-
Zawartość
932 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez MamaAniola
-
Uwielbiam kolesia!
-
Miło, że pytasz. Życie wciąż płynie na takich obrotach, że na smutki czasu brak - choć zadra w sercu jest, jakiś żal, spojrzenia w wózki młodych mam i ogromna nadzieja, że będzie mi dane przeżyć to szczęście jeszcze raz (przynajmniej!) . W najbliższej perspektywie o transferze nie myślę. Żyje dniem dzisiejszym i staram się docenić to co mam tu i teraz
-
Dziewczyny, Aż z ciekawości sprawdziłam treść umowy (Invicta) i to jak losy zarodków określone są w wspomnianych przez Was w sytuacjach. I wygląda to nastepujaco: 1. W przypadku śmierci pacjentki zarodki automatycznie przechodzą do adopcji dla innych par 2. W przypadku śmierci pacjenta jest wybór - pacjentka może je nadal wykorzystać albo mogą pójść do adopcji dla innych par. 3. W przypadku rozwodu - pacjentka może nadal wykorzystać zarodki albo mogą pójść do adopcji dla innych par. Swoją drogą ciekawa sytuacja przy rozwodzie... Kobieta po transferze i urodzeniu dziecka, po rozstaniu z partnerem może żądać alimentów? Co do płatności za depozyt to w invictcie jest jedna opłata za depozyt, bez względu za ilość, np zarodków.
-
Wow! Moje serdeczne gratulacje! To chyba jakiś rekord świata
-
Cytując Józefa Piłsudskiego: "naród wspaniały, tylko ludzie kur*y". Zgadzam się. Po to chyba jest forum, prawda? Żeby dzielić się smutkami, radością, przemyśleniami, wątpliwościami, doświadczeniami. Głupich pytań nie ma. Az czuję ból Twojej kuzynki. Wiele lat przeżywałam to samo. Nie wiem jak można zapomnieć, jeśli ktoś znalazł się w takiej sytuacji... Pytania o dziecko - mile i chamskie, kładzenie noworodku mi na rece, żebym 'zaraziła się ciaza'. Przykro wspominać, szkoda gadać. Najgorsze jest to, że takim uszczypliwościom może nie być końca.. . Teraz mam Córkę, Synka, który odszedł, bagaż doświadczeń, a też potrafię usłyszeć pytania, które są niemiłe i totalnie nie na miejscu. Rzadziej, ale zdarzają się. Tak jak kiedyś sytuacje takie kończyły się depresja, płaczem przez tydzien, tak teraz jest we mnie gniew. I jestem chamska. Po prostu. 'Kiedy drugie?' - 'Zaraz po Twoim trzecim'. 'Teraz by się Synek przydal, nie uważasz?' - 'A Tobie trochę taktu, nie uwazasz?'. 'Na co czekacie, czas na kolejne dziecko!' - 'Aż się w końcu dorobisz, może wezme Cie na chrzestnego'. Itd itp. Już się przez takie osoby wystarczająco w życiu napłakałam... Wystarczy.
-
Boże, co za poruszająca historia... W jakim kraju my żyjemy... Te przepisy są niehumanitarne. Niedosc, że kobieta przeżywa koszmar, znikąd wsparcia to jeszcze zmuszona jest do urodzenia maluszka, które może po porodzie cierpiec. Nie wspominając o cierpieniu rodziców. Już nie mówiąc o tym, że niektóre kobiety po takiej traumie mogą zrezygnowac z walki o kolejnego maluszka, a dla niektórych kobiet może być za późno.. Donoszenie ciąży, połóg... W pewnym momencie życia to czas bardzo cenny, który zostaje bezpowrotnie zabrany, a to może uniemozliwic zostanie mama. Przerażające. I to wszystko pod hasłem 'za zyciem'? Pod przykrywką walki o wzrost dzietności? Ironia
-
Cześć Dziewczyny, Haniu, Iskrzynko, chciałam nawiązać do Waszej wypowiedzi. Nie wiem czy można powiedzieć kiedy ktoś powinien czuć pierwsze objawy ciąży, a kiedy nie - możemy powiedzieć jak coś wygląda statystycznie, ale prawda jest taka, że każda z nas jest inna. W ciąży byłam trzykrotnie i czułam to od pierwszych dni, tak jak Iskrzynka. Niedosc, że czułam kłucie przy implantacji zarodkow, to momentalnie pojawiały się objawy typu mdłości i senność. Brzuszek zaokrąglal mi się pod koniec 2 msca. Nie wiem jak to biologicznie jest możliwe, bo dzieciątka jest maleńkie, ale tak miałam. W 3 mscu już każdy mnie pytał czy w ciazy jestem, tak było to widać. U mojej koleżanki ciąży nie było widać nawet w 6 msu. Brak empatii i takie czasem uszczypliwości ze strony osób, które przeżyły to samo są dla mnie zaskakujące. A może po prostu nam się wydaje, że przeżyły to samo? Choć, tak jak Haniu wspomniałaś, z przypadkami takiej 'amnezji' też miałam w życiu do czynienia.
