-
Zawartość
74 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Miss Capricorn
-
Pewnie ktoś tu się bardziej na tym zna, bo ja od lat używam tych samych dwóch, a nie chcę, żeby ktoś ode mnie miał takie same Jakie perfumy pasują kobiecie w tym wieku? Jakieś Burberry czy inne Diory, jak tak, to jakie? Z racji tego, że mieszkam poza Polską nie dawajcie mi pomysłów na jakieś perfumy typu Rossmann, proszę
-
Zjadłabym burgera z hatifnatów
-
"zostańmy przyjaciółmi" jest na drugim miejscu w tej kategorii, zaraz po "ja Ciebie też kocham...jak siostrę"
-
Ja to nie wiem, poza meczykiem od czasu do czasu gdzieś w internecie nie oglądałam telewizji z 15 lat już. Ale Janusza to pamiętam. No i babcię Józię-Katarzynę też pamiętam. Przykre, ale sprawiedliwe przedstawienie, i każdy z nas będzie miał swoją rolę i kolej.
-
CZY JANUSZ TRACZ JESZCZE ŻYJE?!
-
No ja rozumiem żeby się okres kilka dni spóźniał, ale kilka miesięcy?
Miss Capricorn odpisał Miss Capricorn na temat w Antykoncepcja, płodność / Ginekolog
Mój organizm rządzi się swoimi prawami i przybiera na wadze tylko od nadmiaru piwa a wolę Lekką niedowagę niz alkoholizm diety nie działają, ilekolwiek bym nie jadła waga stoi w miejscu. Nie, niczego sobie nie wmówiłam, staram się żyć w zgodzie ze swoim organizmem i dostarczam mu wszystkiego co niezbędne, piję dużo koktajli mleczno-owocowych (ale nie traktuję ich jak jedzenia, a chyba powinnam) a wyniki wszystkich badań mam zawsze w normie (były w normie nawet jak ważyłam 6kg mniej). Lekarz ogólny daje czas do czerwca, później ewentualnie wypisze skierowanie do ginekologa. Chyba nie pozostaje mi nic tylko czekać . -
No ja rozumiem żeby się okres kilka dni spóźniał, ale kilka miesięcy?
Miss Capricorn dodał temat w Antykoncepcja, płodność / Ginekolog
Dziewczynki, sprawa wygląda tak, że mój okres jest jak ja- zawsze spóźniony. Od początku miesiączkowałam bardzo nieregularnie, czasami tylko dwa razy w roku. Na mojej pierwszej wizycie u pani ginekolog usłyszałam, ze "po pierwszej ciąży mi sie ureguluje" - cóż, nie sprawdzałam, czy ta metoda faktycznie działa, brałam natomiast ostatnich siedem lat tabletki antykoncepcyjne dwuskładnikowe, na początku tego roku postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę(no dobra, tak naprawdę to za późno zauważyłam, że już mi wszystkie tabletki poszły i byłam pewna, że nadal mam jeden cały blister a nie zdołałam się umówić do lekarza, żeby dostać receptę i zmierzyć ciśnienie). Jest maj. Nie biorę tabletek od końca grudnia- wtedy tez miałam ostatnie krwawienie, od tamtej pory...nic. Planowałam zacząć znowu brać tabletki, I tak od pół roku sobie czekam na pierwszy dzień miesiączki, żeby moc to zrobić czy któraś z was miała może podobnie? Dorzucę-bo to też może byc calkiem istotne- że jestem bardzo szczupła, żeby nie powiedzieć "wychudzona"- kilkoro znajomych twierdzi, że mogłabym grać w filmach więźniów z Auschwitz, mało jem bo w sumie rzadko jestem głodna, moja waga w kwestii kilogramów jest niezmienna właściwie odkąd pamiętam, zawsze w granicy 50, +/- 1kg - jednak według mamy (nie widziałyśmy się trzy miesiące bo pandemia) bardzo schudłam "wizualnie", głównie, jesli chodzi o twarz(ja sie widze codziennie, więc nje widzę różnicy). No i miałam, a właściwie to nadal mam, trochę stresujący rok, ale żeby aż tak? A, no i warto wspomnieć, ze mieszkam w UK, więc ginekolog to ostateczne rozwiązanie- ciężko mi będzie zdobyć ewentualne do niego skierowanie. -
Toksyczna matka, jak być lepszym rodzicem.
