Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Vagabunda

Zarejestrowani
  • Zawartość

    207
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

18 Good

Ostatnio na profilu byli

Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.

  1. Jeśli chcesz sprowadzić europejski samochód ze Stanów tylko dlatego, że jest tańszy, to odradzam. Wcale nie wyjdzie taniej po podliczeniu cła, vatu i przeróbek na EU. Ale! Jeśli interesuje Cię model niedostępny na europejskim rynku, lub model który jest dostępny, ale ma ubogą sieć dealerską (np. Dodge Charger) - wtedy rzeczywiście warto. I wyjdzie taniej. Papierologia jest banalna, wcale nie straszna. W Polsce taka sama jak auta z UE, z uwagi na to, że chyba nie będziesz tego przywoził do Polski? VAT płaci się w kraju wjazdu towaru do UE, a nie w kraju do którego ostatecznie trafi, więc zapłacić niemieckie 19% a polskie 23% to przy autku za 200 tysięcy jak nie patrzeć 8 tysięcy różnicy. Cło też niższe. I nie jest wcale tak, że formalności są trudne. Sam sprowadzałem przez port w Rostocku. Pracownicy portu (szeregowi) w większości mówią nawet po polsku, natomiast formularze na życzenie są w języku niemieckim. Urzędniczka mówiła po polsku z silnym ukraińskim akcentem. Żaden problem, bardzo pomocna. Schody są w Polsce, ale takie same jak przy imporcie z UE, bo w sumie w tym momencie to to już jest import z UE. Dla aut tańszych niż 50 tysięcy - nie opłaca się.
  2. Jeśli chcesz sprowadzić europejski samochód ze Stanów tylko dlatego, że jest tańszy, to odradzam. Wcale nie wyjdzie taniej po podliczeniu cła, vatu i przeróbek na EU. Ale! Jeśli interesuje Cię model niedostępny na europejskim rynku, lub model który jest dostępny, ale ma ubogą sieć dealerską (np. Dodge Charger) - wtedy rzeczywiście warto. I wyjdzie taniej. Papierologia jest banalna, wcale nie straszna. W Polsce taka sama jak auta z UE, z uwagi na to, że chyba nie będziesz tego przywoził do Polski? VAT płaci się w kraju wjazdu towaru do UE, a nie w kraju do którego ostatecznie trafi, więc zapłacić niemieckie 19% a polskie 23% to przy autku za 200 tysięcy jak nie patrzeć 8 tysięcy różnicy. Cło też niższe. I nie jest wcale tak, że formalności są trudne. Sam sprowadzałem przez port w Rostocku. Pracownicy portu (szeregowi) w większości mówią nawet po polsku, natomiast formularze na życzenie są w języku niemieckim. Urzędniczka mówiła po polsku z silnym ukraińskim akcentem. Żaden problem, bardzo pomocna. Schody są w Polsce, ale takie same jak przy imporcie z UE, bo w sumie w tym momencie to to już jest import z UE. Dla aut tańszych niż 50 tysięcy - nie opłaca się.
  3. Vagabunda

    Dom rodzinny czy mąż

    No rozwód, czy to nie oczywiste? Już sam fakt, że musiałaś o to zapytać wskazuje, że rozsądny będzie rozwód - i tak go nie kochasz.
  4. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    No nie lubię być zależny. Od kogokolwiek i czegokolwiek.
