a w praktyce wyglądało to tak, że musiałam dwa tygodnie prosić o jego zaświadczenie o zarobkach, oprócz tego nie zrobił NIC i wręcz mówił że on za cholere nie będzie tam mieszkał), że mieszkanie idzie na sprzedaż albo mam go spłacać. Jeśli będę chciała tam zamieszkać, to żadnych mebli z tego mieszkania jego mamy wziąć nie mogę (mimo, że są przywiezione z mojego domu albo kupione przez moją mamę!), bo wyrzuciliśmy stare to musi coś zostać (przypominam, tam były meble sprzed 30 lat, zniszczone, zgnite i śmierdzące, w kuchence gazowej była dziura od rdzy), mam sobie kupować nowe, bo te zostają i już. 

    Zaproponowałam mu więc rozdzielność majątkową, ale się nie zgodził. 

    Co robić? 


  5. 14 minut temu, KorpoSzynszyla napisał:

    Okay, takie coś jest możliwe, mój facet też ma duże ego i nie lubi jak zarabiam więcej ale dba o dom tak samo jak nie bardziej (bo poczucie winy - głupie ale faceci tak mają)

    No i ja tu widzę problem, bo jesteś samotna w związku. On ma prawo jechać gdzie chce,  kiedy chce i z kim chce - i ty masz też takie samo prawo, może pora zacząć się umawiać z kimś innym, skoro mąż nie chce?

    Mąż po coś ręce ma, jak będziesz ty wszystko robić to on nie ma pola żeby się wykazać bo po co jak się samo robi? 

    A jak nie chce rozwodu, to nie. Weź sobie młodego kochanka i wszyscy będą zadowoleni...Taki do kina zabierze, kwiaty kupi, atrakcje wymyśli, skomplementuje, i nie potrzebuje żeby mu skarpetki prać.... same korzyści! 

     

    Ja mam dopiero 25 lat, więc młodszy kochanek to tak średnio, haha 😄 ja nie robię wszystkiego. Mieliśmy już dawno ustalony podział obowiązków - on zajmuje się kuchnią w 100% (gotowanie, zmywanie, chociaż właściwie mamy zmywarkę ;), ale zanim ją mięliśmy, ogólnie takie ogarnianie kuchni, wynoszenie śmieci, zakupy) i łazienką. Ja zajmowałam się salonem i sypialnia, dodatkowo pranie, mycie podłóg itd.

    No ale on się ze swojej części nie wywiązywał, a przecież myć się w brudnej wannie nie będę, czy siadać na brudnym sedesie. Podobnie, jeść coś muszę, więc muszę ugotować dla siebie, nie będę jeść jak on - parówek i chleba. 


  6. Rozmawiałam z mężem. Stwierdził, że on się tak zachowuje, bo ma problemy (dopiero 1 września rozpoczął nowa prace, a wypłata dopiero w połowie października) finansowe, ja nas utrzymuje i jemu jest głupio, w związku z czym źle się czuje i nie umie tego wyladowac. W tym tygodniu sprzątnął całe mieszkanie, dziś ma założyć te zasmarkane drzwi. 

    Ale tak ogólnie, to twierdzi, że żadnego problemu nie ma, jeżdżenie do domu rodzinnego go odstresowuje, bo ma tam rodzinę, że spędzamy ze sobą 5 dni w tygodniu (taaa, ciekawe kiedy?), więc on ma prawo jechać do domu w weekend. 

    W każdym razie, rozmawiałam z nim również o rozwodzie, stwierdził, że nigdy do tego nie dopuści, bo mnie kocha. Jestem rozdarta, stwierdziłam, że nie będę robić "jego działki", nie piorę jego ciuchów itd. 


  7. 46 minut temu, smart napisał:

    Dokładnie to samo miałam napisać. Zapewne nie masz koleżanek i kolegów z którymi uwielbiasz spędzać czas, nie macie też wspólnych znajomych, tylko kisicie się w swoim sosie. Olej te sprawy domowe, odsuń się od niego. Znikaj z domu na długie godziny, żeby zdążył za tobą zatęsknić, jedz na mieście. 

    Ale on ma kiedy zatęsknić, bo jak ja wychodzę to on śpi, a jak on wraca, to ja śpię. Jak ma wolne, to ja jestem w pracy a on w domu rodzinnym, więc jak mam "znikać z domu"? 


  8. 1 minutę temu, pari napisał:

    Monika, powiedz mi co was skłoniło do ślubu? Jak było przed ślubem? Czy przed ślubem mieszkaliście razem?🙂

    Mieszkaliśmy razem 2 lata, tak jak pisze, zawsze trochę po marudził, zawsze trochę się ociągał, ale jednak zawsze prędzej czy później wykonywał swoje obowiązki. Nigdy nie było czegoś takiego, że ja go proszę o coś, a on po tygodniu tego nie robił, najwyżej 1-2 dni 🤷‍♀️ 


  9. 10 minut temu, Użyszkodnik napisał:

    Czy rzucilas mu w przerwie miedzy myciem kibla a wynoszeniem obiadu „jak mi nie pomozesz to sie rozwiedziemy”, czy powiedzialas mu „jutro o 18 prosze zarezerwuj dla mnie czas, bo nie podoba mi sie Twoje zachowanie i to, ze wiekszosc obowiazkow jest na mojej glowie i mysle o rozwodzie. Nie zartuje, wiec przemysl sobie prosze swoje zachowanie i to, jak widzisz nasz zwiazek i dobrze sie przygotuj, bo zamierzam jutro podjac decyzje”?

