Hej, pisze bo już się totalnie pogubiłam. Jestem na życiowym zakręcie. Mam męża, który mnie kocha, staramy się razem o dziecko od 4 lat, niestety nam nie wychodzi ale to nie tutaj jest problem. Kilka miesięcy temu mój kontakt z byłym się odnowił. Spotkaliśmy się przez przypadek, poszliśmy razem na kawę i tak kontakt jest do dzisiaj. On na narzeczona i dziecko ja mam męża. Ale nasze spotkania na kawę skończyły się na pocałunkach, przytuleniach, pieszczotach itd. ukrywamy się. Codziennie ze sobą piszemy, jak u nas itd. pierwsze spotkania były niewinne zwykle wypicie kawy ze sobą, a już teraz jest inaczej. Do tego piszemy raz krócej raz dłużej, przebijamy bardzo dużo tematów. Był także taki że kiedyś się pogubiliśmy i się rozstaliśmy. Teraz mówimy że mogłby być inaczej ale cóż tak jakoś wyszło. Czy oboje żałujemy, myślę że tak on wie że ja żałuję on mówi że taka podjęliśmy decyzję. Ostatnio tak rozmawialiśmy tzn pisaliśmy i wyszło stwierdzenie o szczęściu, powiedziałam mu że nigdy nie myślałam że będę ta osoba która zdradza, on też przyznał mi rację że tak jakoś dziwnie. Później ja stwierdziłam, że sobie się nie dziwię, bo mam kiepski okres z mężem, ale ze on jest przecież szczęśliwy napisał mi tylko że szczęście to pojęcie względne i kiedyś mi powie. Dzisiaj się znowu widzieliśmy, nie mogliśmy się od siebie oderwać. On wychodzi na chwilę z pracy ja jestem wolnym etatowcem, więc mam czas. Wystarcza nam godzina bycia ze sobą. Ale ja już sama nie wiem. Oboje wiemy, że nigdy nie będziemy razem. Ale cieszymy się że wspólnych chwil. Czy naprawdę jestem taka naiwna czy co jest ze mną nie tak. Ja nie potrafię funkcjonować bez chociaż jednego SMS czy telefonu od niego każdego dnia. Co o tym myślicie ?