Jennn
Zarejestrowani-
Zawartość
716 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Jennn
-
Strusio ile czekałaś na wyniki allo?
-
U mnie w klinice opłata za dobór zarodków, utworzenie depozytu itd to 850zl + koszty transferu ok 2500-3000zl (z wizytami, lekami, dodatkowymi procedurami). Po przeanalizowaniu kosztow kolejnej procedury lub adopcji zarodka w zasadzie jesteśmy zdecydowani na tą drugą opcję.
-
Z tego co wiem to adopcja całego zarodka jest dużo tańsza i bardziej dostępna niż adopcja komórek jajowych. Wiele kobiet decyduje się na zniszczenie niewykorzystanych komórek niż oddanie ich dalej. Na to pozwala prawo. Dużo bardziej dostępne są komórki dawczyni w czeskich klinikach. Ja jestem w podobnej tylko trochę odwrotnej sytuacji. U nas jest problem z nasieniem co ma prawdopodobnie wpływ na to, że zarodki są nieprawidłowe. Dodatkowo mam 36 lat co również sprzyja zwiększonej ilości nieprawidłowych komórek jajowych. Dlatego już nawet pytałam lekarza o możliwość adopcji zarodka i chcemy spróbować pójść tą drogą. Tak jak Ty mam możliwość opłacenia jeszcze jednej procedury ale boimy się, że wywalimy kolejne pieniądze i efekt będzie taki sam.
-
Iskrzynko, powiem Ci, że człowiek w akcie desperacji to jest w stanie zrobić więcej niż normalnie. Obdzwoniłam wszystkie przychodnie, spisałam kiedy doktor przyjmuje oraz kiedy dzwonić. Dzisiaj już od rana dzwoniłam do Medicum, z prośbą, że jak zwolni się jakiś termin na jutro, to żeby dały mi znać bo wezmę każdą zaproponowaną godzinę. A pani do mnie, że zaczęły już potwierdzać pacjentów i już się zwolnił jeden termin. Oprócz tego już wcześniej zarezerwowałam sobie kolejny termin na maj. Może się przydać, jeśli będę musiała wrócić do doktora z jakimiś wynikami badań, które ewentualnie zleci. Nie wiedziałam, że fundacja MRM dofinansowuje procedury IVF. Niestety wiem jak nieraz ciężko pogodzić wizyty u lekarza w środku dnia z pracą, szczególnie jak coś wyskakuje z dnia na dzień. Może jeszcze Iskrzynko nie wszystko stracone Ja ostatnio miałam myślenicę co dalej. Lekarz zaproponował kolejną procedurę z badaniem zarodków. Wiadomo trzeba by jeszcze wykonać dodatkowe badania. Jak to zaczęliśmy liczyć z mężem to wyszło nam spokojnie 20 tys bez próby transferu. To nas zniechęca do kolejnej procedury. Skłaniamy się ku adopcji zarodka. W zasadzie to decyzja już zapadła. Wcześniej jednak chcemy wrócić po nasz ostatni zarodek, aby wykończyć całą swoją rezerwę. Chociaż ciągle biję się z myślami czy jest sens transferować tą ostatnią blastocystę, bo teoretycznie jej szanse są małe. Z drugiej strony wiem, że z takich blastocyst też są ciąże, a potem dzieci.
-
Strusio gratulacje, jak widać kropek zadomowiła się na dobre. Iskrzynko co u Ciebie? Ja jutro idę na pierwszą wizytę do naszego już wspólnego dr Sydora. Obdzwoniłam wszystkie miejsca gdzie przyjmuje, udało mi się złapać zwolniony termin. Mój lekarz kazał mi iść właśnie do niego, więc zobaczymy co powie.
-
Olika nie martw się na zapas. Moim znajomym na USG wyszło, że dziecko może mieć zespół Downa. Powtarzali USG u innych specjalistów na lepszym sprzęcie oraz robili dodatkowe testy. Inni lekarze nie podzielili diagnozy ich ginekologa. Dziecko urodziło się zdrowe.
-
Iskrzynko gdzie byłaś w Krakowie u dr Sydora? Z tego co pamiętam to chyba nie czekałaś długo na termin. Dzwoniłam dzisiaj w kilka miejsc ale najbliższy termin jaki mi zaproponowano to 14 czerwca.
