Jak w tytule mam życiową rozterkę. Ja(24) z moim narzeczonym (27) bierzemy w przyszłym roku ślub, jesteśmy ze sobą już 5 lat. Rok temu mieliśmy duży kryzys w związku spowodowany jedną sytuacją - z jego winy. Jednak szybko mu wybaczyłam i właśnie po tym zamieszkaliśmy razem. Facet ideał, inteligentny, po dobrych uczelniach, pracowity mimo to mało romantyczny. Przez większość czasu nie zwracam na to szczególnie uwagi, ale mam kryzysowe momenty, w których uważam, że mało poświęca mi uwagi i angażuje się w związek. Rozmawialiśmy o tym i dopiero jak wspomnę mu, że chciałabym, aby robił tak i tak, żeby zabrał mnie tu i tu to część z tych rzeczy spełnia dla mnie. Jednak czy o to w tym chodzi - abym mu wszystko mówiła jakbym chciała, aby mnie traktował w bardziej romantyczny sposób? Staram się jak mogę, robię mu dobre jedzenie, dbam o niego, chwalę mówię czule. Jednak im bliżej do ślubu ja nabieram coraz więcej wątpliwości czy to ten jedyny. Potrzebuje bardzo dużo czułości i dbania o mnie co niestety kiepsko mu idzie samemu, bo tak mi się wydaje, że nie jest to dla niego tak bardzo istotne. Pomimo tego, że mu o tym mówię.
Nie poprawia sytuacji to, że ostatnio spotkałam moją bratnią duszę. Kompletnie uwielbiamy to samo, mamy wspólne zainteresowania, ostatnio rozmawialiśmy do późnych godzin. Wyprzedzając pytania mój narzeczony wie o tym, że rozmawiam z innym chłopakiem i nawet nic nie wspomniał, że mu się to nie podoba. Mam mętlik w głowie - z jednej strony jestem zafascynowana nowo poznaną osobą jednak ciągle kocham narzeczonego. Może ma wpływ na to, że ostatnio nam się nie układa. On dużo pracuje, nie mamy dla siebie wiele czasu i brakuje mi jego romantyczności? Proszę o rady co mam zrobić...