-
Zawartość
932 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez MamaAniola
-
Myślę, że rozszerzona diagnostyka to dobry pomysł. Trzymam kciuki, żeby kolejne podejście okazało się być tym szczęśliwym!
-
Kochana, co masz na myśli pisząc 'genetyka'? Badanie genetyczne zarodka?
-
Miło, że pytasz czuję, że odzyskałam sily i chce znowu stanąć na ringu wdala mi się mała infekcja, właśnie kończę leczenie, a w pon biegnę na hormony, badania infekcyjne i usg. Jak nie będzie przeciwskazan to działam! Trzymajcie kciuki!
-
Kochana, to implantacja! Będzie dobrze!
-
Mieszkam w Polsce. Mieliśmy badanie genetyczne zarodków - obejmujące aneuploidie, w ich wyniku dostajesz informacje dostajesz info czy znaleziono jakieś nieprawidłowości i czy to zarodek XX czy XY. W Polsce zakazane jest transferowanie z wyborem na płeć, ale nie sama znajomość płci.
-
Iskrzynko, moja córka była blastka 6 dniowa podana w 6 dobie po owulacji. Zdrowa, silna dziewczyna, która właśnie zbiera muszelki Czekają na mnie jeszcze dwie 6dniowe sniezynki i to też dziewczyny! Moja gin twierdzi, że dziewczyny są bardziej leniwe i wolniej się rozwijają w warunkach laboratoryjnych i są często blastkami z 6 doby właśnie. Także dłuższy rozwój absolutnie nie świadczy, że zarodek jest słabszy w jakiś sposób. Mocne kciuki za Ciebie!!!
-
Mocne kciukasy!!!!!
-
Zgadzam się z każdym Twoim słowem. Takie przeżycia idą z nami przez życie, wystarczy czasem impuls, żeby rozdrapać stare rany. Tak jak moje ostatnie poronienie obudziło moje demony, tak śmierć mojego Synka kilka lat temu obudziła traumę przez, która przeszła moja mama. Ona również straciła pierwsze dziecko, również na początku 6 msca ciąży, nawet miałyśmy tyle samo lat nosząc pod sercem pierwsze dziecko. Moja, nasza tragedia obudziła u niej ból uśpiony od 30 lat. Od tego się po prostu nie da uciec. A co do tabletek poronnych, w szpitalu, w którym leżałam było identycznie. Tabletki zamknięte w szafce na klucz. Pamiętam jak weszłam po cichu na zabieg na salę, lekarz i położne nie zauwazyly, że stoję za nimi. Brakowało im jednej tabletki, lista inwentaryzacyjna nie zgadzała się z tym co było w szafce. Jak ten lekarz przeklinał i wyzywał to sobie nie wyobrażacie. Jak mnie zobaczył to zdebial i przepraszał, wytłumaczył, że nerwy są stąd, że oni są rozliczani z każdej jednej tabletki.
-
Jak mi przykro... Ja poronilam w kwietniu - puste jajo płodowe. Od diagnozy czekałam prawie 3 tyg aż się coś samoistnie ruszy, niestety nic się nie działo, beta rosła, organizm myślal, że wszystko jest w porządku. Powiedziano mi, że tabletek poronnych nie przypisuje się kobietom do samodzielnej aplikacji - zaostrzone kwestie poronno/aborcyjne. Paranoja. Musiałam iść do szpitala, gdzie indukowano poronienie. Organizm nie oczyscil się całkowicie, więc musiałam mieć łyżeczkowanie. Myślę, że u Ciebie tak nie będzie, bo beta spada. Organizm ewidentnie widzi, że coś się dzieje. Bardzo mi przykro, że musisz przez to przechodzić.
-
Jeju jak mi przykro... Co się ostatnio dzieje Jestem z Tobą, ściskam mocno.
-
Strusio... Byłam ogromnie poruszona czytając Twój post bardzo mi przykro... Po poronieniu jak i po każdej stracie przeżywasz żałobę,a jednym z etapów żałoby jest niedowierzanie, wyparcie. To co czujesz, a raczej nie czujesz może być czyms naturalnym, jestem pewna, że na łzy i złość przyjdzie czas. Choć, przyznam szczerze, u mnie też obserwowałam i obserwuję takie mechanizmy obronne, takze zgadzam się z Tobą calkowicie. Chyba my - kobitki z bagażem doświadczeń - po prostu tak mamy. Konsultacje psychologiczna polecam, nawet żeby się wygadać, poukładać myśli w głowie. To nieocenione. Macierzynski czy zwolnienie lekarskie to też dobry pomysł. Ja wracałam od razu do pracy i mimo, że zyskałam na tym zawodowo, to uważam, że to był błąd. Nie dałam samej sobie czasu. Po prostu go nie miałam. Sama czekam na Twoje wyniki, daj koniecznie znać. Jestem z Tobą myślami.
-
Strusio, jak się czujesz?
-
U mnie transfer na cyklu naturalnym wyglądał tak jak u Ciebie Martuska - obserwacja cyklu usg+hormony, do tego zastrzyk ovitrelle żeby mieć pewność, że pojawi się owulacja i kilka dni przed transferem podkręcenie hormonów farmakologicznie. Na mnie ten sposób działa
-
Zaczynam już trzymać kciuki
-
Dawno nie słyszałam, czegoś równie wspaniałego... Dziękuję
-
Kochana, w tym całym smutku cieszę się, że poronienie przebiegło tak bezproblemowo. Swoją drogą - szok, że tak szybko! Myślę, że to badanie to bardzo dobry pomysł, zwłaszcza, że nosiłas pod serduszkiem maluszka z trisomia... Ważna też informacja w kontekście kolejnych transferow. Wiesz może ile czeka się na wyniki takiego badania?
