Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

nataliexandra

Zarejestrowani
  • Zawartość

    16
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

2 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Moje przygotowania do w ogóle możliwości zajścia w zdrową ciążę i do urodzenia zdrowego dziecka trwają od ponad dwóch lat i czeka mnie jeszcze kilka miesięcy. Kończę jednak leczenie i mam zielone światło od specjalistów na rozpoczęcie starań, stąd moje "płytkie" obawy. Bo wiem, że nie mam po prostu innych powodów do zmartwień odnośnie ciąży. Wiem, że mam odpowiednie zaplecze finansowe, odpowiednie lokum, wiem, że wraz z partnerem jesteśmy zdrowi, nie jesteśmy nosicielami różnych wadliwych genów powodujących ciężkie nieuleczalne choroby. Logistycznie również jesteśmy na wszystko przygotowani. Oczywiście, zawsze jest ryzyko komplikacji i innych schorzeń, których przewidzieć się nie da, ale patrząc na naszych znajomych dostrzegam, że jesteśmy przygotowani do starań o dziecko lepiej niż przeciętni potencjalni rodzice. Choć przyznaję, że nie byłoby tego gdyby nie to, że mam sporo problemów zdrowotnych. Teraz największym zmartwieniem w kwestii ciąży są dla mnie te wszystkie zmiany wizualne. Nie jestem z natury osobą, która chciałaby żeby dziecko wypełniało każdą sekundę życia. Jak już wyżej wspomniałam, mój partner jest raczej tą bardziej opiekuńczą i czułą stroną. Dlatego właśnie na ten moment liczą się dla mnie nieco inne sprawy, bo wygląd to istotna część mojego życia. Jedni czują się dobrze dzięki wydolności swojego ciała, na przykład w kontekście biegania maratonów, a ja czuję się dobrze dzięki mojemu wyglądowi i nie chciałabym go trwale stracić. Tak samo jak życia osobistego czy erotycznego z partnerem. Co do starości - ona kiedyś nadejdzie, wiem. Ale zdecydowanie łatwiej jest zaakceptować starość, która wynika z naturalnego prawa świata aniżeli pociążowe zmiany. Ciąży można uniknąć i jeżeli moje wątpliwości i lęki będą się utrzymywać dłużej to prawdopodobnie z tego stanu zrezygnuję.
  2. Czy to jest sugestia, że nie powinnam mieć dziecka na tym etapie swojego życia? Że nie jestem gotowa, bo absorbuje mnie wygląd? Bo nie jestem stereotypową Matką Polką? Bo mój partner czuje rodzicielstwo bardziej niż ja? Być może nadinterpretowuję i bardzo chciałabym żeby tak było. Jeżeli jednak tak nie jest, proszę zerknąć sobie na większość polskich rodzin. Miażdżąca większość ojców reprezentuje stanowisko podobne do mojego. W starszych pokoleniach było jeszcze więcej ignorancji. I co? Tamci ludzie też nie powinni mieć dzieci?
  3. Mam dokładnie to samo. Zdecydowanie bardziej wolałabym żeby to była wpadka aniżeli planowana ciąża. Ale niestety podczas poronienia dowiedziałam się, że ze względu na moje problemy zdrowotne, ciąża musi być wymuskana, zaplanowana i muszę się do niej przygotowywać przez jakiś czas, więc to u mnie nie przejdzie .
  4. Nie chodzi o to, że nie chcę zajmować się dzieckiem. Chcę się nim zajmować, ale na równi ze swoim partnerem, nie rezygnując przy tym z całego swojego życia. Większość polskich rodzin funkcjonuje w ten sposób z tym, że mężczyzna jest na miejscu, w którym ja chcę się znaleźć. Ojcowie nie są demonizowani i nie uzyskują pytań po co im dziecko. W ciąży wolałabym nie być, ale rozumiem, że ze względu na biologiczne uwarunkowania mój partner nie jest w stanie zrobić tego za mnie. Wydaje mi się, że lęk przed ciążą (nie wchodząc już na temat zmiany ciała po ciąży) to dość powszechne zjawisko i większość matek, gdyby mogło, wybrałoby nie bycie w ciąży aniżeli bycie. Chciałabym być rodzicem, ale zdecydowanie lepiej czuję się w roli powszechnie postrzeganej jako męska. Mój partner natomiast wolałby objąć funkcję żeńską, to znaczy pójść na urlop i zająć się dzieckiem. Nie rozumiem, co w tym dziwnego, że chciałabym mieć dziecko? Mężczyzna nie otrzymałby takiego pytania, gdyby prezentował postawę podobną do mojej.
  5. Jest taka jedna dziewczyna działająca na instagramie. Notabene moja sąsiadka. Ma dwoje dzieci i trochę tam działa sobie na instagramie mimo małej ilości obserwujących. Nigdy w życiu nie widziałam takiego uciemiężenia i antyreklamy macierzyństwa...
