Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

maladuza88

Zarejestrowani
  • Zawartość

    14
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez maladuza88


  1. Kiedy brałam sobie przyjaciela słyszałam wiele obietnic (chyba jak zawsze z związku). Jak to zrobiłby dla mnie wszystko, ze jestem miłością jego życia że czuje ze chce wziąć tez odpowiedzialność nie tylko za mnie ale i moje dzieci itd. On był bardziej nakręcony na związek niż ja, ale chyba moim błędem było uwierzenie w to wszystko. I tak kilka lat później oto jestem na tym forum. Czuje się zmęczona życiem, ilekroć widzę poradniki/artykuły jak radzić sobie będąc samotną matką to myślę że nie przecież ja nie mam aż tak źle, w końcu jestem w związku. No ale chyba powinnam jednak zmienić myślenie, przyznać się przed sobą że jednak jestem samotną matką i dać sobie prawo do tego by czuć się źle.

    Odpowiadając na pytanie o dzieci partnera, mieszkamy w moim mieszkaniu, nie ma tu za bardzo miejsca na to żeby przywoził dzieci dlatego na widzenia zabiera ich do swojej matki.


  2. 12 minut temu, robięjaklubię napisał:

    To zależy czy wspiera cię w innych sprawach kiedy go potrzebujesz. Czy odmawia kiedy prosisz?.

    Z dziećmi to może i lepiej, chciałabyś żeby zaczął je ustawiać i byście się o to żarli?

    Najważniejsze, by wspierał cię z chorobie, by pomagał kiedy go prosisz o coś.

    Dajesz sobie radę, dzieci zaraz odrosną. Musisz sobie odpowiedzieć czy ci z nim dobrze. Nikt nie jest idealny. Nieraz ojcowie nie chcą zajmować się swoimi albo robią to tak, że musisz ich bronić.

    Teoretycznie w innych sprawach wspiera. Ale w razie choroby bywalo ze zostawial mnie z dziecmi sama, mimo ze prosilam o pomoc. No bo wlasnie, chodzilo o dzieci a on przeciez nie jest ich ojcem...ma swoje.


  3. Przed chwilą, Bluegrey napisał:

    Wiele zależy od relacji między rodzicami. Czasem ojcowie naprawdę z sensem uczestniczą w wychowaniu i w życiu swoich dzieci.

    Nie mam nic do zarzucenia mojemu bylemu w tej kwestii. Po prostu dystans sprawia ze nie uczestniczy w zyciu moich dzieci na codzien przez co caly logistyczny ciezar codziennej opieki spada niestety na mnie.


  4. 3 minuty temu, Solero napisał:

    Niby masz partnera ale jeśli chodzi o dzieci to nie możesz na niego liczyć więc tak naprawdę jesteś skazana na siebie tylko siebie. Można powiedzieć że żyjesz że współlokatorem.

    Niby tak... ale z drugiej strony... to nie jego dzieci, on ma swoje ktorymi sie zajmuje gdy ma widzenia.. Wiec w zasadzie czego ja mam oczekiwac?

     


  5. Jestem po rozwodzie. Mam dzieci oraz faceta, który z nami mieszka. Facet nie uczestniczy w życiu moich dzieci, tyle co zagadnie do nich od czasu do czasu. Wszystkie obowiązki związane z dziećmi spoczywają na mnie. Finanse mamy osobno (raczej on korzysta z moich zasobów niż ja z jego). Nie rozmawiamy o moich dzieciach, wakacje też osobno (on ze swoimi, ja ze swoimi, a potem ew. jakiś krótki wypad we dwoje). W trudnych sytuacjach związanych z dziećmi mogę w zasadzie liczyć tylko na siebie. Zastanawiam się czy mogę nazywać się samotną matka? Niby jestem w związku ale w zasadzie w sprawach związanymi z dziećmi jednak sama. Jak myślicie?

×