Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

LUKAMAR

Zarejestrowani
  • Zawartość

    4
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral
  1. Jestem wdową od 5 lat.Mąż zmarł nagle,zostałam z dwójka nastoletnich dzieci.Obecnie mam 48 lat,mieszkam z mamą,dzieci są juz dorosłe,mają swoje życie.A ja?Chodzę do pracy,po pracy wracam do domu,wyjdę z psem,wracam do domu i tak w kółko.Oczywiście mam swoje problemy,jak każdy.Dbam o siebie,staram sie wyglądać na codzień dobrze i jak mówią koleżanki nie wygladam na swoje lata.Ale samotność mi czasem doskwiera i to mocno.Czasem mam przekonanie,ze chciałabym poznać kogoś,z kim mogłabym się zaprzyjaźnić i potem związać.Ale tak naprawdę nie robie w zasadzie nic w tym kierunku.Pracuje w dużej firmie,gdzie nie brak jest także mężczyzn. Wśród nich jest jeden,który pracuje u nas kilka lat,ale był w innym dziale.Z tego co wiem,to kawaler.Jest miły,uprzejmy,wiem też,ze nie pali co do alkoholu to okazyjnie.Od jakiegoś roku zaczął interesować się mną,wiem to od koleżanek.Jest o kilka lat starszy.Z czasem zaczął rozmawiać ze mna,rozmowy kleiły się,nic nie było na siłę.Był bardzo taktowny,nie wypytywał mnie o moje życie,trochę mu opowiedziałam,ale nie chciałam mówić o wszystkim.On nie dopytywał,szanując moją prywatność.W ogóle jest stonowany,jakby nie chciał urazić mnie lub wejść w moja przestrzeń prywatności bez pozwolenia.Gdy rozmawialiśmy pierwszy raz spytał,czy czasem nie narzuca się mi,bo jesli tak,to przeprasza.Odparłam,ze nie,że wszystko jest ok.Odniosłam wrażenie,że jest nieśmiały,boi się powiedzieć coś,co zanrzmiałoby dla mnie niewłaściwie.Pierwszy raz spotkałam się z takim facetem,który pod uwagę bierze moje samopoczucie a nie to,ze byc może on sam poczuje się smutno.Któregoś dnia powiedział mi,że chciałby bym została jego dziewczyną.Widziałam,jak wiele trudu go to kosztowało,jak bardzo był spięty gdy o tym mówił.A mimo to ja,nie wiem sama dlaczego,dałam mu do zrozumienia,że nie jestem zainteresowana.Przyjął to na spokojnie,przeprosił mnie i odszedł.W następnych dniach witalismy się jak zwykle,ale rzadko rozmawialiśmy dłużej.Próbowałam czasem żartować,ale widziałam,ze te jego żartobliwe odpowiedzi są jakby z musu.Czasem zdarzało nam sie razem jechać autobusem do pracy,ale rzadziej podchodził do mnie i rozmawiał.Domyślałam się,żę to z powodu "kosza" jakiego mu dała.Powiedziałam koleżance z pracy,że Jurek (tak ma na imię) chyba się na mnie pogniewał.Jurek?Niemozliwe-powiedziała.On by Ciebie na rękach nosił,ciągle za Toba patrzy.Ta koleżanka znała go dłużej niz ja.Powiedziałam jej o co poszło.Wtedy ona powiedziała do mnie:źle robisz dziewczyno.Chcesz być sama cały czas?Masz na wyciągnięcie ręki fajnego spokojnego faceta i ty dajesz mu kopa,zamiast się z nim umówić i być razem?Że jest starszy?Nie patrz na to.Patrz na to jaki jest dla innych i dla ciebie.Który z facetów tu pracujących jest podobny do niego?No właśnie.