Witam kobietki. Potrzebuje porady i obiektywnego spojrzenia na całą sytuację. Kilka miesięcy temu poznałam faceta z innego miasta, ja lat 27, on 40. Przez kilka miesięcy było super, cały czas bylam u niego w mieście, dostałam szafę i klucze od domu. Naprawde widać było, ze mu zależy na tej znajomosci. Wiedzialam, ze ma dwójkę dzieci z inna kobieta, ale nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, bylam zachwycona tym, jaki ma z nimi kontakt. Kiedy bylam u siebie w mieście w nocy napisała do mnie kobieta, z ktora ma dzieci. Napisała z jego telefonu, ze to kłamca, ze pisze te wszystkie bzdury dziesięciu dziewczynom. Ze ona złapała go na zdradzie kilka miesięcy temu i z tego co zdążyła przeczytać w jego telefonie nadal ten romans ma (z młoda dziewczyna od siebie z miasta) Czyli wlasciwie jest na 3.
Próbowałam wyjaśnić z nim to wszystko na drugi dzien, jednak on milczał.
Napisał do mnie po prawie tygodniu, ze to wszystko stek bzdur. Ze myśli o mnie non stop i ze to przesada, ze on tak nie chce. Ze zabrało go za bardzo. Napisał tez, ze nie nadaje sie na życie w związku i ze jego życie jest popier... i ze nie odzywał sie, bo myslal, ze tak bedzie lepiej. Chwile porozmawialiśmy, napisałam mu, ze za nim tęsknie i koniec. Faceta nie ma znowu od 2 dni.
I teraz pytanie, dlaczego? Czy po prostu mnie olał czy musi sobie wszystko w głowie poukładać? Dlaczego sie nie odzywa? Naprawde bardzo mnie meczy, ale z drugiej strony bardzo mi na nim zależy.
Wyrazcie proszę swoje opinie, bo chyba potrzebny mi solidny kop w tyłek :(