Męski punkt widzenia jest taki: ja od wyprowadzenia się na studia z podstawowymi sprawami radzę sobie sam: gotowaniem, sprzątaniem, prasowaniem koszul, zakupami. Nie widzę w nich ani żadnego wyczynu, ani szczególnie istotnej sprawy ani przedmiotu do jakiś wielkich analiz. Jeśli chłop się nie garnie, opcje są dwie: nie umie czegoś zrobić lub nie chce. Jak nie chce, to prędzej zmieni się chłopa na innego niż jego nawyki.
No i jeszcze ten aspekt "dzielenia się pół na pół". Tyle że drogie Panie proponujecie, by dzielić pół na pół obowiązki zgodnie z tym, co wy zdefiniujecie. Czyli jedna z Pań wyżej wypowiadających się mówi o myciu wanny raz w tygodniu i sprawiedliwym czynieniu tego co drugi tydzień. A co, jeśli wyczucie estetyki faceta definiuje, że wannę wystarczy umyć raz na dwa tygodnie? Dostosowując się do poglądu partnerki w istocie będzie musiał myć wannę dwa razy częściej, niż gdyby odbywało się to zgodnie z jego oceną sytuacji. To rodzi w facecie poczucie niesprawiedliwości, niemające nic wspólnego z partnerstwem.