Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Wojtasss75

Zarejestrowani
  • Zawartość

    25
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Wojtasss75


  1. 4 minuty temu, Oczarowana45 napisał:

    Rozczarowana jestem bo mi cuda obiecywał. Moze to  ja coś  nie tak zrobiłam ?

    Jeżeli wyposzczony to normalne. Ja zazwyczaj robię to w 15-30 minut z grą wstępną oczywiście. Sam stosunek to na pewno 10 minut i więcej. Ale po dłuzszej przerwie każdy facet dojdzie ci w 2-3 minuty. Poczekajcie 15-20 minut i następny raz będzie duuuuzo dłuższy.


  2. Dnia 10.07.2021 o 22:50, netka napisał:

    Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pytanie- jak to jest z rozwodem? Czy wychodząc za mąż (mówię tu o pierwszym małżeństwie) byłyście w 100% przekonane, że to ten właściwy? Jak się oświadczał widziałyście w nim Waszego przyszłego męża? (czy bardziej z braku laku, przyzwyczajenia). Pewnie wszystko zależy od okoliczności, wieku zawierania związku, szybkości decyzji. Domyślam się, że jest inaczej jeśli ktoś to robi na haju zakochania, a inaczej po 5 latach itp. Ale czy miałyście jakieś wątpliwości, rodzina czy znajomi mówili Wam , że jesteście dobrze/niedobrze dobrani? Albo jest przypadek, że byłyście 100% pewni, a życie i tak przyniosło rozwód.

    Analogiczne pytanie kieruję do Panów. 

    U mnie była to na 200% pewność że będziemy ze sobą do końca życia. Mieliśmy wspaniałą przyjaźń przed związkiem, cudowne narzeczeństwo i cudowne 10 pierwszych lat małżeństwa. Rodzina byłej do dzisiaj traktuje mnie jak zięcia, czego nie powiem o mojej rodzinie, ani wobec byłej ani wobec mnie. czyli od początku mieli jakieś uwagi, że to nie ta, że nie taka, że wyszczekana, że ma swoje zdanie. Zresztą to wniej mi kiedyś imponowało. Niezależność, posiadanie własnego zdania i wyrażanie tego. Niestety obecnie jesteśmy w trakcie rozwodu, nie mieszkamy razem. Wmawiałem sobie że jej już nie kocham, ale to nieprawda. Codziennie o Niej myślę, ale ona już chyba do mnie nie wróci. Muszę przez to przejść, czas zaleczy rany. Najgorsze, że mamy stały kontakt, bo dzieci mieszkaja na zmiane u niej i u mnie, więc się widujemy i czasem rozmawiamy. Tak to u mnie wygląda.


  3. 3 godziny temu, Sylwia1991 napisał:

    Jeśli twoja żona jest pewna że chce rozwodu, to powinieneś iść dalej. To nie twoja własność, abyś sobie argumentował że jesteś dobrym ojcem, albo że nie zawiniłeś. Czasem tak bywa i nie ma co szukać winy. Pod jakimiś względami się nie dobraliście i relacja nie przetrwała. Może charakter, przekonania/wartości? Może od zawsze chcieliście dla siebie czegoś innego, a po 20 latach to wyszło? Nic dziwnego, że się kłócicie skoro jedno się zmusza do bycia w związku.

    Ja nie wierzę w miłość do grobowej deski rozumianą jako gorące uczucie, motyle w brzuchu itd. Jak znam życie to zakochanie przemija, gorące uczucie również. Zostaje przyjaźń, zaufanie i inne rzeczy dla których warto trwać w tym związku. Może u was tego zabrakło?

    Całkowicie nie fair jest porównywanie nowo poznanych kobiet do byłej. W taki sposób zachowujesz się jak gówniarz i marnujesz czas (nie tylko swój).

