Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Rob_Hard_7777

Zarejestrowani
  • Zawartość

    14
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

7 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Rob_Hard_7777

    Rozstanie z niewiadomego powodu

    Hej. Te "problemy", to raczej poważne nie były. Albo on nie wie czego chce, albo jest niedojżały. Daj mu szansę, wyznacz Sobie pewien czas, który jesteś w stanie poświęcić na ratowanie związku. W swych staraniach zachowaj należytą klacę. Jeśli wróci, musicie wspólnie przepracować te problemy i dokładnie wyjaśnić sobie brak ich zrozumienia. Na tej podstawie można na nowo pracować nad poprawą relacji z pozytywnym skutkiem. Jeśli nie wróci, nie staraj się bez końca czekać i "walczyć". Uważam, że warto dawać szansę o ile oczywiście nie było między Wami zachowań patologicznych (przemoc, używki, znęcanie psychiczne itp.). Idealne związki nie istnieją, a gdy przychodzi proza życia, trzeba trochę popracować nad relacją, aby to miało sens, gdyż samo się nie naprawi. Problwm jest wtedy, gdy druga stronia nie chce. No cóż niech zatem nie chce i niech szuka dalej szczęścia i goni za iluzjami. Życie często weryfikuje takie osoby i koniec końców za jakiś czas znowu nie będą zadowolone z nowego związku, partnera itp. Ciekawe, czy kiedykolwiek się zorientują, że swego ideału nigdy nie znadą, a mogą stracić prawdziwą miłość, życia, którą otrzymali, ale nie byli w stanie tego zrozumieć i na nią napluli. ŻyczęCi wszystkiego dobrego, wiele optymizmu i rozsądku.
  2. Rozumiem przez co przechodzisz. Nie ma uniwersalnej metody co do takiej sytuacji. Jednego się nauczyłem. Ile związków tyle problemów i różnych sytuacji. Odnośnie Twojego pytania, twierdzę przeciwnie do tego, co tu napisano. Jak najbardziej podejmij próbę rozmowy, ale najpierw nieco ochłoń. Przemyśl dogłębnie czego od życia oczekujesz. Zadaj Sobie pytanie jakie były jego pragnienia (np. może chciał mieć dzieci, a Ty pisałaś tutaj o zwierzakach). Może rozmijacie się w czymś fundamentalnym, czego obydwoje nie potraficie rozwiązać w formie kompromisu. Jeśli tak jest, to ta relacja nie ma sensu. Natomiast jeśli jest inaczej, jeśli nie było między Wami tzw. "złej krwi" , to przeprowadź z nim szczerą rozmowę, powiedz uczciwie o swoich uczuciach jak i o tym jak widzisz ten związek. Zrób to w przyjaznej atmosferze, bez histerii, bez scen, bez obwiniania kogokolwiek. Innymi słowy zawalcz i daj szansę wyrażoną w czasie. Jednakże nie bądź przy tym nachalna i zachowaj też klasę. Teoretycznie wszystko w życiu jest możliwe, a takie działanie pozwoli Tobie również na to, że nawet jeśli się to nie uda, to po czasie stwierdzisz, że próbowałaś, że zrobiłaś coś, że wyciągnęłaś rękę. Dzięki temu nie będziesz miała do Siebie pretensji lub wyrzutów sumienia, że zawaliłaś sprawę, że mogłaś coś zrobić, a nie zrobiłaś nic. Dużym kłopotem w związkach jest to, że nie pracuje się w nich nad komunikacją, dzięki której można diagnozować i eliminować problemy. Jedna drobna uwaga. Wyznacz sobie sztywną ramę czasową Twojego działania, po przekroczeniu której, skup się na Sobie i Swoim życiu. Wiem, że to cholernie boli, wiem, że nie widzisz tego świata bez tej osoby. Wiem, że chciałabyś, abym napisał, że to się odwróci, że on zrozumie, wróci i przeprosi. Owszem, czasem się tak zdarza, ale nie ma reguły. Ile związków tyle różnych możliwości. Z drugiej strony, jeśli on się tak zachował wobec Ciebie, to niewykluczone, może to powtórzyć i to niekoniecznie z Tobą, ale z kimś innym. Część osób, nie potrafi tworzyć stałej relacji, albo najzwyczajniej do niej nie dorosła. Nie potrafią być płomienni, są jedynie letni. Czy można ich za to winić? Absolutnie nie, tacy po prostu są, tak jak jeden ma jasne, a drugi ciemne włosy. Jeden jest bardziej wrażliwy, drugi mniej. Część z takich osób goni za motylkami w brzuszkach, które i tak zawsze po czasie zdychają i pozostaje proza życia, po czym dokonują kolejnego zrywu i znowu gonią i szukają wyimaginowanych ideałów ze swych iluzji. I tak w kółko. Reazumując, przemyś to bardzo dogłębnie, wyobraź sobie przebieg takiej rozmowy i spotkaj się z nim w przyjacielskiej atmosferze.
  3. Rob_Hard_7777

