Jesteśmy ze sobą od półtora roku. Od początku wiedziałam, że pali, ale nie przeszkadzało mi to. Żaden z moich przyjaciół ani rodzice nie palą, dlatego myślałam, że przecież to jego sprawa i będę to akceptować. Jednak jak pojawiły się uczucia coraz bardziej zaczęłam się martwić, bo pali od 12 roku życia a ma 23 lata. Coraz bardziej zaczęło mi to przeszkadzać i byłam smutna i zła. Zaczęły się kłótnie itp. Czytałam na wielu forach, jak psycholodzy piszą, że jak nie można tego akceptować to należy zerwać bo tylko będzie to nas obojga denerwować. Kiedyś powiedziałam mu to, że ja nie wiem, czy to kiedyś zaakceptuje i, że bardzo bym chciała coś zrobić, żeby to zaakceptować, ale po prostu uważam, że to głupie i tylko wydaje pieniądze, chociaż od początku korony jego stan konta jest na minusie, i że boję się, że ten związek skończy się przez te kłótnie.We wrześniu powiedział mi ( sam z siebie), że w ciągu roku rzuci. W listopadzie miał wyrywane ósemki i nie mógł palić. Razem(przynajmniej takie miałam wrażenie) stwierdziliśmy ze to dobry moment na rzucenie. Myślałam, że cały czas nie pali. W zeszłym tygodniu był w innym mieście z kolegami którzy palą, wiec spytałam się go, czy tez tam pali. On mi odpisał, że tak. Jak wrócił do domu, pokłóciliśmy się i powiedział mi, że od stycznia znowu pali, a ponad rok mnie okłamywał. Czuję się teraz strasznie, jakby mi się świat zawalił. Nie tylko dlatego, że nie lubię papierosów, ale przede wszystkim, bo wszyscy jego znajomi i rodzina wiedzieli to, że on od pół roku mnie okłamuje!!! On tłumaczy się, że nie chciał żeby doszło do zerwania, że za bardzo mnie kocha. Ale czy naprawdę mnie kocha jeśli mnie tak długo okłamywał? Dodam, że to niestety nie pierwsze duże kłamstwo z jego strony. Ja go naprawdę bardzo kocham i zdaje sobie sprawę, że po tych kłamstwach powinnam go zostawić. Jednak już rozmawialiśmy o pójściu razem ma terapie. Czy to ma w ogóle jakiś sens? Na terapii chcielibyśmy nauczyć się rozmawiać, ja chciałabym w jakimś sensie nauczyć się to akceptować, bo nie wynika to na prawdę z mojej złej woli tylko z tego, że się o niego martwię. Jestem naprawdę wrażliwą osobą. Czy proszę o rady. Czy da się to jakoś uratować? Jak zaakceptować to że pali? Podkreślam, że nie mam na celu zmuszać go do rzucenia, jak on się nie potrafi dla mnie zmienić to ja chciałabym dla niego.