Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

meganmagda_00709

Zarejestrowani
  • Zawartość

    20
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez meganmagda_00709


  1. Cześć,

    Jak w czasie pandemii poznać nowe koleżanki do popisania czy pogadania-o wszystkim i o niczym? To nie jest tak, że nie mam znajomych ale ciągle zajęci albo ta znajomość już nie jest taka jak dawniej (nie ma tego flow). Tu na kafe udało Wam się mieć stałe, fajne kontakty/relacje?

    Pozdrawiam wszystkich


  2. 1 godzinę temu, Margo napisał:

    Pewnie, że takie rozmowy nie należą do najłatwiejszych,  ale życie to nie bajka i w czasie małżeństwa zdarzają się różne sytuacje: strata pracy, ciężka choroba małżonka lub dziecka,  itd - i jednak łatwiej sobie z tym radzić jak ma się wsparcie w drugiej połówce.  

     

    A nie powinnaś, jeżeli on taki jest. Osobiście nie nadaje się do tradycyjnego modelu małżeństwa, ale są kobiety które podporządkowują wszystko pod męża i jego karierę i wtedy nie pracują - tylko, że mężowie nie wypominają tego źonom.  Twój mąż najwyraźniej chciałby robić wielką karierę, ale jednocześnie chce żebyś Ty podkorządkowujac wszystko pod niego- też tą wielką karierę robiła.

     

     To dlaczego sama tego nie zaproponujesz ? Zobacz jak zareaguje jak powiesz, że też jedziesz z nim. 

     

    Narodziny dziecka to też jest wyzwanie dla małżeństwa, więc w tej sytuacji którą masz nie jest to dobre wyjście.  Jak to sam jest jeszcze dzieckiem? Nie byłam nigdy zwolenniczką (zresztą sama też tak nie mam) posiadania dzieci 9 miesięcy po ślubie, ale w wieku 31 lat mówić, że jest się jeszcze dzieckiem- jak dla mnie dziwne.  Może on wcale nie chce mieć dzieci- rozmawialiście o tym przed ślubem?.

    Generalnie chyba musisz myśleć bardziej o sobie, bo najwyraźniej twój mąż skupił się tylko na sobie. 

    Zapronowałam z lekkością kiedyś sama, że może jechałabym któregoś razu- ale od razu odpowiedział, że co ja bym tam robiła całymi dniami (chyba jedynie w mieszkaniu przebywała) jak on siedzi w biurze z ludzmi, jest covid- wszystko zamknięte, a ja też nie znam rosyjskiego i cyrylicy (on zaczął chodzic na lekcje dopiero, a zachowuje się jakby juz władał i był native co najmniej). W sumie faktycznie jak jest w Pl to tez całymi dniami siedzi przed komputerem, to wyobraziłam sobie, ze tam podobnie...i odpuściłam temat. Chociaż potem okazuje się, ze po pracy ze współpracownikami gdzie wychodzą bo jak wspomniałam Ukraina to stan umysłu i zaplacisz to znajdzie się knajpa co otworzy się tajnie. Widziałam na tel. zdjęcia ale sam z siebie nie pokaże, dopiero jak zapytam.

     

    Przed ślubem to wszystko było inaczej. Oczywiście, że mowa byłą o dziecku ale ze kiedyś, bez podania przedziału ale nie było mowy ZE WCALE. Teraz on sobie nie wyobraża i nie miałby czasu mi pomoc. Juz sobie to wyobrażam jakby wyglądało, ja matrona siedząca z dzieckiem a on całym światem jak kawaler. 

     

    Masz rację, muszę się ogarnąć. Trochę to trudne muszę przyznać bo nie ma we mnie energii do działania, jestem stłamszona psychicznie.


  3. 1 godzinę temu, KorpoSzynszyla napisał:

    To są normalne i zrozumiałe rozterki. Całkiem sensowne ...

    Problem tkwi w tym że twój mąż nie uwzględnia cię w swoich planach na przyszłość a ty jego chcesz .

    Mam dla ciebie zadanie . Pomyśl że twój mąż to tylko twój brat, że nie masz małżonka i jesteś wolna i robisz co chcesz a potem to zrób. Wyrzuć go ze swoich myśli i zaćznij tą kołderkę ciągnąć w swoją stronę realizując swoje plany . Jeśli zaczniesz tu szkole a on się przeprowadzi to niech przeprowadza się sam . Realizuj swoje plany , na męża się nie oglądaj skoro on nie chce z tobą o niczym rozmawiać ...

    Sorry, może to brutalne ale musisz zadbać teraz o siebie żeby sobie przyszłości nie zawalić!

    Nawet nie wiecie jak mnie cieszy sam fakt, że mi odpisujecie... Nie sądziłam, że komukolwiek będzie się nawet chciało to przeczytać. Dziękuję...

     

    Postaram się ale ciężko mi zebrać myśli. Od 2 dni się nie odzywa. Czuję się ...ycznie. Ale po prostu tęsknie. 