Miss Capricorn odpisał Wik1234 na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Jednym z najprostszych i chyba najlepszych rozwiązań byłoby omówienie tego problemu z terapeutą albo psychologiem. -
Ale Twój ewentualny partner generowałby dodatkowe koszty, ponad to jesteś w hierarchii niżej, niż siostry panny młodej, bo nie jestes z nią blisko spokrewniona. Żeby nie było- nie bronię panny młodej, tylko mówię, czym mogłaby się kierować. Swoją drogą trochę dziwne, że nie dostałaś personalnego zaproszenia, w końcu ćwierć wieku na karku to nie jest juz bycie dzieckiem, za które odpowiadają rodzice
-
No ja rozumiem żeby się okres kilka dni spóźniał, ale kilka miesięcy?
Miss Capricorn odpisał Miss Capricorn na temat w Antykoncepcja, płodność / Ginekolog
Ooo, poważnie? Mam 28 i szczerze mówiąc to nawet całkiem na rękę by mi było, żeby nie móc zajść w ciążę, juz dawno doszłam do wniosku, że dzieci to nie moja bajka. Z tym ginekologiem to ciężka sprawa i w obecnej sytuacji (możliwe, że wrócę do Pl) nie wiem, czy mi sie opłaca tyle czekać i kombinować tutaj i czy nie lepiej byłoby iść w tej Polsce prywatnie- bo, niestety, poziom wiedzy lekarzy w UK- a zwłaszcza tych ze skórą w kolorze beżowym(i to nie, że jestem uprzedzona albo rasistka, ale dwa razy zdarzyło mi sie dostac od lekarza błędna diagnoze i obaj byli hindusami albo cos blisko tego) to katastrofa a jeśli mogę spytać, co finalnie dolega kuzynce? Dobrze by było wiedzieć, czego mogę się ewentualnie spodziewać. Dzieki za odpowiedź! -
Czy wasze dzieci też się tak słabo uczą? Jak zmusić dziecko do nauki?
Miss Capricorn odpisał Kosia na temat w Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci
Jeśli nadal będziesz próbowała zmusić córkę do nauki, prawdopodobnie osiągniesz dokładnie odwrotny cel. Młodego człowieka trzeba do tej nauki zachęcić- I nie, argument w stylu "jak nie będziesz sie uczyć, to skończysz jako sprzątaczka" nie pomoże. Nie pomyślałaś, żeby z nią po prostu... porozmawiać? Ale wiesz, bardziej jak koleżanka i doradca, a nie matka uzurpatorka? Zapytać, jakie ma plany na przyszłość, czy chce iść na studia? A może wolałaby technikum albo cos innego kierunkowego niż zwykłe liceum? Poznaj swoje dziecko, wtedy będziesz wiedziała, dlaczego się nie uczy tylko gra. -
Skakuniiik
-
Dobry wieczór, jestem tu od trzech godzin, nie wiem jeszcze wszystkiego, ani nie znam wszystkich trolli, jakkolwiek mam nadzieję na owocną(chociaż odrobinę, pls) współpracę Uprzedzam, ze bedzie troche dlugi post. Zaczne moze od tego, ze osiem lat temu wyjechalam za granicę, w Polsce bywajac sporadycznie- przez cale osiem lat bedzie lacznie z dwa tygodnie wszystkiego i to nie w ramach urlopu- raz pogrzeb, raz urodziny waznej dla mnie osoby, a ze na trzy dni sie nie oplacalo to przeciagniete do tygodnia. Za drugim razem drugiego dnia już chciałam wracać, czułam się zwyczajnie obco i chyba przytłoczyła mnie wszechobecna polskość. Z Mirkiem(imie zmienione, jakby kto pytal)znamy sie z dekade. Wtedy, dawno temu, przez krotki czas bylismy para, ale życie lubi się komplikować i byliśmy zmuszeni się rozstać, po uprzedniej, szczerej o tym rozmowie, ale pozostalismy w dobrych relacjach, chociaz kontakt tak na dobra sprawe odzyskalismy juz po moim wyjezdzie z Polski. Lubie Mirka, zwykle opowiadajac o nim nazywam go "ulubionym bylym" i zawsze mial specjalne miejsce w tym moim sercu i życzyłam mu szczęścia- bo na nie zasłużył, tylko pechowo trafiał na niewłaściwe dziewczyny. Mirek ma cechy niemalze idealu- ale nie jest tak, ze tylko te dobre cechy widze bo widze tez te zle(ktore jakims cudem jestem w stanie tolerowac), ale facet, ktory