Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

AgataAd

Zarejestrowani
  • Zawartość

    1
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

3 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Ok, dziewczyny, sytuacja jest tak dziwna, że aż śmieszna. Afera teściowo-batonikowa Mieszkamy w tym samym bloku co rodzice męża. Mamy do siebie nawzajem klucze, podrzucamy sobie obiady gdy np. ktoś zrobi dużo gołąbków, odbieramy sobie nawzajem paczki, syn idzie do dziadków gdy wraca ze szkoły itd. Układ jest bezproblemowy, nie ma spięć. Zawsze ok. 11:00 wychodzę na dłuższy spacer z niemowlakiem, teściowa wie, że raczej mnie nie ma w domu. Dziś tak się złożyło, że mąż nie wyjął wózka z bagażnika i pojechał do pracy więc postanowiłam uciąć sobie z maluchem drzemkę w godzinie spaceru. Położyliśmy się w sypialni, do której drzwi są zawsze zamknięte. Dziecko zasnęło, a ja balansowałam na granicy zaśnięcia, dopóki nie usłyszałam klucza w zamku. Od razu zgadłam, że to teściowa, bo pies się nawet nie ruszył z koszyka, a potem słyszałam jak odstawia w kuchni półmisek od wczorajszego mięsa. Nie chciało mi się wstawać i wdawać w dyskusje, nie spałam w nocy, stwierdziłam że śpimy dalej. Słucham tylko na granicy świadomości, że teściowa zagląda do salonu, żeby sprawdzić pewnie czy faktycznie pusto, chociaż już brak wózka powiedział jej że jesteśmy na spacerze. Myślałam, że w tym momencie zakończy wizytę, a tu słyszę tup tup tup do kuchni. Myślę sobie, kurczę, czego ona szuka. Słyszę jak otwiera szafkę. Słyszę dźwięk przestawiania pudełek z lekami. Teraz już mnie to zaintrygowało na maksa, ale ja wyrozumiała jestem, myślę sobie że może ją głowa boli i szuka sobie Apapu .Spoko, na zdrowie. Ale nie, poprzestawiała, poprzestawiała, zamknęła szafkę. Słucham dalej. Otwiera lodówkę. Tu mnie lekko nerw trącił, bo nie lubię gdy mi ktoś w jedzeniu grzebie. Nadal cierpliwość moja bierze górę, myślę sobie, że jeśli jej czegoś zabrakło i chce pożyczyć to ok, przeżyję. Ale nie! Słyszę jak szeleści woreczek, w którym syn zostawił dokładnie 9 Milky Wayów, żeby się nie roztopiły zanim je zaniesie jutro na zajęcia z angielskiego jako urodzinowy poczęstunek dla grupy. I kurde blade, słyszę jak otwiera jednego Milky Waya! No do jasnej Anielki!!! W tym momencie zamknęła lodówkę, zgnieciony papier gdzieś schowała, poszła do drzwi, zamknęła za sobą na klucz. Siedzę w lekkim osłupieniu. Sytuacja jest komiczna . Tu naprawdę nie chodzi o tego Milky Waya (pomimo, że było ich dokładnie tyle ile dzieci w grupie). Ale, ale... Ale jak?? O ci chodzi? Co ja mam teraz, zostawić to? Skonfrontować? JAK? Z jednej strony padam ze śmiechu, z drugiej jestem wkurzona bardziej niż powinnam. Czuję, jakby jakaś granica została przekroczona. Batonikowa granica . Co myślicie??
×