-
Myślę, że mogło mieć wpływ. Mi kazano zachować odstęp 3h między braniem hormonów a badaniem krwi.
-
Teoretycznie jest tak jak mówisz - 5 dniowe blastki z wysoką ocena morfologiczna mają statystycznie większe szanse na zagnieżdżenie i prawidłowy rozwój. Statystycznie. mój przykład (5 transferow) jest absolutnym zaprzeczeniem tej teorii i to mnie nauczylo jednego - żadnego zarodeczka nie wolno skreślać. Każdy ma szansę
-
Moja Córka była 6 dniowa blastka
-
Cześć Madziu, miło mi, że pytasz. Powiem szczerze, że wpadłam w taki wir problemów osobistych, musze tak intensywnie działać, żeby spiąć jakoś codzienność, że nie myślę o tym co przeszłam. Widzę, że psychicznie jestem słabsza, bo bardziej emocjonalnie reaguje na różne rzeczy. Nie wiem czy to dobrze - uważam, że kazda zalobe trzeba przeżyć, a stłumione emocje prędzej czy później wychodzą. Ja tak naprawdę płakałam zaledwie parę dni i potem nie miałam czasu myśleć o sobie. Moja córka przechodzi teraz bardzo pocieszny okres. Bardzo doceniam to co mam, doceniam nasza codzienność, patrzę na nią i jestem pewna, że chce walczyć dalej, chce moc przeżyć to co przeżywam z nią raz jeszcze (a może nie tylko raz?). Mimo tego zmęczenia tematem ivf, jestem pewna, że chce próbować dalej. Potrzebuję tylko jeszcze trochę czasu na regenerację.
-
O Boże, nie... To nie może być prawda LuLa, tule Cie do serducha. Niestety wiem co czujesz...
-
Jezu LuLa... Modlę się za Ciebie i za maluszka pod sercem. Mam nadzieję, że to się okaże fatalna pomyłka.
-
To chyba o mnie mowa, więc dorzucę kilka słów od siebie. W naszym przypadku puste jajo płodowe to najprawdopodobniej wynik kiepskiego nasienia. Pani doktor tlumaczyla, że możemy oszacować potencjał rozwojowy zarodka oceniając go morfologicznie pod mikroskopem, możemy zbadać go genetycznie, ale nie możemy dowiedzieć się jak silny plemniczek trafił do danej komórki W naszym przypadku problemem jest wysoka fragmentacja DNA plemników - to niestety zwiększa zagrożenie urodzenia chorego dziecka (stąd u nas badania genetyczne) oraz poronienia. Zarodek miał po prostu siłę się zagnieździć, ale nie miał siły się rozwinąć. Plemniczek, który trafił do tej komórki był słaby. Ciekawe jest to, że mój organizm absolutnie się nie zorientował, że coś jest nie tak. Beta szybowała w tempie prawidłowym, przy poziomie 70 000 przestałam ją dalej sprawdzać, cały czas miałam mdłości, nawet brzuszek zaczął się mi zaokrąglać. W moim przypadku jedynym sposobem postawienia diagnozy było usg.
-
Spokojnie, to po prostu dodatkowa informacja, a jej brak nie zmniejszy przecież szans na zakończenie procedury z sukcesem
-
Moja gin i genetyk z kolei mówili, że skuteczność badania genetycznego zarodków (mnie interesowaly aneuploidie) szacuje się na poziomie 99 proc, choć w klinice, w której badania robiłam nigdy nie stwierdzono przypadku urodzenia chorego dziecka z zarodka określonego jako genetycznie zdrowe. Wiadomo, że badanie nie wykrywa wszystkich chorób świata, bo nie wszystkie wynikają z np nieprawidłowej liczby chromosomów. Przyczyny pustego jaja płodowego czy poronień również nie wynikają tylko z błędów genetycznych zarodka,wiec mogą się wydarzyć i to niestety mnie spotkało. Życie jest naprawdę nieprzewidywalne i uwierzcie mi, nawet w tak trudnej sytuacji w jakiej się spotkałam mam korzyści z wiedzy, jaką dały mi wyniki PGS.