  4. 1 godzinę temu, Margo napisał:

    Uzasadnienie jest w opisie zachowania męża- opisuje to autorka. 

    Pisałam wcześniej: ucieczka przed problemami w małżeństwie,  nie rozwiąże tych problemów. Autorka nadal nie wie na czym stoi w małżeństwie.  Bez szczerej rozmowy się nie obejdzie - ludzie, którzy są ze sobą 11 lat nie powinni mieć z tym problemu. 

    Doskonale wiem, że ucieczka nic nie da ale krwawiło mi już serce od jego obojętności i mijania się w mieszkaniu bez słowa więc bez głębszego namysłu chciałam sobie ulżyć w cierpieniu. Jednak szczerze?- jakoś specjalnie mnie to nie uzdrowiło i samopoczucie mam marne ale nie mogłam znieść jak on niewzruszony oglądał TV po pracy, drzemał, gdzie  ja byłam przygnębiona i spać nie mogłam, ciągle w zamyśleniu, napięciu. Dało mi do myślenia, że on mój nastroju odebrał jako codzienność więc po prostu nie chciał podejmować tematu i rozmawiać o moich rozterkach, lękach bo też nie lubi tego i  takie rozmowy go przytłaczają. A szkoda, bo to się wiąże też z moim planami, decyzjami na wspólną przyszłość, a powinniśmy decydować tak, żeby to jakoś polaczyc bo jesteśmy parą. Od roku jak nie mogę znaleźć stałej pracy-ciężko znaleźć gdy juz 2x zmieniliśmy miasto w ciagu tego roku, on pracować moze zdalnie, ja nie-nie ta branza. Wspieram go, podporządkowałam się jego decyzjom bo jak to ujął to jego czas teraz, czas na rozwoj, a ja przecież nie mam pracy i jest covid wiec cieszmy sie, ze jest jak jest bla bla bla i mamy za co życ. No i cieszę się, że mam co do gara wsadzić ale nawet nie mam już apetytu. Najpierw było pełne zrozumienie mnie, kilkukrotne rozmowy o moich obawach ale teraz się odsuwa, nie chce juz kolejny raz o tym gadać. On nic nie wie ale wymaga ode mnie zajęcia się sobą, gdzie naprawdę probuję ale tel. od pracodawców milczą. Stąd moja probe przebranżawiania się.  Mamy czasy jakie mamy, niczego nie można być pewnym ale ja nie mogę Zyc w ciągłym zawieszeniu bo przecież może mi oznajmić, że wyjeżdżamy. On i tak ciągle podróżuje i nawet na 2 tyg. jakby mogla mnie wziąć ze sobą nawet nie proponuje.
     Nie wiem czego się łapać, nawet jak podjęłam decyzję o rocznej szkole na Asystentkę stomatologiczną myślałam o nas OBOJGU-nie tylko o sobie, ze mozliwe, ze może bez sensu bo w ciągu roku może wyjedziemy za granicę jak chcieliśmy (nadzieja matką głupich teraz) albo znów gdzieś do innego miasta i nie dokończę tej szkoly (beda tez zajęcia w pracowniach w aktualnym mieście).  Ewidentnie go przytłoczyłam i stałam się mało interesującą osobą. Czuję się niezrozumiana. Rozmowę o moich obawach i tym, ze sam podejmuje decyzje BO TO JEGO CZAS mieliśmy juz kilkukrotnie i zwykle to ja starałam się, żeby ze mną na ten temat porozmawiał. Czuł się chyba wtedy trochę winny i przyznał rację,  że mozeto tak być, że mnie ogranicza i sie zle z tym mogę czuć ale co ma zrezygnować z tego co sie u niego aktualnie dzieje? Powiedziałam mu też o obawach, ze mam 31 lat i chciałabym mieć kiedyś dzieci, nie teraz ale mieć i ustatkować się. On stwierdził, ze nie chce dzieci bo sam jest jeszcze dzieckiem ale wspomniałam o swoich obawach, ze teraz tak mówi, a ja młodsza nie będę, kiedyś uzna, ze ma już wszystko, a ma babe która nie dala mu dziecka i mnie wtedy zostawi? bo młodsza mu wtedy da. Wiem, teraz odzywają się moje lęki ale patrząc na to wszystko jak się zachowuje, jak kasa mu mozg wyprala nie poznaje go i zaczynam brać pod uwagę nawet taki scenariusz, ktorego wcześniej nawet bym nie wiązała z naszym życiem. Chcę mieć kiedyś dziecko.   Boję się, że bede potulnie czekać albo uznam, ze rezygnuję, a potem się okaże ze jest za pozno, gdy on jednak zechce. Na chwilę obecną też nie czuje sie gotowa na dziecko czy z nim czy z kimkolwiek innym. Muszę uspokoić się  wewnętrznie.  To byłoby najgorsze co zrobiłabym dziecku.