-
Wiem, tylko ja jestem w trochę innej sytuacji. Nigdy nie byłam w ciąży. Tylko raz miałam pozytywną, ale niską betę. U mnie Allo Mlr pewnie i tak będzie niskie lub bliskie zeru. Na ciążę naturalną to mam niemal zerowe szanse z powodu problemów z nasieniem męża. Pewnie jak mi się uda złapać termin to pójdę do immunologa, ale na razie wątpię, aby to coś wniosło nowego do całej układanki. MamaAnioła szczerze to nie wiem. Już nieraz intuicja mnie zawiodła. Każdy kolejny transfer miał być tym ostatnim, gdzie na pewno już się uda. Im dłużej o tym myślę to rozsądniejsze będzie podejście do kolejnej procedury z badaniem zarodków. Przeraża mnie tylko, że znowu trzeba wszystko zaczynać od nowa. Badania genetyczne zarodków nie dają 100% skuteczności, zwiększają tylko szanse. Warto zrobić przed kolejnym transferem histeroskopię z pobraniem wycinków do badań histopatologicznych. Ja już miałam histeroskopię pomiędzy 2 a 3 transferem. Szczerze to wiedziałam już wcześniej, że jeżeli będę musiała podejść do kolejnej procedury to razem z badaniem zarodków. Nawet nie sugerowałam tego lekarzowi, sam to zaproponował. Na razie jeszcze się waham, którą opcję wybrać.
-
Jestem po trzech nieudanych transferach. Za pierwszym razem beta ruszyła, ale zatrzymała się na niskim poziomie. Drugi i trzeci transfer beta 0
-
A ja wracam dalej ze swoimi dylematami. Dostałam odpowiedź od swojego lekarza i w zasadzie potwierdził to co sama myślałam. Podkreślił, że za 80% niepowodzeń odpowiadają wady genetyczne zarodka. U nas jest zwiększone ryzyko takich wad przez złe nasienie męża. Istnieje duże ryzyko, że ostatni zarodek również takie wady może posiadać. Zaproponował albo podejście bez dodatkowych badań do ostatniego transferu albo nowa procedura z badaniem genetycznym zarodków razem z tym, który został. Plus można skonsultować się u immunologa na zasadzie sprawdzenia ale wątpi, aby to coś wniosło bo kiry i histeroskopia wyszły poprawne. Mam totalny mętlik bo nie wiem czy próbować jeszcze z ostatnim zarodkiem chociaż szanse są niewielkie czy myśleć od razu o kolejnej procedurze, przy okazji odwiedzić jeszcze immunologa?
-
Strusio trzymam za kolejną betę
-
Iskrzynko, super, że nowa pani doktor ma jakiś plan i szuka przyczyn. Ureaplasmę będziesz badać metodą PCR czy zwykły wymaz? Ja na razie czekam na odpowiedź od swojego lekarza i pojawienie się @. Wczoraj całe popołudnie i wieczór miałam intensywne bóle okresowe. Jeszcze po żadnym transferze nie miałam tak, aby bóle się nasiliły po odstawieniu leków. Może przez to, że to był cykl sztuczny
-
Iskrzynko idziesz jak burza, niech to będzie dobra zmiana lekarza Otrzymałaś już wszystkie wyniki badań immunologicznych? Wiem, że czekałaś jeszcze chyba na cytokiny i Allo Mlr. A mogę zapytać jakie dodatkowe badania zleciła Ci nowa lekarka? Czy znasz już plan dalszego leczenia? Co do badań genetycznych to mają niestety swoje plusy i minusy. Jak wszystko w medycynie, nigdy nie ma gwarancji skuteczności na 100%. Na razie je rozważam jeśli doszłoby do kolejnej procedury ale oczywiście musiałabym to jeszcze przegadać z lekarzem.
-
U nas nie było poprawy ani po jednych ani po drugich suplementach. Generalnie od lat badania nasienia to tendencja spadkowa. Androlog stwierdził, że nie jest w stanie pomóc i odesłał nas na in vitro.
