Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Aktyaksk

Zarejestrowani
  • Zawartość

    24
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Aktyaksk

  1. Nie mam rodzeństwa i czuję się źle z tego powodu. Mam wrażenie, że gdybym je miała wszystko potoczyłoby się inaczej. Gdy się urodziłam moi rodzice byli w kryzysie. Potem mama poroniła i nie starali się o kolejne. Byli już około 40, więc mogło być ciężej. Siłą rzeczy więc zostałam tylko ja. Czasem się zastanawiam czy to nie moja wina, choć wiem że to mało prawdopodobne. Czy może ciąża ze mną przyczyniła się do poronienia? Bóg wie. Mam duże wyrzuty sumienia. Urodziłam się a nie naprawiło to ich małżeństwa. Całe dzieciństwo byłam trudnym dzieckiem, dokuczliwym, pół szkoły spędziłam u pedagoga i jeżdżąc do psychologa do poradni. W moim domu długo było źle, ja być może wszystko to odbijałam na zewnątrz. Źle się czuje z tym wszystkim. Ogólnie czuję, że gdybym nie była jedynaczką to byłoby inaczej. Byłabym szczęśliwsza, miałabym kogoś kto byłby w tej samej sytuacji co ja i wspieralibyśmy się nawzajem. Wyznałam nawet przy rozmowie, że ja w zasadzie nie wiem jak to jest kochać kogoś kto nie jest rodzicem i nie jest partnerem. Nie mam pojęcia jak to jest kochać rówieśnika. Zawsze trudno było mi zrozumieć miłość koleżanek do innych dzieci. Całe życie kochałam tylko rodziców. I kiedyś myślałam, że kuzynów ale życie to zweryfikowało. Jednak nie czułam do nich miłości i drogi się trochę porozchodziły. Teraz będąc dorosła ubolewam nad tym wszystkim. Najlepiej w zasadzie byłoby jakbym nigdy się nie pojawiła. Parę cierpień mniej. Czuję się problemem i porażką swoich rodziców. Nie polecam bycia jedynaczką.
  2. Nie wiem głównie biorę to na przykładzie mojej rodziny gdzie większość rodzeństw jest dla siebie kochająca. Wiem jednak że to tylko moja wizja. Ja to wiem. Lecz mam jakieś pragnienie aby było inaczej. Tylko czasu nie cofnę. Choćbym chciała...
  3. Znam jedną rodzinę gdzie jest czworo rodzeństwa, a w domu łącznie kilkanaście osób. Tam jak mają urodziny to piecze się torty, świętuje się tak jak w gronie ciotek. Oni siebie kochają bardzo mimo sprzeczek. Mi marzy się wychowywanie wlasnie w rodzinie wielodzietnej. Takie są według mnie super nauką życia. I kłótni ale i miłości. Nie wszystkie, może nieduza część, ale to jest zupełnie inne wychowanie niż sam na sam z mamą i tatą bez przyjaciół a rodzina daleko. I może problem mam, nie wiem.
  4. Dziękuję. Być może byłoby tak że gdybym miała brata czy siostrę może z nimi bym się kłóciła. Może kiedyś się pogodzę z tym że mi było dane być jedną
  5. Pojawienie się dzieci musiało zmienić bardzo dużo w twoim życiu Dobrze że je masz
  6. Nie zamierzam. To wszystko jest po prostu dla mnie ciężkie.
  7. Ale może w końcu się ułoży. Oby się ułożyło. Już część życia przeżyłam to i przeżyje dalej.
  8. Mój ojciec nie jest też szczęśliwy że ma tylko mnie. Sam mówił że "no tak wyszło". To też mnie zasmuca.
  9. Chciałabym zacząć przestać się tym wszystkim przejmować i spróbuję Ja może trochę mam takie zdanie że zawsze lepiej żeby ktoś istniał niż żeby go nie było. Nie musi być kolorowo, ale żeby był. Z drugiej strony może masz rację że za bardzo o tym myślę. Ja po prostu nie wiem gdzie już szukać pocieszenia, nadziei, bardzo boje się przyszłości. I czuję się naprawdę niepotrzebna.
  10. No tak. Raczej mi chodzi o to, że nie będzie już nikogo z domu, jeśli rodzice umrą. Mojemu tacie po śmierci matki i ojca zostały siostry, z którymi może się spotkać, szukać u nich pomocy, mają tę samą krew. To nie znaczy oczywiście że ktoś inny nie może wesprzeć czy pomóc, ale jednak rodzinę łączą nieraz głębsze powiązania czy to ekonomiczne, spadkowe... I jednak jak umiera rodzic to te troje dzieci płacze tak samo. Jedynak sam będzie płakał nad grobem, bo inni mieli innych rodziców. To jest to co uwiera.
  11. Ech to słabo że tak wyszło u ciebie z rodzenstwem a nie bałaś się że mimo wszystko jak np umrzesz to co będzie z dzieckiem? Oczywiście nie oceniam ciebie, to tylko pytanie. Może są szczęśliwi jedynacy...