     

    Ale sie rozpisałam-SORRY


  5. 1 minutę temu, antekemigrant napisał:

    takie czasy że trudno dziś o głebsze relacje, ludzie są zaganiani, zbyt zajęci sobą, jest duży egoizm, samoulubienie, lans, itp

    tak, szczególnie te ostatnie opisują aktualnie mojego męża. W życiu bym nie przypuszczała, że taki zwykły chłopak się tak zmieni. Przeszliśmy razem biedackie czasy-najtańsze ARO i TIP  żarcie w lodówce, tragiczne mieszkania, przejściowy brak pracy raz u niego, raz u mnie. 
     Az do teraz, gdzie Rozjechały nam się gdzieś plany przez pandemię (i zdaję sobie sprawę, że nie tylko nam). Do tego najgorsze, że mamy inne priorytety. No nic dziękuję Wam po raz kolejny za te odzewy.  Nim zasnę to pewno mózg zacznie mi parować od myślenia. A i tak nic nie wymyślę sensownego.


  6. 4 minuty temu, antekemigrant napisał:

    On nawet może innej nie szukać, ale pijawki same się zaczną koło niego kręcić i uwodzić jak poczują troche grosza i sukcesu, bo zawsze tak jest. On tylko ulegnie którejś i zostajesz na śmierniku historii niestety. 

    To fakt, zdaję sobie ze wszystkiego sprawę. Ale jaki mam na to wszystko wpływ?  Nie będę nadskakiwać i szukać atencji. Ileż można. Muszę ogarnąć swoje sprawy, swoją głowę i pomysł na swoje życie ale weź tu coś mądrego wymyśl jak czasy nie sprzyjają ze względu na wciąż zamknięcie branż, w których się specjalizuję.


  7. 5 godzin temu, AngelSue napisał:

    Rozumiem Cię, że chcesz ratować ten związek za wszelką cenę, a jak to mówią tonący brzytwy sie chwyta...

    Ale- z tego co opisujesz dajesz od siebie o wiele więcej niż uzyskujesz od niego.
    Np. chcesz sie przytulać, a on nie. Być może robiłaś mu też jakieś wyrzuty, czy sceny zazdrości o te wyjazdy? Jeśli tak, to także działa bardzo negatywnie.

    Wiesz od jakich kobiet zauważyłam na kilku przykładach, że oddalają się faceci? Jeśli siedzą cały czas w domu, nie mają swoich pasji, nie dbają o siebie jak kiedyś, a jedynie narzekają.

    Nie masz pracy, trudno, takie czasy. Szukaj jej na spokojnie, nie słuchaj też, że asystentka stomatologiczna to zły pomysł, bądź bardziej od niego niezależna.

    A dopoki siedzisz w domu- znajdź sobie jakieś pasje. To bardzo kręci facetów. Zadbaj o siebie, relacje z przyjaciółmi. Postaraj się nie być zgorzkniała, ale bardziej optymistyczna do wszystkiego. On to z pewnością zauważy i odbierze na plus.

    W czasie pandemii co prawda możliwość rozwijania pasji jest ograniczona, ale niedługo będzie już wiosna, jeszcze z miesiąc, czy dwa i możesz np. zapisać się na jazdę konną, lekcje tańca, czy cokolwiek takiego.

    Jeśli on pracuje, a Ty siedziesz w domu, to zamiast płakać siedząc w dresach czy na necie, ubierz się ładnie, pomaluj delikatnie, pomaluj paznokcie- to nic, że nie wychodzisz za często z domu, zrób to dla siebie- nawet jesli nie zauwazy od razu, to uwierz, że po jakimś czasie na pewno, że bardziej o siebie dbasz 😉

    Zrób mu dobry, obiad, upiecz ciasto jeśli zasłuzy. Ale też nadskakuj mu, ani nie rób wyrzutów, kiedy on jest zdystansowany.

    Jeśli on sie dystansuje, Ty rób dokładnie to samo, zdystansuj się, ale bądź przy tym miła- o ile nie trzeba go opieprzyć bo zachował się chamsko.

    Wyjdź na spacer, do koleżanek, zadzwoń do przyjaciółki i śmiejcie się przez dwie godziny- on tą zmianę zobaczy.

