Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Patka11

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral
  1. Dziękuję z całego serca za wszystkie rady. Macie rację że jak nie ma rozmowy i chęci spędzania razem czasu to nie ma podstaw na budowanie szczęśliwego związku Tylko tak bardzo mi smutno bo to aż 10 lat...ja chyba cały ten czas łudziłam się że coś się zmieni, że może w końcu on zacznie się trochę bardziej angażować, że wreszcie dotrą do niego moje słowa i będziemy żyć normalne , planować przyszłość , ale tak się nie dzieje...i nawet teraz serce mówi mi żeby dalej mu tłumaczyć i pracować nad nim żeby traktował nasz związek jako ważną sprawę w swoim życiu ☹ to rozum podpowiada że kolejny raz zmiana będzie trwała tylko kilka dni ☹Dziewczyny boję się że mogę kiedyś z czasem trafić na gorszego faceta, albo że za rok/dwa nie poznam nikogo i będę już sama. I choć nie boję się życia w pojedynkę bo teraz też praktycznie jestem sama to nie chciałbym tak go spędzić. Nie wiem czy będę kiedyś potrafiła otworzyć się na nowe znajomości bez patrzenia w przeszłość i tego żalu Chociaż tutaj mogę się wygadać, dziękuję.
  2. Cześć dziewczyny, dlugo zastanawiałam się czy w ogóle dzielić się z kimś moimi problemami, czy napisać tutaj czy nie ale dziś postanowiłam że jednak spróbuje. Mam 25 lat i jestem z moim chłopakiem od czasów gimnazjum. Dzieli na 10 km. Mój problem dotyczy tego że on nigdy nie ma dla mnie czasu, dopiero od kilku tygodni po wielu klotniach przyjeżdża do mnie przed wieczorem (a nie jak dotąd tylko na noc ) bo od paru miesięcy mieszka a raczej tylko śpi u mnie w domu. Mam ogromy żal że jego wcale do mnie nie ciągnie, nie czuje potrzeby spędzania ze mną czasu, oczywiście rozumiem że pracuje ale po pracy jeździ do siebie do domu i tam znajduje sobie zajęcia. A dla mnie nie ma czasu ja zawsze dzwonię i proszę żeby przyjechał wcześniej i czuję się z tym mega źle bo przecież on sam powinien chcieć być ze mną w wolnym czasie. Kolejna bardzo smutna dla mnie kwestia to fakt że on ze mną nie rozmawia, nasza rozmowa wieczorami wyglada tak że ja się nagadam nagadam a on odpowie slowo i śpi bo przecież musi wyspać się do pracy. Ja to rozumiem oczywiście ale przecież mam go tylko wtedy na chwilę żeby z nim pogadać Kilka razy rozstawalismy się głównie dla tego że ja nie chciałam kontynuować tego związku bo czułam się w nim źle, nie rozumiana i totalnie zaniedbana z jego strony. Ale wracałam bo wtedy kiedy nie byliśmy razem znajdował dla mnie czas, przyjeżdżał bez zapowiedzi i nawet o dziwo ze mną rozmawiał ( dziewczyny może to wyda sie dla Was dziwne ale ja na prawde cieszylam się jak dziecko z kazdych jego wypowiedzi w moją stronę bo było ich tak mało ) i wszystko rozumiał że źle wczesniej postępował. Tylko że ta zmiana trwała tylko do momentu kiedy ja się zgodziłam wrócić do niego. Jak już byliśmy razem to wszystko wracało do starego porzadku, totalna olewka z jego strony. Nie mogłam nigdy liczyć na jego wsparcie czy troskę a jak miałam gorszy humor to on od razu był 1000 bardziej zły. Lub jakiś problem w rodzinie to nie mogłam mu się pozalic bo przy pierwszej lepszej okazji mi to wywołał że niby się na nim wyladowuje bo mam problemy , a przecież nie tak powinno to wyglądać, powinno się czuć wsparcie tej drugiej osoby. Dodam jeszcze że on jak miał wypadek samochodowy to ja przez wiele miesiecy bylam dla niego oparciem pomagałam na kazdym kroku bo potrzebowal wsparcia zwlaszcza psychicznego. Jeszcze jest jedna sprawa, zareczyny a raczej ich brak, wiele razy mówiłam mu jak to dla mnie ważne, nie sam pierścionek a raczrj żeby usłyszeć to od niego że jest pewny i że chce ze mną iść przez to życie. Ale on chyba boi się że po zareczynach cos moglo by się zmienić, że musiał by planować ze mną wspólna przyszłość a tak chyba jest mu poprostu wygodnie... kilka razy mówił mi że będą będą ale minęło już tyle czasu i nic, na samą myśl chce mi się płakać, nawet w tym momencie to już chyba bym ich nie chciała bo czuję że byłyby totalnie wymuszone przeze mnie a to przeciez nie o to chodzi. Przepraszam za ewentualne błędy ale to przez nerwy. Dziewczyny kolejny raz czuję się oszukana a także odstawiana przez te lata jak przedmiot na półkę na później bo teraz nie ma dla mnie i naszego zwiazku czasu. Wiem że sama nie jestem idealna i że nie da się tutaj tak ładnie i obiektywnie opisać calej sytuacji ale proszę Was może o jakieś rady
×