Iskrzynka
Zarejestrowani-
Zawartość
450 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Iskrzynka
-
Jennn a jak tam u Ciebie po wizycie u dr S.
-
Jest to już przestarzała wiedzą na temat przyjmowani glucophagu w ciąży, chociaż wielu lekarzy wciąż jest do niej przywiązanych. Wg obecnych wyników badań metformina nie tylko nie zagraża ciąży, ale poprzez obnizanie poziomu insuliny, która ma działanie toksyczne na zarodek, chroni przed wczesnymi poronieniami. Strusio nie musisz mieć złych wyników glukozy, wystarczy, że insulina jest za wysoka i to już nie jest dobrze. Twoja jest ok na czczo i po 1h też, ale po 2 h powinna teoretycznie wrócić do poziomu wyjściowego, a wciąż jest jednak podwyższona. Ogólnie wynik nie jest zły, ale też nie jest idealny, więc jak lekarz twierdzi, żeby brać, to ja bym brałam. Jeśli o mnie chodzi, to też mam insulinooporność i obecnie biorę 2500 glucophagu. Na czczo wyniki mam super, krzywa cukrowa też ok, ale moja insulina po godzinie miała wartość 120, a po 2 h 77.
-
O! to super, że udało Ci się złapać tak szybko termin Trzymam kciuki za wizytę A u mnie na razie nic nowego. Czekam wciąż na wyniki allo mlr, a mąż na swoje wyniki nasienia. Poza tym mam termin na HSG na 30.03. Teraz tylko muszę jeszcze przed tym badaniem ogarnąć gdzieś wymaz mikrobiologiczny, a na razie opornie mi to idzie. W ogóle nie mam czasu gdziekolwiek dzwonić w ciągu dnia, bo odkąd wybuchła wojna na Ukrainie to w mojej pracy mamy straszny hardcore. Poza tym dziś zadzwonili do mnie z GC z Katowic, żeby umówić mnie i męża na wstępną konsultację do programu dofinansowania ivf z fundacji MRM (zgłosiłam się do niego w grudniu), ale zaproponowano mi termin na czwartek w godzinach okołopołudniowych i ze względu na sytuację w pracy musiałam odmówić . Niby pani powiedziała, że zadzwonią, jak będą mieć jakiś termin w godzinach popołudniowych, ale nie wiem, czy nasza szansa na zakwalifikowanie się do programu właśnie nie przepadła.
-
Cudownie! Ogromne gratulacje! Rośnijcie zdrowo
-
Strusio, ja Ci nie będę pisać, żebyś się nie martwiła i myślała pozytywnie. Napiszę Ci to, co mówiła mi pani psycholog, u której byłam, gdy przechodziłam kryzys po ostatnim nieudanym transferze i myślałam, że wszystko jest już stracone i kiedy niespodziewanie zobaczyłam pozytywny test ciażowy z naturalnego cudu, bojąc się ze zdwojoną siła, że wszystko za chwilę się skończy - żadne Twoje emocje teraz nie mają wpływu na to, co dalej się potoczy, dlatego nie czuj się winna, że czujesz lęk, bo po Twoich wcześniejszych przejściach jest to zupełnie naturalna reakcja, jeśli potrzebujesz tego to płacz, jeśli się boisz to mów o tym strachu i daj sobie pomóc najbliższym, najgorzej jest udawać siłaczkę, kiedy w środku umierasz z niepokoju, albo tłumić uczucia i zaprzeczać im. Nie martw się też, że to zaszkodzi, bo od tego nic teraz nie zależy, jeśli ta ciąża ma się udać, to się uda, mimo Twoich emocji. Mocno Ci życzę, żeby Twojemu cudowi tym razem się udało i żebyś dotrwała do takiego momentu, że ten lęk w końcu trochę odpuści i będziesz mogła zacząć wreszcie cieszyć się swoim stanem. A co do objawów ciążowych, to nie ma zasady, raz są, raz ich nie ma, nawet jedna kobieta nieraz przechodzi różne ciąże zupełnie inaczej, więc o niczym one nie świadczą. Trzymam mocno kciuki za Twoją kruszynkę, niech walczy i będzie spełnieniem Twoich marzeń
-
Ureaplasma ujemna, krew na Allo MLR oddana, za trzy tygodnie wynik. Mąż czeka jeszcze na swoje badania. A ja muszę się umówić na HSG.
