Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Kakubi

Zarejestrowani
  • Zawartość

    25
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Kakubi


  1. Hej. To sprawa głupia i wstydliwa. Nigdy nie współżyłam, ale jestem na takim etapie z moim chłopakiem że poznajemy nawzajem swoje ciała. Kilka tygodni temu dotykałam jego członka. Sam dotyk więc nie doszło do wytrysku. Jednakże sama końcówka przyrodzenia stała się lekko wilgotna. Wytarłam dłonie w spodnie i kilka minut później poszłam do toalety. Zapomniałam umyć rąk przed skorzystaniem. Nie dotykałam się tam nie wiem jak. Po prostu wytarłam co trzeba.  Stało się to blisko terminu przypuszczalnej owulacji. Tydzień temu miałam okres trwał 6 dni. Był lekko bardziej skąpy niż zazwyczaj ale to już drugi raz. Wiem że okres wyklucza ciążę, ale naczytałam się o krwawieniu implantacyjnym i szczerze się obawiam. Zna się ktoś na tym? Krwawienie implantacyjne trwa podobno max 3 dni i jest ledwie widoczne. 

    Ps. Zrobiłam test ciążowy. Wyszedł negatywny ale może zrobiłam coś źle... Od tego wszystkiego jak o tym myślę to chce mi się wymiotować, jestem nerwowa i zestresowana. W nocy jak leżę na brzuchu to mam nudności


  2. 3 minuty temu, Anastazja 94 napisał:

    Bardzo mi przykro.  😥 Wiesz to nie przyjaciel.  Mi się dawne znajomosci naturalnie wykruszyły a przyjaciółmi mogę nazwać właśnie z x lat temu nowych którzy pokazali się w biedzie i potrzebowałam obecności ,się wygadać.  Ale nie komuś gdzie autentycznie widzę że ma to w du/ pie.  A miałam ciężki rok.  Dlatego porozmawiaj z Nim.  Niech Ci powie ' jak to jest że gdy On Ciebie potrzebuje to dlatego ZE UWAZASZ GO za przyjaciela może na Ciebie liczyć bo tak postępują przyjaciele ! A gdy Ty potrzebujesz obecności ,parę słów wsparcie i tyle .. to oczywiście Go nie ma '.  Zapytaj się Go otwarcie czy ma Cię za przyjaciółkę.  Jak się waha to odpuść i odejdź.  Z honorem.  Swoje przejdziesz.  Dasz radę.  A będziesz silniejsza ! 

    Zrobię tak. Mam nadzieję, że u Ciebie też będzie lepiej. Bardzo dziękuję za pomoc ❤️

    • Like 1

  3. Hej wszystkim... Od niedawna w moim życiu wszystko się wali. Mój ojciec poważnie choruje od 1,5 roku. Rak płuca. Do tego Parkinson, astma. Dzisiaj naprawdę było źle. Drgawki, wymioty z krwią. Bardzo się o niego boję, ale z tym sobie radzę. Pogodziłam się że tak musi być, najwyraźniej. Wspieram moją mamę, babcię i siostrę. Potrzebowałam pomocy dlatego napisałam do mojego najlepszego przyjaciela. Napisałam że z tatą jest źle. Napisałam rano. Sprowadziłam że tylko odczytał wiadomość i nic... Pomyślałam że pewnie jest zajęty i odpowie trochę później. Ale nic takiego się nie stało. Przez cały dzień ani słowa. "Trzymaj się""myślę o was""jestem z tobą" naprawdę to by mi starczyło. To pierwszy raz kiedy ktoś mi bliski odchodzi...i naprawdę mi ciężko. Walczyłam z myślami przez cały dzień. Przyjaciel zapytał o 21 czy mogę rozmawiać, ale ja akurat spałam. Potem napisałam jeszcze że nie jestem sama. Ale to już moim zdaniem nie jest to. Przez cały dzień byłam sama... To już nie pierwszy raz kiedy zostawia mnie bez wsparcia, a wie że mi ciężko. Podobno prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Wiem też że człowiek zdenerwowany działa impulsywnie. Może przesadzam. Może zbyt bardzo łaknę tej pomocy. Może zbyt bardzo się też angażuję. Zawsze jak on ma problem to piszę z dzwonię żeby nie był sam. Jest wrażliwy więc chcę dotrzymać mu towarzystwa i wesprzeć go. A jednak ja nie dostaję tego w zamian.


