Mam chłopaka, którego kocham, jesteśmy razem od stycznia, znamy się ponad rok, ale seks to dla mnie same problemy. Lubię pieszczoty, całowanie się, przytulanie, ale wolę, żeby nie dochodziło do niczego więcej. Za każdym jednym razem mnie boli, czasami w ogóle nie może dojść do stosunku, bo mam taki skurcz mięśni, czasami dochodzi, ale ból jest zawsze, może czasami tylko mniejszy. Momentami jest mi przyjemnie, ale generalnie zazwyczaj w trakcie chcę, żeby chłopak doszedł jak najszybciej i żeby już było po wszystkim. Próbowaliśmy serio wielu rzeczy, delikatnego seksu, ostrego, zabawek, różnych pozycji, często było fajnie, ale ten nieprzyjemny ból jest zawsze, zawsze mnie frustruje, często po stosunku czuję się źle i fizycznie, i psychicznie, mam wyrzuty sumienia, chce mi się płakać. Przy seksie oralnym w moją stronę też czuję jakiś fizyczny dyskomfort i nawet jak jest mi przyjemnie, to nigdy nie dochodzę, w ogóle nigdy nie miałam orgazmu, nawet masturbując się. Rozmawiałam o tym z chłopakiem wiele razy, on mnie wspiera, jest wyrozumiały, do niczego mnie nie zmusza, ale ten problem i tak się odbija na naszym związku. Jak długo nie uprawiamy seksu, to czuć, że czegoś brakuje, jak już do niego dochodzi, to muszę się powstrzymywać od płakania nad tym, jak beznadziejna się czuję.
Byłam u ginekologa, powiedziałam o tym problemie, ale nic mi nie dolega. Poszłam z tym do urofizjoterapeutki, pokazała mi jakieś ćwiczenia na mięśnie dna miednicy i jakieś techniki relaksacyjne, ale po miesiącu nie ma poprawy.
Najchętniej w ogóle nie uprawiałabym seksu, mimo że odczuwam pociąg seksualny, ale nie będę wiecznie odmawiać. Zwłaszcza, że sama jednak mam te potrzeby i zawsze się łudzę, że może kolejnym razem będzie lepiej, że może wystarczy się zrelaksować, ale zawsze jest to samo. Nie pomaga długa gra wstępna, alkohol, masaż, świeczki, nic.
Z tym chłopakiem straciłam dziewictwo, wcześniej chodziłam z jednym, seksu jako takiego nie uprawialiśmy, ale przy pettingu z nim też czułam ból i nie miałam orgazmu.
Boję się strasznie, że to mi rozwali relację, a w pozostałych kwestiach mamy bardzo udany związek, dosłownie taki, jakiego zawsze chciałam. Nie potrafię się tym nie przejmować, już nie wiem, co mam robić, ciągle się boję, że chłopak będzie miał mnie dość, że mnie zostawi albo będzie się ze mną męczył. Jest w ogóle jakaś nadzieja, że to się zmieni?