Iskrzynka
Zarejestrowani-
Zawartość
450 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Iskrzynka
-
Dokładnie. Gdyby to chodziło tylko o widzimisie jakiegoś nawiedzonego użytkownika, to tematy nie byłyby blokowane, to admin jest osobą decyzyjną. Poza tym, z tego, co się orientuję, to zapytania do admina o co chodzi z tym blokowaniem, były wysyłane i zostały bez wyjaśnienia, więc, wydaje mi się to dość znaczące... Ja nikomu nie chcę źle życzyć, ale czasem mi się wydaje, że niektórym przydałoby się przeżyć pewne rzeczy na własnej skórze, żeby móc zrozumieć dramat, cierpienie, rozpacz, lęk, tęsknotę, bezgraniczną miłość i całą masę gigantycznych uczuć i emocji, z którymi zmagają się osoby walczące o własne dziecko. Szanowny administratorze jest mi ogromnie przykro z powodu dyskryminacji, która nas tu spotyka. Nie zasłużyłyśmy sobie na to.
-
Strusio wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Dziewczyny, ja nawet nie wiedziałam, że Was tak dużo w ciążach Gratuluję Wam wszystkim! Życzę szczęśliwych ciąż, nudnych, w dobrym samopoczuciu i żebyście mogły oraz umiały się nimi cieszyć.
-
Oby tak było A jak Ty się czujesz Strusio?
-
Półpasiec potwierdzony przez ogólnego.
-
Ja jestem po mojej wizycie. Pokazałam pani dr zdjęcia tych zmian i powiedziała, że wygląda to jak typowy półpasiec i rodzaj zmian i miejsce i poprzeczne ułożenie, nie dała się przekonać do wypisania recepty na dalszą stymulację, powiedziała, że definitywnie ja przerywamy, bo to jest wirus i nasienie męża może nie być przez to dobre. Powiedziała, że gdybym to ja była chora, to nie byłoby tak źle i można byłoby ta stymulację kontynuować, ale u męża na plemniki ma to duży wpływ i nie ma sensu ryzykować sytuacji, że tylko przez to uzyskalibyśmy jakiś jeden słaby zarodek lub wcale, szczególnie przy tych kosztach. Jeśli chodzi o moją odpowiedź na stymulację na dziś, to wygląda to całkiem nieźle, bo w lewym jajniku zaczęło rosnąć 6 jaj, a w prawym 13, a estradiol dziś lepszy niż 2 lata temu na tym etapie. Nie pozostaje nam więc nic innego, jak koksować się dalej, zdrowo żyć i za 3 miesiące wrócić do walki. Módlcie się za nas, żeby wtedy nic już nam nie przeszkodziło
-
No właśnie mąż czuje się dobrze, poza tym dziwnym owrzodzeniem nic mu nie jest, więc jakaś malutka iskierka nadziei się jednak tli, że może to nie półpasiec, chociaż wiem, że można też tak łagodnie i prawie niezauważalnie to przechodzić, a on bierze o obecnie tyle suplementów, że odporność powinien mieć bardzo dobrą. Niestety dziś ma szansę dostać się do lekarza dopiero po 18 i dopiero oko fachowca to zweryfikuje, a ja miałam umówioną wizytę już na 17. No i problem w tym, że nie mam leków na dalszą stymulację, dziś na wizycie miałam dostać nową receptę, a moja dr, po moim opisie jego wysypki, już zdecydowała, że przerywamy. Pójdę mimo wszystko na tą wizytę do niej, bo mam kilka pytań, no i niech mi chociaż sprawdzi na USG, czy jakkolwiek zareagowałam na te pierwsze zastrzyki, oddałam też krew na zbadanie progesteronu i estradiolu, które też może coś pokażą. Niech będzie chociaż jakaś wiedza na przyszłość i wartość dodana tych 3 dni zastrzyków.
-
Tak, masz rację, zaraz kończy pracę i od razu idzie to lekarza. Sama trochę się jeszcze łudzę, że może się pomyliłam , ale to dziadostwo wygląda tak typowo, że nie wiem, czy jest na co liczyć...
-
U lekarza jeszcze nie był, bo uparł się, że musi iść do pracy , ale wysypka jest typowo dla półpaśca umiejscowiona, z typowymi drobnymi pęcherzykami z surowicą. Przerabiałam 3 x ospę u dzieci i raz półpaśca u córki i wygląda to tak samo, więc byłabym mocno zdziwiona, gdyby to nie było to. Z tym, że nie mamy pojęcia, gdzie mógł to złapać. Wybaczcie ten wylew emocji, ale chyba nigdy nie uodpornię się na ten wredny los, który ciągle nam rzuca kłody pod nogi . Orientujecie się może jak dalej wygląda cykl po 3 dniach stymulacji, która została przerwana?
