Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Laki0333

Zarejestrowani
  • Zawartość

    6
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

1 Neutral

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Laki0333

    Skonczylam na dnie

    Nie ma błędów, są tylko lekcje i doświadczenie Been there, done that... tez miałam beznadziejny czas w życiu (łącznie około 2 lata, potrzebowałam roku żeby dojść do siebie )- zerwanie toksycznej relacji, smierć bliskiej osoby i poważna choroba (z która nadal walczę); była masa złych decyzji pod rząd, wiele nieodpowiednich ludzi spotkanych na drodze, ... jak sobie pomyśle o tych wszystkich decyzjach i co robiłam ze swoim życiem to mi głupio i łapie się za głowę poszłam raz do psychologa, ale prawda jest taka ze samemu trzeba znaleźć siły i sobie to poukładać a ten czas jest teraz jak przestroga. Proponuje dać sobie czas i nie podejmować bezmyślnych decyzji, czas leczy rany i trzeba to przetrwać
  2. Laki0333

    Koniec przyjaźni?

    Dziekuje
  3. Normalne życie może być różnie odbierane. Jak ktoś pochodzi z patologicznej rodziny albo rodziny po przejściach to słowo normalne nabiera innego znaczenia. z moich własnych doświadczeń, widzę ze osoby pochodzące z rodzin z miare zdrowymi relacjami,maja wieloletnich partnerów z którymi są już kilka/ kilkanaście lat, po ślubie. Osoby z rodzina dysfunkcyjnych wiążą się w pary dużo później/ po studiach, dopiero w pracy, albo i wcale. Także stara panna to dosyć mocne określenie i nie na miejscu. (Moim zdaniem). Nie wiemy jakie ktoś miał przejścia, ja jestem zdania ze na każdego przyjdzie czas, ale najlepiej by jak najszybciej sobie poukładać te różne gnębiące nas tematy. A nawet jak nie przyjdzie na nas czas, to co? Nie nam oceniać.
  4. Ja tez się poniekąd zgadzam z GoscGosc i zupełnie nie rozumiem okreslenia „stara panna” użytego przez Ciebie - tonem oceniającym, negatywnie. O facetach nie mówi się, ze stary kawaler- tylko zazwyczaj ze jest OK, ze jest sam i ma jeszcze czas 🥲 uważam ze to bardzo nie Ok. Ja akurat jestem typem osoby która nie chce i nie umie być sama, co spowodowało taki sam stosunek do randek i związków jak do Autorki tematu Dodatkowo myśle, ze to indywidualna kwestia ( podejście do związków i randkowania), gadanie ze ktoś już powinien coś, bo czas leci jest nie na miejscu- czasy się zmieniają. Niemniej jednak radziłbym wziąć pod uwagę ze czas i życie szybko leci i jednak warto zastanowić się nad tym dużo wcześniej, by nie mieć później poczucia straconego czasu plus tez prawda jest, ze jest troche presja społeczna i jak większość znajomych się wiąże w pary i zakłada rodzine, to poniekąd drogi rozejdą się dużo szybciej, bo zabraknie wspólnych doświadczeń i tematów
  5. Laki0333

    Koniec przyjaźni?

    Up up up
  6. Laki0333

    Koniec przyjaźni?