  4. 18 minut temu, Niby normalny napisał:

    No tak w związku jest że jedno bierze od drugiego i na odwrót.

    z resztą czy zawsze trzeba się rozwijać i brać udział w tym wyścigu szczurów ? 

    Nie sądzę że chęć robienia czegoś że swoim życiem jest wyścigiem szczurów. Nie robię tego dla nikogo. Lubię uczyć się nowych rzeczy.


  5. Dnia 13.12.2019 o 22:59, serduszko2330 napisał:

    Witam. Co zrobić, kiedy mężczyzna (23 letni) zachowuje się bardzo niedojrzałe? Twierdzi że kocha, mówi o tym, ale mimo pięcioletniego związku rzadko dzwoni  (pisze tylko kiedy "znajdzie czas", często bardzo zdawkowo, co sprawia że czuje się "odlewana"), rzadko sam proponuje spotkania (jeśli już to mówi że ja mam przyjechać do niego), unika poważnych tematów (zawsze musi być tak jak on uważa), na stwierdzenie, że jestem dla niego bardziej koleżanka niż dziewczyna nie potrafi odpowiedzieć nic, milczy, nie odpisuje. Dopiero później stwierdza że nie odpisał, bo wygaduję głupoty, mówiąc takie rzeczy (tzn. że jestem koleżanka itd.). I tak jest zawsze, każda wątpliwośc która się pojawia, muszę rozwiązywać sobie sama ze sobą- od niego słyszę jedynie że "przesadzam", "gadam głupoty", "wszczynam kłótnie" (choć naprawdę dążę jedynie do rozmowy, trudno się jednak nie zdenerwować kiedy ktoś do kogo mówimy, zamiast usiąść i porozmawiać, zajmuje się oglądaniem filmików w internecie i tylko co jakiś czas odwraca głowę mówiąc "o co Ci chodzi?"). Nie wiem czy to niedojrzałość, czy po prostu jego uczucie się wypaliło. Nie wiem co o tym sądzić. Do tej pory to ja jeździłam, zabiegałam, chciałam na bieżąco wyjaśniać wszelkie problemy. Od tygodnia wgl się nie widzieliśmy i mimo napiętej atmosfery on nie zabiega o spotkanie. Czy możliwe jest żeby 5 lat temu, w momencie kiedy go poznałam, był bardziej dojrzały niż teraz? 😕 W tym momencie, a właściwie to już od dłuższego czasu, czuje się jakbym była jego wrogiem, jakby odzywał się tylko z przymusu (żebym "nie miała pretensji, że milczy"). Potrafi zadzwonić i powiedzieć "no kazałaś zadzwonić ..."-zatem nie wynika to z jego własnych potrzeb. Nie wiem już co o tym wszystkim myśleć, czy jest sens o to walczyć... co o tym myślicie?:/ 

    Chodzi o to że na początku się starał. Może ukrywał to że nie jest dojrzały żeby cię zdobyć. A teraz kiedy jesteście już razem nie ma po co już udawać... Jest niedojrzały. Z czasem będziesz czuł się zagrożony przez to że masz pretensje."taki jestem. Nie akceptujesz mnie?" On spędził ze sobą całe życie. Być może nawet nie wiedział że udawał przed tobą kogoś innego. Jeśli czujesz się źle. On nie kwapi się żeby ułożyć wasz związek to może lepiej dać spokój. Spróbuj nie odzywać się przez tydzień dwa. Możesz z nim finalnie porozmawiać. 


  6. 1 minutę temu, Kulfon napisał:

    Samicom to nie wiem.

    Natomiast sama jestem kobieta i nie wymagam od nikogo, zeby na mnie zarabial, ale nie jest tez moim obowiazkiem zarabianie na nich ani stwarzanie im warunkow, zeby zarabiali, o czym Ty w ogole piszesz? Zwiazki gdzie jedno matkuje drugiemu nie sa ani zdrowe ani na dluzsza mete satysfakcjonujace dla obu stron.

    Czy w takim razie da się przestać matkować żeby on czuł się bezpiecznie i jednocześnie żebym ja była odciążona od tej aury smutku. Nie chcę żeby zniknął z mojego życia. Chcę żeby był szczęśliwy jak na początku relacji


  7. 2 minuty temu, samiec_mewy_srebrzystej napisał:

    Nie Kulfon. Samicom się wydaje, że każdy facet to samiec alfa, który odnajdzie się w każdych warunkach i dostosuje do każdej rzeczywistości. I ten głupi, typowo samiczy tekst "To zarób!" gdy facet zwraca uwagę, że jest słabszy finansowo okres i trzeba trochę ostrożniej wydawać. Jakby każdy miał na pstryknięcie możliwość zarobienia takiej kasy jaką samica sobie akurat zażyczy...

