Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Vagabunda

Zarejestrowani
  • Zawartość

    207
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Wszystko napisane przez Vagabunda

  1. Jeśli chcesz sprowadzić europejski samochód ze Stanów tylko dlatego, że jest tańszy, to odradzam. Wcale nie wyjdzie taniej po podliczeniu cła, vatu i przeróbek na EU. Ale! Jeśli interesuje Cię model niedostępny na europejskim rynku, lub model który jest dostępny, ale ma ubogą sieć dealerską (np. Dodge Charger) - wtedy rzeczywiście warto. I wyjdzie taniej. Papierologia jest banalna, wcale nie straszna. W Polsce taka sama jak auta z UE, z uwagi na to, że chyba nie będziesz tego przywoził do Polski? VAT płaci się w kraju wjazdu towaru do UE, a nie w kraju do którego ostatecznie trafi, więc zapłacić niemieckie 19% a polskie 23% to przy autku za 200 tysięcy jak nie patrzeć 8 tysięcy różnicy. Cło też niższe. I nie jest wcale tak, że formalności są trudne. Sam sprowadzałem przez port w Rostocku. Pracownicy portu (szeregowi) w większości mówią nawet po polsku, natomiast formularze na życzenie są w języku niemieckim. Urzędniczka mówiła po polsku z silnym ukraińskim akcentem. Żaden problem, bardzo pomocna. Schody są w Polsce, ale takie same jak przy imporcie z UE, bo w sumie w tym momencie to to już jest import z UE. Dla aut tańszych niż 50 tysięcy - nie opłaca się.
  2. Jeśli chcesz sprowadzić europejski samochód ze Stanów tylko dlatego, że jest tańszy, to odradzam. Wcale nie wyjdzie taniej po podliczeniu cła, vatu i przeróbek na EU. Ale! Jeśli interesuje Cię model niedostępny na europejskim rynku, lub model który jest dostępny, ale ma ubogą sieć dealerską (np. Dodge Charger) - wtedy rzeczywiście warto. I wyjdzie taniej. Papierologia jest banalna, wcale nie straszna. W Polsce taka sama jak auta z UE, z uwagi na to, że chyba nie będziesz tego przywoził do Polski? VAT płaci się w kraju wjazdu towaru do UE, a nie w kraju do którego ostatecznie trafi, więc zapłacić niemieckie 19% a polskie 23% to przy autku za 200 tysięcy jak nie patrzeć 8 tysięcy różnicy. Cło też niższe. I nie jest wcale tak, że formalności są trudne. Sam sprowadzałem przez port w Rostocku. Pracownicy portu (szeregowi) w większości mówią nawet po polsku, natomiast formularze na życzenie są w języku niemieckim. Urzędniczka mówiła po polsku z silnym ukraińskim akcentem. Żaden problem, bardzo pomocna. Schody są w Polsce, ale takie same jak przy imporcie z UE, bo w sumie w tym momencie to to już jest import z UE. Dla aut tańszych niż 50 tysięcy - nie opłaca się.
  3. Vagabunda

    Dom rodzinny czy mąż

    No rozwód, czy to nie oczywiste? Już sam fakt, że musiałaś o to zapytać wskazuje, że rozsądny będzie rozwód - i tak go nie kochasz.
  4. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    No nie lubię być zależny. Od kogokolwiek i czegokolwiek.
  5. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Kwestia gustu, jak dla mnie 10% rdr to nie jest tak mało. Szczególnie, że pewniak. Bo oczywiście 50% różnicy w cenie topiło się w tym że wziął 200 a oddał 250, ale 50 miał dla siebie. Nie jest źle. Dla mnie każda inwestycja o stopie zwrotu 20%+ już jest dobra. Kwestia znów - podejścia. Nie no żaden biznes życia, ale też nie jest to nieopłacalne jak na coś, przy czym w sumie nic nie trzeba robić. Ludzie, którym wydaje się, że na inwestycjach zarobią miliony, to są dokładnie ludzie, którym się wydaje. 100% rdr to już wynik bardzo dobry. 200-300 osiągalne praktycznie tylko na krypto, ale to już ryzyko na poziomie rollercoastera, choć nie ukrywam, też w tym siedzę. W niewielkim procencie. Owszem, dla takich ludzi to jedyna opcja. Tylko, że rozmowę zaczęliśmy od tego, jak dobrze żyć. Dobrze to znaczy bez martwienia się, czy wystarczy do 1, z jakimiś opcjami na wakacje (a wiem, że może nie Malediwy, ale Kanary chyba nie są żadnym szczytem marzeń), własnym lokum bez zobowiązań i tak dalej. A to w Polsce, na etatach, jest prawie nieosiągalne.