     

    Zgadzam się z Tobą oprócz tego że zachowuję się jak gówniarz. To nie zachowanie, ale emocje. Tak właśnie je przeżywam, porównując każdą kobietę do tej z którą spędziłem 17 lat. Czy to gówniarskie? Myślę że normalne, zresztą człowiek nie decyduje o tym jakie przeżywa emocje. Takie są i tyle. Myślę że po 2-3 latach emocje będą już zupełnie inne i wtedy ewentualnie będę mógł normalnie z kimś innym być. I chyba warto tyle poczekać. Tak myślę. Ale dzięki za komentarz:)


  4. 22 minuty temu, Wojtasss75 napisał:

    To tylko gwoli Twojej oceny jeszcze Bimbo. Ja ani  poodczas terapii ani podczas trwającego związku nie randkowałem ani nie romansowałem.. Robiłem to (3 nieudane randki zresztą) podczas gdy nie byłem w związku. Ale faktem jest co napisałaś. Przypomina to trochę plaster na ból po rozsraniu. Dzięki za uświadomienie mi tego

    Rozstaniu oczywiście


  5. Przed chwilą, Bimba napisał:

    Nie zrozum mnie źle,  ja nie nam nic przeciwko randkom, romansom i nowym związkom ale nie w trakcie terapii małżeńskiej ratującej zwiazek, nie w czasie kiedy decydują się losy związku, nie w czasie kiedy nie jesteś  pewny czy chcesz skończyć związek czy wrócić.

    Tylko tyle.

    To tylko gwoli Twojej oceny jeszcze Bimbo. Ja ani  poodczas terapii ani podczas trwającego związku nie randkowałem ani nie romansowałem.. Robiłem to (3 nieudane randki zresztą) podczas gdy nie byłem w związku. Ale faktem jest co napisałaś. Przypomina to trochę plaster na ból po rozsraniu. Dzięki za uświadomienie mi tego


  6. 9 godzin temu, Bimba napisał:

    Jak na razie to ty się rozwodzisz, ja od dwudziestu lat niezmiennie w tym samym szczęśliwym związku.

    Jeżeli taki szczęśliwy to po co siedzisz na forum dla rozwodników i wszystkich krytykujesz? Lubisz mącić? Kręci cię to? I wycierasz sobie tyłek opowieściami o tym jaka to jesteś uczciwa i przyzwoita jadąc równo po wszystkich na tym forum. Przyzwoitość nakazuje opuścić czyjeś pomieszczenie jeżeli jesteś tam niemile widziana.


  7. 2 godziny temu, robięjaklubię napisał:

    Wojtku jeśli wychodzi wam na odległość to może spróbujcie na odległość. Może wtedy bardziej się staracie mniej irytujecie. Możecie wykorzystać ten czas na terapię małżeńską, czasem przez taką terapię uczymy się mówić o własnych potrzebach. Na rozwód zawsze będzie czas.

    Terapia już była. Od września do rozstania w styczniu.  Czyli niestety zakończyła się niepowodzeniem. A pozew już złożony. Ale widzę też że żona jest jakaś milsza, inaczej mnie postrzega. Może dlatego zobaczyłem jakąś szansę. Mam obawy jednak żeby jej coś teraz zaproponować. Może potrzebujemy czasu....może ona też zatęskni jednak. Kiedyś łączyło nas naprawdę coś cudownego. Na razie chyba nie wyskoczę z taką propozycją.


  8. 4 godziny temu, Jack445 napisał:

    No ja też mieszkam osobno, a próby powrotu trwały po kilka dni, a ostatnim razem, to nawet nie było powrotu, tylko wspólnie spędzane dni i na noc powrót do siebie. Uważam, że sytuacja jest podobna, bo jak się nie widzę z żoną, to ona nawet by mnie przyjęła i seks bym co jakiś czas miał, ale nie chcę się zniżać do takiego poziomu, więc unikam kontaktu.

    Byłem około 2,5 roku temu zakochany w innej i wiem jakie to uczucie. Do żony czułem coś innego. Było pożądanie i jeśli nie robiła mi żadnych świństw, to była życzliwość i chęć pomocy w każdej sytuacji, ale że była zwyczajnie złośliwa, to się odsuwałem coraz bardziej, już przed rozstaniem.

    Nie będę ukrywał, że spotykałem się z innymi kobietami i zasadnicza różnica to fakt, że z żoną mam wspólne wspomnienia, dzieci, majątek, a z inną kobietą można mieć wspólne plany i chwile przyjemności, a to jest całkiem inna perspektywa.

