-
Zawartość
932 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez MamaAniola
-
Za kilkanaście minut dzwoni do mnie Pani Doktor i coś ustalimy. Eh... Obyś miała rację, może jeszcze nic straconego
-
Moja dzisiejsza beta 47. Transfer miałam dokładnie tydzień temu. W środę brałam pół ampulki ovitrelle, w czwartek pierwsza beta 173, która wynikała całkowicie z wziętego zastrzyku. Spadek, zgodnie z tym co wyczytała AsiaWin moim zdaniem jest znakiem, że w becie widzę tylko ovitrelle. Nie wiem. Może jeszcze jest nadzieja? Wiem, że to wcześnie, ale boję sie, że jest źle. Łzy same lecą.
-
Tak, dodatnia będzie na 100 proc. Myślę, że będę mogła mieć nadzieję przy becie na zbliżonym poziomie co ostatnio albo wyższym. Jeśli będzie znacząco niższa to myślę, że będzie to dla mnie zły znak.
-
A na stronie jak na złość są dostępne wszystkie wyniki poza beta żartownisie
-
Dziękuję, jak mi miło! W grupie raźniej. Wyniki powinnam mieć w przeciągu godziny
-
Dziękuję, kochana! Ja tu mam już stan przedzawałowy w oczekiwaniu na wyniki...
-
Wiem, że dziś jest Ci źle, ale pomysl, że masz przed sobą dwie ogromne szanse w ramach tej procedury. Zbieraj siły, dwa maluszki czekają na swoją szansę
-
Masz jeszcze jakieś mrozaczki...?
-
O nie... Tak mi przykro który z kolei to był Twój transfer?
-
Ja też podchodziłam na cyklu naturalnym, bardzo to angażujące czasowo - rano jechałam na badania, po południu do lekarza oddalonego 40 km, i tak się złożyło - w najgorszych sniezycach. I tak co drugi dzień. Myślę, że to w dużej mierze zależy jaka masz pracę. Ja co drugi dzień, odbierając wypracowane wczesniej nadgodziny, pracowałam 6h dziennie i byłam w stanie wszystko ogarnąć. Ale to rozwiązanie tylko przy wyrozumiałym pracodawcy i elastycznym czasie pracy. Jeśli u Ciebie wygląda inaczej - powalcz o zwolnienie, jak nie z kliniki to nawet od internisty. Ja po jednym z transferów poprosiłam o zwolnienie moja panią Doktor - szczerze powiedziałam, że jestem po transferze i chce wypocząć, a z kliniki leczenia niepłodności nie chce przedstawiać zwolnienia w pracy. Zgodziła się bez wahania.
-
Kochana, byle mocniutko! Przydadzą się!
-
Neoparin musiałam brać cała pierwsza ciążę i zastrzyki robiłam wyłącznie w brzuch. Trochę się wówczas należałam w szpitalach i wiem, że tam praktykowane były u ciężarnych zastrzyki w udo, ale ze ja nie mam żadnego tłuszczyku na udach, to same położne robiły mi zastrzyk również w brzuch.
-
Właśnie jutro badam betę i mając to info od Ciebie, myślę, że jutrzejszy wynik może mi coś powiedzieć... Nie na sto procent, ale może...
-
Cenna informacja, bardzo Ci dziękuję!
-
Widziałam w ulotce, że beta może być podbijana przez ovitrelle i przez 10 dni, ale zastanawiam się, kiedy beta z ewentualnej ciąży może być taka, że będzie można stwierdzić, że to ciąża a nie ovitrelle. Beta z czwartku - 173 i taki ładny wynik zawdzięczam tylko i wyłącznie ovitrellowi.
-
Po transferze pół ampulki i 3 dpt pół ampulki i to wszystko.
-
Hej, dziewczyny! Czy Wy również po transferze brałyście ovitrelle? Jeśli tak to z którego dpt Wasz gin uznawał badanie bety za miarodajne?
-
Skandal, ktoś powinien za to beknac
-
Ja miałam identycznie w drugiej ciąży. Mdłości z dnia na dzień ustąpiły. Tak po prostu. Wszystko było ok.
-
Ja i na cyklach sztucznych i naturalnych estrofem też przyjmowałam po transferze.
-
Dziewczyny, jesteście najlepsze! Jakby któraś z Was napisała o plamieniu po transferze, to bym sama bez wahania powiedziała, że to może być implantacja,a jak samej mi się to przydarzyło to się zdenerwowalam i chyba faktycznie - musiałam to od Was usłyszeć. Dziękuję! Czytałam Wasze wpisy ze łzami w oczach - moja nadzieja jest ponownie rozbudzona.
-
Dziękuję... Obyś miała rację!
-
Dziewczyny... W poniedziałek miałam transfer, więc jestem w trakcie 3 dpt. Właśnie zauważyłam, że mikroskopijne plamie. Naprawdę niewiele - 3 kropki na papierze toaletowym. Po żadnym transferze wcześniej nie plamiłam, ani po tych udanych, ani po nieudanych. Biorę acard 150 na noc. Zmartwiłam się... Myślicie, że to może być plamienie implantacyjne? Oby to nie było coś złego
-
Megi, moja jedna koleżanka chodziła na akupunkturę lecząc kręgosłup i bardzo sobie chwaliła. Ja tematu za bardzo nie znam, z jednej strony jestem trochę sceptyczna, z drugiej jestem zdania, że warto próbować różnych rzeczy. My do decyzji o in vitro dojrzewaliśmy przez rok i był to czas, poza staraniami naturalnymi, chwytania się i próbowania absolutnie wszystkiego i tak np chodziłam do bioenergoterapeuty, którego mój mąż nazywał szamanem. Czy to coś pomogło? Bezpośrednio nie, ale podbudowalo mnie psychicznie, więc może jakiś drobny wpływ pośrednio miało. Jesli czujesz, że może Ci to w jakikolwiek sposób pomóc, spróbuj!
-
O nie nie! Moja droga, nawet tak nie myśl! Wiem, jak niepowodzenia potrafią być frustrujące, ale doczekasz się! Myślę, że lekarz zaproponuje Ci jakieś badania. Trzeba próbować i walczyć dalej. A dobrze wiesz, że te najmniej rokujące zarodeczki potrafią nieźle namieszać. Jeszcze będzie dobrze