    Żadnych scen zazdrości nigdy nie robiłam. Gdy go poznałam był trochę zapuszczonym grubaskiem, nie był to kompletnie mój typ ani też typowy łamacz serc. Nie miał brania żadnego. Wręcz powiem skromnie wszyscy się dziwili (z nim na czele), że mnie upolował. Urzekł mnie tym, że swietnie się dogadywaliśmy i mieliśmy wspólne tematy do rozmów-od muzyki po zwykłe tematy codzienne. Też byłam jego pierwszą poważną miłością jak on moją. Do ślubu wręcz było jak w filmie. Starał się, zabiegał, dbał o moje uczucia. Jestem naprawdę wrażliwą osobą, która się wszystkim przejmuje. Teraz nie powiem też o mnie dba ale wyłącznie materialnie. Jak o kurę domową, której trzeba dać na zakupy, żeby zapełnić lodówkę. Nie jestem typem kobiety co szasta kasą. Naprawdę niewiele mi potrzeba do szczęścia.Ta pandemia w ogóle mnie w tym umocniła jeszcze bardziej. Nie wydaję na żadne bzdury, ani ubrania, nie mam takich potrzeb, szafy mi sie uginają od oryginalnych, wyszperanych rzeczy z second-handow. Matka mi wpajała od zawsze, że kobieta musi mieć swoje pieniądze inaczej jest pod butem faceta i jest ... warta w jego oczach. I teraz wiem co to może oznaczać.

     

    Co do wyglądu zawsze dbam o siebie, jestem też wizażystką więc nie chodzę zapuszczona. 

    Z przyjaciółkami to już gorsza sprawa-bo nie mam. Mam koleżanki ale każda pochłonięta dzieciakami i swoimi sprawami i też nie czuję, że chciałabym im się wyspowiadać ze swoich problemów. Spotykamy się sporadycznie na kawę, ewentualnie na mieście  ale ostatnio jestem tak przybita, że najchętniej to bym zapadła się pod ziemię. Dodatkowo nie wiem czy komuś uda się mnie rozmieszyć.  Im więcej tu się wypowiadam to dociera do mnie, że trzeba przestać pierd%$&ić i się ogarnąć. Dzięki Wam za to!


  8. 6 godzin temu, Margo napisał:

    Też miałam znajomego, który jeździł często za granicę do biura (jeździł do dwóch miejsc w UE), ale odkąd jest pandemia - pracodawca już go nie wysyła i pracuje tylko zdalnie . Do jakiego kraju tak można jeździć i gdzie wtedy mieszka?

    -Chodzi o Ukrainę-Kijów. Ten kraj to trochę dziwna kraina. Jak zapłacisz to znajdziesz co zechcesz. Nawet knajpę otworzą.

     

     

    A wcześniej mieliście o czym rozmawiać? To co się nagle stało? 

    -Mieliśmy ale też nie mieliśmy tyle czasu, a przynajmniej ja. Tak naprawdę ta pandemia na nasze relacje tak wpłynęła negatywnie.

     

    A co Ci ten wyjazd dał? Czy to poprawi wasza relację? 

    -Miałam dosyć proszenia się o uwagę, bo i tak w efekcie mnie zlewał, mijał jak powietrze. Źle się z tym czułam, byłam przygnębiona obojętnością jego i chciałam uciec z tego toksycznego miejsca. Bo jak już się odezwał umęczony pracą to zapytał o moje plany na przyszłość z pracą, co planuję i czemu asystentkę, jak to raczej ... praca za słaby hajs. Choć on naprawdę nieźle zarabia to chyba już go w...iałam tym siedzeniem w domu. To nie jest tak, że się cieszę, że siedzę w domu bo jeszcze trochę a naprawdę zwariuję. Branża rozrywkowa, w której pracowałam leży. Nie jest tak łatwo znaleźć prace, a szukam cały czas. No i zaczęłam naukę na asystentkę.

     

     

    Nie macie dzieci, więc macie dobre warunki na pogadania ze sobą.  Zamiast siedzieć u rodziców wracaj do domu i pogadaj z mężem.  Takie ucieczki do rodziców jak dla mnie są bez sensu. 
    -Do rodziców i tak miałam jechać ale później i im pomóc, bo mąż znów końcem tygodnia wylatuje na tydzień służbowo. 

     


  9. 9 godzin temu, expresis verbis napisał:

    "Może ten wyjazd teraz był dziecinnym zachowaniem z mojej strony- ucieczka do mamusi ale nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy."

    Niestety masz racje. To nie tylko dziecinne zachowanie, to manipulacja z oczekiwaniem, ze sie wystraszy i przyjedzie prosic o powrot albo bedzie wciaz dzwonic i pytac, co sie stalo, tesknic. A tu telefon milczy...

    Jestes madra kobieta, poniewaz  zdajesz sobie sprawe z tej dziecinady, twoj maz tez nie jest glupi, poniewaz nie pozwala soba manipulowac. Wlasiciwe pasujecie do siebie, moze jeszcze nie wszystko stracone. Sprobuj osiagnac jakis sukses, wtedy nie bedziesz karac meza za wlasne kompleksy. Abstra...ac od tego Nemetiisto ma racje mowiac, ze moze nadszedl moment prawdy, czy wy do siebie pasujecie czy nie.

    Tak, zgadzam się z tym co piszesz. Pojawiają się kompleksy i nerwowość w związku z moim brakiem pracy i tak naprawdę znalezieniem sobie zajęcia.