  6. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Teraz już nie, ale jeszcze 3-4 lata temu się dobrze kalkulowało. Od w sumie Ustawy o kredycie hipotecznym z 23 marca 2017 roku. Kupowało się mieszkanie w kredo za przykładowo 200 tysi, wynajem spłacał kredyt, a mieszkanie czekało te 3 lata. Następnie szło na sprzedaż za 300 tys, ustawa dawała możliwość wcześniejszej spłaty całego kredytu hipotecznego. Oczywiście wiąże się to z prowizją za wcześniejszą spłatę, ale i tak sporo w kieszeni zostawało. Teraz to nie wiem czy bym się zdecydował. Nie kupuje się w kredo mieszkań, żeby zarabiać na wynajmie. Kupuje się w kredo mieszkanie, żeby zarabiać na wzroście jego ceny - wynajem służy tylko do tego, żeby zrzucić z siebie ratę. I tylko do tego.
  7. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Urodziłem i wychowałem się w Szczecinie, który bez rozszerzenia o północ był czwarty (faktycznie, teraz jest trzeci!, mój błąd!). Na wsi kupiłem ziemię po powrocie z morza. To jest ten sam start - ja się na wieś wyniosłem, a nie z niej pochodzę. Spędziłem w Szczecinie 25 lat swojego życia. Pierwsze 25. Mówię, nie to miasto. Fakt, Łódź jest droższa. Zarówno jako miasto, jak i jako region - nie do końca rozumiem dlaczego, ale działki na mojej wsi (30 minut od centrum Szczecina) kosztują (budowlane, rolne to w ogóle..., ale weźmy budowlane) około 75 tysięcy za 1000m2. Ale można wyrwać i za 80 tysi 3000m2. Nieuzbrojone, ale z możliwością przyłącz (koszt przyłącz obecnie ok. 20 tysi). Mieszkania to tak jak pisałem. Nie. Dlatego, że kredyt hipoteczny przy zerowych stopach procentowych to rozwiązanie dobre inwestycyjnie. Ale co innego jest brać kredyt żeby wziąć mieszkanie pod wynajem (jak robi bardzo wielu) i w ten sposób budować sobie kapitał, a co innego brać pętlę żeby samemu mieszkać. W przypadku wynajmu nawet w razie braku zysku spokojnie rata kredytu się spłaca. Akurat paniom fryzjerkom to pomagałem w pewnych sprawach i tu konkretnie widziałem księgi. Oczywiście nie w czasie COVID, kiedy wiadomo, że było pozamykane. Kwestia znajomości języka i masz tabuny Niemców i Niemek na strzyżenie - bo nawet jak masz cenę średnio wyższą niż w innych miastach w PL to i tak niższą niż u nich i to przynajmniej 2 krotnie. To, akurat, kwestia regionu. Zresztą sąsiedzi też nie pchaliby swoich słoików do Szwecji jakbyśmy nie mieszkali 30km od promu do Ystad. Ale masz rację, że miejsce zamieszkania determinuje optykę i to mocno. Pracując na etacie w zach-pom zarobisz tyle, ile średnio w danym zawodzie zarabia się w Polsce. Natomiast prowadząc JDG usługową i świadcząc usługi, zarobisz dużo, dużo lepiej, o ile mówisz parę zdań po niemiecku/szwedzku/duńsku. Tu, w tym regionie, dysproporcja pomiędzy tymi dwoma jest dużo wyższa niż gdzieś w Polsce centralnej, gdzie nie ma takiej różnicy w zasobności portfela klientów. Zresztą - ta optyka jest również zaburzona kosztami utrzymania domu. Nie żartuję z tym 1000 zł/miesiąc razem z jedzeniem. Ale... No właśnie. Mapa stref mrozoodporności roślin się kłania, bo ogrodnik ze mnie zapalony i sam mam w ogródku palmę - od 3 lat. Większość kraju - 6b od -20.5°C do -17.8°C (centrum). My - 7b od -14.9°C do -12.3°C. To oczywiście temperatura najniższa występująca zimą. W praktyce powiem tak - no ja od 10 lat nie widziałem mniej niż -10. A to raczej wpływa na koszty ogrzewania. Raczej nawet mocno. Umówmy się - moja "kariera" w życiu zaczęła się tak naprawdę na morzu. Tylko, że na morze nie weźmie nikt załoganta, który nic nie umie. A żeby mieć wypływane dużo rejsów hobbystycznie, trzeba uprawiać żeglarstwo - sport stanowczo za drogi dla dziecka z rodziny robotniczej chyba, że... Mieszka 3 minuty pieszo od mariny. Więc tak, to gdzie mieszkamy ma wpływ na nasze możliwości, ale też uważam, że każdy region i miejsce daje możliwości rozwoju - tylko inne. Należy z nich korzystać jak się da.