  12. Ja chciałabym jeszcze dodać że w moim domu zawsze brakowało takiego starania się załóżmy. Przykład? Poznałam raz wielodzietną i wielopokoleniową rodzinę, gdzie rodzinny obiad zawsze był na dużo osób i było przy tym trochę starania się. Szukanie lepszego obrusu, dużo jedzenia, dużo sałatek na stole, rodzinna atmosfera. U nich w święta piekli tyle ciast ile u mnie w rodzinie piecze się na przyjście gości, u nich byli sami domownicy. U mnie w domu nawet takie głupoty jak niedzielny obiad wyglądały tak, że mama przynosiła obiad, ja talerze, zjedliśmy, ja wracałam do siebie a ojciec był wpatrzony w TV. Zero starania się. Wiem że to śmieszne, ale mnie takie rzeczy bolą po latach. Mimo że nie wspomniałam że teraz w moim domu jest trochę lepiej, rodzice już się tak nie kłócą, ale to co było kiedyś nadal mnie bardzo boli. I wiem że może to nie kwestia rodzeństwa a raczej ilości ludzi, ale tam gdzie tych ludzi jest więcej jest więcej starania się, chęci. Nie mówię o patologicznych rodzinach, ale ogólnie. Na 3 osoby kupuje się kawałek schaby i ziemniaki. Na 15 robi się nonszalancki obiadek. I tak wiem że to są pierdoły. Nieistotne pierdoły. Lecz mi bardzo tego wszystkiego brakuje. Ładu, elegancji, kontaktu z kimś więcej niż ojcem w domu, dużej rodziny, normalności w codzienności. Mam nadzieję że kiedyś ułoże sobie życie i swoje dzieci nauczę jak żyć inaczej
  13. Dziękuję Dobrze że udało się tobie ułożyć życie.
  14. @Ksantyge Przykro mi z powodu złych doświadczeń, kiepsko tak
  15. Pewnie to prawda, może ja już po prostu sobie nie radzę, boli mnie to co było i to czego nie mogę zmienić.
  16. Rozumiem to straszne ja swoją wizję jak mówię brałam głównie z mojej rodziny i co niektórych znajomych przykro mi z twojego powodu
  17. To prawda, idealnych relacji nie ma, tu się zgadzam, są szczęśliwe, normalne albo złe.
  18. Mnie tak naprawdę najbardziej boli to, że zawsze musiałam sama przeżywać problemy w domu. Często razem z rodzicami a czasem byłam osamotniona w smutkach. Kiedy zalilam się moim kuzynkom, każda mi współczuła ale żadna nie chciała się mieszać, każda żyła własnym życiem. Ja też nie mogłam za bardzo pomóc im w ich problemach. Rodzeństwo poniekąd jest w tej samej sytuacji. To mnie boli. Gdyby nie to, może łatwiej byłoby mi zaakceptować jedynactwo. Cały czas jednak liczę że w końcu utworzę dobrą relację z kimś spoza domu.
  19. Moje wyobrażenie wzięło się głównie po obserwacji moich kuzynów bliższych i dalszych. Dzieci moich ciotek są dla siebie niczym najlepsi przyjaciele. Kto wie, może ja też bym miała szansę? Niestety jej nie dostałam. Chciałabym jednak znaleźć przyjaciela, który byłby mi bliski i któremu mogłabym pomagać w trudnych chwilach.
  20. Wiem. Czasem tylko w tym życiu brakuje kogoś z kim mogłabym podzielić się smutkami a on odczuwalby to tak samo jak ja. Moja kuzynka kiedyś przyznała, że dla niej siostra to najbliższa osoba. Ja nie mam w zasadzie żadnych przyjaciół, tylko znajomych z którymi nawet się nie spotykam po pracy. Pocieszam się że jeszcze mam szansę na prawdziwą przyjaźń. Tylko, że przyjaciel, choć najbliższy nie zapłacze ze mną po moim ojcu. Jednak chciałabym mieć chociaż przyjaciółkę. Taką którą mogłabym wspierać i z nią rozmawiać o wszystkim. Może trzeba się wziąć w garść, kto wie.
  21. Pewnie potrzebowałabym kontaktu z psychologiem. Jednak wydaje mi się, że każdy jedynak w głębi serca przeżywa brak brata czy siostry. Ratować może małżeństwa nie mogłam. Miałam bardziej na myśli to, że to że się urodziłam nic nie zmieniło w ich relacji, nie poprawiło jej, nie zmotywowało.
  22. Być może nie do końca miałam na wszystko wpływ ale brakuje mi kogoś kto dzieliłby te same radości i problemy, kto tak samo jak ja kochałby rodziców, z kim mogłabym poczuć więź jakiej nie ma z nikim innym. Z rodziny na dobrą sprawę z najbliższych osób mam tylko ojca, bo z matką mi się nie układa. Mam żal że byłam taka niegrzeczna i przeze mnie nieraz się kłócili. Wiem że to oni mieli też na to wpływ, ale ja sama też powinnam być lepsza, starać się ich nie zawodzić, nie przynosić wstydu.
×