  10. 26 minut temu, Kulfon napisał:

    Niestety szukanie pracy i odmowy potrafią zachwiać naszym poczuciem wartości. Ale pamiętaj, że jesteś tylko tymczasowo bezrobotna, a to może się przydarzyć najlepszym. Życie roznie się uklada. Najlepiej gdybyś miała w kims wsparcie poza męzem, niestety przyjazni nie buduje się na zawolanie. Następnym razem zadbaj o relacje z ludźmi, bo one sa w zyciu wazne. I pamiętaj, ze tak czy siak to jest tylko zakręt w życiu, nie pierwszy i nie ostatni. Jesli zweryfikuje Twoje malzenstwo to moze to byc bolesne, ale przynajmniej dowiesz sie na czym stoisz, a tak jak napisała Szynszylka, będzie dobrze z mężem czy bez.

    Od właśnie roku próbuję odnowić stare znajomości. Z różnym skutkiem. Zwykle ja zagaduję o spotkanie. Czasem zauważam, że ludzie się zmieniają albo to  ja się zmieniam? ale nie ma już tego flow w rozmowie jak dawniej, kiedy powiedzmy się studiowało. Przytłaczają mnie swoimi problemami z dzieci, a ja jestem "tamponem". Natomiast mam 2-3  b.dobrych znajomych ale nie nazwałabym ich przyjaciółmi. Spotkamy się raz na jakiś czas ale nie czuję, że mogłabym mianować ich przyjaciółmi i zwierzać do tego stopnia jak Wam tutaj teraz. Miałam przyjaciółkę dawno temu ale na studiach urwał się kontakt bo bardzo mnie zawiodła i kontakt umarł śmiercią naturalną. Aktualnie widzę, że wszystko jest u mnie ze znajomymi krótkotrwałe. Intensywnie chwilę na pierwszych kilka spotkań, a potem każdy zatraca się w swoich obowiązkach i cisza na wieki. Na początku myślałam, że cos jest ze mną nie tak ale chyba jednak nie do końca. Rozmawiałam z mamą, siostrą i mają podobnie. Tak się pocieszam.


  11. 2 minuty temu, KorpoSzynszyla napisał:

    Dla ambitnych kobiet utrata pracy jest naprawdę bardzo traumatycznym przeżyciem a mąż może tego nie rozumieć bo dostał awans, ma kasę i nie dostrzeże tego problemu a nawet uzna go za dziwny , no w końcu powinnaś się cieszyć że w takiej sytuacji nic wam nie zabraknie ! A to nie tak działa. 

    Moim zdaniem przeżywasz żałobę po... firmie ! Tak ! Firmie! To musiała być bardzo trudna decyzja trudny czas i emocje można porównać do śmierci bliskiego członka rodziny. Musisz ta żałobę odchorować i przetrawić.

    Dopiero jak człowiek ma czas usiąść i pomyśleć to dopiero wtedy dopadają go wszystkie zaległe myśli i emocje na które wcześniej nie miał czasu. 

    Wyjazd dobrze ci zrobi.

    Tak, dokładnie....i dociera do mnie, że nie będę umiała wrócić do pracy u grażyn biznesu za marną pensję (taka mam branżę). Wiem jak to być sama sobie szefem. Jest ciężko też ale nie trzeba  podporządkowywać się januszom.

    "A po powrocie  pogadaj z mężem , powiedz mu że się cieszysz z jego awansu, powiedz mu co czujesz w związku z utratą swojej pracy powiedz mu że go teraz potrzebujesz bardziej niż kiedykolwiek ! Nie zostawiaj go samego w ciszy bo on sam nie przyjdzie pogadać bo nie wie o co chodzi . Z jego perspektywy wszystko gra ! "
    -Sęk w tym, że taką rozmowę już przeprowadzałam. Raczej odebrał to, że nie radzę sobie z napięciem i dramatyzuję. Robię z igły widły i mam za dużo czasu. To już tak naprawdę kolejna taka sytuacja-tylko do tej pory nie jechałam do domu rodzinnego. Zostałam i sama nalegałam na rozmowę. Zwykle on zabiegał, on się starał o gaszenie nieporozumień, był tym "mądrzejszym" w związku, ja raczej jestem wybuchową i emocjonalną osobą. Może ten wyjazd teraz był dziecinnym zachowaniem z mojej strony- ucieczka do mamusi ale nic mądrzejszego nie przyszło mi do głowy. Czułam straszny żal, ból i jakby stracony czas (wiem egoistyczne) jeśli się rozstaniemy bo nie mam już 20lat. A strasznie boję się samotności i odrzucenia.

    No nic już nie truję Wam doopy. I tak dużo czasu mi poświęciliście. Dziękuję


  12. 5 minut temu, Nemetiisto napisał:

    Tak samo jak było u nas. Dla mnie to był błąd młodości. Uleganie presji społecznej. Brak doświadczenia. Ludzie powinni pobierać się w dojrzałym wieku. Byłoby znacznie mniej dramatów.