-
Cześć Janka, Przykro mi, że dźwigasz ze sobą taki bagaż doświadczeń, przykro mi z powodu dzisiejszego wyniku bety. Kiedyś ktoś w najgorszym momencie mojego życia powiedział mi, że i dla mnie wyjdzie kiedyś słońce. Wówczas w to nie wierzyłam. Jakoś życie mnie nie oszczędzało i nie sądziłam, że kiedykolwiek spotka mnie coś dobrego, że będę miała kiedykolwiek powód do szczerego uśmiechu - nie tylko na twarzy, ale i w sercu. Ale tak się stało, że przezylam wiele pięknych chwil, a dziś każdy dzień przynosi mi powód do szczerego uśmiechu. I u Ciebie też tak będzie. Twoje przeżycia zostaną zrekompensowane czymś pięknym i życzę Ci, żeby nastąpiło to jak najszybciej
-
Iskrzynko, powiem Ci, że nasze sytuacje sa inne - mam 32 lata i 2 letnia córka, ale rozumiem Cie doskonale. Ja do mojej drugiej procedury podchodzilam z nastawieniem, że to ta ostatnia. Mój mąż stanowczo to podkresla. Teraz zostały mi 3 zarodki i czuję jakbym zbliżała się do końca pewnego etapu. Mimo, że wiem, że życie potrafi zaskakiwać to bardzo się boję tego co mnie czeka, tego jaki będzie rezultat tych staran. Bardzo. Mimo, że przy drugiej procedurze złapałam trochę oddechu i staram sie, żeby to transfery dopasowywać do mojego życia, a nie życie układać pod transfery to i tak jestem zmęczona. Ileż to kosztuje stresu, łez, czasu i pieniędzy... U Ciebie dochodzą jeszcze inne kwestie i inne zmartwienia, więc jedyne co mogę to przesłać Ci dobra energie i usciskac Cie mocno. Mamy swoje szanse przed sobą. Ostatnie przeżycia odebrały mi mój entuzjazm, natomiast nadzieja jestcaly czas ze mną. Wierzę, że spełnimy swoje marzenia! I tego nam tu wszystkim z całego serducha życzę
-
Strusio powiem Ci szczerze, że do końca wierzyłam, że Twoja historia dobrze się skonczy. Nawet nie wiesz jak mi przykro. Az łezka poleciała, wróciło wszystko co ja sama przeżywałam kilka miesięcy temu. Dobrze rozumiem co teraz czujesz. Sama często powtarzam, że aż się boję ile będę musiała jeszcze znieść... Zadbaj teraz o siebie, wyplacz, a potem odbuduj nadzieję. Masz o kogo walczyć. Cała mrozaczkowa ekipa czeka na swoją szansę! Ściskam Cie mocno!
-
Strusio, o której dziś badanie?
-
A to prawda, zgadzam się. Jakoś w ogóle w moim odczuciu im bliżej natury, tym lepiej. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że u Ciebie ta zmiana ze sztucznego na naturalny cykl zakonczyla się ciąża. Oby w kolejnym transferze było podobnie i z happy endem
-
Też słyszałam, że się praktykuje czasem taka podwójna stymulację. Mi osobiście tego nie proponowano, ale koleżanka (endometrioza najwyższego stopnia) miała problem z uzyskaniem zarodków dobrej jakości. Przy pierwszej procedurze miała dwa zarodki, które się nie przyjęły, druga stymulacja - 0 zarodków. Trzecia stymulacja - 2 zarodki, z czego już pierwszy transfer się przyjął i ma syna. Nie wiem jak długa była przerwa miedzy drugą a trzecią procedura, ale najważniejsze, że dobrze się skończyło.
-
Wydaje mi się, że transfer na cyklu sztucznym jest latwiejszy. Nie trzeba prowadzić takiej obserwacji cyklu, nie trzeba upewniać się czy miała miejsce owulacja. Pamiętam, że jedna z dziewczyn na tym forum mówiła, że to dla niej jedyna opcja, bo u niej owulacji nie można nawet wywołać farmakologicznie. Także dla niektórych to jedyna opcja. A ciekawostka jest taka, chyba już o tym pisałam, że statystycznie transfery na cyklach sztucznych i naturalnych tak samo często kończą się powodzeniem
-
Zastanawiam się czy we dwie nie macie na myśli różnych rzeczy Ty wspominasz o liczbie zapladnianych komórek w procedurze - to jest ograniczenie odgórne, zapisane w ustawie. Natomiast Luna ma na myśli chyba temat poruszany wczensiej - czyli konieczność wykorzystania depozytu zarodków przed rozpoczeciem kolejnej procedury. Wiem, że taka konieczność istnieje przy np programach dofinansowania. Ja przy drugiej procedurze korzystałam z programu dofinansowania miejskiego (Gdańsk) i w dniu rozpoczęcia procedury nie mogłam mieć depozytu zarodków, nawet jeśli był to depozyt z procedury przeprowadzonej całkowicie że środków prywatnych.
-
Widzę, że determinacja i Motywacja jest to znaczy, że to Twój moment. Działaj, a my trzymamy mocno kciuki!