  8. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    O, ciekawe. Ja znam dwie, obie własne salony, 2-3 pracownice + same pracują, tak wychodzi dochód na czysto. Dokładnie tak. Policzmy moje prywatne (bo sąsiadów nie znam kosztów) koszty utrzymania: Utrzymanie domu ok. 8000 rocznie wraz z pełnym ogrzewaniem zimą i ochładzaniem latem bo bez klimy to dla mnie nie życie Pewnie oszczędzając dałoby się taniej. Jedzenie spokojnie zmieszczę w 400 zł na miesiąc, oczywiście bez warzyw i owoców, te mam w ogrodzie (3000m2 spokojnie starcza). Razem ok. 1050 złotych miesięcznie. Tyle trzeba mieć odłożone na życie rozwijając "biznes" w moim wypadku. 700-800 zł raty kredytu by to podwoiło prawie. Tak się żyje na wsi. Stąd może uważam, że kredyt to pętla. Bo to faktycznie pół budżetu. A na rok życia to można zarobić w 3 miesiące za granicą. On do dzisiaj to na pełny etat marketingu nie robi bo takiej potrzeby nie ma, teraz nie pracuje, w okresie początkowym robił gdzieś pół etatu dodatkowo. Przychodu oczywiście, nie dochodu, ale przy tej działalności koszty nie przekraczają 20%. I nie od 1 dnia działalności - w pierwszym roku zero kasy z tego. Ze sprzedażą w PL widzę, że cena sztuki to około 300 zł (z google), z tym, że oni sprzedają do Szwecji, bo chłop tam swego czasu pracował i język zna. Ale załóżmy, że w PL. Koszt wytworzenia nie przekracza 25 zł, także marża ładna. 100 sztuk miesięczna sprzedaż? Nie mam powodu by nie wierzyć, ale fakt, że ksiąg nie widziałem. To tylko 3-4 szt dziennie sprzedane, bez szału bym powiedział. Jedzenie po sąsiadach, ponownie - tak się żyje na wsi. Jeden pomaga drugiemu, nie licząc tych "starych" ze wsi, bo ci to utopią się wzajemnie w łyżce wody. Co do JDG rzemieślników to też tak różowo nie jest, że aż na dzień dobry. Po prostu ludzie bez zobowiązań finansowych, z oszczędnościami przywiezionymi z pracy za granicą, zwykle nie potrzebują zarabiać "na dzień dobry".