-
I napisała, że do następnej próby możemy podejść dopiero za 3 miesiące
-
Dr odpisała mi na maila, że musimy przerwać stymulację Wygląda na to, że to nadal nie nasz czas.... Czy kiedykolwiek jeszcze będzie taki?
-
Nie uwierzycie, ale mój chłop ma prawdopodobnie półpaśca Przed chwilą pokazał mi, że coś mu się zrobiło z boku na wysokości klatki piersiowej i na moje oko to jest to. W tej sytuacji raczej będę musiała przerwać stymulację, bo to bez sensu...
-
Pisałam wczoraj, ale nam temat znów skasowali . Od piątku biorę zastrzyki. Dziś 3 dzień stymulacji, na razie kompletnie nic nie czuję, jutro mam iść na pierwszy podgląd. Na starcie moja dr naliczyła ok 14-15 pęcherzyków antralnych w lewym jajniku, a w prawym ponad 20. Pierwszy raz miałam taki pomiar, więc nie mam pojęcia, co to dla mnie oznacza, bo nie mam odniesienia. Jeszcze raz proszę o kciuki, żeby mi z tego urosło coś wartościowego, bo wiek... wiadomo, a od ostatniej stymulacji minęły już prawie 2 lata .
-
Ja też jestem
-
Co u mnie? Hmmm.... Ostatnio, jak tu byłam aktywna, to pisałam, że androlog, u którego był mąż ze swoimi wynikami, powiedział mu wprost, że mamy dać sobie spokój, bo ja się tylko wykończę kolejnymi stymulacjami, próbami ivf, transferami itd., a z jego wynikami i tak nic z tego nie będzie. Odebrało nam to całkiem nadzieję. Zbiegło się to z poważną sytuacją z córką. Załamałam się, przestałam już bronić przed leczeniem depresji i zgodziłam się brać leki (chodzę też na psychoterapię). Równocześnie postanowiłam dokończyć to, co miałam jeszcze zlecone przez moją obecna panią doktor, na zasadzie domknięcia pewnego etapu i ostatni raz iść do niej ze wszystkimi wynikami, choćby tylko po to, żeby się pożegnać. Miałam wtedy do zrobienia jeszcze hsg (podejrzenie wodniaka w jajowodzie), na które poszłam po 3 miesiącach walki z infekcjami, na które wzięłam chyba z 5 różnych leków. Byłam już na oddziale i za chwilę mieli mnie zawozić na badanie, dostałam dożylnie silny środek przeciwbólowy, po którym nagle w momencie cały świat zaczął mi wirować, zaczęło robić mi się słabo, ciśnienie zaczęło spadać, przenieśli mnie migiem z wózka na łóżko, dali jakiś zastrzyk, potem kroplówkę i po chwili wróciłam do żywych, ale lekarz po tym incydencie stanowczo odmówił wykonania badania wtedy i już zawsze. Byłam wtedy już tak zrezygnowana i obojętna, że nawet mnie to nie zdenerwowało. Poszłam więc do mojej dr bez tego badania, z beznadziejnymi wynikami męża i z informacją, że biorę leki przeciwdepresyjne, skoro i tak jesteśmy bez szans. A ona zobaczyła wyniki męża i stwierdziła, że szanse są jak najbardziej, tylko mąż musi przez minimum 3 miesiące brać rozpisane przez nią suplementy, poza tym trzeba zastosować odpowiednie techniki przy ivf i wszystko się uda, że skoro hsg mi nie wypaliło, to proponuje zrobić laparoskopię z badaniem drożności i ewentualnym usunięciem wodniaka, jeśli okaże się, że tam jest. Że potem możemy zrobić od razu stymulację i ivf, żeby nie tracić czasu, bo leki, które biorę temu nie przeszkadzają, a do transferu podejdziemy, kiedy będę już gotowa na zejście z nich i na sam transfer. W mężu po tej wizycie znów obudziła się nadzieja i nadal chce, żebyśmy mieli razem dziecko i o nie dalej walczyli. No więc na tę chwilę czekam na laparo, które mam mieć planowo pod koniec sierpnia, a mąż się koksuje przed ewentualnym ivf, ale szczerze nie wiem, czy ma to wszystko jeszcze sens, czy jestem gotowa na dalsze działania i czy kiedykolwiek jeszcze będę, czy mam na to siłę i czy będzie nas na to stać. Od maja w zasadzie cały czas jestem na L4, w mojej pracy zaczęły się zwolnienia (jedna koleżanka z mojego zespołu jest już na wypowiedzeniu), mnie też to czeka, gdy wrócę. Nawet mi to pasuje, bo mam dość tej pracy, poza tym gdy wręczą mi wypowiedzenie, nie będę już miała wyrzutów sumienia, gdybym pod koniec sierpnia znów miała iść na L4 (po laparo). Poza tym zwalniają z wypłacaniem dodatkowej odprawy, więc byłyby jakieś środki na ewentualne dalsze starania. No tylko co potem? Coraz częściej myślę sobie, żeby kupić sobie pieska, małą białą kuleczkę maltańczyka i już ani przez chwilę nie myśleć o dziecku, ale mąż nie chce ani jednego, ani drugiego. Z pozytywów, córka jakoś wyszła z kryzysu (a była już prawie po drugiej stronie) i na tą chwilę jest u niej stabilnie, z cichą nadzieją, że może zdarzy się cud i wróci w końcu do względnego zdrowia.