Żaden.Powiem ci,że takich facetów juz nie ma.Ale twoja sprawa,chcesz byc sama to sobie bądź.Tylko później nie mów jak ci samej ciężko.Pamiętasz jak się żaliłaś przed miesiącem ,że nie masz nikogo?Przemyśl to sobie jeszcze raz."Po rozmowie z koleżanka zaczęłam miec wątpliwośći co do tego,że odrzuciłam adorację Jurka.On był nadal dla mnie uprzejmy i miły,ale jakoś tak inaczej.Rozmowa z koleżanką rozdrażniła mnie emocjonalnie.W domu moja mama widziała,że coś mnie męczy.Spytała co.Powiedziałam jej o wszystkim.Powiedziała mi,że mam prawo ułożyć sobie życie tak,by mi było dobrze a nie wszystkim wokół.Nie krzywdzisz nikogo-powiedziała.Zasługujesz na to,by być szczęśliwą.Dla siebie samej.Mnie zabraknie,dzieci praktycznie sa juz na swoim a ty zostaniesz sama?Jeśli on chce z tobą być to daj mu szansę i sobie też."Pokazałam mamie zdjęcie w telefonie,jakie zrobiłam Jurkowi ukradkiem."Sympatyczny" oceniła mama."Zrób jak uważasz,ale nie miej później żalu do losu.-rzekła mama.Cztery dni przemyśliwałam to wszystko.Wzięłam jeden dzień urlopu(wiem od kolezanek,że jak mnie w pracy nie ma,wtedy Jurek chodził taki zasmucony i praca mu za bardzo ni szła).Zdecydowałam się."Chrzanic to co ludzie gadają.Ja mam prawo do bycia szczęśliwą i kochaną takie samo jak inni.To,ze jestem wdową nie czyni mnie gorszą.Pamięc o mężu zawsze zachowam i tego nie zmieni nic.Jurek wie,ze jestem wdową a mimo to chciał byc ze mną.A ja też chcę być z kimś,więc dlaczego nie z nim".Po pracy poczekałam na Jurka na przystanku (jeżdżę wcześniejszym kursem do domu,on wychodzi później z pracy,bo ma dalej szatnię i nie chce biec na łeb na szyję).Gdy przyszedł podeszłam do niego i najpierw go przeprosiłam a potem powiedziałam,że zgadzam się na to,byśmy byli parą.Zaskoczyło go to i nie mógł wydusić słowa.Potem powiedział,że nie muszę go przepraszać,bo nie mam za co.Że on juz przywykł do takich sytuacji.Zaprosiłam go na kawę i ciastko do cukierni.Oponował,że to on będzie płacił,ale uparłam się,że ja zapłacę w ramach zadośćuczynienia.Jesteśmy ze sobą 4 miesiące,i kazdego dnia widzę jak bardzo mu na mnie zależy.Od miesiąca w pracy wszyscy wiedzą,żę jesteśmy parą.Jakoś to przeszło bez echa.No i dobrze.A ja jestem szczęśliwa i zadowolona,syn i córka zaakceptowały mojego faceta (córka powiedziała no i dobrze,przynajmniej nie będziesz sama na codzień.Masz prawo być szczęśliwa a ja cieszę się z tego bardzo.)Syn tez ma dobry kontakt z Jurkiem,czasem razem oglądaja mecze piłki nożnejJurek powiedział moim dzieciom,ze nie zamierza zastępować im ojca,bo to byłoby niezręczne.Ale jeśli tylko będzie mógł to pomagać im będzie w miarę swoich możliwości w kazdej sprawie i o kazdej porze dnia i roku.Jestem teraz szczęśliwa i kochana.Więc jak któraś z Was kochane wdowy będzie miała okazję na to,by swe życie uczynić szczęśliwszym,zróbcie to.Szkoda życia marnować na rozpamiętywanie o tym złym,co nas spotkało.Nasi mężowie (pierwsi) na zawsze zostana w naszych sercach,ale życie toczy się dalej i chodzi o to,by się nie dać zaszufladkować jako wdowa na wieki wieków.Swoje odcierpiałyśmy,i tez nam się należy kawałek szczęścia z życia.Nie dajcie się,trzymajcie się!
×