    Problem z "byla" obecnego faceta

    Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego ludzie komplikują sobie życie i jako single bez zobowiązań pakują się związki z partnerami, którzy mają dzieci i są po rozwodach? Kiedyś powiedziała mi moja koleżanka, że drugi raz nie zrobiłaby tego błędu, gdyż ona była cała dla niego, a dla niego nr 1, były jego dzieci, a ona była tylko nr 2. No i koniec końców związwk nie przetrwał, bo on musiał poświęcać czas dzieciom, bywać na święta u ex itd itp., a dla niej było tulko to, co spadło z "pańskiego stołu" . To ma chyba większy sens, gdy taka para (on i ona), ma dzieci z poprzednich związków. Z tego co widziałem w relacji z dzieciatymi rozwodnikami, bezdzietny singiel lub singielka, zawsze mają gorzej. Zatem nigdy nie zrozumiem, osób, które będąc świadome, że ich patrner ma bardzo poważne zobowiązania życiowe, same i to w dodatku świadomie pakują się w taki układ, a później narzekają i czują, że dostały tylko połowę towaru na promocji. Gdzie w tym sens?
  4. Rob_Hard_7777

    Plaga rozwodów

    Dużo z Was, bardzo mądrze tu pisze. Brak chęci do pracy nad związkiem. Ciągła pogoń za czymś nowym. Uwielbiam ostatnio modne sformułowanie "że się wypaliło". JPRDL, w doopie się przewraca i tyle. Oczywiście nie wliczam w to pokrzywionych, dewiacyjnych i patologicznych związków co jest oczywiste. Patrząc na moich rodziców, muszę napisać, że wiele jako dziecko widziałem. Ale oni przetrwali i wiem, że będą razem już do końca. Czyli można do cholery, tylko trzeba chcieć i coś od siebie dać, a nie tylko brać i szukać księcia z bajki, który istnieje, ale tylko w wyobraźni małych dziewczynek. Chyba rację mają, ci którzy piszą, że kiedyś pracowało się nad problemami i je naprawiało, a dziś po prostu "wyrzucamy" drugą osobę do śmieci, niczym stary telefon i uciekamy, lub gonimy za nowym modelem i tymi jak to mówią "motylkami w brzuszkach". Cholera, problem tylko w tym, że po jakimś czasie, te motylki zdychają i nastaje proza życia. No i gdzie jest granica? Czy przy każdym większym problemie, stosowanie tego rodzaju rozwiązania jest rozsądne? Czy to będzie tak trwało w kóło, aż do 80-tki? Co chwila nowy partner? Co chwila pogoń za nowymi "motylkami". Toż to przecież jakaś dziecinada jest, a nie budowanie trwałej relacji. Nie ważne, nie zjadłem wszystkich rozumów, ale wiem, że w przypadku złożonej relacji między kobietą, a mężczyzną, nie ma uniweralnego sposobu, który zadziała niczym schemat i rozwiąże pdoblem. To raczej zależy od tego, czy nadajemy się do trwałego związku, lub od tego, czy do niego dorośliśmy. Z drugiej strony, skoro taka kobieta lub mężyzna potrafią bez większego provlemy wyrzucić drugą osobę na śmietnik i szybciutko zakończyć związek, to nie wykluczone, że w kolejnej relacji, zrobią dokładnie to samo. Niestety, niektórzy, albo nie nadają się do związku, albo jeszcze do niego nie dorośli. Przykre jest tylko to, że takie osoby wracają na "rynek wtórny", i szukając tych cholernych motylków, narażają kolejne osoby na ten cały syf. Szkoda, że nie mają jakichś oznaczeń na czołach, niczym krowy na pastwisku, łatwiej wtedy toto, można by było ominąć, aby powtórnie nie wdepnąć w taki "skarb". Dziwne jest to, że z bliskimi osobami - znajomymi z którymi rozmawiałem, którzy rozstali się ze swoimi partnerami (zarówno kobiety jak i faceci), zdecydowana większość z nich, żałowała tych decyzji. Więcej, te osoby, nawet po czasie nie są do końca szczęśliwe. Ciekawe, czy kiedykolwiek będą? A może przegrali miłość swego życia i statystycznie ciężko im będzie poznać kogoś, kto da im taki piękny dar, który sami wyrzucili do śmieci? Któż to wie? Życie pisze różne scenariusze. Pozostaje życzyć im wszystkiego dobrego. I czasem tak właśnie jest, że tam gdzie przyczyny były błache, nie było przewinień "ciężkiego kalibru", to się żałuje. W Internecie też huczy od wątków w stylu "zostawiłam/łem go/ją i żałuję" . Ehhh... Dziwny jest ten świat...
  5. Rob_Hard_7777