    Niektórzy po prostu dobrze działają jedynie w określonych warunkach i ten gość raczej do takich należy; trzeba mu po prostu choć postarać się stworzyć warunki bliższe tym, w których będzie w stanie lepiej funkcjonować. To MOŻNA zrobić i zaoranie go wcale nie jest słusznym rozwiązaniem.

    Nie klasyfikuję tak mężczyzn. Nawet gdyby to była prawda. Nawet gdyby miał mniej sukcesów, mniej zarabiał to mi to totalnie nie przeszkadza... Mi zależy na nim a nie na jego osiągnięciach. Dlaczego mężczyźni chcą za wszelką cenę udowodnić że są najlepsi dla nas. Chcę żeby się tym nie przejmował i żeby był ze mną szczęśliwy. A on się załamuje że jest nie tak jaki powinien. 


  8. 12 minut temu, samiec_mewy_srebrzystej napisał:

    Oooo,to to! Często jest tak, że ofiary mentalne wyścigu szczurów tak mają. Często nie potrafią nawet normalnie wypoczywać, relaksować się, ale każdego mniej zafiksowanego na zapieprzaniu od razu klasyfikują jako lenia.,

    I to może być problem.

     

    @Kakubi, a jak Ty wypoczywasz? Bo to też może dużo na ten temat powiedzieć. Jaki masz pomysł na relaks?

    Pewnie że wypoczywam. Oglądam seriale, słucham muzyki. Chodzę na spacery. Nie uważam go za lenia... Ale on się tak czuje.


  9. 12 minut temu, samiec_mewy_srebrzystej napisał:

    Oooo,to to! Często jest tak, że ofiary mentalne wyścigu szczurów tak mają. Często nie potrafią nawet normalnie wypoczywać, relaksować się, ale każdego mniej zafiksowanego na zapieprzaniu od razu klasyfikują jako lenia.,

    I to może być problem.

     

    @Kakubi, a jak Ty wypoczywasz? Bo to też może dużo na ten temat powiedzieć. Jaki masz pomysł na relaks?

    Pewnie że wypoczywam. Oglądam seriale, słucham muzyki. Chodzę na spacery. Nie uważam go za lenia... Ale on się tak czuje.


  10. 3 minuty temu, Niby normalny napisał:

    może jesteś dla niego za bardzo poukładana, że masz wszystko jak w zegarku.

    spróbuj może raz zwolnić, mieć wszystko gdzieś być bezproduktywną i zobacz reakcje.

    Wtedy czuję pustkę. Nie umiem tak. Nie chcę żeby czuł coś do mnie przez to ze będę taka jaką on by mnie chciała żeby czuć się dobrze. Zażartowałam ostatnio że powinien chyba zmienić rozmówcę na gorszego od siebie. Powiedział że lubi rozmawiać z ludźmi na poziomie bo czuje że może walczyć żeby też wyjść na ludzi. Żeby pokazać że potrafi bronić swojego zdania, pokazać umiejętności. Powiedział że czuje ataki z mojej strony przez co mu niezręcznie ( chodzi o to że bronię swojej opinii za wszelką cenę) i jednocześnie to lubi. Myślałam że jesteśmy sobie równi ale on boi się że jest gorszy. 


  11. Przed chwilą, Niby normalny napisał:

    A jak u ciebie z realizacją planów ? może dla niego wydajesz się zbyt ambitna. 

    może widzi że tobie wszystko wychodzi a on nic nie potrafi albo nie umie? 

    Staram się być produktywna. Wszytko co sobie zaplanuję wolę nie odkładać na jutro. On to robi. Ale nie rozumiem dlaczego ma do mnie o to żal. Czuję że może przestaje mnie zauważać w pozytywny sposób. Traktuje mnie jak konkurencję. 


  12. 13 minut temu, Niby normalny napisał:

    a jak wyglądają wasze stosunki w czasie pandemii? 