-
Ja byłam w "Dobry lekarz", ale mi się poszczęściło, bo zadzwoniłam tam i okazało się, że został uruchomiony dodatkowy dzień w bliskiej odległości czasowej (nie wiem za 2 tyg.jakoś) i się załapałam. Na kolejną wizytę miałam termin dopiero na początek czerwca, ale ostatnio zadzwoniłam do Sport Medicum i udało mi się złapać na koniec kwietnia. Na innym forum dziewczyny pisały, że warto dzwonić tam we wtorki przed południem i wtedy, jak ktoś rezygnuje, to można dostać wizytę z dnia na dzień, albo tak, jak ja, dostać termin, gdy uruchamiają dodatkowy dzień (w ostatni wtorek można było się podobno umówić na piątek). Albo dzwonić do Tarnowa, tam też podobno jest możliwość dostania szybszego terminu (tzn. wiem, że tak było, ale jak jest teraz z tym Tarnowem, to już nie wiem). Ja robiłam w Angeliusie, koszt 190 zł (badanie + pobranie wymazu), na wynik mówiła pani, że trzeba czekać do 2 tyg., ale, że po tygodniu już raczej powinien być. Ja byłam w zeszły wtorek i dziś tam znów jadę, to zobaczymy, czy wynik już będzie.
-
Robiłam pcr, prawdopodobnie jutro już będę mieć wynik.
-
Pięknie!
-
Strusio weź proga, jak masz w domu. Tak, jak piszesz, nie zaszkodzi, a może pomóc. A jeśli mogę się zapytać, robiłaś wcześniej dla doc. cytokiny CBA? Wyszło Ci coś z nich, czy były ok?
-
W Angeliusie podano mi cenę 390 zł, ale ja jestem pacjentką tej kliniki i nie wiem, czy nie jest wtedy taniej.
-
Ja będę robić to badanie w środę w klinice Angelius Provita w Katowicach. Nie trzeba mieć na nie skierowania, ale trzeba się umówić na termin. Ja czekam na nie od około 1,5 miesiąca. W Katowicach robią je też w Gyncentrum, ale tam, jak dzwoniłam na początku stycznia, to dostałam termin na początek kwietnia
-
Na pewno to czekanie na USG nie będzie teraz dla Ciebie łatwe. Życzę Ci, żeby mimo wszystko zleciało to w miarę szybko i żeby 10.03 był dla ciebie pięknym dniem 🥰 A mogę zapytać, na co dokładnie dostałaś tę infuzje tłuszczową? (Możliwe, że już pisałaś, ale już nie pamiętam)
-
Wielkie gratulacje! Ty miałaś teraz do transferu Intralipid, dobrze pamiętam?
-
Gratulacje! Mocne kciuki za przyrosty Kiedy idziesz na kolejną betę?
-
Cytokiny miałam już wcześniej. Na moje laickie oko, nie wskazują na stan zapalny, natomiast wyszła mi słaba ochrona zarodka. Interleukina10, czyli chroniąca zarodek, poniżej normy, za to interleukina2 - atakująca zarodek - dwukrotnie przekroczona norma. Kiry wyszły chyba dobre, haplotym Bx, ze wszystkimi implantacyjnymi obecnymi. W środę idę jeszcze na Allo MLR. A wizytę konsultacyjna wyniki u dr S. mam dopiero na koniec kwietnia 🥴 Jeśli chodzi o nową panią dr, to po pierwsze, tak jak już wcześniej pisałam, powiedziała, żeby powtórzyć fragmentację u męża i zrobić jeszcze to hba. A ja w pierwszej kejności miałam zbadać się pod kątem ureaplasmy, bo nigdy tego nie badałam, jeśli wynik będzie dodatni, to leczenie, a jeśli ujemny, to mam zrobić hsg, bo jest podejrzenie, że mogę mieć wodniaka w tym niedrożnym lewym jajowodzie. Przy takim wodniaku, ne ma szans na sukces, bo on jak się ci jakiś czas opóźnia, to wypłukuje zarodek z macicy. Jak się ten wodniak potwierdzi, no to wtedy czeka mnie laparoskopia i odcinanie jajowodu, a jak nie, to przynajmniej mamy to wykluczone. Równolegle mam skonsultować wyniki immunologiczne z dr S., czy to tutaj nie ma przyczyny i ewentualnie wdrożyć jego zalecenia. A potem decyzja o kolejnym ivf i przed ewentualnym transferem biopsja endometrium cd138 z testem be ready. Ach, no i czekamy wciąż na kariotypy, żeby wykluczyć obciążenia genetyczne. Natomiast jeśli chodzi o badanie zarodków, to mi ta nowa pani dr mówiła, że możemy, jak najbardziej, bo wiek zwiększa ryzyko, a w jakimś stopniu można tutaj je zmniejszyć, ale też jakoś specjalnie nie namawiała nas na to badanie, przedstawiając też jego minusy. Powiedzia, że decyzja należy do nas.