sam na siebie zarabia(I to wcale niemalo), ma prawo jazdy i samochod, jest mily, poza papierosami nie ma nalogow (a sama tez pale wiec nie moglabym sie tego czepiac) i generalnie nie poszedlby za mna w ogien, on by poszedl w ogien ZA MNIE, to naprawde prawie ideal i moge przyknac oko na jego bledy w pisowni- a mam fiola na tym punkcie i czasem mi sie wydaje,ze zyje po to, by poprawiac ludziom bledy ortograficzne, wiec to juz jest cos. No i przede wszystkim zna mnie z kazdej strony i nadal, mimo mojej ilosci wad, on nadal chce dzielic ze mna zycie(a przynajmniej tak twierdzi). Tylko, ze Mirek mieszka w Polsce i jest tam na tyle dobrze "ustawiony", ze nie ma mowy, zeby przeprowadzil sie do UK, wiec ja bym musiala wrocic. Teoretycznie nie mam nic do stracenia- jakis czas temu sytuacja covidowa pozbawila mnie pracy wiec zyje tylko dzieki uprzejmosci rządu, ale to oznacza z kolei totalny brak srodkow finansowych. Praktycznie- wedlug Mirka- jakbym chciala, to on mi kupi bilet, tylko mam powiedziec, gdzie mam najblizsze lotnisko, u niego mam zawsze drzwi otwarte, i niby juz jakies 1.5 roku temu padla propozycja "przeprowadz sie do mnie" po moim żaleniu sie na messengerze na beznadziejny zwiazek, w ktorym wtedy bylam, i nieslusznym zwolnieniu z pracy. Z tym, ze ja tego wtedy nie wzielam na powaznie, jak jednak wynika z naszej rozmowy kilka dni temu, to bylo podobno calkiem powaznie. I ja mam taki burdel w glowie teraz, ze ciezko mi to jakkolwiek ogarnac. Bo z jednej strony chcialabym sprobowac- majac zapewniony dach nad glowa byloby latwiej spróbować wrócić, ale z drugiej to by oznaczalo nie dosc, ze przynajmniej chwilowe uzaleznienie od Mirka, to jeszcze ewentualny problem w razie jakby nam jednak nie wyszlo, a nie zdazylabym do tego czasu znalezc pracy- i co wtedy? Nie mam w Pl juz prawie zadnych znajomych, czesc tez powyjezdzala, z czescia toksycznych zerwalam kontakt i zostala mi jedna osoba, na ktora moglabym ewentualnie liczyc, ze mnie przenocuje noc czy dwie, z rodzina nie mam dobrego kontaktu-poprawny, owszem, jednak nie na tyle dobry, zeby moc liczyc na wieksza pomoc z ich strony, i tez sie porozjezdzali po Europie. Poza tym boje sie, ze zaczynajac zwiazek w ten sposob, od tak wielkiego kroku, szybko nam sie znudzi-tak bylo w przypadku mojego poprzedniego zwiazku- bo jednak pominiecie tego pierwszego etapu, etapu poznawania sie, randek, pierwszych nocy spedzonych razem u niego albo u mnie, wydluzajacych sie z czasem do tygodnia, i przede wszystkim stopniowego poznania drugiej osoby "na codzien", okazalo sie byc wielkim bledem i po poczatkowej, krotkiej fazie ekscytacji i zachwytu przyszlo niezadowolenie, nuda i wieczne klotnie o nieistotne (dla jednego z nas) rzeczy, i tak ciągnęły się te trzy lata, z czego szczęśliwe były owszem, trzy, ale miesiące. Nie chce powtorzyc drugi raz tego samego błędu, chociaz tym razem wcale nie musi tak byc bo już do tego momentu miałam o wiele więcej czasu, zeby to przemyśleć, niż wtedy-kiedy decyzję podjęliśmy na hurra w mniej niż dwa dni. Boje sie zaryzykowac zmiane zycia o 180 stopni, z dala od miejsca, ktore ostatnich kilka lat nazywalam domem, kiedy tyle moze pojsc nie tak i zostane w obcym juz dla mnie kraju, jakim jest Polska, zdana sama na siebie, i chyba glownie przez to jeszcze kisne tu, gdzie jestem - bo tu jest jakos latwiej. Bo jakby co, to mam tu bardziej na kogo liczyć, niż w Polsce. Biorę jednak pod uwagę fakt, że moja ocena sytuacji moze nie byc obiektywna, lub, że ktoś ma wręcz przeciwne, pozytywne doświadczenia w temacie, zatem... Pomusz ktos.* Proszę. *blad zamierzony, wyraza rozpaczliwe wolanie o pomoc.
