Róża32
Zarejestrowani-
Zawartość
63 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Róża32
-
Wydaje mi się, że leki możesz przyjąć normalnie, ja przed badaniami krwi brałam i nie miało wpływu z tym że nie robiłam tsh i tego odczytu combsa
-
Jak mówił klasyk są kłamstwa, wielkie kłamstwa i statystyka. Też znam sporo kobiet które ważą o wiele więcej ode mnie i urodziły dzieci. Tylko że jak różnica jest pomiędzy 38% a 12% to chyba łatwiej się załapać przy 38% pamiętając, że nadal 62% czyli większość kobiet nie zajdzie w ciążę w wyniku in vitro. No i pomijając wagę to zdrowe odżywianie raczej nie zaszkodzi. W odróżnieniu od rygorystycznych diet cud bo te pewnie przynoszą więcej szkody niż pożytku.
-
Ja mam kilkanaście nadprogramowych kg i trochę szukałam wyników badań czy to ma znaczenie. Chętnie bym wkleił linka ale nie da się bez moderacji. W każdym razie tam zbadano kobiety z podziałem na 3 grupy wagowe: z bmi do 25, 25-30 i powyżej 30. Wyniki były takie że stymulacja, dawki leków do niej i ilość pobranych komórek była podobna we wszystkich grupach. Natomiast ilość implantacji była zdecydowanie większa u kobiet z prawidłową wagą, podobnie ryzyko wczesnych poronień było dużo mniejsze u nich. Wiadomo że prawidłową wagą nie daje gwarancji ale jeśli może pomóc to mnie to motywuje do diety.
-
Nie wiem na ile to miarodajne ale rankingi są, gazeta wyborcza robiła na przykład. Chciałam wkleić linki ale to nie takie proste. Po wpisaniu: ranking klinik in vitro w Google mi wyświetla kilka różnych.
-
Biorąc pod uwagę że w ogóle nie mam naturalnych cyklów to moje endometrium musi się dać oszukać inaczej guzik z tego
-
Kolejny argument, który przytaczał mi lekarz to że brakuje udowodnionych pozytywnych skutków leczenia w przypadkach tej poszerzonej diagnostyki. Tak jak mówię sama juz nie wiem co robić, coraz mniej ufam lekarzowi i temu myślę nad zmianą kliniki bo nie chce sama szukać po omacku ale też czekać na cud chyba nie mam siły. Pytanie do dziewczyn po niepowodzeniach, czy po wdrożeniu dodatkowych leków (innych niż progesteron, estrogen), w końcu wam się udało?
-
A propos tematu zwolnień to myślę że przy pracy z dziećmi to lepiej iść na zwolnienie. Sama pracowałam z maluchami więc i infekcje nie były mi obce, do tego wysiłek fizyczny (nie mały) i narażenie na przypadkowe urazy (dziecko może nas niechcący udeżyć/ wpaść. Chyba zbędne ryzyko... A ze swojego doświadczenia, to chyba po następnym transferze zostane w domu. Mimo że obecnie mam pracę pozbawiona wysiłku fizycznego i zagrożenia raczej znikome to niestety poprzednim razem poroniłam w pracy. Myślę, że bycie w domu by tego nie zmieniło ale przez to że zaczęłam krwawić to ze zdenerwowania nie byłam w stanie sama wrócić i musiałam prosić o pomoc i mimo że w pracy wiedzą o moich problemach to jednak było to dla mnie bardzo krępujące. Obyście nie miały takich doświadczeń.
-
Przyczyną niepłodności jest pcos u mnie i wiążąca się z tym insulinooporność i cukrzyca. Nie mam własnych cykli więc jestem cały czas na lekach. Generalnie nawet zdrowe pary nie zachodzą w ciążę za pierwszym razem ( w większości ;)) więc generalnie wczesne poronienia w "naturze" też są częste tylko zwykle nieświadome bo mało kto lata na betę jak mu się dzień okres spóźnia. Niby to wiem i generalnie logiki tu nie brakuje. Jesteśmy względnie młodzi, nie mamy obciążeń wad genetycznych w rodzinach więc wskazań do szukania głębiej nie było. Martwi mnie jednak że zarodki są wysoko oceniane, implantują się i ok 6 -7 tyg przestają rozwijać. Z tego co czytałam to immunologię jest sens badać przy braku implantacji a przy wczesnych poronieniach to raczej kariotypy/ genetyka... Nie chce szukać po omacku, bo mogę wywalić kasę a nadal nic nie wiedzieć.
-
Hej i ja się melduję w nowym roku. Co do klasy zarodków to ja trzykrotnie miałam podawane zarodki najwyższej klasy i niestety 2 ciąże biochemiczne i jeden nie udany transfer także niestety wysoka ocena też nic nie gwarantuje. Ja też pod koniec lutego wracam po ostatniego mroziaczka jeśli wszystko będzie ok.