    Rozwód był błędem.

    Hej. W sieci ostanio ciągle się słyszy, rzuć go znać innego, zerwij kontakt itd. itp. No cóż ile związków tyle sytuacji. Uważam, że warto dać sobie szansę. Warunek to uczciwe i rzetelne przepracowanie problemów wraz z określeniem celów. To nie będzie łatwe, ale jeśli naprawdę niezależnie dostrzegasz u niego zmainy, to warto podjąć próbę, na uczciwych warunkach. Sądzę, że szczerość to podstawa i jak najbardziej razem możecie zacząć od niezobowiązujących spotkań i sukcesywnie obserwować czy dalszy pdogres ma sens.
  6. Rob_Hard_7777

    Czy jest szansa powrotu?

    Hej. Ważne, że między Wami nie było "złej krwi". Plus dla Was, za eleganckie zachowanie. Myślę, że on chyba nie dorósł do poważnego związku. Daj Sobie czas, nic na siłę. Jeśli nie chce, to NICZYM go nie zmusisz. Nabierz trochę pewności siebie. Ustabilizuj życie zawodowe i sprawę z edukacją. To bardzo ważne, zwłaszcza, że piszesz, że przez to były problemy. Poświęć na te sprawy najwięcej czasu i energii. Ręczę Ci, że gdyby chciał, to by sam zabiegał o powrót. Problem w tym, że nie chce. Reasumując. Rozmawiałaś, wyjaśniłaś, napisałaś długi list i to wszystko w przyjaznej atmosferze. Brawo! A teraz posłuchaj. Będzie bolało jak cholera, ale nie narzucaj się. Ewentualnie możesz napisać życzenia na urodziny bądź imieniny (tak po koleżeńsku). On doskonale zrozumiał, to co mu wyjaśniłaś i to co ofiarowałaś i... niestety, podziękował Ci za to. Niektórzy tak mają, że im się "wypala". Nie umieją budować trwałej relacji i często powtarzają ten schemat do zerzy@#ania. Niekoniecznie tak musi być u niego, ale może. Niestety takie czasy, lepiej uciec niż podjąć próbę naprawy. Często później takie osoby żałują tego, że tak postąpilły, ale wtedy jest już dla nich za późno. Fajna dziewczyna jesteś i szczerze Ci współczuję tego co teraz przeżywasz. Nic więcej zrobić nie możesz, poza jednym. Daj sobie szas i zajmij się teraz Sobą. Musisz to przetrwać, choć będzie bardzo mocno boleć. Gdyby jednak chciał wrócić, to zastanów się, co teraz on może Ci dać i czy jesteś mu w stanie zaufać. Ewentualny powrót powinien być na Twoich warunkach. A na razie, zajmij się sobą i nie narzucaj się. Tak, wiem jak to brzmi, bo też to przerabiałem. Trzymam kciuki!
  7. Rob_Hard_7777

    Rzuciła mnie . Blagam o pomoc..