-
Iskrzynko mąż teraz nie bierze żadnych suplementów. Nie bierze już od prawie 2 lat. Wcześniej miał przepisane od androloga Fertilman+, potem Profertil, ale po tym ostatnim to wyniki nasienia były nawet gorsze. Generalnie raczej odżywia się zdrowo, nie pije alkoholu, prawie codziennie je mieszankę orzechów. Oczywiście nie pali i jest dosyć aktywny. Podejrzewam, że jego wyniki nasienia mogą być konsekwencją zanieczyszczenia środowiska i wszechobecnej chemii. Do pierwszej procedury podeszłam trochę z ulicy, nie śledziłam wcześniej forów ani nie oglądałam wywiadów z ekspertami. Zdawałam sobie sprawę, że to nie jest proste i większości nie udaje się za pierwszym razem, ale nie sądziłam, że będzie aż tak ciężko. Nie wiedziałam nawet, że można badać zarodki. Lekarz nam tego nie zaproponował. Teraz dużo mądrzejsza wiem, że badanie genetyczne nie gwarantuje ciąży ale bardzo zwiększa jej szanse na około 60%. Patrząc na transfery dziewczyn, które zdecydowały się na wcześniejsze badanie zarodków widać, że w zdecydowanej większości kończyły się one szczęśliwie ciążą. Co ciekawe takie badania obarczone są także błedem zakwalifikowania zdrowego zarodka do tych z wadami genetycznymi. Oczywiście można zrezygnować z badań i transferować do skutku, tylko że sam transfer i potem jego wyniki bardzo dużo mnie kosztują psychicznie. Dlatego jestem gotowa wydać te 6-10 tys, żeby potem transferować tylko potencjalnie zdrowe zarodki. Co do kosztów to na wszystkie trzy nieudane transfery wydaliśmy około 8,5-9 tys. złotych. W związku z tym mam teraz ogromny dylemat co robić dalej? Z jednej strony są małe szanse na powodzenie transferu ostatniej blastki, ale z drugiej ciąże z taką klasą zarodka są możliwe. Nachodzą mnie myśli a co jeśli ten ostatni zarodek naprawdę się przyjmie? Mąż bez zastanowienia chciał podejść do transferu tego zarodka, jeśli się nie uda to druga procedura. Jak go uświadomiłam, że taki transfer to około 3 tys złotych to już trochę zaczął się wahać i odpowiedział jak uważasz Kochanie. Ja wiem, że pieniądze nie są w tym wszystkim najważniejsze, natomiast dopóki musimy to sami finansować, to biorę je pod uwagę, bo nie mamy nieograniczonych zasobów. Szczególnie, że kolejna procedura to będzie kolejne ponad 20 tys. Potem przecież trzeba mieć jeszcze pieniądze w tym kraju na prywatne prowadzenie ciąży a czasy są niepewne. Zastanawiam się także mocno czy nie zasadne byłoby sprawdzić immunologię albo pomyśleć o adopcji zarodka. Jeszcze dzisiaj będę pisać do swojego lekarza, może mi podpowie co robić dalej. Generalnie jestem skołowana i sfrustrowana całą sytuacją i tym, że nawet nie wiem dlaczego zarodki nie chcą się implantować.
-
Nie wiem jakimi kryteriami lekarz ocenił szansę tych zarodków. Może na podstawie dotychczasowego doświadczenia. Do końca to już nie wiem czy to był biochem czy nie, bo lekarz tak tego nie potraktował. Powiedział, że była tylko próba implantacji ze strony zarodka, ale pewnie z powodu wad genetycznych nie udała się.
-
A te zarodki badaliście genetycznie wcześniej? U nas szanse ostatniej blastki lekarz ocenił na 10%. Wiem, że klasa zarodka a wady genetyczne są często od siebie niezależne. Powiedziała mi to ostatnio pani embriolog przed ostatnim transferem. Natomiast te oceniane gorzej mają mniejsze szanse na implantację.
-
Podobno stymulacja i punkcja to najbardziej wymagająca część procedury. Na szczęście masz to już za sobą, pozostaje czekanie na wynik hodowli. Macie bardzo dobry punkt wyjścia, skoro udało się zapłodnić 10 komórek Kiedyś praktykowałam jogę dosyć często, potem przestałam. Może powinnam do tego ponownie wrócić.