    Jest zasadnicza różnica, bo ja nie tęsknię już za żoną. U mnie było to przyzwyczajenie. Przy każdym powrocie, tymi swoimi awanturami, robiła mi krzywdę i przed wyprowadzką też i nie jest miło być z kimś, co do kogo nie można mieć pewności w jakim humorze wróci do domu, albo czy nagle jakaś wajcha się jej w głowie nie przestawi i nie zacznie pretensji przechodzących w awanturę, a powód zawsze wymyśli. A przez pierwsze 15 lat żyliśmy zupełnie bez kłótni...

    Czyli sytuacja jak u mnie....też skłaniam się ku twierdzeniu że to jednak przyzwyczajenie.....Dzięki i nie zwracaj uwagi na tego trolla Bimbo czy jak tam. 


  9. 5 minut temu, Bimba napisał:

    Hola, spokojnie!

    Od razu widać że mężczyzna.

    Napisałeś wyraźnie:

    A za chwilę:

     

    We wpisie o seksie nie było słowa o bliskości, wspólnym spędzaniu czasu i wspieraniu się.

    Napisałeś szczerze po co te kobiety jak żona zamknęła "sklep".

    Ok, to jest Twoje zdanie i je szanuję.  Jednakże Wwraźnie prosiłem o zdanie osoby które są w podobnej sytuacji jak moja, żeby podyskutować o meritum a nie osoby które chcą koniecznie na podstawie jednego postu skrytykować facetów. Pani juz dziękujemy. Nie chce mi się Ciebie więcej komentować


  10. 4 minuty temu, Bimba napisał:

    A mnie jako kobietę przeraża traktowanie kobiet jako mięsa dookoła dziury.

    Przychodzi ci czasem do głowy że te kobiety też mają uczucia i nie chcą być tylko plastrem na nieudany zwiazek - a przecież nie powiesz takiej uczciwie, prosto w twarz tego co napisałeś wyżej. 

    I tu właśnie widać, że kobieta....Przecież napisałem wyraźnie że nie chodzi o sex...tylko o bliskość, wspólne spędzanie czasu.....wspieranie się. Ale oczywiście przyczepiłaś się sexu. Tak jakbyście Wy go nie potrzebowały. Akurat z jedną z poznanych na portalu kobiet rozmawiałem o sexie, zaznaczając że nie chodzi mi o sex a o przyjaźń i wspólny czas. Na koniec okazało się, że to jej o to chodziło, ale ja się wycofałem, gdyż kompletnie nie była "z mojej bajki". Nigdy nie traktowałem kobiet jako kawałka mięsa, i Twoje zarzuty wobec mnie są przesadzone. A kobiet w związku poszukujących facetów, z niedokończonym małżeństwem jest mnóstwo na portalach randkowych? I co mam o nich powiedzieć? Ze szukają plastra na nieudany związek, czy że szukają mięsa do dziury???? Odpowiedz sobie sama


  11. 11 minut temu, Bimba napisał:

    To niesamowite - czy wszyscy mężczyźni po rozstaniu z żoną (jeszcze z nią mieszkając, nie mając rozwodu) muszą natychmiast zawracać głowę innym kobietom, pchać się na fora randkowe, szukać nowych związków nie kończąc poprzedniego.

    Z tego co piszecie każdy z was tak robił.

    Po co?

    Dobre pytanie.....ze strachu przed samotnością? Wiem, to egoistyczne....być może. Z drugiej strony, jeśli wszyscy tak robią, to chyba coś w tym jest. Może jako faceci potrzebujemy mieć kogoś do kogo można sie odezwać, przytulić, wysłuchać i być wysłuchanym. Może potrzebujemy sexu bardziej niż kobiety. Mnie przeraża wizja kolejnych miesięcy bez sexu. A tak się składa, że sex z kimś obcym, kogo nie mogę...nie chcę nawet pocałować nie wchodzi w grę. A może demonizuję tę sferę bycia razem. Nie wiem. Jakbym wiedział to nie zakładałbym wątku, right?


  12. 5 minut temu, Jack445 napisał:

    U mnie było podobnie. Tylko dzieci już dorosłe i się wyprowadziły i jeszcze przed rozstaniem mieszkaliśmy w osobnych pokojach.