-
Przykro mi, że tak to idzie. Trzymam kciuki za pozostałe pęcherzyki, żeby mimo wszystko ruszyły Mocne kciuki też za wszystkie dziewczyny, które dziś betują
-
Mooooocne kciuki
-
Ja osobiście, zrobiłabym, jak Twój mąż, czyli nie zastanawiałam się, tylko brała ostatni zarodek i dopiero podchodziła do kolejnej procedury. Wiem, jak to wszystko wiele kosztuje psychicznie, bo sama przechodziłam bardzo przez te kryzysy po każdym niepowodzeniu, wiem też, że ciężko Ci w to uwierzyć, że ten najsłabszy może okazać się szczęśliwy, jeśli lepsze nie dały rady, ale takie niespodzianka naprawdę nie są znowu taką rzadkością, więc ja bym dała mu szansę. Tym bardziej, że to blastka, niejedna dziewczyna marzy o tym, by jej zarodek dotrwał do piątej doby i cieszyłaby się z każdego, niezależnie jaka by miała cyferkę, czy literkę. Jeśli chodzi o badania genetyczne zarodków, to ja im dłużej o tym czytam i myślę, tym bardziej jestem sceptyczna i mam coraz więcej wątpliwości. M.in. również z tego powodu, o którym Ty wspomniałaś, czyli ryzyka zakwalifikowania zdrowego zarodka do tych wadliwych i zutylizowania go. Mi osobiście sprawia to pewien dyskomfort moralny. Plus dochodzi do tego duża cena, plus brak gwarancji, że to badanie w znaczący sposób wpłynie na powodzenie, bo może wcale problem nie leży po stronie zarodków. No ale każdy powinien postąpić, jak sam czuję, więc jeśli Ty czujesz, że to Ci pomoże, da Ci może większy spokój, który sam w sobie czasem może pomóc, to jak najbardziej warto to zrobić. A co do pogłębiania diagnostyki, np. w kierunku immunologii, to wg mnie na tym etapie zawsze warto. Fakt, że kiry są w porzadku nie znaczy, że z immunologią jest wszystko ok i to ona tu nie miesza. I ja uważam, że warto zbadać też ten kierunek. Jestem ciekawa opinii Twojego lekarza i jaki ma plan na dalsze działania. Ja ze współpracy z moją dotychczasową dr zrezygnowałam po ostatnim transferze, bo stwierdziłam, że nic już nowego nie wniesie i jedynie świeże spojrzenie może coś jeszcze zmienić. Byłam umówiona na pierwszą wizytę w klinice w Czechach, ale niespodziewanie udało mi się dostać do świetnej pani dr w K-cach, o której słyszałam wiele dobrego i ktora stoi już za niejednym cudem, więc Czechy na razie odłożyłam na ewentualne potem. Jestem już po pierwszej wizycie u pani dr, mam zlecone kolejne badania diagnostyczne i zobaczymy, co będzie dalej.