  9. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Przede wszystkim w zawodach technicznych samodzielnych tak zwanych. Czyli osoby, które mogą samodzielnie pełnić funkcje w budownictwie, mechanice czy na tych platformach. Te chłopaki o których piszesz najczęściej potem budują domy sobie - bo właściwie każdy kto ma pojęcie techniczne umie to zrobić, a przynajmniej nadzorować, a to robocizna jest najdroższa przy budowie - tak budowany dom wychodzi taniej niż mieszkanie podobnej wielkości. W sumie ja właśnie tak zrobiłem. Mechanik nie ma tak prosto z JDG bo warsztat to duży koszt, ale i to można obejść. W mieście tym co obok niego mieszkam paru chłopaków z ostatniej klasy technikum po wakacjach za granicą (zarobek) wynajęło halę i kupili podośnik i jakieś podstawowe klucze. Inwestycja po 3-4 tysie na głowę. I wymieniają olej i klocki. Tylko to - nic innego nie robią. Wymieniają olej i klocki. Zaleta? Nie czekasz. To nie jak u innych mechaników, że jest kolejka - u nich podjeżdżam, kawa i po kawie odbieram. Fajne, czyste, tanie. A oni mają kupę kasy realnie. Tylko, że to trzeba było mieć pomysł. Rzeczona fryzjerka tyle spokojnie ma. Moi sąsiedzi nawet 3-4x tyle (ona zapalona ogrodniczka - robi lasy w słoiku, on marketingowiec - sprzedaje te lasy w słoiku). Inwestycja 20 tysięcy w szklarnie i początkowe rośliny i gleby. Wiedza - bezcenna. To nie są ludzie o umysłach ścisłych, to są ludzie, którzy gonią za marzeniami. Którzy poświęcają wszystko co mają, rzucają pracę, żeby robić to co kochają, a potem na tym zarabiać. Tylko wiesz czego to wymaga? No właśnie. Braku pętli kredytowej na szyi, bo start takich "lasów w słoiku" to przez rok nie zarobili ani grosza. No i stołowali to się w połowie u mnie A to znów trzeba mieć dobrych znajomych. Inna babka ze wsi obok, mąż za granicą pracował po budowach, spadł z rusztowania, renta. Ale miał "gewerbe" w DE i meldunek. No to babka dzierga na szydełku. Co? A poncza, czapki, w barwach rasta. Tam to idzie jak woda i za grube pieniądze. Wyciągają lekko 2-3 tys euro na ebayu, tyle, że trzeba mieć niemiecką firmę i język znać. No ale chłop na rencie może przy ekranie siedzieć i się reklamą zajmować. Też nie ma raczej umysłu ścisłego, ani jedno ani drugie. To kwestia podejścia do życia, które łączy się właśnie z pewną filozofią życiową, ale jej fundamentem jest ten element wspólny - brak zobowiązań, które powodują, że możesz zaryzykować nie tyle pieniądze co to, że nie będziesz zarabiać. Mając hipotekę + kredyt na samochód jest to raczej niewykonalne.
  10. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Ludzie są oczywiście różni. Nie próbuję Cię przekonać do niczego, po prostu sobie rozmawiamy - ma to swoje plusy, bo na takich forach można poznać ludzi spoza swojego środowiska. A środowisko, w którym się obracamy, jak widać mocno wpływa na optykę rzeczywistości. O tym piszę. Kompletnie inna optyka. Tak, znam takiego chłopaka - ostatnio wchodziłem na robotę to on tam był i rozkładał akurat podłogówkę (hydraulik). Wiek 23 lata. Przypadkiem zapytałem, czemu sam - bo szef był ku**s. Za ile - a podobnie jak @Bolek wskazał. Pewnie, że nie. To nie w tym rzecz, czy będzie w lepszej czy gorszej, kwestia brania kredytu bądź nie wynika z osobistych poglądów - które osobliwie są raczej wspólne dla pewnych środowisk. Jak człowiekowi mieszkającemu w mieszkaniu bez kredytu urwie nogę, to na mocno upartego za rentę się utrzyma. Z ratą kredytu - no już nie. Straci mieszkanie. Z bogatego domu to nie sądzę - ani ja, ani większość moich znajomych z takiego nie pochodzimy - ot, ja sam to syn robotnika stoczniowego i robotnicy piekarni. Dziedziczenie to już po wybudowaniu domu, więc też nie z tego pochodzi to moje podejście. Szczerze mówiąc bierze się ono bardziej z pragmatyzmu - wolę stanowczo na konsumpcję (jak pisałem - leasing narzędzi pracy czy kredyt inwestycyjny to inna para kaloszy) przeznaczać pieniądze fizycznie posiadane. Ale właśnie o to chodzi - dwa światy. Nie próbuję Cię do niczego przekonać, po prostu lubię pogadać z ludźmi spoza mojego kręgu - właśnie dlatego, że to są najczęściej ludzie z innego świata. Takich, z którymi przez internet podyskutować można, bo w realu, to nigdy się nie spotyka.