    Witaj. Jak miło. Dzięki za ocenę tak zacnej niewiasty jak Ty . Szkoda, że nie przeczytałaś ze zrozumieniem. Wiem, że niektórzy mają z tym problem. Hmmm... Czyżby również stąd tylko praca szaraka w "korpo"? Mimo, iż mam przeczucie, że będzie to stanowiło rasową donkiszoterię, podejmę próbę i zmarnuję te 5min. mojego życia, aby Ci wyjaśnić, że napisałem OSOBY, a to oznacza zarówno kobiety jak i mężczyzn, a tekst był kierowany do KONKRETNEJ grupy takich osób. Zatem wstydź się agresywna i noeprzyjazna myszko. Nie przypisuj na siłę komukolwiek swych wywodów i fantazji. To noeładne i niegrzeczne. Mimo wszystko uśmiechnąłem się z powodu tego odczucia rzekomego "pokrzywdzenia" kobiet i do bólu stereotypowego bulwersu feministycznego . Tjaaa... Ci polscy faceci to jednak świnie. No cóż, zapraszam do Arabii. Brak miłości powiadasz... Hmmm... Po zaręczynach, rozmowach o ślubie i dzieciach. Tjaaa... No proszę, moja ex ma adwokatkę, faministkę, obrończynię kobiet walczącą z wymaginowanym wrogiem. Jakież to tkliwe wzruszające i obiektywnie szlachetne . Emancypacja już była. Halooo! Obudź się, pokrzywdzona przez tych ohydnych facetów. Ok. Szkoda mi stukania palcem w ekran. Jakbyś nie wierzgała i nie wypisywała wymyślonych absurdów wyimaginowanych w Twojej uroczej główce, traktuj to jako finalny post z mojej strony, gdyż najzwyczajniej mnie tym wywodem nudzisz 🥱. Ale mimo to, dzięki za ubaw .
  8. Rob_Hard_7777

    Rzuciła mnie . Blagam o pomoc..