-
... We mnie się gotuje jak to czytam. Chłopiec, a nie mężczyzna. Przepraszam.
-
Cześć Aja, Nie mogę nie napisać i nie odnieść się do Twojego posta, gdzie opisałaś swoją sytuację. Jak prywatnie rzadko przeklinam, tak klnelam jak szewc czytając o Twojej sytuacji, po prostu nie mieści mi się to w głowie! Nie ogarniam jak można nie być przekonanym do tego czy chce się mieć dziecko i podchodzić do in vitro. Nie rozumiem. Aż zastanawiam się czy Twój facet nie ma jakiegoś gorszego momentu w życiu. Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale chyba wspominałaś, że pracuje na pierwszej linii ognia i ta pandemia go wykańcza. Może to stres, przepracowanie, do tego nowa sytuacja w domu? Może czuje się zaniedbany albo po pracy marzy o zaszyciu się w cichym miejscu, a cichego miejsca nie ma? Nie wiem. Dywaguje sobie, Ty znasz swojego faceta najlepiej. Ale cokolwiek by się nie okazało prawda to moim zdaniem na słowa, jakie usłyszałaś wytłumaczenia nie ma. Dla mnie osobiście filarem w moim małżeństwie jest to, że maz daje mi poczucie bezpieczeństwa i jest moja ostoją. Może czasem nie rozumie moich emocji, ale potrafi je ostudzić, potrafi cos racjonalnie wytłumaczyć. Mam przy Nim pewność, że cokolwiek nas nie spotka to sobie poradzimy. I przy tym wszystkim jak staram się postawić na Twoim miejscu to czuję jakby grunt spod nóg uciekał. Jak można odtrącać w ten sposób, odsuwać się, wręcz uciekać od odpowiedzialności, lekceważyć mówiac że ciąża Ci mózg wyprala?!?! Przerażające. Mam nadzieję, że się obudzi, że coś mu się poprzestawialo i to coś się naprostuje. Nie chcę go obrażać, bo widzę, że jest Ci bliski, ale naprawdę trudno mi to zrozumieć. Napisalas fajna rzecz. Nie liczy się ilość relacji, a ich jakość. Zgadzam się całkowicie. Można czuć się samotnie mając duża rodzine i być w pełni szczęśliwym i zrozumiałym mając 1 bliska osobe. Wiem, że marzysz o dwojgu rodziców dla swojej Córeczki, ale ta sytuacja nie skreśla tego marzenia. Tatą nie musi być tylko ojciec biologiczny. Co innego być ojcem a co innego być Tata. Życzę Ci jak najlepiej. Po tym co przeszłaś i napisałaś o sobie, wiem że jesteś silna babka i jakkolwiek się to wszytsko nie potoczy to jestem pewna, że sobie poradzisz i Twoja Mała będzie szczęśliwa, bo z taką Mama jest urodzona sczesciara.
-
Dziewczyny, godzine temu zadzwonili do mnie ze szpitala, jestem już na oddziale i czekam na lekarza. Stresuję się bardzo, ale jednocześnie cieszę, bo zbliżam się małymi krokami do zamknięcia pewnego rozdziału i rozpoczęcia walki o odzyskanie sił i równowagi wewnętrznej. Trzymajcie, proszę, za mnie kciuki.
-
Ja przy 4 miałam takie same dylematy, takze doskonale rozumiem. Natomiast oczywiście okazało się, że zamartwianie się na zapas nie ma sensu. Jestem po pierwszym udanym transferze, z czego ciąża obumarla bardzo szybko...teraz modlę się, żeby któryś z pozostałych 3ech miał siły rozwijać się dalej. Przewrotne to wszystko. Z pierwszej procedury z 4 zarodków urodziłam dwoje dzieci, z czego Synek odszedł po porodzie, a po dwóch latach dołączyła do nas Córka. Myślę, że martwimy się i rozpatrujemy tak różne scenariusze, bo po prostu jesteśmy odpowiedzialnymi ludźmi. Natomiast i tak życie pisze swoje scenariusze, których w życiu bym nie przewidziała.
