Oboje jesteśmy po rowodach i mamy dzieci... Ja mam córkę 13 lat i syna 9, mój facet ma dwóch chłopców 9 latkow... Nasi synowie się znają od przedszkola... Poznaliśmy się 3 lata temu i od tego czasu w zasadzie jesteśmy razem... Moj facet miał swoje mieszkanie, ja wynajmuje... Przez te 3 lata każdego dnia byliśmy razem, najczęściej on przyjeżdżał do mnie w tygodniu a weekendy kiedy on bral swoje dzieci jechalismy do niego bo miał większe mieszkanie... I tak było 2 lata... Rok temu zaczęłam z nim rozmowy odnośne wspólnego mieszkania bo w sumie i tak zawsze jesteśmy razem albo u mnie albo u niego... Więc bez sensu tak wozić te walizki lepiej cos większego jeszcze wziąć żeby dzieciom było luźniej kiedy wszystkie będą... Oscenatycjnie i kategorycznie powiedział że nie chce ze mną mieszkać bo dzieci niby będą się kłócić... Przez ten czas jak to dzieci czasem się kłóciły ale to normalne... Więc argumentem jest to że jego synowie nie będą chcieć razem zmaieszkac oni muszą mieć swobodę... No i ich mama tego nie zaakceptuje i będzie ich buntować przez co nie będą chcieli do taty przyjeżdżać... Co o tym myślicie