-
Ja bym jednak chodziła na NFZ do lekarza bo i skierowania na badania dostaniesz no nie wiem jak u Ciebie w mieście ale u mnie dużo słyszy się historii że jak nie jesteś pacjentką jednego z lekarzy szpitalnych to traktują Cię gorzej. Już nie mówiąc że potrafią powiedzieć że jak stać Cię na prywatne wizyty to tam sobie idź a nie w szpitalu im d... zwracasz. Nie życzę oczywiście nikomu no ale różnie bywa i nawet przed porodem może być pilna potrzeba szpitala no i lepiej nie mieć pod górkę. Słychać tego prywatnego co mu ufasz a na NFZ wpuszczać jednym uchem a wypuszczać drugim i w miarę możliwości się nie przejmować
-
Justyna nie wiem czy jest sens porównywać wyniki, każda z nas jest trochę inna no i procedury też bywają różne. Mi lekarz nie badał progesteronu i estradiolu bo na cyklu sztucznym to nie ma podobno sensu tzn w badaniach widać tylko co Twój organizm wydziela a to co bierzesz w lekach już nie. Jeśli chodzi o tarczycę to słyszałam, że przy staraniach są dużo bardziej rygorystyczne normy.
-
Nawet nie pomyślałam o tym że na in vitro można dostać zapomogę... ciekawe czy u mnie bym dostała, choć nadal trochę mi głupio o to pytać. Dziewczyny a nie myślicie że czas założyć nowy wątek? W końcu już 2021
-
Nadrobiłam właśnie wasze wpisy Tak się zastanawiam co teraz najlepiej zrobić: mam ostatniego mroziaczka i nie wiem czy podchodzić do transferu w następnym cyklu czy lepiej odczekać jeszcze i spróbować trochę schudnąć (niestety mam co najmniej 15kg do pozbycia się)? Mrozilismy w marcu zeszłego roku więc jak minie rok to będziemy musieli zapłacić za kolejny rok przechowywania... Nawet jak będzie to tylko miesiąc.
-
Ula z własnego doświadczenia (3 transfery) i tego co dziewczyny piszą to jeśli transfer się nie powiódł to od razu odstawia się leki. Ja zawsze to najpierw konsultuje z lekarzem telefonicznie. Jest wiele podejść i procedur, nie ma jednej drogi bo każda z nas jest trochę inna. Badania pokazują, że zaufanie pacjenta do lekarza zwiększa efektywność terapii, nie wiem czy przy in vitro też to tak działa ale pewnie tak. To może frazesy ale trzeba wierzyć że się uda i za dużo nie czytać a pewnie najlepiej i nie myśleć. Choć wiem że strasznie trudno to zrobić. Na 3 transfery u mnie 2 dały ciąże biochemiczną i za każdym razem się zamartwiałam, nie twierdzę że przez to mi się nie udaje ale to wykańcza psychicznie.
-
Twój przykład i innych dziewczyn, którym się udało daje nadzieję że jest sens dalej walczyć.
-
Mój lekarz powiedział, że zarodki przestają się rozwijać na różnym etapie i odsetek ciąż biochemicznych jest bardzo duży. I to o niczym nie świadczy i że diagnostyka nic nie wniesie.
-
Ten rok był do kitu... korona przerwała mi stymulację i już wtedy miałam poczucie, że nic z tego nie będzie. Został nam ostatni mroziaczek. Wiem, że takim myśleniem nie pomagam sobie ale wydaje mi się, że on też się nie przyjmie. Na pewno po niego wrócę, a potem nie wiem, może inna klinika. Na początku założyliśmy, że podejdziemy do 3 stymulacji. To była druga.
-
22 dpt poprzednio robiłam w 10 dpt i było 231. Rozmawiałam z lekarzem. Powiedział, że zarodek obumarł i mam odstawić leki. Czyli to krwawienie w piątek to było poronienie.
-
Tak 88.21 Już po wszystkim Zostaje we mnie maleńka nadzieja, że błąd pomiaru. Ale raczej się łudzę. Kupię jeszcze zwykłego sikacza i jak wyjdzie negatywny to wiadomo.
-
Z tymi lekarzami to faktycznie strasznie różnie. Mój po tym krwawieniu kazał zwiększyć dawkę ale o 1 tabletkę lutinusu i 1 duphastonu a widzę, że dziewczynom to i podwajają dawkę. Jak zapytałam o leżenie to powiedział, że to nic nie zmieni. Owszem oszczędzać się ale bez przesady. Poczytałam trochę i w necie też są różne opinię, jedni każą leżeć, inni że to nie pomaga bo na tym etapie poronienia powodują głównie wady genetyczne a na to nic nie pomoże. Co lekarz to inne zalecenia.
-
Niby tak ale skoro lekarz powiedział że nie ma sensu to sama sobie tego usg nie zrobię, kłócić się też nie mam ochoty. Zrobiłam dziś betę, wynik po 14. Trzymajcie kciuki za wynik 4 cyfrowy
-
21 dpt Mój lekarz jest zwolennikiem robienia mniej. Bo co po usg? Nawet jesli znajdzie pęcherzyk to nie zobaczy czy to nie jest puste jajo, chyba nie chce dawac złudnych nadzieji. Żadne badanie nie przytrzyma mi tej ciąży... Ale niepewność jest straszna
-
Z lekarzem rozmawiałam w piątek, mówił, że wcześniej i tak nic pewnego nie zobaczy. Tak bardzo chciałabym coś wiedzieć albo że jest dobrze albo że jest źle i już nie ma po co się męczyć.
-
Wczoraj i dziś znów zauważyłam delikatne plamki krwi... Mam nadzieję a zaraz potem myślę, że już po wszystkim. Jeszcze tydzień niepewności Jutro chyba zrobię betę, jak spada to nie ma co liczyć na cud...
-
Przykro mi dziewczyny. Zbierajcie siły na dalszą walkę.