    Siema. Ciężko jest doradzać, bo ile związków, tyle różnych zdarzeń. Wiem, że chciałbyś, aby ona zrozumiała, przemyślała i wróciła prosząc o to, abyś ją przyjął. Tak się czasem zdarza, ale zawsze przyjmij ten bardziej realny scenariusz. Nie mam Ci zamiaru robić jakiejkolwiek nadziei. Jako starszy kolega, napiszę Ci zatem co ja zrobiłem i w wielkim skrócie jak to wyglądało u mnie. Byliśmy zgraną parą, bez kłótni (poza normalnymi sporami), bez tzw. "złej krwi", bez inwektyw, alkoholu, czy innych używek. Obydwoje mamy poważną pracę. Ona jest lekarzem, jest bardzo religijna, grzeczna i "poukładana". Co się zatem stało? Heh... Od ponad roku zadaję sobie to pytanie, aby móc wyciągnąć wnioski, ale nie mam jednoznacznej odpowiedzi. Dziś sądzę, że po prostu, coś u niej zgasło. Sama uzasadniła, że po prostu już nie chce, i że za "rzadko się spotyklaliśmy" . W kolejnym uzasadnieniu mnie zapytała, "czy pamiętam co kiedyś powiedziałem" (miałem pamiętać, co powiedziałem kilka miesięcy wcześniej). Otóż nie pamiętałem. A co miałem wtedy powiedzieć, to już się nie dowiedziałem. Wierz mi, że jako facet stałem z oczyma wielkimi jak 5zł z rybakiem i zastanawiałem się, czy to mówi dojrzała kobieta tuż przed 30-stką, czy nastolatka. Pytałem, czy kogoś ma. Podobno wtedy nie miała. Byliśmy zaręczenii, kilka miesięcy wcześniej umarł mój jedyny prawdziwy przyjaciel. Zdrowy, przystojny facet, który zostawił na tym świecie żonę i 4 letniego synka. Cholernie to przeżyłem. Mogłem być wtedy obrażony na Boga i na cały świat, zwłaszcza, gdy widziałem jak 4 letnie dziecko, kładzie ojcu różę na grobie. A ona mnie spytała, czy pamiętam, co kiedyś powiedziałem? Dziś, gdy piszę te słowa, to aż sam nie wierzę w absurd tych powodów. I żeby nie było, nie próbuję się usprawiedliwiać. Analizuję tylko fakty. Nie chodzi o to, aby kogokolwiek oceniać. Zapewne obydwoje popełbiliśmy kilka błędów, ale wiem - WIEM że to nie było nic ważnego, że to NIE były błędy, których nie można by było w prosty sposób naprawić. Można, tylko trzeba chcieć. Ona nie chciała. Nie ma związków idealnych i ciągłej sielanki. To jrst ŻYCIE a nie bajka z romantycznego filmidła. Nie można też kogoś zmusić do miłości. Nie można również kochać za dwoje. Bez komunikacji, wzajemnej CIĄGŁEJ pracy nad relacją, chęci dawania sobie wzajemnie szansy, wybaczania, przyjaźni, miłości oraz uczciwości nic z tego nie będzie. Więc, albo jesteśmy dorośli i chcemy coś budować, albo w nieskończoność taki facet lub kobieta, będą sprawdzać, czy aby u sąsiada za płotem trawa nie jest bardziej zielona. Uwielbiam ostatnio modne sformułowanie "że się wypaliło". JPRDL, w doopie się przewraca i tyle. Oczywiście nie wliczam w to pokrzywionych, dewiacyjnych i patologicznych związków co jest oczywiste. Patrząc na moich rodziców, muszę napisać, że wiele jako dziecko widziałem. Ale oni przetrwali i wiem, że będą razem już do końca. Czyli można do cholery, tylko trzeba chcieć i coś od siebie dać, a nie tylko brać i szukać księcia z bajki, który istnieje, ale tylko w wyobraźni małych dziewczynek . Chyba rację mają, ci którzy piszą, że kiedyś pracowało się nad problemami i je naprawiało, a dziś po prostu "wyrzucamy" drugą osobę do śmieci, niczym stary telefon i uciekamy, lub gonimy za nowym modelem i tymi jak to mówią "motylkami w brzuszkach". Cholera, problem tylko w tym, że po jakimś czasie, te motylki zdychają i nastaje proza życia. No i gdzie jest granica? Czy przy każdym większym problemie, stosowanie tego rodzaju rozwiązania jest rozsądne? Czy to będzie tak trwało w kóło, aż do 80-tki? Co chwila nowy partner? Co chwila pogoń za nowymi "motylkami". Nosz Koorvva! Toż to przecież jakaś dziecinada jest, a nie budowanie trwałej relacji. Nie ważne, nie zjadłem wszystkich rozumów, ale wiem, że w przypadku złożonej relacji między kobietą, a mężczyzną, nie ma uniweralnego sposobu, który zadziała niczym schemat i rozwiąże pdoblem. To raczej zależy od Ciebie i od tego co czujesz. Ja się podnosiłem i wypełzałem z tej czarnej odchłani szaleńczego bólu przez ponad rok. Ale... Zawalczyłem, bo nie chciałem być facetem, który po czasie stanie przed lustrem i będzie żałował, że niczego nie zrobił. Jednakże, robiłem to z elegancją. Odwiedziłem ją z kwiatami w garniturze, poprosiłem o rozmowę. W urodziny imieniny i na święta otrzymywała fajne, miłe życzenia. Chciałem zachować klasę i przesadnie się nie narzucać. Nie "zasypywałem" jej telefonami, smsami itd. Ważne jest to, że wyznaczyłem sobie też czas na to wszystko, po upływie którego, nie pozwoliłem sobie na kontynuację czegokolwiek. Męska decyzja. W międzyczasie (choć długo mi to zajęło), powróciłem do sportu i praktycznie od zera przez kilka ładnych miesięcy - do zeszłego piątku zrobiłem mój rekord, czyli 25km dystansu, podczas jednej sesji biegowej. Nie marnowałem też szans. Spotykałem się przez ten czas z innymi kobietami (zwykłe randki) i mimo, że miałem ją w głowie, to nie chciałem marnować tych szans. Zatem popracuj nad sobą, skup się na rozwoju . Owszem, możesz też "powalczyć" o nią i chwilę "poczekać", ale wyznacz Sobie granicę Twych starań. Z drugiej strony, skoro tak kobieta postąpiła tak z Tobą, to nie wykluczone, że w kolejnej relacji, zrobi to samo. Niestety, niektórzy, albo nie nadają się do związku, albo jeszcze do niego nie dorośli. Przykre jest tylko to, że takie osoby wracają na "rynek wtórny", i szukając tych jeb@#$anych motylków, narażają kolejne osoby na ten cały syf. Szkoda, że nie mają jakichś oznaczeń na czołach, niczym krowy na pastwisku, łatwiej wtedy toto, można by było ominąć, aby powtórnie nie wdepnąć w taki "skarb" . Nie rezygnuj z poznawania nowych osób, kobiet, ale i nowi kumple też się przydadzą na wypad na piwo . Osobiście uważam, że warto było i niczego z tego co zrobiłem nie żałuję - pomimo tego, że nie mamy kontaktu. Osobiście uznaję, że w każdym facecie jest nieco z "rycerza" i nie robienie niczego jest po prostu choojowe . Dziwne jest to, że z bliskimi osobami - znajomymi z którymi rozmawiałem, którzy rozstali się ze swoimi partnerami (zarówno kobiety jak i faceci), zdecydowana większość z nich, żałowała tych decyzji. Więcej, te osoby, nawet po czasie nie są do końca szczęśliwe. Ciekawe, czy kiedykolwiek będą? A może przegrali miłość swego życia i statystycznie ciężko im będzie poznać kogoś, kto da im taki piękny dar, który sami wyrzucili do śmieci? Któż to wie? Życie pisze różne scenariusze. Pozostaje życzyć im wszystkiego dobrego. I czasem tak właśnie jest, że tam gdzie przyczyny były błache, nie było przewinień "ciężkiego kalibru", to się żałuje. W Internecie też huczy od wątków w stylu "zostawiłam go i żałuję" . Ehhh... Dziwny jest ten świat... Reasumując, bierz się za Sebie chłopie, ruszaj się na randki, wynocha na siłownię, albo na trasę biegową i wywal tam wszelkie emocje! Ale pamiętaj, nie rób też Sobie złudnej nadziei na jej powrót, bo może się okazać, że za parę miesięcy, ona już nic dla Ciebie nie będzie znaczyła. I pamiętaj. I gdyby się jej raptem odwidziało, to teraz to Ty możesz dać jej EWENTUALNIE szansę i to na Twoich warunkach. O ile będziesz, aż tak szlachetny i wspaniałomyślny of course . Życzę powodzienia, hartu ducha i RockOn!
  9. Rob_Hard_7777

