Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

perpetum

Zarejestrowani
  • Zawartość

    268
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez perpetum

  1. Powiem dla przykładu co dla mnie było takimi przeżyciami, chronologicznie: 1. Kiedy byłem małym dzieckiem: - moje urodziny i święta Bożego Narodzenia - wizyty dzieci sąsiadów u nas w domu i moje wizyty u nich w domu 2. Kiedy byłem w podstawówce: - wyjazdy w góry z rodzicami - nieliczne moje wizyty w domach kolegów ze szkoły i nieliczne wizyty kolegów ze szkoły u mnie w domu - dyskoteki szkolne i tańczenie do wolnych piosenek z koleżankami z klasy równoległej - pierwsze loty samolotem i wakacje za granicą z rodzicami 3. Kiedy byłem w szkole średniej: - pierwsze koleżeńskie znajomości z dziewczynami, które mi się podobały - mój nieliczny udział w domówkach u kolegów i koleżanek z klasy 4. Kiedy byłem na studiach: - pierwsze sowicie zakrapiane wyjazdowe imprezy studenckie 5. Kiedy jestem już po studiach: - pierwsze wyjazdy do egotycznych krajów - zdobywanie wysokich szczytów górskich A jakie były wasze największe i najpiękniejsze przeżycia w życiu?
  2. Piękne :) W przyszłym życiu muszę pamiętać, żeby to wszystko przeżyć :) ;)
  3. O takim życiu marzyłem, ale nie wiem czy jeszcze zdążę takie przeżyć, bo jestem starszy od Ciebie (za moich czasów nie było jeszcze gimnazjów), a jeszcze nawet nie zacząłem...
  4. Nie sądzę, żeby z nimi seks był dla mnie przyjemnością
  5. Jestem wśród tych 5% Polaków którzy według badań statystycznych nie mają udanego życia seksualnego =D
  6. Nie był niestety wcale pięknym przeżyciem, raczej stresującym Kolejne też nie były udane. Nie przeżyłem ani udanego seksu, ani udanego związku póki co...
  7. Choć patrząc na znajomych w szkole i na studiach, to miałem wrażenie, że wiele osób było szczęśliwych całymi latami
  8. I absolutnie nic więcej? Żadnych szczęśliwych nawet chwil w życiu? To ja jednak chyba szczęściarzem jestem, jeśli na te prawie 40 lat, jak by to pozbierać do kupy, to ze 3 miesiące byłem szczęśliwy =D
  9. Nie przychodzi Ci na myśl ani jedno wspaniałe przeżycie, chwila szczęścia?
  10. Aha, i jeszcze - w podstawówce, w liceum i na studiach - moje platoniczne fascynacje koleżankami z klasy lub z grupy na studiach - choć to przeżycia na wpół fascynujące, a na wpół bolesne
  11. Wiem, że to skrajności i pewnie większość ludzi ma pracę, której ani nie kocha, ani nie nienawidzi i pieniądze tez średnie. Ale na potrzeby tego pytania, wyboru, dylematu, co byście wybrali z dwóch opcji w temacie? Oczywiście jest też jeszcze opcja złej i niskopłatnej pracy z której trzeba uciekać i ukochanej wysokopłatnej, która jest marzeniem, ale wtedy nie ma dylematów, więc bardzo proszę te dwie opcje pomińmy. A może najlepszy jest właśnie ten nudny i w tym przypadku szary, a nie złoty środek, czyli praca którą jakoś się znosi i która daje pieniądze nie za małe, nie bardzo duże, ale wystarczające?
  12. Tak się wydaje, że każdy wybiera co chce. A tak naprawdę wybór nie jest wcale taki duży. W zasadzie można wybierać głównie spośród tego co jest dostępne w ogłoszeniach o pracę, a tam często masz wybór pomiędzy jedną bylejakością, a druga bylejakością. No i oczywiście jest opcja założenia swojej firmy, ale do tego nie każdy się nadaje. Ja np myślę, że się do tego nie nadaję, więc pomijam tę opcję. A mam znajomych którzy mają własne firmy, więc mniej więcej wiem jak wygląda prowadzenie własnej firmy - z mojego punktu widzenia - jedna wielka niepewność jutra każdego dnia Tylko, że podobno niektórych niepewność podnieca, mnie raczej przeraża
  13. Oczywiście, choć jeśli przez te 8 godzin to nie kupy słonia, które spokojnie leżą, tylko ciągła gonitwa, chamski szef i współpracownicy, to też pewnie słabo
  14. W sumie większość dostępnych prac to nie prace, które sobie wymyślimy, tylko musimy wybrać spośród dostępnych ofert pracy. A tam najczęściej jest coś co nas ani ziębi, ani grzeje
  15. Ja właśnie obserwuję ludzi i widzę, że rzeczywiście dla tych dla których pieniądze i to co za nie kupią, a często co udowodnią innym i sobie, którzy wychowali się w biedzie, to nieważne jest jak ciężka będzie praca, byle jak najwięcej zarobić Z kolei np naukowcy, urabiają się po łokcie, doktoraty porobili a zarabiają grosze mniejsze niż sprzątaczka w instytucie badawczym w którym pracują. Ci z kolei kochają swoją pracę i ta miłość najwyraźniej zastępuje im chleb, a już na pewno ubrania, bo często chodzą w łachmanach, zwłaszcza na starość. Natomiast większość ludzi chyba należy do tych średniaków, którzy mają przeciętną pracę, która jest dla nich tylko pracą i chyba z tych trzech opcji, dla mnie to najlepsza opcja, bo dwie pozostałe powodują, że praca staje się życiem (albo z miłości, albo z przymusu) i w życiu nie ma już miejsca na nic poza pracą. Oczywiście są jeszcze ci szczęśliwcy, którzy wstrzelili się tak, że na czymś co kochają sporo zarabiają, to się wydaje ideał. Im też praca zajmuje zwykle całe życie i już na nic innego nie maja czasu, ale oni się czują z tym szczęśliwi
  16. Tak? Nie każda praca jest w biznesie prywatnym, a zwłaszcza w sprzedaży, gdzie osiągnięcia przekładają się proporcjonalnie do zarobków. Np praca w muzeum, w nauce, w budżetówce. Albo nawet praca jakiegoś serwisanta. Obecnie za naprawy sprzętu płaci się grosze. Najwyższe zarobki są w sprzedaży, bo to sprzedaż przynosi dochody każdej firmie i jest wtedy czym obdzielać pracowników. Jak jakaś działalność nie generuje dochodów, to i nie ma z czego opłacać pracowników
  17. W ogóle do czego dążyć? Czy właśnie dążyć do ideału jakim jest praca którą by się kochało, ale może się skończyć tak, że się z niej nie wyżyje? Czy w drugą stronę, że pieniądze zrekompensują nam znienawidzona pracę? Czy właśnie wybrać złoty środek i uznać, że praca to tylko praca i jeśli jakoś się w niej wytrzymuje i daje jakieś znośne pieniądze to jest ok?
×