Przyjaciół od serca raczej nie mam. Mam jedną bliską koleżankę, która mnie wspiera ale ona też ma swoje problemy. Mąż się raczej z rozwodem pogodził. Zachowuje się jakby był na mnie obrażony. Spotyka się z jedną córką w weekendy, bo starsza nie chce się z nim widywać. Wstydzi się go. Nie wspiera mnie jeśli chodzi o sprawy związane z dziećmi a i finansowo też nie bardzo. Z dziećmi też są problemy bo to już nastolatki i potrafią pyskować i mieć "humory". Jestem z tym wszystkim sama i mam wrażenie że to mnie przerasta, dlatego chciałabym porozmawiać z kimś kto jest w podobnej sytuacji, bo co dwie głowy to nie jedna, prawda?