-
Problem o podłożu uczuciowo-reemigracyjnym
Miss Capricorn odpisał Miss Capricorn na temat w Życie uczuciowe
Nie do końca, bo zostając tutaj zawsze jest to koło ratunkowe- zasiłek. Jasne, nie jest to rozwiązanie na dłuższą metę, ale na chwilowy kryzys, w ktorym sie chyba obecnie znajduję- jak najbardziej. Finalnie pewnie jednak spróbuję- bo pomimo mnóstwa pytań, wątpliwości, strachu i swego rodzaju niechęci do kraju, chyba jednak bardziej sie boję, że umknie mi coś wyjątkowego, czego tak długo szukam, a zawsze było tuż tuż, niemal na wyciągnięcie ręki -
Problem o podłożu uczuciowo-reemigracyjnym
Miss Capricorn odpisał Miss Capricorn na temat w Życie uczuciowe
Widzisz, ale generalnie, trzeba tez pomyśleć o ewentualnych kosztach powrotu. Bo przyjeżdżając tu lata temu miałam dobry start, nie musiałam przez pierwsze trzy miesiące płacić czynszu- wtedy jeszcze miałam tu normalną rodzinę- a praca była ugadana po znajomości trzy tygodnie po przyjeździe. Z kolei teraz to trochę problem, bo wynajem chociażby pokoju w UK to tygodniowo minimum 80£+ średnio dwa tygodnie w przód jako depozyt. Niby sie wydaje, ze co to jest 240 funtów, ale jeszcze trzeba to pomnożyć razy 5 czy ile tam funt teraz kosztuje. Qrwa, czemu wszystko az tak bardzo kręci się wokół pieniędzy -.- -
Problem o podłożu uczuciowo-reemigracyjnym
Miss Capricorn odpisał Miss Capricorn na temat w Życie uczuciowe
Ja o swoje serducho się nie boję, niejedno już zniosło, a zniesie jeszcze o wiele więcej . To o niego się martwię w razie czego- bo wiem, z czym się to wiązało w przeszłości i czego mogę się spodziewać. Kurcze, bo to jest taki skok na strasznie głęboką wodę, a ja owszem, umiem pływać, tylko nie wiem, czy na tyle dobrze -
Problem o podłożu uczuciowo-reemigracyjnym
Miss Capricorn odpisał Miss Capricorn na temat w Życie uczuciowe
Z mojej perspektywy ryzykuję osiem lat przystosowywania się, znajomości, ulubionych miejsc... I tak dalej. Ale właśnie perspektywa tego wspólnego mieszkania tak już, na "dzień dobry" i to, ile rzeczy może nas różnić tak na żywo, przeraża mnie najbardziej. No i jeszcze przy okazji- bo jak mówiłam, to jest na tyle złożona sytuacja, że mój mózg tego wszystkiego jeszcze do końca nie ogarnia- ja się boję, że jednak będzie czyjeś rozczarowanie, które zakończy nie tylko związek, ale przekreśli też pewnie całą naszą znajomość, a Mirek będzie znowu sklejał złamane serce. I tym razem nie będzie miał mnie, jak przy trzech poprzednich rozstaniach, sklejającej mu to serducho . -
Problem o podłożu uczuciowo-reemigracyjnym
Miss Capricorn odpisał Miss Capricorn na temat w Życie uczuciowe
No właśnie...ciężko mi powiedzieć z tym zasiłkiem na ten moment przez ten ich wymarzony, wielki Brex(sh)it - wcześniej funkcjonowało coś takiego jak transfer prawa do zasiłku w przypadku wyjazdu do innego kraju, muszę to w końcu sprawdzić. Mogę chyba wyjechać i wrócić- tu znów brexit. Przedtem wjazdy na maksymalnie sześć tygodni były ok, teraz- nie mam pojęcia. Trzeba jeszcze uwzględnić sytuację covidowa- przy wjeździe do UK obowiązuje test- oczywiście inny, niż w reszcie Europy- w cenie, plus minus, dwustu funtów, więc taka opcja, np. miesięcznych, "zwiadów", jakoś nieszczególnie do mnie przemawia -
