-
Zawartość
932 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez MamaAniola
-
Też o niej myślę...
-
Dziewczyny, dzisiaj to ja dołączam do grona dziewczyn, nad którymi przeleciał bocian. Oby to był dobry znak na kolejny transfer
-
Zgodzę się z Tobą. Dobre nastawienie to dużo, bardzo dużo... Przede wszystkim dla nas samych. Natomiast uważam, że nie jest to czynnik decydujący o tym jak potoczy się ciąża i czy w ogóle się pojawi. Ja najbardziej optymistycznie nastawiona byłam przy transferach, które - owszem - skonczyly się ciąża, ale ciąże nie skończyły się tak jakbym sobie tego zyczyla. Natomiast najbardziej zrezygnowana i zmęczona byłam przy transferze, z którego urodziłam zdrowa córkę. Ale ładunek pozytywnych emocji jest niezwykle potrzebny, czasem in vitro to wyboista droga, pozytywne emocje pomogą przez nią przebrnąć Trzymam kciuki za wszystkie zbliżające się bety i transfery
-
Trzymamy kciuki
-
LuLa, miałam identycznie. Dwa dni byłam zdechlaczkiem, ale potem było dobrze
-
Byłabym szczerze zaskoczona jeśli to jest faktycznie kwestia świeżego transferu czy mrozaczka. A drugi transfer miałaś na cyklu sztucznym? Pytam, bo to była kwestia u mnie - na cyklach naturalnych w ciążę zachodziłam, na cyklach sztucznych beta drgała i spadała. Niestety miałam ten sam sposób myślenia co Ty. Efekt był taki, że gdy zaszłam w szczęśliwa ciążę to w ogóle się z niej nie cieszyłam. Martwiłam się, byłam przekonana, że zaraz wydarzy się coś złego. I w ten sposób odebrałam sobie sama wielka radość jaka jest ciaza. Powiem Ci coś co powiedziała mi Pani psycholog w szpitalu po ostatnim poronieniu. Nie szukaj wspólnego mianownika dla kolejnych ciąż i transferow. Każdy zarodek, każda ciąża są inne. Każdym transferem piszesz odrebna historie, niezależna od poprzednich doświadczen.
-
Nateczko, Ściskam Cie szczególnie mocno, jak każda aniołkowa mamę. Ja jestem akurat u pani Doktor, która daje mi duże dawki leków wszelakich, więc jeśli tylko to rozumiesz w kategoriach 'wspomagaczy' to ciężko mi się odnieść. U mnie w skrócie: z pierwszej procedury 4 zarodki. Pierwszy udany na cyklu naturalnym. Przedwczesny poród. Kolejny crio nieudany (na cyklu sztucznym) - podejrzenie, że po moich przejściach weszły mi jakieś kwestie immunologiczne. Natomiast w badaniach wszystko wyszło ok. Mimo to do kolejnego crio na cyklu sztucznym wlew intralipidow - powtórka. Transfer nieudany. Byliśmy załamani, zrezygnowani. Został nam jeden ostatni zarodek, najsłabszej klasy, który rozwijał się tak długo, że laboratorium miało wątpliwości czy go dopuścić do transferu. Powiedzieliśmy, że chcemy podać zarodek i podejść do kolejnej procedury. Żadnych wlewów, żadnych dodatkowych badań. Nic. I ten transfer się udał, a ciąża zakończyła szczęśliwie. Jeśli wspomagaczami określasz tylko te dwa leki to absolutnie się tym nie martw. Najwyżej lekarz zaleci Ci branie ich doraźnie w razie nieprzyjemnej pracy macicy. Jeśli masz na myśli jakieś dodatkowe procedury - spokojnie. Jak widzisz wiele zależy od czynników totalnie od nas niezaleznych. Uda Ci się i nie myśl nawet inaczej. Byłaś w ciąży i będziesz w kolejnej, za parę lat, a może i za rok, będziesz trzymała swoje maleństwo w ramionach. Zobaczysz
-
Natalia, płacze razem z Tobą. Bardzo mi przykro. Niestety wiem co czujesz... Pamiętaj, że jesteśmy tu dla Ciebie.
-
Cenna opinia
-
Herbatko, napisze Ci tylko i wyłącznie moja opinie. Zresztą sama jestem ciekawa co myślą o tym dziewczyny. Z pierwszej procedury jeden silny zarodek, który się zagnieździł i został z Tobą zapewniając happy end o jakim marzy każda z nas. Z drugiej procedury jeden zarodek, który się zagnieździł, ale z jakichś powodów nie rozwinął. To naprawdę dobry wynik. Mam wrażenie że jesteś w dobrych rękach (bazując na tych informacjach co napisałaś). Z wiekiem nasze komóreczki tracą zdolność zapłodnienia i dalszego podziału, więc relacja ilości pobranych komórek do ilości zarodków nie budzi też moich większych wątpliwości.