  11. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Papiery to akurat tak jest, natomiast wiedzę hm... Powiem tak - ukończyłem ostatecznie, po przerwie, studia. Prawo. Pracowałem w tym zawodzie, choć krótko, bardzo krótko. Otrzaskałem się, ale raczej żona robiła w tych tematach. W każdym razie przez krótki okres swojego życia prowadziłem nawet firmę windykacyjną. O pracy w korpo nie wspominam. Uśmiałem się jak okazało się, że 5x więcej wyciągam na instalatorstwie. Wykształcenie techniczne. Jak cholera. Matura z fizyki rozszerzona i tyle. I górne lokaty z matematyki. Reszta to praktyka robiona z kolegą i statki. I skończyło się na tym, że mnie przekonał. W ramach prawa czasem wezmę jakąś sprawę, ale szczerze? Odechciało mi się. Warunki fizyczne, dobre sobie, mam 181 cm wzrostu i 70 kilo wagi, no siłacz ze mnie niesamowity. Nie wiem w jakim mieście mieszkasz, ale w tym, z którego pochodzę, 4 co do wielkości mieście w kraju, 300 tysięcy wystarczy na 55m2 w centrum. Ale niech tam będzie, 500 tysi. Odkładając 10 tys miesięcznie. Nie po studiach, po zawodówce. Cytując kolegę "nie po to kończyłem zawodówkę, żeby zarabiać jak jakiś magister". To masz w ręku zanim rówieśnicy skończą studia... Wiesz, no może nie wiem jak działają pieniądze po tej rocznej praktyce jako właściciel małej windykacji, ale powiem tak - w wypadku kredytów konsumpcyjnych 90% dłużników to byli ludzie, którzy przehulali pieniądze. A w wypadku hipotecznych, to niestety to byli głównie ludzie po różnych wypadkach. A to na motocyklu nogę stracił, a to samochodem łeb rozwalił, a to rękę maszyna na produkcji ucięła, a inny połamał nogi na nartach. Tak czy tak - wypadek. No co się ma niby wydarzyć? Doprawdy nie wiem, w ciągu 30 lat... Zbędne ryzyko. Nie uważam że kredyty to najgorsze zło, sam na rozwój działalności sobie strzeliłem, ale co innego kredyt na inwestycję, a co innego na konsumpcję (mieszkanie w którym chcemy mieszkać).
  12. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Możliwe, że zarobisz 2x więcej niż koszt kredytu na inwestycji. Możliwe też, że nie. Problemem kredytów hipotecznych jest strasznie długi czas spłaty - przez ten czas potrafi się wydarzyć wszystko. Pozostanę przy stanowisku, że jeśli kupować nieruchomość, to za gotówkę. Wynajem jest obecnie tani - ja na swoich mieszkaniach biorę około 40% mniej niż przed COVID a i tak są trudności ze znalezieniem najemców. Jak ktoś koniecznie chce mieć własne, to jak to słusznie @Bolek zauważył - za dzień pracy w Polsce można spokojnie wziąć 10 tysi. Owszem, to już dotyczy fachowców, ale powiedzmy sobie jasno - 4 tysiące tygodniówki jest osiągalne dla przeciętnego Kowalskiego z uprawnieniami do elektryki + ciepłownictwa + f-gazy pod pompy ciepła. Koszt papierów max 5 tysięcy. Pomieszkać te 2 lata z rodzicami, popracować i kupować. Tylko, że to trzeba coś umieć, bo papiery tego nie załatwią... Trochę przeszacowujesz, ale około 6 tysi na rękę będzie miał z tego. Normalna stawka, ja też podnoszę. Teraz to już każdy.
  13. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Nie "prowadząc" - tylko nie potrzebując szefa. Prowadzenie JDG to wynik, a nie przyczyna. Chodzi o podejście do życia, żeby nie siedzieć na tyłku jak nie ma pracy, tylko wziąć życie za rogi. Niestety wielu jak nie ma etatu to już siedzi i czeka na pracę. I w takich branżach jest uzasadnione trzymać się etatu. No cóż... A sama temu przeczysz zdanie niżej. Złego nie ma w tym nic. To kwestia wyboru drogi w życiu. Sprowadzająca się do tego, czy wybrać bezpieczeństwo, czy może wolność wraz z pełnymi jej konsekwencjami, jak konieczność pełnej autonomii i samodzielności oraz brak kogokolwiek, kto poprowadzi za rączkę. Zdolność kredytowa to akurat dodatek zbędny, to już nie te czasy, żebyśmy koniecznie potrzebowali kredytów. Pewnie, są ludzie co biorą, ale osobiście nie widzę jak miałoby się to komuś opłacać. Tu nie chodzi o tępotę czy zdolności, tu chodzi o skłonność do podejmowania ryzyka.