Problem o podłożu uczuciowo-reemigracyjnym
Miss Capricorn odpisał Miss Capricorn na temat w Życie uczuciowe
Bardzo wyczerpująca wypowiedź No, ale- niby tak, niby racja, ale co, jeśli szampan był za bardzo wstrząśnięty, a wystrzelony korek pozbawił nas dachu nad głową? W sumie można też nie lubić szampana. Przez te korki -
Dobry wieczór, jestem tu od trzech godzin, nie wiem jeszcze wszystkiego, ani nie znam wszystkich trolli, jakkolwiek mam nadzieję na owocną(chociaż odrobinę, pls) współpracę Uprzedzam, ze bedzie troche dlugi post. Zaczne moze od tego, ze osiem lat temu wyjechalam za granicę, w Polsce bywajac sporadycznie- przez cale osiem lat bedzie lacznie z dwa tygodnie wszystkiego i to nie w ramach urlopu- raz pogrzeb, raz urodziny waznej dla mnie osoby, a ze na trzy dni sie nie oplacalo to przeciagniete do tygodnia. Za drugim razem drugiego dnia już chciałam wracać, czułam się zwyczajnie obco i chyba przytłoczyła mnie wszechobecna polskość. Z Mirkiem(imie zmienione, jakby kto pytal)znamy sie z dekade. Wtedy, dawno temu, przez krotki czas bylismy para, ale życie lubi się komplikować i byliśmy zmuszeni się rozstać, po uprzedniej, szczerej o tym rozmowie, ale pozostalismy w dobrych relacjach, chociaz kontakt tak na dobra sprawe odzyskalismy juz po moim wyjezdzie z Polski. Lubie Mirka, zwykle opowiadajac o nim nazywam go "ulubionym bylym" i zawsze mial specjalne miejsce w tym moim sercu i życzyłam mu szczęścia- bo na nie zasłużył, tylko pechowo trafiał na niewłaściwe dziewczyny. Mirek ma cechy niemalze idealu- ale nie jest tak, ze tylko te dobre cechy widze bo widze tez te zle(ktore jakims cudem jestem w stanie tolerowac), ale facet, ktory sam na siebie zarabia(I to wcale niemalo), ma prawo jazdy i samochod, jest mily, poza papierosami nie ma nalogow (a sama tez pale wiec nie moglabym sie tego czepiac) i generalnie nie poszedlby za mna w ogien, on by poszedl w ogien ZA MNIE, to naprawde prawie ideal i moge przyknac oko na jego bledy w pisowni- a mam fiola na tym punkcie i czasem mi sie wydaje,ze zyje po to, by poprawiac ludziom bledy ortograficzne, wiec to juz jest cos. No i przede wszystkim zna mnie z kazdej strony i nadal, mimo mojej ilosci wad, on nadal chce dzielic ze mna zycie(a przynajmniej tak twierdzi). Tylko, ze Mirek mieszka w Polsce i jest tam na tyle dobrze "ustawiony", ze nie ma mowy, zeby przeprowadzil sie do UK, wiec ja bym musiala wrocic. Teoretycznie nie mam nic do stracenia- jakis czas temu sytuacja covidowa pozbawila mnie pracy wiec zyje tylko dzieki uprzejmosci rządu, ale to oznacza z kolei totalny brak srodkow finansowych. Praktycznie- wedlug Mirka- jakbym chciala, to on mi kupi bilet, tylko