  6. Brakowało mi takich merytorycznych odpowiedzi! Sama niby mam tę wiedzę z zakresu anatomii i fizjologii człowieka, ale w życiu prywatnym jakoś niezbyt wybitnie się nią wykazuję To rzeczywiście zmienia trochę postać rzeczy. Może praca z fizjo i mój naturalnie niewielki biust sprawią, że nie będzie aż tak opłakanych skutków
  7. Właściwie to logiczną sprawą dla mnie jest to, że dziecko czasami potrafi zmęczyć człowieka. Sama po całym dniu opieki nad dzieckiem kuzynki nie mam później ochoty na dotyk, a co dopiero na jakiś bliższy kontakt fizyczny. Natomiast mnie przeraża chyba głównie to, że nagle całe życie staje się podporządkowane dziecku, że po porodzie liczy się tylko ono. Na codzień pracuję w szpitalu, często zahaczając o oddział położniczy. Przeraża mnie to, że kobieta wchodzi na porodówkę jako "Pani Magda" czy "Pani Katarzyna", a wychodzi jako "mama". Położne zwracają się do kobiety już per mamusia, per mama i to jest jeszcze coś, co można ogarnąć samemu. Bo wiadomo, matką się jest cale życie, ale jednak można postawić pewne granice i rozegrać to tak, by mieć też coś dla siebie w tym życiu. Tyle, że to ciało pociążowe mam wrażenie, że będzie jedynie przypominać mi o tym, że ciało nie jest już moje tylko dziecka.
  8. Bardzo ci dziękuję za wyczerpującą odpowiedź
  9. Dziękuję za twoje słowa wsparcia. O ile nie jest to zbyt prywatne pytanie, w jaki sposób rodziłaś? Jeżeli siłami natury - czy bardzo wpłynęło to na twoje ciało długofalowo? Inaczej odczuwasz dotyk, bliskość czy choćby oddawanie moczu? I jeszcze jedno pytanie w kwestii karmienia piersią - czy nie masz przez to dość dotyku? Z opowieści znajomych słyszę, że one po całej dobie karmienia dziecka nie chcą być już więcej dotykane i że ich partnerzy nie mogą się do nich zbliżać? Czy to naprawdę tak jest? Czy może to kwestia indywidualna, najpewniej wynikająca ze zmęczenia? Przepraszam za ten nawał pytań, ale dopiero robię rozeznanie w temacie specjalistów w mojej okolicy. Zamierzam zgłosić się w tej sprawie do psychologa, ale jeszcze nie znalazłam nikogo, kto by mi podpasował, więc chciałabym uzyskać kilka odpowiedzi tutaj.
  10. Ja ostatnio mam taki trochę baby boom wśród swoich dalszych znajomych. Bliższa przyjaciółka miała łatwy poród, szybko wróciła do formy i ma tylko problem z wyglądem piersi po ciąży. A tak to na nic nie narzeka. Natomiast u dalszych znajomych i influencerek, które obserwuję w mediach społecznościowych dostrzegam jakiś dziwny rodzaj martyrologii. Każda jest wiecznie zmęczona, dzieci ją oblegają, postrzegają siebie jako mleczarnię i nic poza tym. Każda mówi o tym, że jej ciało po ciąży przestało należeć do niej, że bliskość z facetem zniknęła, że wszystko kręci się wokół dziecka, mimo że niektóre mają już 5 letnie dzieci... Jak się tyle nasłuchałam to mnie to trochę paraliżuje.
