Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kalimba

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

1 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Małżeństwo było burzliwe od początku. Walczyłam z całych sił, myslałam, że jak zdołam do niego dotrzeć, jak zrozumie to się uda yratować związek. Wiem, że bez niego mi lepiej, spokojniej, nie płaczę do poduszki, normalnie śpię. Ale nie potrafię wygasić uczucia. Moja pani psycholog powiedziała mi, że emocje mogą być nawet do końca życia. Matko! Ale perspektywa! I
  2. Zdecydowałam się napisac tu na forum, bo po prostu chcę się wygadać. Mam 45 lat mąż 4 lata temu mnie zostawił, jest w nowym związku. Ja jestem sama, ponieważ jestem osobą wierzącą i nie chce się wiązać z nikim przed rozwodem (termin w marcu) a potem chcę wnieść o unieważnienie malżeństwa do sądu biskupiego. Byliśmy razem 20 lat, mamy trójkę dzieci. Mąż był milością mojego życia i jedynym męzczyzną. Bardzo go kochałam, ciężko zniosłam rozstanie a wcześniej rozpad małżeństwa. Jestem po dwóch terapiach, wiem, że to był toksyczny związek, wiem, że mąż jest narcyzem (diagnoza psychologa), wiem, że to, że żyję i jestem zdrowa psychicznie to graniczy z cudem. Nikt mnie tak nie poniżył, nie poturbował jak były. I za cholerę nie potrafię przestać go kochać. Ja już sama nie wiem, czy to jest tak mocne uzależnienie z którego nie potrafię wyjść, czy jeszcze go kocham (w zyciu nikogo tak mocno nie kochałam), czy jedno i drugie? Robię co mogę a wciąż i wciąż boli i boli i boli. Czy ktoś ma podobne doświadczenia?
×