     

    Tylko, że my mieliśmy 28lat więc raczej to była dojrzała decyzja. A mąż do tego czasu (czyli 8lat +gdzies rok po ślubie) był zakochany we mnie i było cool.


  13. 1 minutę temu, Nemetiisto napisał:

    Tak samo jak było u nas. Dla mnie to był błąd młodości. Uleganie presji społecznej. Brak doświadczenia. Ludzie powinni pobierać się w dojrzałym wieku. Byłoby znacznie mniej dramatów.

    Może być też trochę tak, że stracił do Ciebie swego rodzaju szacunek właśnie przez to, że zawsze za nim. Zawsze wiedział, że może planować jak chce. Nie musi liczyć się z Twoimi planami. Wiele czynników składa się na to, że prawda ujrzy światło dzienne.

    Fajnie jest właśnie "usłyszeć" z perspektywy mężczyzny jak to wygląda i co myślisz. 
    bo jednak my kobiety zbyt emocjonalnie do tego podchodzimy ale oczywiście nie chcę tutaj stwierdzać, że mężczyźni nie mają uczuć ale zwykle jest to nasza działka, że az za bardzo.


  14. 1 godzinę temu, KorpoSzynszyla napisał:

    A to nie jest tak że poszukiwania pracy położyły na łopatki twoja samoocenę ?

    Znaleźliście się w całkiem różnych momentach życia ...

    Ty potrzebujesz wsparcia i męskiego ramienia 

    Twój mąż pewnie wolałby świętować i nie rozumie że jesteś w dołku a z daleka może to wyglądać tak że ty się nie cieszysz jego szczęściem.

    Teraz podziwia ładne obrazki bo bogaci ludzie mają niezłego bajera ale jak minie pierwsze wrażenie to zacznie dostrzegać i negatywne strony tego blasku ...

    Uszy do góry! Wszystko będzie dobrze .. z nim czy bez niego !

    Dzięki za odzew i dobre słowo. Tak, poszukiwania pracy to dla mnie powrót do tragicznych czasów, wręcz traumatycznych po skończeniu studiów.  Totalnego bezrobocia i totalnego rozczarowania życiem. Miały to być wrota do pięknej dorosłości, kariery a skończyło się powrotem do domu rodzinnego i totalnym smutkiem. Mogę ten czas porównać nawet do aktualnych w jakich przyszło nam funkcjonować. Z tą różnicą, że wtedy chciałam iść nawet na staż za półdarmo, a teraz nie podejmę się pracy za najniższą krajową bo to już nie ten etap, a życie kosztuje. Końcem roku zamknęłam działalność, którą prowadziłam z powodzeniem 4 lata ale mnie wykończyło to psychicznie i fizycznie. Dlatego też czuję się jak Nikt. Wcześniej nie wiedziałam w co najpierw ręce wsadzić,  a na problemy w związku nie miałam czasu. Może sama się przez ten brak zajęcia przyczyniłam do napięć w związku. W głowie aż mi się kotłuje od rozkmin.

    "Twój mąż pewnie wolałby świętować i nie rozumie że jesteś w dołku a z daleka może to wyglądać tak że ty się nie cieszysz jego szczęściem." Dokładnie, trafne spostrzeżenie. Tak to może odbierać...


  15. 33 minuty temu, Milkyway38 napisał:

    Powiem Tak, wyglada mi na To Ze on kogos ma a może nie, albo jest zauroczony ... może Przestał cię kochać i chce wolności... mysle ze to nie awans go zmienił tylko on się zmienił ... w życiu człowiek przechodzi różne drogi... raz z górki raz pod górkę a miłość jak jest silna to przetrwa ta próbę ... widocznie była słaba i nie przetrwała... mam znajomych 10 lat razem, maja dziecko, ona pracowała, bardzo się kochali i niestety zachorowała, on w międzyczasie awansował .... ona musiała się zwolnić i walczyć o zdrowie... przeżyli niejedno, był przy niej i ja wspierał - to się nazywa miłość... miał ja zostawić bo musiała się zwolnić żeby ratować zdrowie?? Albo się kogoś kocha albo nie, tu awanse, czy kasa nie zmieniają człowieka bo co nagle  się wstydzisz żony??? Maz powinien cię wspierać a nie odsuwać się od ciebie ....widocznie nie zasługuje na Ciebie i nie ma co walczyć, odpuść 

    Dziękuję za Twoją odpowiedź. Chociaż dosadna to z zakończeniem, które nie wiem czemu trochę dodało mi otuchy. Myślę, że (jeszcze)nikogo nie ma ale jesteśmy dla siebie pierwszymi partnerami. Wyczuwam tu znudzenie, nawet łóżkowe. To jest typowy książkowy kryzys. Do tego mam wrażenie, że ma inne priorytety, postawił na swój rozwój, a ja pędzę za nim, gdzie aktualnie ma projekty (zmiana miasta). Nie jestem w stanie ze swoim wykształceniem i umiejętnościami znaleźć pracy zdalnej jak on i pracować z każdego miejsca.