  5. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Kwestia gustu, jak dla mnie 10% rdr to nie jest tak mało. Szczególnie, że pewniak. Bo oczywiście 50% różnicy w cenie topiło się w tym że wziął 200 a oddał 250, ale 50 miał dla siebie. Nie jest źle. Dla mnie każda inwestycja o stopie zwrotu 20%+ już jest dobra. Kwestia znów - podejścia. Nie no żaden biznes życia, ale też nie jest to nieopłacalne jak na coś, przy czym w sumie nic nie trzeba robić. Ludzie, którym wydaje się, że na inwestycjach zarobią miliony, to są dokładnie ludzie, którym się wydaje. 100% rdr to już wynik bardzo dobry. 200-300 osiągalne praktycznie tylko na krypto, ale to już ryzyko na poziomie rollercoastera, choć nie ukrywam, też w tym siedzę. W niewielkim procencie. Owszem, dla takich ludzi to jedyna opcja. Tylko, że rozmowę zaczęliśmy od tego, jak dobrze żyć. Dobrze to znaczy bez martwienia się, czy wystarczy do 1, z jakimiś opcjami na wakacje (a wiem, że może nie Malediwy, ale Kanary chyba nie są żadnym szczytem marzeń), własnym lokum bez zobowiązań i tak dalej. A to w Polsce, na etatach, jest prawie nieosiągalne.
  6. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Teraz już nie, ale jeszcze 3-4 lata temu się dobrze kalkulowało. Od w sumie Ustawy o kredycie hipotecznym z 23 marca 2017 roku. Kupowało się mieszkanie w kredo za przykładowo 200 tysi, wynajem spłacał kredyt, a mieszkanie czekało te 3 lata. Następnie szło na sprzedaż za 300 tys, ustawa dawała możliwość wcześniejszej spłaty całego kredytu hipotecznego. Oczywiście wiąże się to z prowizją za wcześniejszą spłatę, ale i tak sporo w kieszeni zostawało. Teraz to nie wiem czy bym się zdecydował. Nie kupuje się w kredo mieszkań, żeby zarabiać na wynajmie. Kupuje się w kredo mieszkanie, żeby zarabiać na wzroście jego ceny - wynajem służy tylko do tego, żeby zrzucić z siebie ratę. I tylko do tego.
  7. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Urodziłem i wychowałem się w Szczecinie, który bez rozszerzenia o północ był czwarty (faktycznie, teraz jest trzeci!, mój błąd!). Na wsi kupiłem ziemię po powrocie z morza. To jest ten sam start - ja się na wieś wyniosłem, a nie z niej pochodzę. Spędziłem w Szczecinie 25 lat swojego życia. Pierwsze 25. Mówię, nie to miasto. Fakt, Łódź jest droższa. Zarówno jako miasto, jak i jako region - nie do końca rozumiem dlaczego, ale działki na mojej wsi (30 minut od centrum Szczecina) kosztują (budowlane, rolne to w ogóle..., ale weźmy budowlane) około 75 tysięcy za 1000m2. Ale można wyrwać i za 80 tysi 3000m2. Nieuzbrojone, ale z możliwością przyłącz (koszt przyłącz obecnie ok. 20 tysi). Mieszkania to tak jak pisałem. Nie. Dlatego, że kredyt hipoteczny przy zerowych stopach procentowych to rozwiązanie dobre inwestycyjnie. Ale co innego jest brać kredyt żeby wziąć mieszkanie pod wynajem (jak robi bardzo wielu) i w ten sposób budować sobie kapitał, a co innego brać pętlę żeby samemu mieszkać. W przypadku wynajmu nawet w razie braku zysku spokojnie rata kredytu się spłaca. Akurat paniom fryzjerkom to pomagałem w pewnych sprawach i tu konkretnie widziałem księgi. Oczywiście nie w czasie COVID, kiedy wiadomo, że było pozamykane. Kwestia znajomości języka i masz tabuny Niemców i Niemek na strzyżenie - bo nawet jak masz cenę średnio wyższą niż w innych miastach w PL to i tak niższą niż u nich i to przynajmniej 2 krotnie. To, akurat, kwestia regionu. Zresztą sąsiedzi też nie pchaliby swoich słoików do Szwecji jakbyśmy nie mieszkali 30km od