Cześć, jestem studentką 3 roku budownictwa ale z każdym semestrem czuję, że to nie mój kierunek. Z resztą poziom tej uczelni to jakieś dno, mam wrażenie, ze totalnie nic nie umiem. Ludzie na roku jadą tylko na ściągach. Nie wiem co ja tu robię ale jestem typem osoby, która jak coś zacznie to chce to skończyc i ciężko jej przyznać się do błędu tym bardziej, ze cała rodzinka już wie o studiach itd. Nie wiem co ze sobą zrobić, prawie codziennie płaczę. Dostałam się też na elektronikę na innej uczelni ale nie poszlam ze strachu. Bardzo boję się zmiany i kolejnej porażki. Codziennie czuję tylko pustkę i brak celu. W liceum byłam bardzo pilna, wszystko robiłam na czas a teraz? Wszystko odkladam na ostatnią chwilę, wogole mi nie zależy, nic mi się nie chce, ciągle czuję brak energii. Czy ktoś był w, podobnej sytuacji?