-
Ja podczytuję od czasu do czasu, bo jakoś tak bardzo przywiązałam się do tego miejsca. No i oczywiście mocno Wam wszystkim kibicuję. Asiu ode mnie cały czas masz całe morze pozytywnych fluidów i z całej mojej mocy ściskanych za Ciebie kciuków, jestem dumna z Ciebie, że nadal walczysz i wierzę mocno, że tym razem Ci się uda. Te z Was, które są aktywne na nowym forum, niech z całego serca pogratulują ode mnie MamieAnioła. Cieszę się, że po tych trudnych przejściach w walce o Wiktorka, może go wreszcie tulić w swoich ramionach 🥰 A Tobie Jennn gratuluję naturalnego cudu, zasłużyłaś na niego! Cieszę się, że ciąża przebiega Ci spokojnie, a czas tak szybko leci, że ani się wszyscy obejrzymy, a i Ty pochwalisz, że Twoje maleństwo jest już na świecie. Całuję i ściskam Was wszystkie!
-
Mąż już się poddał, na pewno nie przekonam go, by szedł jeszcze do innego lekarza. Mamy jeszcze wprawdzie ostatnią umówioną wizytę u dr w klinice, która nas aktualnie prowadzi, bo nie chcieliśmy tak bez słowa przerywać u niej leczenia, tym bardziej, że to najlepszy specjalista w tej dziedzinie, o jakim słyszałam i bardzo ciężko było się do niej dostać, więc zobaczymy jeszcze, jak ona te wyniki oceni, ale szczerze mówiąc na tą chwilę nie mamy już oboje sił na dalszą walkę. Zresztą przy lekach, które obecnie biorę, ciąża i tak jest niewskazana. A finansowo też jest lipa, szczególnie gdy zostanę bez pracy.
-
Nie, oczywiście, że się nie gniewam
-
Nie ma dzidziusia. Była ciąża naturalna, ale szybko się skończyła
-
Nie, ani adopcja zarodka, ani dawca nasienia nie wchodzą w grę. Jeśli chodzi o chorobę córki, to jest to dla mnie bardzo ciężki temat i nie chce o tym pisać. Tym bardziej, że radosne nowiny się tu pojawiają i nie chciałabym, żeby moje smutne sprawy je tu teraz przyćmiły. Lekarz twierdzi, że z tym nasieniem historia właśnie zawsze będzie kończyć się tak samo, czyli nawet jeśli dojdzie do zapłodnienia, to zarodek szybko przestanie się rozwijać i moje ciało też będzie chciało go odrzucić. Dziękuję za dobre słowa. Ja na tą chwilę nie za bardzo wierzę, że wyjdzie jeszcze dla mnie słońce, ale dziękuję Ci za Twoją wiarę. Na terapię jeszcze nie chodzę, ale jutro mam pierwsze spotkanie z psychologiem i zobaczymy co z tego wyjdzie. Dziękuję dziewczyny za wyrazy wsparcia Wszystkim Wam życzę radości i spełnienia waszych marzeń. Takie wspaniałe kobietki, jak Wy zasługują, jak nikt, żeby być mamami.