promu do Ystad. Ale masz rację, że miejsce zamieszkania determinuje optykę i to mocno. Pracując na etacie w zach-pom zarobisz tyle, ile średnio w danym zawodzie zarabia się w Polsce. Natomiast prowadząc JDG usługową i świadcząc usługi, zarobisz dużo, dużo lepiej, o ile mówisz parę zdań po niemiecku/szwedzku/duńsku. Tu, w tym regionie, dysproporcja pomiędzy tymi dwoma jest dużo wyższa niż gdzieś w Polsce centralnej, gdzie nie ma takiej różnicy w zasobności portfela klientów. Zresztą - ta optyka jest również zaburzona kosztami utrzymania domu. Nie żartuję z tym 1000 zł/miesiąc razem z jedzeniem. Ale... No właśnie. Mapa stref mrozoodporności roślin się kłania, bo ogrodnik ze mnie zapalony i sam mam w ogródku palmę - od 3 lat. Większość kraju - 6b od -20.5°C do -17.8°C (centrum). My - 7b od -14.9°C do -12.3°C. To oczywiście temperatura najniższa występująca zimą. W praktyce powiem tak - no ja od 10 lat nie widziałem mniej niż -10. A to raczej wpływa na koszty ogrzewania. Raczej nawet mocno. Umówmy się - moja "kariera" w życiu zaczęła się tak naprawdę na morzu. Tylko, że na morze nie weźmie nikt załoganta, który nic nie umie. A żeby mieć wypływane dużo rejsów hobbystycznie, trzeba uprawiać żeglarstwo - sport stanowczo za drogi dla dziecka z rodziny robotniczej chyba, że... Mieszka 3 minuty pieszo od mariny. Więc tak, to gdzie mieszkamy ma wpływ na nasze możliwości, ale też uważam, że każdy region i miejsce daje możliwości rozwoju - tylko inne. Należy z nich korzystać jak się da.
  8. To raczej jest kiepskie miejsce na poszukiwania.
  9. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    O, ciekawe. Ja znam dwie, obie własne salony, 2-3 pracownice + same pracują, tak wychodzi dochód na czysto. Dokładnie tak. Policzmy moje prywatne (bo sąsiadów nie znam kosztów) koszty utrzymania: Utrzymanie domu ok. 8000 rocznie wraz z pełnym ogrzewaniem zimą i ochładzaniem latem bo bez klimy to dla mnie nie życie Pewnie oszczędzając dałoby się taniej. Jedzenie spokojnie zmieszczę w 400 zł na miesiąc, oczywiście bez warzyw i owoców, te mam w ogrodzie (3000m2 spokojnie starcza). Razem ok. 1050 złotych miesięcznie. Tyle trzeba mieć odłożone na życie rozwijając "biznes" w moim wypadku. 700-800 zł raty kredytu by to podwoiło prawie. Tak się żyje na wsi. Stąd może uważam, że kredyt to pętla. Bo to faktycznie pół budżetu. A na rok życia to można zarobić w 3 miesiące za granicą. On do dzisiaj to na pełny etat marketingu nie robi bo takiej potrzeby nie ma, teraz nie pracuje, w okresie początkowym robił gdzieś pół etatu dodatkowo. Przychodu oczywiście, nie dochodu, ale przy tej działalności koszty nie przekraczają 20%. I nie od 1 dnia działalności - w pierwszym roku zero kasy z tego. Ze sprzedażą w PL widzę, że cena sztuki to około 300 zł (z google), z tym, że oni sprzedają do Szwecji, bo chłop tam swego czasu pracował i język zna. Ale załóżmy, że w PL. Koszt wytworzenia nie przekracza 25 zł, także marża ładna. 100 sztuk miesięczna sprzedaż? Nie mam powodu by nie wierzyć, ale fakt, że ksiąg nie widziałem. To tylko 3-4 szt dziennie sprzedane, bez szału bym powiedział. Jedzenie po sąsiadach, ponownie - tak się żyje na wsi. Jeden pomaga drugiemu, nie licząc tych "starych" ze wsi, bo ci to utopią się wzajemnie w łyżce wody. Co do JDG rzemieślników to też tak różowo nie jest, że aż na dzień dobry. Po prostu ludzie bez zobowiązań finansowych, z oszczędnościami przywiezionymi z pracy za granicą, zwykle nie potrzebują zarabiać "na dzień dobry".