-
Jennn, a czy mąż bierze jakieś suplementy na poprawę tej fragmentacji? Podobno ona się może poprawić przy zmianie trybu życia, diety, włączeniu odpowiednich preparatów. Mój właśnie w środę idzie na ponowne badanie fragmentacji i dodatkowo ma zlecone badanie HBA. Od kilku miesięcy bierze jakiś preparat na poprawę nasienia (ale nie pamiętam nazwy), codziennie je 5 orzechów brazylijskich i unika alko (niestety całkiem nie zrezygnował, bo od czasu do czasu wypije szklankę piwa). Jestem bardzo ciekawa, jak mu to wyjdzie. Jeśli chodzi o badanie zarodków, to ja mam z tym tematem ogromną zagwostkę, bo sama chciałam badać nasze przed pierwszym ivf, ale moja ówczesna dr powiedziała, że nie ma postaw i nie jest to zgodne z prawem. Czułam się potem oszukana i żałowałam, że nie można cofnąć czasu, bo dowiedziałam się , że w niektórych klinikach proponuje się je niemalże rutynowo, szczególnie po 35 r.ż., przedstawiając temat jak MamieAniola, że zarodki w tym wieku są już w większości wadliwe i lepiej je przebadać, bo to zwiększa szanse na powodzenie transferu i urodzenie zdrowego dziecka. No ale zarodki w większości wadliwe, to nie wszystkie wadliwe i teoretycznie mając ich 4-5, jest przecież szansa, że powinien się wśród nich trafić jakiś jeden prawidłowy. I tu pojawiło mi się pytanie, czy jest w takim razie sens wydawać tyle pieniędzy na to badanie, czy może lepiej transferować do skutku, aż się trafi na ten dobry? Tym bardziej, że to badanie sprawdza tylko kilka "grubych" wad, a wad genetycznych, związanych z zaawansowanym wiekiem kobiety, może być wiele i mogą się one pojawić znacznie później, na dowolnym etapie rozwoju zarodka, a niekoniecznie wtedy, kiedy pobierana jest biopsja, więc taki teoretycznie po badaniu prawidłowy, może ostatecznie po transferze wcale się nie przyjąć i efekt będzie taki sam, jakby się go nie zbadało. Znam dziewczynę w moim wieku (skończone 40 lat), która zbadała swoje zarodki. Po badaniu miała aż 5 prawidłowych blastek (pięknych klas), a mimo to żaden z transferów tych zarodków się nie udał, beta albo była zerowa, albo kończyło się na biochemie. Teoretycznie gdyby ich nie zbadała, można byłoby, z uwagi na jej wiek, zalozyć, że to w nich najprawdopodobniej był problem. Ale właśnie je zbadała, a i tak się nie udało, więc wychodzi na to, że albo to badanie i tak nie wyklucza wad, które spowodują, że transfer się nie uda lub ciąża nie będzie rozwijać się prawidlowi, więc może szkoda na nie kasy (no chyba, że jedynie dla spokoju, że nie urodzi się dziecka z zespołem Downa, czy innymi tego typu wadami), albo ten czynnik wieku i potencjalnych wad jest przeceniany w przypadku kobiet powyżej 35 r.ż. i warto jednak szukać przyczyn także gdzie indziej, a nie zwalać tylko na wiek i zarodki. A i jeszcze napiszę Wam ciekawostkę. Na pewnej grupie napisała dziewczyna, że przez bardzo wiele lat nie mogła zajść w ciążę i w koncu po leczeniu immunologicznym urodziła po ivf zdrowe dziecko z własnej komórki mając.. uwaga.. 47 lat! Szok no nie? I nie była to jedyna dziewczyna po 40-ce, która się odezwała, że się jej udało.