  14. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    To niestety jest to, co ja nazywam - jak facet potrzebuje niańki zwanej szefem, żeby sobie zorganizować pracę, to coś z nim nie tak. No tak to postrzegam. To, to akurat są ludzie zwyczajnie lekko opóźnieni, delikatnie mówiąc, i ubolewam nad tym, że mają prawo głosu.
  15. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Może odróżnijmy biznes, bo i taki można prowadzić w formie JDG (choć raczej właśnie mały sklepik) od rzemiosła, które jest typowo uprawiane właśnie na JDG. To, czym ja się zajmuję, to jest dokładnie rzemiosło - cieślę stawiającego ludziom więźbę dachową, czy hydraulika robiącego im ogrzewanie podłogowe też stawiam w tym szeregu - rzemieślnicy. Oczywiście nie jest tak, że każde rzemiosło przynosi podobne dochody, ale wszystkie mają pewną cechę wspólną - wykonywane w ramach JDG zawsze przyniosą więcej pieniędzy niż wykonywane w ramach etatu. Ale to nie są biznesmeni, nawet jak taki jak ja ma pracownika, to najczęściej jest to pomocnik, który tym samym przyucza się do zawodu, który kiedyś zechce wykonywać sam. Najczęściej też pracownika taki nie ma. W leasing bierze nie nowego mercedesa, chyba, że Vito, ale znacznie częściej większego minibusa, żeby wozić graty.
  16. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Odkładają, żeby wrócić tu i polepszyć swój byt. Ciężko ich winić. To tak w kontekście własnej działalności - na inwestycję trzeba mieć. Lepiej parę lat mieszkać w 6 osób w Berlinie niż 30 lat spłacać kredyt - a jak się noga powinie to...
  17. Vagabunda

    Mam dzisiaj urodziny

    Będzie. Ale musisz się ruszyć. Stojąc w miejscu się, z definicji, nie ruszysz.
  18. Vagabunda

    Mieszkanie, czy dom?

    Już nie i to pomimo obecnych cen materiałów budowlanych. Budowałem parę lat temu, ale już w standardzie na 2021 (WT2021) - 50kWh/m2/rok. Po pewnym okresie mogę powiedzieć tak - za mieszkanie własnościowe płaciłem 700 zł/mies (ze wszystkim - ciepła woda, ogrzewanie w tym już). 52 metry. To daje rocznie 8400. Natomiast utrzymanie domu 80 metrów (ze skosami licząc) kosztuje mnie 800 zł/rok jak rok jest dobry (ciepły) lub 1200 zł/rok jak jest zimny. Ówcześnie cena mieszkania była w porównaniu do domu podobna jak teraz - dom wyszedł około tego mieszkania + 30 tysi. Owe 30 tysięcy różnicy zwróci się w 4 lata. A planuję żyć trochę dłużej. Dom wychodzi więc zdecydowanie taniej. Ma swoje minusy, jasne, ale nie jest to cena. Bo różnica wyszła mi 30 tysięcy, a i dzisiaj jak patrzę, to mieszkanie w tej okolicy 52 metry takie jak moje kosztuje około 350 tysięcy, budowa domu tych 80 metrów wyszłaby dziś nie tyle co ja zapłaciłem, tylko około 380 tysi. Może 400 ale to na wypasie. Główna różnica wynika z tego, że ludzie porównują mieszkanie w centrum 50 metrów do domu na przedmieściach 150 metrów. Tak, wtedy dom wyjdzie dużo drożej. Tylko, że to nie jest wybór w ramach tego samego standardu życia - to jest wybór pomiędzy standardem o klasę wyższym niż to, co się posiada. Ale nawet i wtedy - mamy 600 tysięcy za dom vs. jakieś 350 za mieszkanie. Przy tej różnicy w kosztach utrzymania rocznego różnica zwraca się w jakieś 30 lat. Zależy ile kto ma wiosen na karku, ale 30-latkowi mimo wszystko polecałbym dom, nawet 150m2 vs 50m2. Taniej. No chyba, że ktoś ma dwie lewe ręce i nie umie nic zrobić. Wtedy mieszkanie jest lepsze, bo jak za wszystko płacić i zatrudniać robotników, to utrzymanie domu nie wyjdzie taniej.