  10. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Przede wszystkim w zawodach technicznych samodzielnych tak zwanych. Czyli osoby, które mogą samodzielnie pełnić funkcje w budownictwie, mechanice czy na tych platformach. Te chłopaki o których piszesz najczęściej potem budują domy sobie - bo właściwie każdy kto ma pojęcie techniczne umie to zrobić, a przynajmniej nadzorować, a to robocizna jest najdroższa przy budowie - tak budowany dom wychodzi taniej niż mieszkanie podobnej wielkości. W sumie ja właśnie tak zrobiłem. Mechanik nie ma tak prosto z JDG bo warsztat to duży koszt, ale i to można obejść. W mieście tym co obok niego mieszkam paru chłopaków z ostatniej klasy technikum po wakacjach za granicą (zarobek) wynajęło halę i kupili podośnik i jakieś podstawowe klucze. Inwestycja po 3-4 tysie na głowę. I wymieniają olej i klocki. Tylko to - nic innego nie robią. Wymieniają olej i klocki. Zaleta? Nie czekasz. To nie jak u innych mechaników, że jest kolejka - u nich podjeżdżam, kawa i po kawie odbieram. Fajne, czyste, tanie. A oni mają kupę kasy realnie. Tylko, że to trzeba było mieć pomysł. Rzeczona fryzjerka tyle spokojnie ma. Moi sąsiedzi nawet 3-4x tyle (ona zapalona ogrodniczka - robi lasy w słoiku, on marketingowiec - sprzedaje te lasy w słoiku). Inwestycja 20 tysięcy w szklarnie i początkowe rośliny i gleby. Wiedza - bezcenna. To nie są ludzie o umysłach ścisłych, to są ludzie, którzy gonią za marzeniami. Którzy poświęcają wszystko co mają, rzucają pracę, żeby robić to co kochają, a potem na tym zarabiać. Tylko wiesz czego to wymaga? No właśnie. Braku pętli kredytowej na szyi, bo start takich "lasów w słoiku" to przez rok nie zarobili ani grosza. No i stołowali to się w połowie u mnie A to znów trzeba mieć dobrych znajomych. Inna babka ze wsi obok, mąż za granicą pracował po budowach, spadł z rusztowania, renta. Ale miał "gewerbe" w DE i meldunek. No to babka dzierga na szydełku. Co? A poncza, czapki, w barwach rasta. Tam to idzie jak woda i za grube pieniądze. Wyciągają lekko 2-3 tys euro na ebayu, tyle, że trzeba mieć niemiecką firmę i język znać. No ale chłop na rencie może przy ekranie siedzieć i się reklamą zajmować. Też nie ma raczej umysłu ścisłego, ani jedno ani drugie. To kwestia podejścia do życia, które łączy się właśnie z pewną filozofią życiową, ale jej fundamentem jest ten element wspólny - brak zobowiązań, które powodują, że możesz zaryzykować nie tyle pieniądze co to, że nie będziesz zarabiać. Mając hipotekę + kredyt na samochód jest to raczej niewykonalne.
  11. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Ludzie są oczywiście różni. Nie próbuję Cię przekonać do niczego, po prostu sobie rozmawiamy - ma to swoje plusy, bo na takich forach można poznać ludzi spoza swojego środowiska. A środowisko, w którym się obracamy, jak widać mocno wpływa na optykę rzeczywistości. O tym piszę. Kompletnie inna optyka. Tak, znam takiego chłopaka - ostatnio wchodziłem na robotę to on tam był i rozkładał akurat podłogówkę (hydraulik). Wiek 23 lata. Przypadkiem zapytałem, czemu sam - bo szef był ku**s. Za ile - a podobnie jak @Bolek wskazał. Pewnie, że nie. To nie w tym rzecz, czy będzie w lepszej czy gorszej, kwestia brania kredytu bądź nie wynika z osobistych poglądów - które osobliwie są raczej wspólne dla pewnych środowisk. Jak człowiekowi mieszkającemu w mieszkaniu bez kredytu urwie nogę, to na mocno upartego za rentę się utrzyma. Z ratą kredytu - no już nie. Straci mieszkanie. Z bogatego domu to nie sądzę - ani ja, ani większość moich znajomych z takiego nie pochodzimy - ot, ja sam to syn robotnika stoczniowego i robotnicy piekarni. Dziedziczenie to już po wybudowaniu domu, więc też nie z tego pochodzi to moje podejście. Szczerze mówiąc bierze się ono bardziej z pragmatyzmu - wolę stanowczo na konsumpcję (jak pisałem - leasing narzędzi pracy czy kredyt inwestycyjny to inna para kaloszy) przeznaczać pieniądze fizycznie posiadane. Ale właśnie o to chodzi - dwa światy. Nie próbuję Cię do niczego przekonać, po prostu lubię pogadać z ludźmi spoza mojego kręgu - właśnie dlatego, że to są najczęściej ludzie z innego świata. Takich, z którymi przez internet podyskutować można, bo w realu, to nigdy się nie spotyka.