-
Bounty, to nie było odniesienie do Twojej wypowiedzi. Myślę, że miałam na myśli emocje, które nie miały miejsca w Twojej sytuacji. Miałam na myśli swoją sytuację, gdzie mam już jedna Córkę i marzę jeszcze o dwójce dzieci. Rozpatrywałam sytuację, gdzie mam już troje dzieci i 100 proc przekonanie wewnętrzne, że nie chce mieć więcej dzieci. Podejście w takiej sytuacji do transferu byłoby trudne. Nie chciałabym podchodzić do transferu mając nadzieję, że maleństwo nie dołączy do naszego życia. Mimo, że mam ogromne poczucie odpowiedzialności i przekonanie, że zarodeczki to już moje dzieci.to byłoby dla mnie trudne. Bałam się takiej sytuacji i takich decyzji. To tylko moje przekonanie, nie chciałam nikogo urazić i nie nawiązywałam bezpośrednio do niczyjej wypowiedzi.
-
Bardzo średnio... To smutny dla mnie czas. Od niedzieli czekam na walizkach na telefon ze szpitala z informacją, że mogę przyjechać na indukcję poronienia. Chciałabym mieć to za sobą i moc ogarniać głowę i zacząć odnajdywać pozytywne nastawienie. Narazie żyje w zawieszeniu, co bardzo mnie męczy. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko ok
-
Cześć Dziewczyny, Przechodzę przez trudny okres i rzadziej do Was zaglądam. Dziś przeczytałam sobie 2 strony Waszych wypowiedzi, poruszylyscie temat, nad którym myślałam godzinami! Postanowiłam zatem podzielić się i swoimi myślami. Na początku naszej drogi starań o maleństwo omawialiśmy z mężem wiele możliwości, różnych scenariuszy. Co jak ivf nie wyjdzie? Czy zdecydujemy się na adopcję? Co jak rozwiązaniem okaza się komórki dawczyni albo nasienie dawcy, zdecydujemy się? A w ogóle czy jakby surogatki były w Polsce legalne to byśmy się zdecydowali? Popłynęliśmy trochę w tych rozważaniach. Na wszystkie pytania odpowiedź brzmiała: absolutnie NIE. Zycie potoczylo się zupełnie inaczej, bo z pierwszej procedury mamy Córkę. Zaczęliśmy rozważania do kolejnej procedury z myślą o staraniu o kolejne maleństwo. Nie wyobrażałam sobie mieć zarodki i oddać je innej parze, chyba by mnie to wykończyło psychicznie, że inna para wychowuje genetyczne rodzeństwo mojej Córki. Podeszliśmy od kolejnej procedury z poczuciem pełnej odpowiedzialności i nastawieniem, że wykorzystamy wszystkie zarodki, nawet jakby to oznaczało 5cioro dzieci. Wiem jak ...ycznie to wszystko brzmi, ale ja lubię mieć w głowie wszystko poukładane, lubię rozważać nawet totalnie skrajne scenariusze. Dzisiaj dochodzę do innych wniosków. Łatwo odpowiedzieć sobie: absolutnie NIE w momencie jak się w rzeczywistości nie staje jeszcze przed dylematem. Dzisiaj wiem, że nie darowałabym sobie jeśli w moim przekonaniu nie zrobilabym wszystkiego, aby zostać Mama. I bym to zrobiła. I sięgnęłabym po wszelkie rozwiązania, żeby spełnić to marzenie, żeby dać życie, miłość i szczęście jakiemuś maleństwu. Co do zarodków to nie wyobrażam sobie z kolei podchodzić do Transferu i mieć nadzieję, że się nie powiedzie. Dla mnie dziecko jest największym błogosławieństwem i chciałabym przyjmowac je do swojego życia z należytym szacunkiem Jeśli znalazłabym się w takim punkcie, rozważyłabym adopcję. Ivf daje przynajmniej pewność, że maluszek trafi do rodziny, która bardzo dziecka pragnie i obdarzy je miłością. Na ten moment mam jeszcze 3 mrozaczki i nastawienie, że wykorzystam je wszystkie. Ale wiecie... Plany planami, a życie życiem. Nie wiadomo co los przyniesie. Jestem jednak dobrej myśli, moje zarodki to dla mnie już moje dzieci i mogę mieć tylko ogromną nadzieję, że któreś z nich przyjmie zaproszenie do naszego życia
-
ZelkowyAniolku, to Twoja pierwsza procedura? Walczysz o pierwszego maluszka?
-
Wspaniała informacja! Ściskam Cie mocno, naprawdę wierzyłam, że będziesz dziś płakać ze szczęścia