-
Ja tak miałam dwukrotnie - transfery na cyklach naturalnych, lekko wspomagane od pewnego etapu hormonami
-
Nie tylko Ty tak masz, ja podczas mojej drogi in vitro wylałam już morze łez i nadal wylewam... Wierze głęboko w powodzenie kolejnej stymulacji, pierwsza - spektakularny sukces. Teraz też jeden zarodek, który zagnieździł się, ale z jakichś względów nie rozwinął. Ja tu widzę ogromny potencjał na przyszłość :) Wypłacz się, wykrzycz i walcz dalej.
-
Tak mi przykro, Herbatko. Byłam z Tobą myślami cały dzień.
-
Trzymam mocno kciuki i niecierpliwie odświeżam forum
-
Mocne kciuki!
-
Tak, podchodziłam zaraz w kolejnym cyklu. Ja miałam aż problemy ze wstaniem z łóżka i z oddychaniem. Spaceruj, może dla Ciebie to też się okaże zbawienne a pogoda piękna, więc sama przyjemność!
-
Tak, ja miałam przy pierwszej procedurze. Dostałam zwolnienie lekarskie na 2 tyg z zaleceniem spacerowania. Wiem jak to brzmi, ale mówię poważnie. Ponoć spacery pomagają we wchłanianiu wody. Miałam spłycony oddech ale dreptałam ile byłam w stanie i pomogło. Do szpitala nie trafiłam, bo wszystko wróciło do normy. Koleżanka natomiast była w szpitalu i to w jej przypadku była kwestia podania jednej kroplówki.
-
Teoretycznie nie. Nie wiem czy to ogólne przepisy czy zasady kliniki, ale nie ma możliwości wyboru płci dziecka, kliniki mają swoje procedury co do kolejności podawania zarodków. Słyszałam jednak, że robi się co do tego wyjątki jeśli np rodzice są nosicielami choroby, która dziedziczona jest tylko przez określoną płeć, ale nie wiem ile w tym prawdy. Napisałam 'teoretycznie', bo takie jest oficjalne stanowisko. Przypuszczam jednak, że wszystko może być kwestia dobrej woli lekarza i odpowiedniej argumentacji
-
Gratulacje! Trzymamy kciuki za dalsze ładne przyrosty! Takie historie dają nadzieję Akszeinga, w moim przypadku dwa udane transfery: blastka 4.1.1. - Synek, blastka 3.2.3 - Coreczka
-
Moje serdeczne gratulacje! Wspaniale wieści.
-
Wiosenko, trzymam kciuki!
-
Cześć Kaja, Mocne kciuki za Was można spytać, co jest powodem in vitro w Waszym przypadku?
-
Witaj Rybciu, Niestety in vitro to procedura, w którą nie da sie nie zaangażować emocjonalnie. Pamiętaj, że rozpoczynając procedurę wykonujesz ogromny krok w stronę upragnionego macierzyństwa. Jesteś młoda, AMH piękne. Jakby to powiedziała moja Pani ginekolog 'jest na czym pracowac'. Trzymam kciuki
-
Kochana, nawiąże do Twojej wypowiedzi, choć tak naprawdę chciałabym się odnieść do wiadomości od innych dziewczyn w podobnej sytuacji do Ciebie. To co czujesz nie jest nienormalne. Też tak miałam. W ciąży z córką nie cieszyłam się wcale, nie chciałam o ciąży nawet mówić, bałam sie, że znowu się coś wydarzy co odbierze mi mój cud, wręcz czekałam na to - miałam jakieś wewnętrzne przekonanie, że nic dobrego mnie w życiu już spotkać nie może. Nie wiem czy będzie mi Jeszcze dana szczęśliwa ciąża i tym sposobem odebrałam sama sobie radosc z czegoś pięknego. Jedyne co mogę zasugerować to żyć tym co tu i teraz. Nie analizować, nie wybiegać myślami w przyszłość. Tu i teraz jesteś w ciąży. Jesteś w zdrowej, szczęśliwej ciąży! Warto poszukać jakiejś czynności na oderwanie myśli i odstresowanie w tych najtrudniejszych chwilach. Muzyka? Malowanie? Rękodzieła? Warto spróbować czegoś nowego
-
To w co na pewno nie wierzę to instytucja kościelna. Kościół nie pierwszy raz próbuję przystopować rozwój nauki - zresztą to nie jest instytucja, która w jakikolwiek sposób idzie z duchem czasu. Ja osobiście w całej procedurze widzę wyraźna obecność Boga. Przecież nie na wszystko mamy wpływ. Ile komórek się zapłodni? Ile zarodków dotrwa do 3-5 doby? Ile się przyjmie i jak rozwinie się ciąża? Człowiek na te wszystkie etapy może starać się wpłynąć zapewniając jak najlepsze warunki,ale nie ma decydującego, ostatniego słowa. Uważam więc, że na każdym etapie in vitro można dopatrzeć się obecności Boga. Zresztą czy Bóg dałby nam możliwości intelektualne i naukowe do przeprowadzania ivf gdyby to w jakikolwiek sposób było 'niegodziwe' ?