    Prezent od byłego

    Hej, ja spakowałem absolutnie wszystko, co od niej dostałem, w tym listy i drobne upominki, a nawet pozornie nic nie znaczące rzeczy, jak zwykłe muszelki, które onegdaj zebrała dla mnie na plaży. Napisałem do tego list, życzyłem szczęścia w życiu i wysłałem przez zaufanego emisariusza, aby nie pisać na paczce swego nowego adresu, bo ja nic od niej nie chcę. A pieścionek zaręczynowy, który chciała mi zwrócić, też jej zostawiłem, bo nie mógłbym go dotknąć, po tym jak się zachowała i co zrobia. Zatem oddałem wszystko, ale grzecznie i z klasą.
  10. Rob_Hard_7777

    Mąż zostawił mnie w ciąży

    Hej. Bardzo dobrze postąpiłaś. Ci którzy uciekają, albo odchodzą z dziwnych pseudo powodów, sami nie wiedzą, czego chcą. Po czasie często przychodzi im refleksja i żałują, ale wtedy jest dla nich za późno. Kochałaś, prosiłaś przekonywałaś, przyjęłaś go, gdy chciał wrócić. I tego jeszcze ta "koleżanka" ... Tjaaaa... Niezła dziewka, która bujała się z żonatym typkiem, który ma ciężarną kobietę. Co do sprawy rozwodowej. Spokojnie nie afiszuj się, zbieraj dowody, całe mnóstwo dowodów. Ten leszcz nie zasługuje na to, żeby nazywać go mężczyzną.
×