    Spotykamy się co jakiś czas (raz w tygodniu). Dzwonimy do siebie. Piszemy. Dobrze nam się rozmawia, ale on ma żal do tego że sytuacja na świecie jest taka a nie inna i co jakiś czas wylewa to szambo


  13. Hej! Mam na imię Gosia. Moja historia jest trochę skomplikowana. Liczę na wasze rady, opinie bo gubię się w tym wszystkim.

    Zacznę od tego że jestem bardzo ostrożna wchodząc w relacje z innymi ludźmi. Myślę że mam coś z introwertyka bo większość czasu spędzam w samotności. Kiedy mam chwilę wolnego od pracy oddaję się swoim hobby. Czuję się naprawdę dobrze z samą sobą. Dwa lata  temu poznałam jego. Nie od razu do mnie trafił, ale z czasem kiedy zaczęliśmy rozmawiać naprawdę go polubiłam. Rozmawialiśmy całe dnie. Po pracy wychodziliśmy na spacer po mieście. Tak dobrze z nikim innym mi się nie rozmawiało. Mamy podobne zdania na różne tematy. Jest miły, inteligentny. Nasze światopoglądy są może inne w różnych kwestiach ale nie jakoś rażąco i to było powodem częstych dyskusji (kulturalnych), także luzik ;P Z biegiem czasu okazało się że mamy dużo wspólnych pasji. Pomyślałam że to może być osoba dla mnie. Pomyślałam że jest wyjątkowy.  Przez kilkanaście miesięcy było wspaniale. Nie byłam wcale oślepiona jego osobą. Widziałam wady, ale każdy je ma. Nie uderzały we mnie bardzo mocno. Dużo rozmawiamy o ewentualnych nieprzyjemnościach. Ale w pewnym momencie doszło do tego że zwierzył mi się iż czuje się gorszy ode mnie. Że zazdrościć mi mojego udanego życia. Że chciałby być na takim poziomie jak ja. Bo na pewno będę się jego wstydzić... Pomyślałam że to słodkie. Martwił się że nie jest odpowiedni. Ale sytuacja nabrała kolorów kiedy takie sytuacje zaczęły pojawiać się cyklicznie. Wspieram go jak mogę. Tłumaczę że jest najbardziej wyjątkowym chłopakiem jakiego poznałam... Przyjmuje to do wiadomości i za jakiś czas znowu smutek wraca. Ja teraz nie narzekam na niego... Ja się martwię bo nie rozumiem. Może jakiś terapeuta by mu pomógł. To pozornie niewielki problem ale czuję że to sabotuje wszytko co stworzyliśmy do tej pory. Potem doszła kwestia tego że powiedział mi że boi się spotykać  ze znajomymi (za czasów gimnazjum) bo na pewno będę o to zła. Tak mnie to zabolało. Naprawdę daje radę sama kiedy nie kontaktujemy się przez jakiś czas. Robię wtedy coś dla siebie i dobrze mi z tym. Dlaczego on uważa że będę zła? Wytłumaczyłam mu że to nie prawda. Że ma prawo wyjść, a ja nie mam zamiaru go ograniczać i mówić mu co ma robić. W międzyczasie napady smutku. Zależy mi na nim. Teraz podczas pandemii czuje się samotny. Usprawiedliwia swoje smutne, czasami agresywne zachowanie (pretensjonalny ton głosu)tym że jesteśmy skazani na areszt domowy. Obwinia mnie za swoje niepowodzenia. Prosi o radę, a kiedy ta nie przyniesie upragnionych smutków jego gniew spada na mnie. Nie dowiedziałbym się o tym gdyby mi nie powiedział. Cieszę się że potrafi się przyznać ale kiedy to robi bardzo mnie to boli. Przecież on odpowiada za siebie. Nie jestem jego nianią. Podczas którejś z rozmów wspomniał o tym że kiedy ma takie samo zdanie jak ja to woli je zmienić żeby nie wyjść na człowieka bez własnego zdania. Powiedziałam że to nic nie szkodzi jeśli zdania się powtarzają. Czuję się jak nauczycielka. Cholernie mi na nim zależy. Zakochałam się po raz pierwszy... Ale teraz zaczynam czuć że coś jest nie tak i nie wiem co robić. Jest mi smutno kiedy on cierpi, a kiedy on mnie rani przez niewyjaśnione zachowanie czuję się bezwartościowa. Czasami mam wrażenie że to toksyczne... Ale może się mylę. Dba o mnie. Chce żebym była szczęśliwa ale robi to w pokraczny sposób.  Ratujcie. Serce mówi jedno, głowa się waha... 

     

×