Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

marcelkamarcelka

Zarejestrowani
  • Zawartość

    5
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. marcelkamarcelka

    Życie razem

    Bardzo dziękuje!
  2. marcelkamarcelka

    Życie razem

    Dziękuje bardzo za kolejne wypowiedzi. Zamieszkaliśmy po roku spotykania się właśnie w weekendy i od czasu do czasu w tygodniu. Jest tak jak piszecie, czuje się jak współlokatorka. Poruszałam ten temat z nim, ale usłyszałam tylko krytykę. Zaczęłam szukać dodatkowej pracy by dorobić sobie na studia, ale w tych czasach jest ciężko... a od niego usłyszałam tylko: „Co Ty myślisz, że ja na nas dwoje będę robić?”. Tak jak pisałam, sama też pracuje i nie wymagam od niego żeby mnie utrzymywał, ale takie słowa bolą. Jeszcze raz bardzo dziękuje, muszę to wszystko przemyśleć i poukładać sobie.
  3. marcelkamarcelka

    Życie razem

    Dziękuje bardzo za wasze spojrzenie.
  4. marcelkamarcelka

    Życie razem

    Dziękuje wam bardzo za odpowiedzi.
  5. marcelkamarcelka

    Życie razem

    Witajcie kochane, nie wiem czy ten wątek był już poruszany, ale będę wdzięczna za świeże spojrzenie... powiedzcie mi jak to jest? Mam 27 lat, kilku facetów już przerobiłam, ale zawsze trafiałam na tych niewłaściwych. Pewnego dnia przyjaciółka zapoznała mnie ze swoim bratem. Jakiś rok kumplowalismy się we trójkę, aż pewnego dnia coś pękło i umówiliśmy się na randkę... randka przerodziła się w nawet fajny, aktywny związek. Dobrze się ze sobą bawiliśmy, zawsze uśmiechnięci pełni energii. Do czasu zamieszkania ze sobą... wiem, że często tak się zdarza. Po wspólnym zamieszkaniu wszystko gaśnie. Co z tym zrobić? Ten człowiek okazał się „złotówą”. Wszystko wylicza... upomina mnie o przelewanie pieniędzy „za to, za tamto”. Jest mi cholernie przykro, ponieważ jest wiele rzeczy za które ja płacę i nigdy się nie upomniałam... aż do czasu, w końcu to zrobiłam. Mieszkanie opłacamy na pół, ale po tym jego wyliczaniu stwierdziłam, że jedzenie ma kupować sobie sam (generalnie wyjada 85% lodówki, ja resztę, ponieważ obiad mam zapewniony w pracy). Dodatkowo on skończył już studia i zarabia więcej ode mnie, ja opłacam jeszcze szkołę. Nie chcę na nim żerować, ale nie czuje się bezpiecznie... brakuje mi tego. Przecież jesteśmy razem, nie chodzi o to, że ma mnie utrzymywać tylko o to by wspierać się nawzajem i pomagać sobie. Dodatkowo straciłam kompletnie ochotę na seks... robię to tylko po używkach. Ogarnia mnie stres. Na początku myślałam, że to przez pracę. Chce mi się wymiotować, sięgam po papierosy. Wymieniłam same minusy... plusem jest to, że sprząta, gotuje, pranie wstawi (nie trzeba mu tego mówić). nie wiem jak sobie z rym radzić... nachodzą mnie myśli, że lepiej byłoby mi samej z psem, bo tak jak już wcześniej wspomniałam kilku niewłaściwych mężczyzn przerobiłam... czy któraś z was była w takiej sytuacji?
×