-
Wasz ostatni zarodek, to wciąż dobry zarodek. Każda blastka ma potencjał rozwojowy i niejednokrotnie spotkałam się z historiami, że wcale nie te najlepsze, a właśnie takie, jak Twoja, dały ciążę. Jeśli chodzi o biochem, to naprawdę dziwne dla mnie, że Twoi lekarze tak do tego podchodzili. U mnie 3 niezależnych gin., genetyk i immunolog nie podważyło, że była to ciąża biochemiczna. Poza tym myślę sobie, że gdyby beta 10 nie oznaczała ciąży, to nie byłoby w sklepie testów o takiej czułości, a przecież są i to jest ich bardzo dużo. A może spróbuj zrobić te cytokiny i allo mlr. To drogie badania, ale często okazują się przełomowe. Albo może najpierw warto zacząć od konsultacji immunologicznej i poczekać na opinię lekarza i na to jakie on zleci badania. Z tego, co piszesz, to wszystkie inne kierunki są u Ciebie sprawdzone. Bo rozumiem, że pod kątem endokrynologicznym też jest wszystko pod kontrolą? Zostaje tylko immunologia i ewentualnie wady genetyczne zarodków. Jeśli nie były badane, to istnieje możliwość, że mogły być wadliwe. Pytanie tylko, czy jest możliwe, że wszystkie? Moim zdaniem jest to mało prawdopodobne i chociaż jedna na 5 blastek powina być prawidłowa (jeśli nie więcej), więc gdyby tylko to było powodem, to któryś transfer by się udał.
-
Jennn Kochana, tak strasznie mi przykro Bardzo mocno Ci kibicowałam. Nie wiem, czemu tak jest, że się nam nie udaje, to wszystko jest takie okrutne i niezrozumiałe. Wiem, co teraz czujesz, tulę Cię mocno. Jeśli potrzeba Ci chwili odpoczynku od tego wszystkiego, to daj sobie ten czas, bo cała ta walka jest tak ogromnym obciążeniem dla psychiki, że trzeba o nią też zadbać. A jeśli znów nabierzesz siły i chęci, by działać dalej, to walcz i się nie poddawaj! Piszesz, że został Wam jeszcze ostatni bardzo słaby zarodek i nie wiesz, czy jest sens go transferować. Tzn. jaki to jest zarodek? Bo pisałaś też, że wszystkie dotrwały do blastocysty. Rozumiem, że nie badaliście ich pod kątem genetycznym? A może warto zrobić test be ready (era), żeby sprawdzić, kiedy masz okno implantacyjne? Albo profil cytokinowy, allo mlr, może to coś wniesie i dostaniesz na to jakieś zalecenia. No bo jakaś próba implantacji była, jeśli raz mialas betę 12,5, a zarodki też teoretycznie były ładne, skoro wszystkie dotrwały do blastki, więc może problem tkwi jednak gdzieś w immunologi? A propos, dlaczego piszesz, że beta 12,5 to nawet nie jest ciąża biochemiczna? Przecież każda dodatnia beta, czyli ta powyżej 5, już taką ciążę oznacza. Ja miałam przy pierwszym biochemie nawet mniej niż Ty i każdy lekarz (łącznie z genetykiem, kt.kwalifikował mnie na kariotypy bezpłatnie z NFZ, należące się po 2 udokumentowanych poronieniach), traktował to jako ciążę biochemiczną. A sprawdzałaś progesteron po transferach? Wszystko było tutaj ok? A może miałaś jakiej skurcze? Próbowałaś kroplówki przeciwskurczowej do transferu? Już sama nie wiem, gdzie jeszcze można byłoby szukać... Naprawdę bardzo mi przykro
-
Gratuluję narodzin córeczki!🥰 Jednocześnie strasznie Ci współczuję sytuacji, w jakiej się znalazłaś. Wyobrażam sobie jakie to jest straszne uczucie, gdy z powodu niezależnego od Ciebie i to w dodatku wynikającego z tak fatalnego błędu/zaniedbania personelu, rozłączają Cię od Twojego maleńkiego Dzieciątka. Myślę, że jeśli będziesz mieć na to siły, to powinnaś złożyć skargę na tą sytuację. Jesteś bardzo dzielna i Twoją córeczka też! Przetrwałyscie już bardzo wiele i ten czas też przetrwacie. A potem będzie już tylko dobrze. Trzymaj się Dużo zdrówka dla Ciebie i Twojej Kruszynki, niech Ci zdrowo rośnie
-
Trzymam kciuki, żeby się udało! I za wszystkie dziewczyny po transferach oczywiście też cały czas mocno zaciskam!
-
Ja dziś odebrałam wynik KIR i wygląda na to, że jest całkiem dobry. Mam haplotyp Bx i chyba wszystkie potrzebne kiry obecne, więc jeśli dobrze to wszystko rozumiem, to immunolog nie będzie widział podstaw do Accofilu (bo chyba na to się go daje?)