  19. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Tylko ta sytuacja, choć tłumaczona pandemią COVID, udowodniła tylko tyle, że państwo jako takie ma w nosie prawa stanowione przez siebie samego w takim zakresie. A tego typu traktowanie osób na działalności ze strony państwa zdarza się wcale nie tak rzadko - 45-89, potem 09-10 i teraz znów 20-21. Same pandemie jako pandemie też nie są wcale takie rzadkie - 09-10 to przecież A/H1N1 i to diablo śmiertelny w porównaniu do COVID. To, że my tu w Polsce nie odczuliśmy - no nie, bo rząd nie zamykał i nie zdecydował się kupić szczepionek, ale mógł jak widać, reszta świata odczuła mocno - zresztą WHO szybciej zareagowało i ogłosiło pandemię, ale przy tej śmiertelności to nie dziwne. W Polsce oficjalnie choroby nie było, ale to nierealne, władze po prostu w 100% zignorowały pandemię, jak obecną zignorowały władze Kazachstanu bodaj. Własna działalność ma zalety, ale i wady. I tyle. Wiele osób pracuje długo, to jasne. Lekarze to akurat zły przykład - oni zwykle ciągną tyle dlatego, że pracują na etacie + własna działalność lub w innych przypadkach - 2 etaty. Tu nie ma co roztrząsać, czy jest tak dlatego, że mamy ich za mało, czy dlatego, że są pazerni, ale tak to wygląda. To nie jest ideał dla każdego, szczególnie wiele kobiet które znam ceni pracę w budżetówce za marne grosze, ale w budżetówce, bo "pewna i stabilna" - takie myślenie byłoby dziwne u mężczyzny, ale u kobiety zdarza się często.
  20. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Bo niektórzy cenią sobie stabilność zatrudnienia (lekarz pracuje na etacie ORAZ ma prywatną praktykę, ale to jest ORAZ), stałe zarobki (lekarz w każdym miesiącu ma tyle samo pensji - a fryzjerka może z dnia na dzień mieć zamknięty salon i i tak musi płacić rachunki za niego - rzędu 10 tysi na miesiąc - widzieliśmy to w 2020, na dodatek na lewo) - także to nie taki miód. Akurat programistą prędzej zostaniesz tak jak fryzjerka - talent + praktyka - niż za pomocą jakiejś długoletniej nauki. Ale to też rzemieślnik - jak fryzjerka. Nie każdemu też w smak pracować po 12h dziennie (10 godzin otwarcia salonu + godzina rano na przygotowanie i godzina wieczorem na ogarnięcie).
  21. Po to, że kredytują wartość nieruchomości w dniu zakupu. Jaka będzie jej wartość w przyszłości jest niepewne. Załóżmy że taka sama, choć bańka na nieruchomościach tak się nadmuchała, że ja z tego wychodzę, bankierzy mają lepszych analityków z pewnością. Plus - sprzedaż nieruchomości przez komornika to zawsze 50% realnej wartości rynkowej - a skredytowali całość. Jak nie wierzysz, to powiem Ci, że komornicy mają super deale - kupisz za te 50% rynkowej spokojnie, ale... Z lokatorem - byłym właścicielem, który nie ma gdzie mieszkać. Więc musisz go eksmitować. Nie wiesz jak zbudowany (nie możesz obejrzeć przed zakupem - ustawa o ochronie lokatora nie pozwoli zmusić do udostępnienia), nawet z czego. Pooglądaj sobie oferty komornicze. Dla banku to żaden deal "zabrać dom" bo są stratni i to zawsze. Wolą więc wtedy zażądać spłaty od drugiego kredytobiorcy. Jeśli taki istnieje. I dlatego zdolność kredytowa małżeństwa o dochodach 10 tysięcy na 2 osoby jest wyższa niż singla o dochodach 10 tysięcy na jedną osobę. Z uwagi na szacunek ryzyka.Oczywiście nie znaczy to, ze tutaj się ta operacja nie uda - ale on musi się wykazać samodzielną zdolnością kredytową na całość. To, że obecnie może spłacać nie oznacza, że taką zdolność w rzeczywistości ma - oni mają swoje "tabelki" zdolności, szczególnie w wypadku własnej działalności można się zdziwić - osoba na działalności "robiąca" 15 tysięcy na miesiąc ma dla banku zdolność kredytową równą gościowi na etacie z 5k brutto. Poważnie. Najpierw więc mąż powinien rozmawiać z bankiem. To po pierwsze i najważniejsze.