    Hej, Od ponad dłuższego czasu meczy mnie pewien temat związany z długoletnia znajomością z moja (chyba można już określić) byłą przyjaciółka. Poznalysmy się w liceum, teraz mamy po 28 lat. Nasze drogi zaczęły się rozchodzić jak obie wyprowadziliśmy się do innych miast na studia, jednak w trakcie studiow ten kontakt nadal był bardzo dobry, utrzymywaliśmy regularne kontakty, odwiedzalysmy się i razem podróżowalysmy. Wydawało się ze wszystko jest Ok, zdarzały się czasem kłótnie ale to były chwilowe nieporozumienia które mijały po godzinie. Wszystko zaczęło się psuć jakos już pod koniec studiow, ja wyjechalam na Erasmusa i miałam wrażenie ze pojawiła się zazdrość z drugiej strony. Bardzo mi zalezalo na jej odwiedzinach w tym czasie, jednak sie ich nie doczekałam z jakiegoś tam powodu. Generalnie od momentu pójścia na studia odczuwałam zazdrość z jej strony ze znalazłam sobie dużo nowych znajomych, ze pierwsza znalazłam prace dorywcza i zaczęłam sama na siebie zarabiac, ze pierwsza zamieszkałam z chłopkiem... nigdy to nie było jednak powiedziane wprost. Po powrocie z erasmusa miałam najcięższy rok w moim życiu gdyż zakończyłam pierwsza poważna relacje z moim chłopakiem, a krótko po tym zmarła mi bliska osoba. Nie umiałam sobie z tym poradzić i stałam się okropna dla siebie i bliskich osoba. Pojawiły się tez problemy zdrowotne o podłożu nowotworowym. Do psychologa wybrałam sie dopiero po roku. W tym czasie relacje z nią się bardzo pogorszyły, w tym samym roku straciła tez bliska osobę i jakos nie umialysmy się w tej odnaleźć. Niby utrzymywalysmy kontakt ale miałam wrażenie ze tylko ja go podtrzymuje. Gdy jej napisałam ze jestem tym zmęczona i mam wrażenie ze nasza przyjaźń się kończy dostałam masę wyrzutów ze cały czas gadam tylko o sobie i nic innego mnie nie obchodzi. Oczywiście przyznałam się do błędu i starałam się to naprawić, Ale nie do końca to tez tak wyglądało ze to tylko moja wina - bo gdy wysyłałam wiadomość co słychać albo coś to dostawałam odp ze po staremu... wiec wydawało mi się normalne ze jak zaczne temat to może jakos się rozwinie konwersacja, ale tak nie było. Nie było tez żadnych propozycji ze drugiej strony jak to naprawić, żadnej wiadomości : ej ogarnij się bo stajesz się męcząca. Gdy już ten najgorszy rok minął i zdałam sobie sprawę z tego jaka byłam straszna, to starałam się nadal podtrzymać znajomość, jednak nadal to było jedostronne, na moje pytania co słychać zawsze była odpowiedz jednozdaniowa ze wszystko po staremu itd.. kiedyś na moja wiadomość żeby mi napisała o co jej chodzi ze się tak odwróciła ode mnie to napisala ze przeprasza i ze sama nie wie dlaczego tak jest i ze da mi znac jak się z tym ogarnie. Gdy poznałam nowego chłopaka pojawiła się możliwość wspólnego wyjazdu, który generalnie nie zakończył się dobrze- graliśmy w gry podczas których się bardzo pokłóciliśmy ( nie lubię przegrywać i budzi się we mnie jakiś demon wygranej jak zaczynam w coś grać-generalnie może zachowywałam się troche dziecinnie, ale to z jej strony zostało potraktowane jak obraza majestatu i nie odzywalysmy się do siebie przez ponad pół roku.) Żeby dodać oliwy do ognia, od liceum planowałyśmy wspólny wyjazd zagranice gdyż miałyśmy tam rodziny. To miały być wakacje zycia i był moment ze ustaliliśmy ze w te następne wakacje już polecimy i ze zaczynamy odkładać pieniądze. Gdy przyszedł już moment planowania terminu i kupna biletów dowiedziałam się ze ona wtedy jednak nie może bo cała kasę wyda na remont nowego mieszkania swojego partnera... był to dla mnie moment ze już zwątpiłam to wszystko i nie ma dla mnie sensu kontynuować tego wszystkiego. Zdecydowałam ze nie odwołuje wyjazdu który i tak był przekładany ponad 3 lata i ze biorę ze sobą mojego chłopaka. Bardzo się wtedy pokłóciliśmy, czułam ze ona ma ciagle do mnie żal o to. A potem nadszedł ten moment wspólnego wyjazdu z chłopakami który zakończył się tak jak wyzej pisałam. Od tamtej pory widziałyśmy się tylko raz w 2019 roku... od czasu do czasu pisałyśmy, ale to było na zasadzie ze ja się odzywałam po kilku miesiącach i dostawalam odpowiedz ze wszystko po staremu. Gdy byłam w naszych rodzinnych stronach - pochodzimy z jednego województwa i proponowałam spotkanie to zawsze pojawiała się odpowiedz ze nie ma czasu, bo ma już plany i chce pobyć z rodzina ( kiedyś nie było z tym problemu)... Juz widzę te wszystkie komentarze, ze w takim razie to już koniec przyjaźni i o czym tu pisac. Ale to nie takie proste, nie ma dnia żebym nie wracała do tego myślami, cały czas coś mi prZypomina o tym, czy to piosenka czy jakiś zwrot.. Ostatnio były jej urodziny wiec po roku nieodzywania napisalam jej wiadomość z życzeniami i w odpowiedzi dostałam zdjęcie z pierścionkiem zaręczynowym sprzed jakichś dwóch tygodni przed urodzinami i komentarzem : ja już, teraz TY Moja pierwsza myśl była: jaki zaszczyt mnie kopnął ze się w ogóle dowiedziałam No ale podpytałam jak to wszystko wyglądało itd i potem kolejna szpila: pierścionek wybierał jej chłopak z jakaś tam jej koleżanka która poznała w tym nowym mieście, której ja nawet nie miałam zaszczytu poznać dobrze.. To mnie najbardziej zabolało i byłam zła na siebie ze w ogóle spodziewałam się innego obrotu spraw (nie to ze kiedyś ustalaliśmy ze będziemy swoimi starszymi, takie tam wiecie, obietnice z liceum) od tamtej pory piszemy jakos częściej, widze, ze może bardziej z jej strony jest kontakt. Ale ja już nie czuje ze to jest to samo. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, szczerze to bardzo dużo emocji i przemyśleń kosztuje mnie ta relacja, po tak długim czasie braku kontaktu i widzenia nie czuje już tego, najbardziej to chciałabym zapomnieć..tylko nie wiem jak. Najgorsze ze prawdopodobnie niedługo powstanie temat panieńskiego i wcale nie mam ochoty na niego się wybierać.. nie ukrywam ze byłoby to egoistyczne, bo problem jest pewnie z mojej strony- ja nie umiem się odnaleźć w tej sytuacji, nie czuje się Dobrze udawajac ze wszystko jest Ok, ale tez mam na tyle dumy w sobie, żeby już pierwszej nie zaczynac tematu- zawsze to ja zaczynałam jakiekolwiek grubsze rozmowy żeby coś naprawić, dawno temu postanowiłam ze daje sobie z tym spokój i nic na sile.. Prosze was o poradę, czy dać sobie spokój z ta znajomością ? co zrobić z tematem panieńskiego? Na slub się wybiorę, ale na panienski nie chce, czuje ze przerośnie mnie to emocjonalnie, nie będę się tam bawić dobrze i będę musiała cały wieczor udawać ( choć z drugiej strony to jest egoistyczne i zastanawiam się czy nie powinnam się zachować ponad to wszystko?) Proszę Was o opinie...
×