Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

WeteranPrzegrywu

Zarejestrowani
  • Zawartość

    76
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez WeteranPrzegrywu

  1. WeteranPrzegrywu

    Co robicie w sylwestra

    Sylwestra spędzę tak jak większość samotnych starych kawalerów - będę gnił z kotem w swojej norze.
  2. WeteranPrzegrywu

    Posmutniałem czytając kafeterię

    Ja też (jako stary ludzki odpad, który nigdy się nawet nie całował). Dlatego rzadko tu zaglądam.
  3. Ja z kolei, w swoim 37 letnim życiu ani raz tego nie robiłem i już raczej nigdy nie zrobię. Już nie wyobrażam sobie siebie uprawiającego seks. Zresztą kto by mnie tam chciał? Nawet ćpunka albo pijaczka by ode mnie uciekała. Często czuję samotność, brak bliskiej osoby - i to jest tysiąc razy gorsze od staroprawictwa. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić. Dlatego trochę mnie dziwią narzekania, że ktoś miał mało seksu. Niektórzy nigdy nie zaznają nawet czegoś takiego jak związek i jakoś muszą żyć.
  4. Tak, bardzo często. Moja sytuacja jest bardzo skomplikowana. By wszystko wyjaśnić, musiałbym tutaj napisać długą, smutną historię swojego beznadziejnego żywota, lecz nie mam na to ochoty. Nie chcę dołować siebie i innych. Mogę jedynie napisać, że zaliczam się do ludzi o których mówi się, iż skazani są na samotność do śmierci. Byłoby dla mnie lepiej, gdybym się w ogóle nie narodził.
  5. WeteranPrzegrywu

    W sylwestra będę grał w grę

    Będę samotnie gnił na barłogu w swojej jaskini. To będzie 37 Sylwester spędzony przeze mnie w taki sposób (mam 37 lat).
  6. Po pierwsze pomyślałbym, że gapi się na mój niewyjściowy ryj bo nigdy wcześniej takiego bazyla nie widziała. Po drugie sprawdziłbym czy przypadkiem nie mam jakiejś sadzy na mordzie albo ptasiej kupy na łbie, która ściąga na mnie ludzkie spojrzenia. Tak czy inaczej uciekłbym stamtąd w popłochu, czerwony od wstydu i ze spuszczonym wzrokiem.
  7. Tak naprawdę teraz już mi wszystko lata i powiewa. Mam 37 lat i po tym co przeszedłem jestem zaimpregnowany na złych ludzi i złe sytuacje już chyba na resztę życia. Ale dzięki za dobre słowo ☺
  8. 5 lat - pistolet, żeby ojcu pijakowi i agresorowi odstrzelić ten głupi łeb. 10 lat - kałacha, żeby powystrzelać gnębiących mnie w szkole gnoi. 15 lat - 50 kg TNT, żeby zrównać z ziemią tą budę zwaną szkołą (wraz z uczniami i nauczycielami którzy mnie gnoili) oraz zakończyć swój podły żywot.
  9. WeteranPrzegrywu

    Nigdy nie dotykałem kobiety:(

    Ja również. No chyba, że delikwent był całe życie trzymamy w klatce, a żarcie w postaci jakiegoś ochłapu podawano mu na kiju przez kraty. Każdy przecież chodził do szkoły i miał kontakt z koleżankami z klasy. Nawet ja, stary prawiczek i wirtuoz przegrywu który nigdy się nawet nie całował, miałem okazję dotknąć płci pięknej. Co prawda było to w podstawówce, gdy wychowawczyni kazała mi (pod groźbą obniżenia oceny z zachowania) tańczyć z jedną z koleżanek na jakiejś akademii. Ale zawsze to coś, chociaż prawie nic z tego nie pamiętam, ponieważ byłem strasznie zestresowany. Zresztą srogo wtedy podeptałem koleżankę bo kompletnie nie umiałem (i wciąż nie umiem) tańczyć. W późniejszym czasie, tzn. w liceum i na studiach, moje "cielesne kontakty" z kobietami ograniczały się tylko do sporadycznego podania ręki na powitanie. O tego czasu nic, zero, lecz przynajmniej mogę się pochwalić że, kiedyś kieeeeeedyś tam dotknąłem dziewczynę. Inaczej byłby straszny wstyd
  10. Ja się zaraziłem covidem i niewiele brakowało, bym przypłacił to życiem. Właściwie to zaraził mnie członek rodziny pracujący w istnej mega wylęgarni korony, tzn. z osobami mającymi gdzieś środki bezpieczeństwa, foliarzami którzy nie wierzyli w wirusa, dewotkami muszącymi dzień w dzień biegać do kościółka. I tak przez to towarzystwo zaraza się rozniosła, że zdychało pół mojej miejscowości. Kilka dni temu dowiedziałem się, że parę osób też się przekręciło. Jeśli chodzi o mnie, przez covid straciłem ponad miesiąc życia, sporo pieniędzy i jeszcze długo będę dochodził do zdrowia, o ile w ogóle wrócę do sprawności sprzed choroby. Nie wspomnę już o katuszach które przeszedłem chorując. Sam raczej nigdy bym się nie zaraził, ponieważ jestem totalnym piwniczakiem bez znajomych, bez życia towarzyskiego i uczuciowego, stroniącym od ludzi wypłoszem wychodzącym ze swej nory tylko po zmroku, typem na wiecznym "lokdałnie", dodatkowo z obsesją dezynfekcji :D Dlatego współczuję osobom pracującym z ludźmi, gdyż wcześniej czy później zostaną ukoronowani wraz z rodzinami, co może skończyć się różnie, bo covid to pie.przona loteria.
×