    Nie, wielokrotnie z nim rozmawiałam, na temat jego zachowania, braku dbania o dom, braku dbania o mnie, o nas. Wielokrotnie próbowałam rozmawiać o jego cotygodniowych wyjazdach do domu rodzinnego, prosiłam o pozostanie w domu. Pytałam go, po co był ten ślub, jeśli od prawie dwóch miesięcy on nie ma czasu, bo wiecznie jest zajęty/zmęczony. 

    On na każdą tego typu rozmowę przewraca oczami, twierdzi, że taki już jest, tak już ma, widziały gały co brały, nic nie będzie zmieniał, nie będzie wcześniej wstawał, nie zrezygnuje z wyjazdów do domu. Zwykle jak mu mówię na spokojnie, to stwierdza, że przesadzam, wymyślam. 

    Np. Dziś, rozmawiam z nim o tej zakichanej kuchni, pytam kiedy ostatni raz myl łazienkę czy podłogę w domu, a on "no jakoś z 3 tygodnie temu". Mamy psa, i odkurzać trzeba przynajmniej raz na dwa dni, myć podłogę przynajmniej raz w tygodniu, a nie raz na 3 tygodnie. 


  10. Niedawno, po 5 letnim związku wyszłam za mąż. Mój mąż zawsze był raczej mało skory do działania, najchętniej leżałby na kanapie i grał w Fifę. Mieliśmy swoje obowiązki, on robił swoją część, ja swoją. Jednak tak naprawdę od momentu ślubu jest fatalnie. Stety niestety dostałam taką pracę, że pracuję w różnych godzinach, ok 4-5 razy w miesiącu na nocki, zmiany 12 h, czasem mam po takiej zmianie wolne, a czasami np. Zmianę 8 h, niezależnie czy święto czy niedziela. Moj mąż pracuje od poniedziałku do piątku, po 8 h dziennie, fizycznie, ale nie jest to jakaś ciężka praca (nie budowlanka ani nic takiego). Problem w tym, że gdy on wraca po 8 h jest TAAAAKI zmęczony, że nic nie jest w stanie zrobić. Od tygodnia prosiłam, że by umył podłogę w kuchni, i dzisiaj umylam ją sama, bo aż się kleiła. Na każdą prośbę słyszę zaraz, później, nie mam czasu, jestem zmęczony. Jeśli ja czegoś nie sprzątnę, to jest nieposprzątane, np. Suszarka z praniem może stać w salonie kilka dni, a on będzie z niej zabierał czyste ciuchy pojedynczo. Nawet ostatnio przed pracą złożyłam pranie i kazałam włożyć do szafy - leżało 3 dni, aż ja je włożyłam. Jak wstanie rano to nie pościeli nawet łóżka, tylko zostawi takie skopane i rozwalone "bo przecież wieczorem i tak idziemy spać". Cały dom jest na mojej głowie, nieważne, czy wróciłam z nocki, czy wyszłam z domu o 7 i wróciłam o 20. On nie ma sobie nic do zarzucenia, bo przecież "czasem ogarnia". Jeśli mi powie ze zaraz, nie ma siły, to jak mu przypomnę np. Za 2 h to jest oburzony, po co mu mówię, jego to denerwuje. Jego dzień wygląda tak. Wstaje o 12-13, idzie do pracy na 14 wraca, gra w Fifę, ok. 2-3 w nocy idzie do łóżka. W domu nie zajmuje się absolutnie niczym, bo nie ma czasu, bo zaraz musi iść do pracy, albo jest zbyt zmęczony. Jak ma weekend wolny to jedzie do domu rodzinnego "bo ma czas dla siebie", i zostaje na cały weekend, a ja siedzę sama w domu albo siedzę w pracy. Na prośbę o wcześniejsze wstawanie są pretensje, bo on się musi wyspać, nie będzie wstawał np. O 9 czy 10, więc widujemy się może z godzinę w ciągu dnia, z czego większość spędzamy na kłótniach, bo ja go proszę o zrobienie rzeczy X, a on mi mówi później, zaraz, nie teraz, jest zmęczony, nie ma czasu. Zwykle jak ja wychodzę o 7 z domu to on śpi, jak on kończy o 22 to ja śpię. Jak mam wolne to on śpi do 13, bierze prysznic i o 13:30 wyjeżdża. Jak on ma wolne to jedzie do rodziców. Mogę go o coś prosić kilka tygodni, a on i tak mi powie później, nie mam czasu, i robię to w końcu sama.

    Skończyliśmy remont mieszkania w końcówce lipca, a do tej pory nie mamy drzwi do sypialni, bo trzeba je dociąć, a on oczywiście od prawie 2 miesięcy nie ma czasu.

    Jesteśmy niecałe dwa miesiące po ślubie i już myślę o rozwodzie. 

    Ja już nie wiem co robić. 

×