    To nie jest też tak, że mnie do tej pory nie wspierał. Wspierał mnie jak nikt w życiu, nawet jak długo chorowałam po półpaścu z wycieńczenia organizmu właśnie przez pracę i stres. Domyślam się też, że mało kogo obchodzą problemy obcych ludzi i to jeszcze z forum ale dziękuję za reakcję. Doceniam to... ale po prostu najzwyczajniej w świecie czuję się przytłoczona myślami, wspomnieniami i samotnością... Każdy ma swoje sprawy, problemy i nie posiadam nawet przyjaciółki, której mogłabym się wyżalić i prosić o wsparcie. Do tej pory mój mąż był przyjacielem, partnerem i kochankiem. Teraz tylko mąż na papierze. Fuck


  16. 26 minut temu, gahgaj-Gifqe0-karzik napisał:

    Nie jestem osoba która mogłaby udzielać rad bo sama czuje się bezradna ,ale brak dziecka to brak zobowiązań . Jeśli Twoja walka , rozmowy nie przynoszą efektów to jest to zarówno dla mnie jak i dla Ciebie znak . Nie będę mówiła ,ze powinnaś odejść bo nikt nie powinien decydować za nas a tym bardziej jakieś randomowe osoby na portalach . Myśle jednak,ze zarówno ja jak i Ty powinnismy podjac jakieś decyzje . Mnie przychodzi to szalenie ciężko . Nie chce odpuszczać rezygnować bo z tylu głowy mam obrazek jeszcze szczęśliwych Nas i nadzieje ,ze to nie koniec i ze możemy coś zmienić ,ze jescze wszystko mogłoby być takie jak dawniej . jednak do zmian potrzeba dwojga . Co myślisz o terapii ? Ja coraz częściej zastanawiam się by zaproponować mu wspólna terapie u psychologa , zobaczyć co powie osoba trzecia i zobaczyć czy jego coś ruszy ,czy w końcu zobaczy mnie i problem który jest i sam nie zniknie . 
     

    Czuje się samotna  . Zasypiam obok niego a łoże jakby puste.. Nie chodzi o seks , chodzi chociażby o sam gest przytulenia mnie a nie odwrócenia się plecami w druga stronę . Już nie płacze , ale nie potrafię zasnąć tak szybko i błogo jak on .. w głowie mam za to pytania czy to z nim przyjdzie mi się zestarzeć i co będzie dalej skoro teraz gdy jestem nadal młoda czuje się samotna i odrzucona . 
    czasami idę spać do dziecka , przytule i tylko to sprawia ,ze jeszcze się uśmiecham . Ta mała istota jest moja motywacja do zmiany . On ? Jeśli w porę nie zrozumie ,ze mnie traci to prawdopodobnie stracimy się na zawsze.

    Masz całkowitą rację.Zdaję sobie sprawę z tego. Natomiast nie wiem czy dziecko jeszcze bardziej by nie nasiliło u nas problemów bo on nie czuje się gotowy, a ja? No cóż... czuję zegar biologiczny, że tyka. Niedługo będziemy mieć 31lat.  Natomiast tak jak widzisz są to dwie różne sytuacje bo Was jakby trzyma ze sobą dziecko, a nas można powiedzieć, że tylko przyzwyczajenie choć i to się rozmywa...Też mnie to boli, że on zasypia spokojnie, ogląda po pracy TV i się do niego uśmiecha jak jest coś śmiesznego, a ja? Jakbym w ogóle nie słyszała głosu z telewizora, a wyłącznie swoich myśli. To samo gdy idę spać. Czarne scenariusze. I nie mogę zasnąć, więc się osobno bo nie chce budzić. Co do terapii, to ja sama zaczęłam chodzić do psychologa-mam za sobą 3 spotkania ale... planuję to zmienić na psychiatrę bo chyba potrzeba mi oszukania mózgu w postaci pobudzenia serotoniny...-.-


  17. 14 minut temu, Nemetiisto napisał:

    17 lat małżeństwa a w sumie 23 chyba. 🤔

    Irytował mnie jej brak chęci do rozwoju. To, że wystarczała jej praca za najniższą krajową choć miała ogromne doświadczenie i kwalifikacje pracując kilkanaście lat w zawodzie. To, że np. nie chciała zrobić prawa jazdy i mówiła, że jej dobrze jeździć autobusem ale oczekiwała, że będę ją odwoził do pracy i czekał 2h. codziennie po swojej żeby ją odebrać. Kiedy tego nie chciałem robić obrażała się. Mieszkaliśmy za miastem. To, że musiałem sam ciągnąć budowę domu i zarabiać na wspólny rozwój bo z jej pensji ledwo wystarczało na jedzenie. To tylko przykłady, takie niby drobne sprawy ale one są jedynie wierzchołkiem góry lodowej.