mam powiedziec, gdzie mam najblizsze lotnisko, u niego mam zawsze drzwi otwarte, i niby juz jakies 1.5 roku temu padla propozycja "przeprowadz sie do mnie" po moim żaleniu sie na messengerze na beznadziejny zwiazek, w ktorym wtedy bylam, i nieslusznym zwolnieniu z pracy. Z tym, ze ja tego wtedy nie wzielam na powaznie, jak jednak wynika z naszej rozmowy kilka dni temu, to bylo podobno calkiem powaznie. I ja mam taki burdel w glowie teraz, ze ciezko mi to jakkolwiek ogarnac. Bo z jednej strony chcialabym sprobowac- majac zapewniony dach nad glowa byloby latwiej spróbować wrócić, ale z drugiej to by oznaczalo nie dosc, ze przynajmniej chwilowe uzaleznienie od Mirka, to jeszcze ewentualny problem w razie jakby nam jednak nie wyszlo, a nie zdazylabym do tego czasu znalezc pracy- i co wtedy? Nie mam w Pl juz prawie zadnych znajomych, czesc tez powyjezdzala, z czescia toksycznych zerwalam kontakt i zostala mi jedna osoba, na ktora moglabym ewentualnie liczyc, ze mnie przenocuje noc czy dwie, z rodzina nie mam dobrego kontaktu-poprawny, owszem, jednak nie na tyle dobry, zeby moc liczyc na wieksza pomoc z ich strony, i tez sie porozjezdzali po Europie. Poza tym boje sie, ze zaczynajac zwiazek w ten sposob, od tak wielkiego kroku, szybko nam sie znudzi-tak bylo w przypadku mojego poprzedniego zwiazku- bo jednak pominiecie tego pierwszego etapu, etapu poznawania sie, randek, pierwszych nocy spedzonych razem u niego albo u mnie, wydluzajacych sie z czasem do tygodnia, i przede wszystkim stopniowego poznania drugiej osoby "na codzien", okazalo sie byc wielkim bledem i po poczatkowej, krotkiej fazie ekscytacji i zachwytu przyszlo niezadowolenie, nuda i wieczne klotnie o nieistotne (dla jednego z nas) rzeczy, i tak ciągnęły się te trzy lata, z czego szczęśliwe były owszem, trzy, ale miesiące. Nie chce powtorzyc drugi raz tego samego błędu, chociaz tym razem wcale nie musi tak byc bo już do tego momentu miałam o wiele więcej czasu, zeby to przemyśleć, niż wtedy-kiedy decyzję podjęliśmy na hurra w mniej niż dwa dni. Boje sie zaryzykowac zmiane zycia o 180 stopni, z dala od miejsca, ktore ostatnich kilka lat nazywalam domem, kiedy tyle moze pojsc nie tak i zostane w obcym juz dla mnie kraju, jakim jest Polska, zdana sama na siebie, i chyba glownie przez to jeszcze kisne tu, gdzie jestem - bo tu jest jakos latwiej. Bo jakby co, to mam tu bardziej na kogo liczyć, niż w Polsce. Biorę jednak pod uwagę fakt, że moja ocena sytuacji moze nie byc obiektywna, lub, że ktoś ma wręcz przeciwne, pozytywne doświadczenia w temacie, zatem... Pomusz ktos.* Proszę. *blad zamierzony, wyraza rozpaczliwe wolanie o pomoc.
-
Ale kto powiedział, że autorka już współżyje? Wbrew pozorom tabletki antykoncepcyjne bierze się nie tylko w formie antykoncepcji, sama w momencie gdy zaczęłam brać tabsy zrobiłam to w celu regulacji cyklu, bo jako wówczas singiel z wyboru nie było konieczności, żeby się przed czymkolwiek zabezpieczać.