  22. Prosty to on jest, jeśli mąż ma wystarczającą zdolność kredytową sam i bank wyrazi na to zgodę. A nie musi. Jak bank takiej zgody nie wyrazi, to temat robi się mało prosty i rzeczywiście prawnik się przyda. Bo przez forum to się tu nie zaradzi.
  23. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Nieliczni mają, bo nieliczni chcą mieć. Założenie działalności jest dziś możliwe nie wstając sprzed komputera. To nie jest żadna bariera, jeśli się coś potrafi. A że trzeba się samemu natyrać - no niestety darmo pieniędzy nie rozdają. Znaczy rozdają, ale to szkodliwe. Nałogi to kwestia wyborów ludzkich, niestety.
  24. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Nie, dzięki, za krótko minęło. Mnie jest dobrze samemu. A żeby tylko, barberka poniże 10 nie zejdzie. Serio.
  25. Vagabunda

    Ogólnie pojęta sytuacja finansowa

    Stać, bo miałem w życiu szczęście. I tyle. Sporo tułaczki po świecie, a to uczy języków. Głównie tułaczki morskiej, co z kolei dało pierwszy "zawód" (bo co kończyłem to mało istotne - nie pracuję w zawodzie) elektryka na statkach morskich. Popływałem trochę, odłożyłem kasy, wróciłem do PL i po krótkim epizodzie w korpo (banał - znajomość biegła angielskiego + dukanie po koreańsku wystarczyło by pracować w LG w Polsce - zarobki bajeczne jak na taką robotę jak wklepywanie danych do komputera... No ale "electrical background" miałem bo na statkach w elektryce robiłem), odszedłem i teraz pracuję jako elektryk. Wykonuję instalacje w domach jednorodzinnych, własna działalność - jak to na działalności raz lepiej raz gorzej, średnio 4 tysiące na miesiąc mam za 2 tygodnie pracy w miesiącu. Więcej nie pracuję, bo dochody z najmów. Doświadczenie z morza się przydaje, umiejętność samodzielnego pobudowania domu bez dachu (to jedno musiałem zlecić) z kolei pozwoliła mi się wybudować bez kredytu, na działce kupionej w sumie za cenę kasy z półrocznego rejsu. Chałupa energooszczędna i niewielka, 80 metrów, ogrzewam systemem własnego że tak to nazwę pomysłu - w sumie koszt jej utrzymania roczny to niecałe 3 tysiące, głównie dlatego, że bez klimy w lato nie żyję . I lubię ciepły prysznic. W międzyczasie babcia mi zmarła, dostałem mieszkanie - wynajmuję. Następnie pochowałem, niezbyt zadowolony w tym wieku (35), rodziców - bywa. Zostało mieszkanie, wynajmuję. Na życie wdowca (bo żonę niestety TEŻ pochowałem...) wystarcza z takim naddatkiem, że odkładam większość zarobków. Także w nieszczęściu (śmierci) miałem szczęście. W tym samym nieszczęściu (rozstanie z wielką miłością z czasów szkolno-studenckich) rzuciłem studia i wsiadłem na jacht jako załogant celem "płynąć gdziekolwiek przed siebie" - co w sumie "zrobiło" mi karierę. Na szefa niezbyt się nadaję, więc firmy nie rozwijam - max co mogę zrobić to brać więcej robót i dobić do tych 8 tysi na miesiąc, tylko po co, jak jestem sam?
×