-
Ech... Nie ma co pisać, nic pozytywnego u mnie . Z moją córką jest bardzo źle, ja jestem w bardzo kiepskiej formie psychicznej i w zasadzie zostałam zmuszona przez lekarza do brania leków przeciwdepresyjnych, przed którymi bardzo się broniłam, ale pani dr stwierdził, że w takim stanie i tak nie donosilabym ciąży, gdyby mi się teraz ona przytrafiła i do 45 r.ż.mam jeszcze na to czas (no wątpię), a teraz muszę przede wszystkim zadbać o swoje zdrowie. Przez to wszystko znów jestem na L4 i w pracy jestem już na wylocie, kwestia miesiąca max dwóch i dostanę wypowiedzenie. Poza tym mąż zrobił kilka dodatkowych badań, skonsultował swoje wyniki z andrologiem, który, jak je obejrzał, powiedział mu, że z takim nasieniem nie mamy szans na ciążę nawet z ivf i mamy dać sobie spokój, bo wydamy tylko kupę kasy, ja się wykończę, a i tak nic z tego nie będzie. Także chyba przyszedł niestety definitywny koniec u nas....
-
Zastanawiałam się kiedy się wreszcie nam tu pochwalisz radosna nowiną. Ogromnie gratuluję naturalnego cudu i trzymam z całych sił kciuki za szczęśliwą i nudną ciążę
-
Matko, ten słownik! Piszę szybko na telefonie, w przerwach na sprzątanie i mi głupoty powychodziły. To jeszcze raz: Co do Accofilu, wiem, że nie zostaje bez wpływu na organizm i trzeba kontrolować morfologię. Ja miałam ją badać co tydzień. Leukocyty przy normie 10 tys, skoczyły mi po Accofilu do poziomu 44 tyś., ale to "norma" po nim. Poza tym miałam lekkie objawy przeziębienia i bóle krzyżowe. Podobno można go brać max 3 cykle z rzędu, potem należy zrobić półroczną przerwę. Lekarka mówiła mi oczywiście, że jest to leczenie eksperymentalne, nie potwierdzone badaniami, ale niestatystycznie obserwuje się, że niektórym pomaga (wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w zasadzie głównie na nieprawidłowy kir, ona też mi o tym nie powiedziała, ani nie kazała zrobić tego badania wcześniej, bo szkoda kasy), więc chciałam spróbować. Pierwszy raz beta mi drgnęła po transferze z Accofilem, dlatego potem myślałam (i dr też), że to dzięki niemu coś się zadziało, więc do kolejnego też go chciałam.
-
To dopytaj S. o wskazania, bo mnie powiedział, że ma wysoki procent skuteczności tylko przy kirze AA lub braku kirów implantacyjnych (nie wiem, czy brak jednego jest już wskazaniem). Co do Accofilu, wiem, że nie zostaje bez wpływu na organizm i trzeba kontrolować morfologię. Ja miałam ją badać co tydzień. Leukocyty przy normie 10 tys, skoczyły mi po Accofilu do poziomu 44 tyś., ale to "normie" po nim. Poza tym miałam lekkie objawy przeziębienia i bóle krzyżowe. Podobno można go brać max 3 cykle z rzędu, potem należy zrobić półroczną przerwę. Lekarka mówiła mi oczywiście, że jest to leczenie eksperymentalne, ile potwierdzone zdaniami, ale niestety stycznie obserwuje się, że niektórym pomaga (wtedy jeszcze je wiedziałam, że w zasadzie głównie a nieprawidłowy kir, ona też mi o tym nie powiedziała, ani nie kazała zbadać ) i chciałam spróbować. Pierwszy raz beta mi drgnęła po transferze z Accofilem, dlatego potem myślałam (i dr też), że to dzięki niemu coś się zadziało, więc do kolejnego też go chciałam.
-
A na co masz zalecony Accofil? Bo ja z kolei miałam go "w ciemno" do 2 transferów (wlew + zastrzyki 1/3 ampułki strzykawki co 3 dni). Ale po zbadaniu kirów dla dr S. okazało się, że mam ten lepszy wariant Bx i wszystkie DS, więc S. powiedział, że nie ma wskazań u mnie, bo nic nie wniesie, tylko obciąży organizm. Ewentualnie można zastosować wlew dla lepszego endometrium (gdyby był problem, ale u mnie z tym akurat nie ma), ale na pewno nie zastrzyki.
-
No właśnie wiem, że Encorton jest często dawany "w standardzie" do transferów, a mimo to dziewczynom "immunologicznym" i tak transfery się nie ufają. Tym bardziej to zalecenie mnie nie przekonuje. Ogólnie muszę powiedzieć , że ostatnia wizyta u dr S. mnie rozczarowała. Odniosłam wrażenie, że sam przestał w tą immunologię wierzyć.