  11. Chyba naoglądałam się za dużo instagramowych umęczonych matek polek i to mnie trochę zaburzyło...
  12. Dziewczyny, mój partner i ja jesteśmy na etapie dyskusji o powiększeniu naszej rodziny o dziecko. Mam za sobą już jedną ciążę, nieplanowaną, zakończoną w ósmym tygodniu poprzez poronienie samoistne. Wtedy nie byłam przygotowana na ciążę, nie wiedziałam o niej praktycznie do momentu jej zakończenia, więc nie miałam czasu na myślenie o sprawach, które mnie przerażają. Teraz jednak dotarło do mnie, że bardzo chciałabym być matką, ale boję się stracić siebie. Wraz z partnerem ustaliliśmy, że ze względu na charakter mojej pracy to on pójdzie na urlop rodzicielski, a ja wrócę do pracy tak szybko, jak będzie to możliwe. Nie obawiam się również o sprawy związane z rodzicielstwem samym w sobie, bo wiem, że uda mi się odzyskać moje życie w taki sposób, jaki chcę. Mam doświadczenie związane z młodszym rodzeństwem, więc to mnie nie dotyka. Bardziej boję się zmian w moim ciele. Mam za sobą epizod zaburzeń odżywiania, ponieważ długo nie akceptowałam swojego ciała. Kilkanaście lat temu pokochałam siebie na nowo i od tej pory obsesyjnie boję się procesu starzenia. Wiem, że ciąża mocno osłabia i niestety wyniszcza organizm kobiety. Boję się, że posypią mi się zęby, że moje włosy zaczną wypadać i przestaną się kręcić (to mój znak rozpoznawalny i nie chcę go stracić), że mój biust opadnie i nigdy nie będzie taki jak dawniej. Boję się, że mój brzuch będzie obwisły, że nie uda mi się szybko wrócić do wagi sprzed ciąży (od zawsze mam problemy ze zrzuceniem wagi). Boję się, że moje narządy rodne też nie będą już takie same i że ucierpi na tym moje życie seksualne. Z tego powodu rozważam opcję cesarskiego cięcia. Mam wskazania z uwagi na moje problemy zdrowotne, więc istnieje możliwość, że będę mogła "wziąć" tę cesarkę na żądanie. Jednocześnie przeraża mnie wizja tego, że będę musiała dochodzić do siebie dłużej, że źle reaguję na wszelkie anestetyki i że będę czuć się gorzej niż po porodzie siłami natury. Chciałabym również karmić piersią, przynajmniej przez chwilę, ale obawiam się utraty mojego biustu na rzecz dziecka. Mój partner uważa, że niezależnie od wszystkiego będę dla niego piękna, bo dam mu dziecko. Wie z jakimi zmianami wiąże się ciąża i zarzeka się, że zrobi wszystko żebym znowu czuła się pięknie i że nie muszę robić absolutnie nic, że będzie mnie kochać nawet jeśli się zestarzeję i przytyję. Rzecz w tym, że ja nie będę kochać siebie. Sama myśl o tym napawa mnie przerażeniem. Mój partner mówi również, że nie muszę absolutnie zachodzić w ciążę, że możemy rozważyć adopcję albo żyć bez dziecka i że wybór należy do mnie, bo on chciałby być rodzicem, ale jeszcze bardziej chciałby żebym była szczęśliwa. Ale ja bardzo chcę mieć dziecko. Swoje własne, nieadoptowane. Z tym, że dochodzę do wniosku, że najchętniej zostałabym ojcem, a nie matką... Czy naprawdę jest tak źle? Czy miałyście podobne obawy? Boję się, że moja ciąża będzie zakończona liposukcją, plastyką brzucha i piersi. Czy naprawdę tak ma wyglądać moja droga do macierzyństwa?
  13. Czy dom samotnej matki w innym mieście niż moje miejsce zamieszkania przyjmie mnie bez żadnego oświadczenia? Najbliższy dom samotnej matki jest około 15 kilometrów od mojego domu i to pod niego gdzieś tam regionalnie podlegam, ale w tym mieście są dużo mniejsze perspektywy na rozwój. Szkoła, w której uczę się zaocznie jest w mieście położonym ponad 30 kilometrów ode mnie, ale jest tam tez dom samotnej matki. Mogę udać się do dowolnego domu samotnej matki czy muszę ubiegać się o ten, który jest jak najbliżej mnie?
  14. Chciałabym pojechać do tego miasta, w którym mieszka moja siostra. Ona mieszka 20 minut od domu samotnej matki, w którym chciałabym się zatrzymać. Mogę załatwić sobie transport jednorazowo do miejsca docelowego, ale nie wiem czy przyjmą mnie do domu samotnej matki w mieście, z którym nie mam nic wspólnego. Wiem, że tylko tam mogę liczyć na realną pomoc ze strony dalszej rodziny i znajomych, a poza tym mam tam większe perspektywy rozwoju i wynajęcia lokum.
  15. Dwa miesiące temu urodziłam córkę. Nie pracuję, nie posiadam jeszcze nawet odpowiedniego wykształcenia (nastoletnia ciaza). Jestem już pełnoletnia i mieszkam z moim partnerem i jego rodzicami. Partner poniża mnie, zdradza, bardzo często stosuje wobec mnie przemoc fizyczną. Jego rodzina zdaje się zatajać problem i zamiatać go pod dywan. Moja rodzina jest zmanipulowana przez matkę mojego partnera, więc nie wierzy w ani jedno moje słowo, twierdząc, ze przesadzam, bo u nich mam pomoc przy dziecku. Gdy udaje mi się na jeden dzień przyjechać do domu, moi rodzice wyzywają mnie i zabraniają mi wszystkiego, bo nienawidzą mnie za to, że zaszłam w ciąże w tak młodym wieku. Codziennie doświadczam terroru psychicznego i ekonomicznego ze strony obu rodzin. Niestety, najbliższa osoba, która może mi pomóc mieszka dwie godziny drogi ode mnie i nie jest w stanie przyjąć mnie do siebie z dzieckiem na stałe. Mam odłożone trochę pieniedzy, ale niewystarczająco dużo, by wynająć jakieś lokum. Czy istnieją jakieś instytucje, do których mogę zwrócić się o pomoc? Chcę zabrać dziecko i zacząć nowe życie. Mój partner chciał zrzec się ojcostwa i od początku nie chciał małej, a ja nie chce, by moja córka wychowywała się w takim przemocowym środowisku. Gdzie mogę uciec? Czy jest jakaś instytucja, która przyjmie mnie „od ręki”?
×