Byłam w związku przez 1,5 roku. Przez prawie cały pierwszy rok było idealnie. Czułam się zakochana jak nigdy. Mieliśmy jedynie jedną nieważną kłótnię o to co przyniesiemy do koleżanki na sylwestra. Jednak pod koniec pierwszego roku, w styczniu usłyszałam od chłopaka, że on nie wie co czuje i że chciałby zrobić przerwę. Zareagowałam płaczem i się nie zgodziłam, po czym powiedział że mnie kocha i zostaliśmy razem. Potem było dobrze, jednak zdarzały się dziwne teksty, typu „masz czas do października, żeby sie zastanowić nad wspólnym mieszkaniem. Dłużej czekać nie będę”, a ja chciałam z nim zamieszkać, ale dopiero jak skończę studia, bo dopiero wybierałam się na magisterkę i wiedziałam, że będę miała bardzo dużo nauki i nie dam rady na siebie zarobić. Po drugie gdy zaczęła się pandemia, chciał żebyśmy pojechali do jego rodzinnego miasta. Mój tata stwierdził, ze teraz to średnio bezpieczne i nie wiadomo jak z higieną jego znajomych (chodziło o to, że trzeba dezynfekować ręce itd), na co mój chłopak potem mi napisał „przekaż swojemu ojcu, że z higieną moich znajomych wszystko ok w przeciwieństwie do jego zapchlonych znajomych”, co było dla mnie szokiem. Dodał też, że ma gdzieś, co moi rodzice mówią o związku i że jak jeszcze raz zaczną z nim o tym rozmawiać, to wychodzi i ze mną zrywa, więc przestałam go do siebie zapraszać. Jak do niego przychodziłam, to brałam ze sobą jedzenie, ale parę razy nie wziełam i usłyszałam tekst „następnymi razami będę kupował jedzenie tylko dla siebie”. Co więcej przykro mi było, gdy robiłam dla niego prezenty na rocznicę i urodziny, a od niego na 1 rocznicę i raz na urodziny nie dostałam nic, więc mu to powiedziałam, a on zaczął narzekać że połowa moich prezentów jest za pieniądze moich rodziców, conoe było prawdą. Na jeden prezent rodzice dali mi pieniądze. Stwierdził tak, bo wiekszosc czasu spędzam na studiach i nauce, i mam mało czasu na pracę. Do tego usłyszałam, że chłopcy wolą inne prezenty, gdy dałam mu słoik z wyznaniami i wspomnieniami, bo raz to przeczytał i wala się to na półce, więc było mi przykro. Po prawie 1,5 roku związku zaczął się ode mnie odsuwać, nie przytulał mnie, a jak zapytałam o co chodzi, znowu powiedział, że nie wie co czuje, a gdy nie chciał mi pocałować, stwierdził, ze wyglądam za mało kobieco, nie pociągam go w spodniach, używam tylko 2 lakierów do paznokci i noszę 1 kolczyki i powiedział, że chce rozstania. Zabolało mnie to wszystko i nie odzywaliśmy się przez tydzień, po czym mnie przepraszał kilka razy z kwiatami, wiec byliśmy razem, ale ja w końcu z nim zerwałam. Potem znowu sie spotykaliśmy przez pare tygodni, ale o wszystko sie kłóciliśmy więc byłam w takim stanie, że powiedziałam, że jest chamem, znowu z nim zerwałam i go wszędzie zablokowałam. Ciągle nagrywa mi się na pocztę głosową, że mnie kocha i cały czas kochał, i że prosi o kolejną szansę. Ja też go kocham, ale skoro tak się do mnie odzywał podczas związku i mówił, że nie wie co czuje, nie dałam mu kolejnej szansy. Tęsknię za nim, ale mam wrażenie, ze brakowało tam szacunku. Co byście zrobili na moim miejscu?