  12. No cóż, widocznie lubisz być pantoflem, którego kobieta na każdym kroku kontroluje. Nie widzę w tym problemu, Twój wybór, Twoje życie. Ja swoją prywatność szanuję. I odwzajemniam tym samym, proste.
  13. Co nie zmienia faktu, że sytuacja się sprawdza. I chętnych też jest dość. I jakoś nigdy baby nie zdradziłem mimo, że mam tak zarysowane poczucie prywatności. Magia.
  14. Nie bądź śmieszny. Jak sam wymagam od drugiej strony to samo oddaję. Dla mnie samo wzięcie do ręki mojego laptopa to koniec związku, bo szpieguje. Albo telefonu. I taki sam standard stosuję w drugą stronę, nie moje to nie tykam. W związku się sprawdzało i to przez parę ładnych lat.
  15. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Papiery to akurat tak jest, natomiast wiedzę hm... Powiem tak - ukończyłem ostatecznie, po przerwie, studia. Prawo. Pracowałem w tym zawodzie, choć krótko, bardzo krótko. Otrzaskałem się, ale raczej żona robiła w tych tematach. W każdym razie przez krótki okres swojego życia prowadziłem nawet firmę windykacyjną. O pracy w korpo nie wspominam. Uśmiałem się jak okazało się, że 5x więcej wyciągam na instalatorstwie. Wykształcenie techniczne. Jak cholera. Matura z fizyki rozszerzona i tyle. I górne lokaty z matematyki. Reszta to praktyka robiona z kolegą i statki. I skończyło się na tym, że mnie przekonał. W ramach prawa czasem wezmę jakąś sprawę, ale szczerze? Odechciało mi się. Warunki fizyczne, dobre sobie, mam 181 cm wzrostu i 70 kilo wagi, no siłacz ze mnie niesamowity. Nie wiem w jakim mieście mieszkasz, ale w tym, z którego pochodzę, 4 co do wielkości mieście w kraju, 300 tysięcy wystarczy na 55m2 w centrum. Ale niech tam będzie, 500 tysi. Odkładając 10 tys miesięcznie. Nie po studiach, po zawodówce. Cytując kolegę "nie po to kończyłem zawodówkę, żeby zarabiać jak jakiś magister". To masz w ręku zanim rówieśnicy skończą studia... Wiesz, no może nie wiem jak działają pieniądze po tej rocznej praktyce jako właściciel małej windykacji, ale powiem tak - w wypadku kredytów konsumpcyjnych 90% dłużników to byli ludzie, którzy przehulali pieniądze. A w wypadku hipotecznych, to niestety to byli głównie ludzie po różnych wypadkach. A to na motocyklu nogę stracił, a to samochodem łeb rozwalił, a to rękę maszyna na produkcji ucięła, a inny połamał nogi na nartach. Tak czy tak - wypadek. No co się ma niby wydarzyć? Doprawdy nie wiem, w ciągu 30 lat... Zbędne ryzyko. Nie uważam że kredyty to najgorsze zło, sam na rozwój działalności sobie strzeliłem, ale co innego kredyt na inwestycję, a co innego na konsumpcję (mieszkanie w którym chcemy mieszkać).
×