Mam ok. 160 cm wzrostu i jako nastolatka szybko dobiłam do stałej wagi 58 kg już przy tym wzroście. BMI nie wskazywało nadwagi, ale ja ciągle słyszałam w domu, że powinnam schudnąć. Owszem, nie miałam płaskiego czy wręcz wklęsłego brzucha (nigdy nie miałam, nawet jak schudłam do 48 kg już jako pełnoletnia osoba, która skończyła rosnąć "w górę"). Owszem, miałam grube uda, ale kiedy schudłam do 48 kg po prostu okazało się, że "taka moja uroda", bo i wtedy musiałam kupować spodnie o numer lub dwa większe. Wtedy też przekonałam się, że musiałabym drastycznie stracić na wadze - może nawet do mniej, niż ni z40 kg, żeby wyglądać, jak te wszystkie chudonogie dziewczyny i i kobiety totalnie bez brzucha. A to byłoby już chore!
Dziś mam już ponad 40 lat i teraz zdecydowanie mam nadwagę, choć bardziej niż nadwaga przeszkadzają mi kompleksy, których nabawiłam się w dzieciństwie właśnie przez to gonienie do chudnięcia.
Nie wszystkie dziewczyny mają budowę "tyczki" niezależnie od wzrostu! Dopóki BMI jest w normie, jest OK. Owszem, ćwiczenia mogą poprawić figurę, ale często zdarza się, że ćwicząca osoba wygląda coraz "lepiej" - patrz: wygląda szczuplej, choć ubył jej moż ekilogram albo nawet nic