    Próbowaliśmy się znów zejść chyba trzy razy i za każdym razem urządzała kłótnie żeby znów mnie wyrzucić z domu, więc uznałem, że jest psychopatką, która chciała żebym wracał, aby to ona mnie wyrzuciła,  a nie, że sam się wyprowadziłem, tak jak za pierwszym razem.
    Przyznam się, że zakochałem się w innej i to dodało mi siły aby się wyprowadzić, bo bez tego pewnie mieszkalibyśmy dalej nieszczęśliwi w osobnych pokojach. Tylko u nas, tylko seks był dobry, a wspólnych wyjść prawie nie było.
    Na propozycje podobne jak u Ciebie, żeby mieszkać osobno, a jednak się spotykać, nie było jej zgody. (z jej matką też tak było, że jak odwiedzaliśmy ją zbyt często, to wywoływała kłótnie o nic, a jak raz w miesiącu, to była bardzo miła, więc to taki typ charakteru.)
    Woli być sama i ja już też, bo przynajmniej mam czyste sumienie, szukając nowego związku, z nową kobietą.

    To trochę inaczej, bo my mieszkamy osobno, ale w tym samym mieście......Ja niestety nie widzę w innych kobietach tego , czego w niej. I to jest mój problem. Chyba ją jednak kocham i zależy mi na niej. Nie wiem czy to normalne....po dwóch rozstaniach....niby związek sprawdzony, wyeksploatowany, a ja wciąż szukam rozwiązań żeby byc z nią...


  13. Cześć,

    Mam pytanie. Jestem w trakcie rozwodu, mieszkamy z żona osobno, dzieci są 2 tygodnie u mnie , 2 tygodnie u niej. Rozwód bez orzekania o winie, majątek podzielony. W małżeństwie nie dogadywaliśmy sie, rok temu było pierwsze rozstanie, ja się wyprowadziłem, ale po miesiącu spróbowaliśmy znów być w związku. Dopóki mieszkaliśmy osobno, przez pół roku było ok. Spotykalismy sie na randkach, próbowaliśmy zrozumieć dlaczego tak sie stało. Byliśmy nawet na cudownych wspólnych wakacjach. Z dziećmi cały czas miałem i mam doskonały kontakt(dzieci 11 i 14 lat). Od stycznia wprowadziłem sie znów do żony i w 2 tygodnie były porażką. Wszystko runęło. znów sie rozstaliśmy , ale już na stałe. Rozwodzimy się. Byłem nawet na 3 randkach z portalu randkowego, ale niestety wszystkie 3 były porażką:(. Wszystkie kobiety przyrównuję do byłej żony. Żona jest bardzo atrakcyjną kobietą, wysportowaną, zadbaną. Poza tym znamy się 21 lat, a w związku byliśmy 17.....to kawał czasu. Nasze obecne kontakty są spokojne, razem dbamy o dzieci i robimy to dla nich. No i właśnie tu leży problem. Chyba dalej ją kocham, chociaż mieszkając z nią pod jednym dachem stwierdziłem że nie da się z nią żyć, nawet wydaje mi się że ją znienawidziłem. Od kiedy jednak mieszkamy osobno, chyba złość mi przeszła, a wręcz wydaje mi się, że ją kocham. Ostatnio wpadłem na taki pomysł, żeby zaproponować żonie wspólny związek na odległość. Czyli mieszkanie osobno, finanse osobno, a wspólne spotykanie się, randki, wyjazdy, wyjścia, wakacje no i sex oczywiście. Zawsze mieliśmy cudowny sex. Sam nie wiem, czy mi odbiło, czy to rzeczywiście miłość, czy przyzwyczajenie i chęć powrotu do przeszłości. Jak myślicie? Dodam tylko że zdrady z żadnej strony nigdy u nas nie bylo, (oczywiście za żonę głowy nie dam, ale nic na to nigdy nie wskazywało, a ja też byłem wierny. Te 3 randki były po rozstaniu, żeby nie było). Proszę o wypowiedzi i odczucia użytkowników w podobnej sytuacji.......

×