    Nie było szans bo prawda była taka, że od początku do siebie nie pasowaliśmy ale ja wmawiałem sobie, że się nie poddam, że będę nieugięty, będę dobrym mężem itd. Prawda jednak sama ujrzy światło dzienne. Wcześniej czy później.

    Dziękuję za tak szczerą i długą odpowiedź. Doceniam. U mnie zaś jest inaczej, nie chce iść do pracy za marną pensję jaką mi proponują i stąd te poszukiwania pracy trwają i trwają. Ach te ambicje...

    Pozdrawiam Cię! Wszystkiego dobrego


  18. 1 minutę temu, Nemetiisto napisał:

    Przypomina mi to nieco moje małżeństwo i byłą, która w moich oczach nie miała ambicji się rozwijać. To nie jest żadna wada. Każdy ma prawo do swojej drogi jednak przyczyniło się to do mojej decyzji o rozstaniu. Nie pasowaliśmy do siebie. Z mojej perspektywy tak samo wygląda to u Was. Ludzie też kiedyś mówili, że taka dobra z nas para.

    Dzięki za odpowiedź. Długo byliście razem. Co najbardziej Cię męczyło?  Nie było szans na zostanie jednak razem, próby ratowania? 


  19. rozumiem Cię bo też przechodzę kryzys w związku z tą różnicą, że nie mamy dzieci. Czuję jednak to samo co Ty, też się mijamy, z tym, że ja się staram, a on nic. Jestem powietrzem, mogłabym nie istnieć. Nie wiem co w takim wypadku trzeba robić. Bardzo się boję samotności...Może nie jest to pocieszenie ale nie jesteś sama, masz dziecko. Ja nie mam nikogo. 


  20. Z mężem jesteśmy po ślubie prawie 3 lata, łącznie znamy się i jesteśmy już razem 11 lat... Od roku nasz związek się sypie. Ja straciłam pracę nim zaczęła się pandemia i łapałam się jakiś robót dorywczo przez ten czas(wcześniej byłam bardzo aktywna zawodowo i bardzo towarzyską osobą-coś zgasło we mnie), a mój mąż dla odmiany awansował, z czego bardzo się cieszę i kibicuję mu bardzo bo zasłużył jak nikt inny. Natomiast zaczął bywać w kręgu ludzi bogatych, którzy też zaczęli mu bardzo imponować. Widzę jak probuje ich naśladować, nawet ubierać się w drogich sklepach, chociaż to jednak wciąż nie ten poziom. Co miesiąc, dwa musi jechać służbowo (biuro ma oddział za granicą) na kilka dni z pracy-czego mu zazdroszczę też bo jest to też forma ucieczki od tej nostalgii w tych aktualnie popier&^%$ i niepewnych czasach jakie nastały. Jeśli chodzi o zdrady i kochanki to raczej odpada ale widzę jak bardzo się od siebie oddalamy i nie wiem do czego w konsekwencji to może doprowadzić. Jestem bardzo wrażliwa osobą, lubię się przytulać, mówić co czuję ale on nie i nie rozumie tego. Zmienił się. To nie ten sam facet jakiego poznałam. Troskliwy, zwracający na mnie uwagę. On żyje swoim życiem, a ja swoim... Brakuje mi bliskości, wsparcia psychicznego, emocjonalnego, bo materialnie niczego mi nie brakuje, co w tych czasach wiem jak wielu ludzi ma problemy finansowe. Pojawiły się u mnie lęki, nasiliła nerwica (jestem DDA), ból że się rozstaniemy, odrzucenie. Wróciłam na psychoterapię. Nie  mamy z mężem już wspólnym tematów,  nie ma tej iskry, jest ogólnie beznadziejnie. Zawsze uchodziliśmy za parę, która jest tak dobrana i tak zgodna a tu klops. Sama nie mogę uwierzyć w to, co się porobiło. Odnoszę wrażenie, że czy ja jestem czy nie to jest mu to zupełnie obojętne. Ostatnio po krótkiej wymianie zdań zrobiło mi się przykro. Naprawdę mam problem znaleźć pracę (i z tego co wiem nie jestem jedyna) i zaczęłam myśleć o przebranżawianiu się na asystentkę stomatologiczną ale widzę, że nie podoba mu się raczej mój pomysł bo może jestem mało atrakcyjna na tę chwilę w jego kręgach i środowisku (?).  Ten brak rozmów, mijanie się w mieszkaniu bez słowa, jego obojętność wobec mnie tak mnie dobijała i raniła, że spakowałam walizkę i pojechałam do domu rodziców na wieś. Miałam jechać na weekend tydzień później ale zostane tu dłużej albo na zawsze.  Pierwszego dnia poinformowałam gdzie jestem, odpisał ze myślał, ze za tydzień normalnie pojadę i tyle .... telefon od wczoraj milczy. 

    Mamy 31 lat, brak dzieci.

    Jak u Was to wygląda? Dogadujecie się?

×