-
Iskrzynko szukałam w necie definicji ciąży biochemicznej ale nigdzie nie znalazłam od jakiego jest to poziomu bety. Niby widełki są od 5-ciu. Wtedy mi nawet wyszła blada kreska na teście ciążowym. Pamiętam, że po Twoim drugim transferze wyszła beta chyba 6? i to Twoja lekarka zaliczyła już do ciąży biochemicznej. Widoczne tutaj w Krakowie patrzą na to inaczej Już po drugim transferze pytałam swojego lekarza co można jeszcze sprawdzić i stwierdził, że po poprawnych wynikach KIR i histeroskopii, zostało zrobione już wszystko i w 80% sukces zależy od zarodka. Już blastki 4.3.3 zostały uznane za słabe i dlatego zostały podane dwie. Przed transferem okazało się, że jedna słabo się rozmroziła, nie rozwijała się dalej. Druga rokowała, był postęp więc myślałam, że chociaż doszło do próby implantacji ale pomyliłam się. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, że te zarodki się kompletnie nie przyjmują. U nas jest spory problem z nasieniem męża i zwiększoną fragmentacją DNA. Tutaj lekarz upatruje najbardziej prawdopodobną przyczynę. MamoAnioła pamiętam historię blastki Twojej córki Jak Twoi lekarze się zapatrywali na szansę tej blastocysty? Mój mąż mnie namawia do podchodzenia do transferu z tą naszą słabą blastką, zdaje sobie sprawę, że szanse są niewielkie ale nie chce jej zmarnować.
-
Iskrzynko dziękuję Ostatni zarodek jest klasy 3.3.3, żadne nie były badane pod kątem genetycznym. Co do bety 12,5 i to, że się nie kwalifikuje pod biochem to mi niezależnie powiedziała endokrynolog oraz mój lekarz prowadzący. Podobno biochemiczna jest od poziomu bety około 25. Do zbadania to już mi zostały chyba tylko cytokiny i Allo Mlr. Resztę badałam. Nie miałam robionego testu be Ready, bo pierwsze dwa transfery były na cyklu naturalnym, ostatni na sztucznym. Lekarz nie widział sensu robienia tego testu. Progesteron badałam teraz na 2 dni przed transferem i wyszedł 19. Tak samo u mnie w klinice przed każdym transferem sprawdzają na USG czy nie ma skurczów macicy i nigdy nie było. Po dwóch nieudanych transferach miałam robioną histeroskopię z pobraniem wycinków. Wszystkie wyniki wyszły poprawnie.
-
Tak, co prawda jakiś ponad rok temu, wyszła w górnych widełkach ale w normie. Zażywam też zmetylowany kwas foliowy, bo wyszła mi mutacja MTHFR.
-
Nie badałam tych białek. Miałam już drugi transfer z Embrioglue i beta wyszła 0. Teraz też zastanawialiśmy się z lekarzem nad nim, ale stwierdził, że w moim przypadku raczej nie ma sensu go stosować. Oba zarodki miało za to nacinanie osłonki i też to nie pomogło.
-
Pojechałam dzisiaj na betę. Niestety wynik 0 Najgorsze, że dzisiaj jest dopiero 7dpt i trochę za wcześnie na odstawienie leków. Zlecone miałam badanie dopiero w 10 dpt. Nie wiem czy gdziekolwiek uda mi się powtórzyć badanie w niedzielę, jak nie będę musiała czekać do poniedziałku do formalności. Generalnie moja sytuacja jest tragiczna. Został nam ostatni bardzo słaby zarodek. Nie wiem czy chce lub jest sens go transferować. Potem już zostało rozpoczęcie procedury od nowa. Nie wiadomo również dlaczego zarodki nie chcą się implantować. Beta 12,5 to najwięcej ile kiedykolwiek zobaczyłam. To nawet nie jest ciąża biochemiczna. Oprócz zwiększonej fragmentacji DNA plemników i moich skończonych 35 lat nie ma żadnego innego punktu zaczepienia. Sprawdzane były już kiry, ewentualny stan zapalny endometrium, komórki uNK również w normie. Niby mieliśmy super wynik, z 6 nadających się komórek jajowych, wszystkie się zapłodniły i do blastocysty dotrwało 5. Czuję się jakby mnie ktoś wziął za włosy i przeczołgał po betonie przez ostatni rok. Najchętniej to bym się poddała i skończyła tą syzyfową walkę.
-
Gulia gratulacje🥰, tak dzielnie walczyłaś o każdy tydzień ciąży. Teraz też wygracie tą ostatnią bitwę Trzymam mocno, żeby Malutka jak najszybciej wyszła z patologii noworodka.
-
Jak się zarodek ładnie wgryzł🥰. Szybko masz objawy. To dobry znak