Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

LittleZelda

Zarejestrowani
  • Zawartość

    2
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Reputacja

0 Neutral
  1. Macie rację. Wiem że jest i było tu bardzo dużo parentyfikacji z mojej strony. Całe życie wydawało mi się że jak byłam mała to w Polsce było inaczej, ale pamietam jednak sytuacje już które mną wtedy kierowały i były toksyczne, np. Mama zamykała się w pokoju sama ponieważ przez przypadek ją rąbnęłam w trakcie zabawy albo coś tam powiedziałam nie tak. Ja zawsze sama w pokoju u sobie albo pod drzwiami bo się bałam wejść. Taka zamaskowana ta toksyczność-jak już pisałam-rodzina piękna i zadbana. Moim największym teraz stresem jest to że coś się jej stanie, straci prace…ale wszyscy mają racje-ona się pewnie mną tak nie przejmuje i siedzi naburmuszona o mały komentarz. Po prostu żal i smutek jak pieron. Za pare miesięcy święta, ciekawe czy się odezwie.
  2. Witam! Już dłuższy czas zastanawiam się co robić z mamą i jak ułożyć nasze relacje na lepsze. Mam 31 lat i jestem po studiach w stanach. Rodzice wyemigrowali z Polski 20 lat temu. Moje życie wtedy bardzo się zmieniło. W Polsce mama była ze mną w domu a gdy przylecieliśmy do stanów zostałam zmuszona do samotności w domu bo ona poszła do pracy. Miałam wtedy 11 lat, zero języka, zero przyjaciół. Miał się mną opiekować ojciec, jednak okazało się że ma wielki problem z alkoholem i go po prostu nie było bo całymi dniami się zalewał i szedł o 17:30 spać. Ja sama robiłam sobie jeść kiedy mama pracowała. Byłam bardzo samotna i przepłakiwałam swoją sytuacje latami. Pamiętam jak wyobrażałam sobie siebie w zupełnie innym życiu i ciele tyko aby moc zasnąć, miałam wielką depresje no i cóż…nikogo w sumie to nie obchodziło bo mama sama tak jakby dopasowywała się do nowego życia. Moi rodzice mieli coraz większe problemy i oboje mnie nimi zadręczali, na przykład: mówiąc mi że ich życie seksualne upada, że matka to prostytutka (dosłownie tak powiedział mój ojciec bo mama się ładnie ubrała), że on jest ch*jem, wyzywanie, przemoc emocjonalna, czasami fizyczna, no i wiecie…patologia. Mnie się dostawało za to ze nie umiem angielskiego, w wieku 12 lat miałam podbite oko przez mamusie bo nie ogarnęłam wtedy jeszcze szkoły (po roku w stanach), a jak już ogarnęłam język to byłam potrzebna i szanowana tylko wtedy kiedy mogłam coś załatwić. Moja mama miała później raka i to ja jeździłam z nią po lekarzach, nikt inny. Pamietam sytuacje ze to ja zawlokłam rodziców do pani psycholog bo miałam myśli samobójcze…to siedzieli i tylko wystawiali oczy bo ja „zawsze taka uśmiechnięta”. Nikt ze mną o tym nie porozmawiał. Dostałam tabletki, i temat zamknięty, a ja latami chodziłam jak zabita. Ale dla świata była to idelna rodzina-rodzice piękni i zadbani, ja w sumie tez. Tragedia. Kiedy zmarł mój ojciec, mama bardzo to przeżyła. Ja byłam wtedy na studiach ale bardzo starałam się ją wspierać. Zawsze jakoś tam byłam-przy przeprowadzce, dawałam jej troszkę kasę, jak zwykle załatwiłam sprawy (mama nigdy nie nauczyła się angielskiego) no i ogólnie chciałam dobrze. Cała rodzina ojca się na mnie uwzięła i mówiono mi ze to moja wina ze zmarł-gdybym nie była na studiach to bym dopilnowała i by się nie zapił. Nikt nie staną po mojej stronie oprócz matki, ale ona tak jakby mówiła to ze swojej strony ze to on zmarnował nam życie itd. Nigdy nie było rozmowy w stylu „jak ty się z tym wszystkim czujesz” tylko no jak zwykle-to ja mam żyć w tym okrutnym ciągu rodzicielskich dramatów i w ich cieniu. Mama zawsze ta biedna-a ja ta mocna bo ułożyłam sobie życie. No i ostatnia moja historia która teraz nie daje mi żyć w spokoju. 9 miesiącu temu, po świętach, pokłóciłam się z mama o byle co-poprosiłam ją aby nie wyrywała mi zakupów przy kasie w sklepie bo to mnie bardzo denerwuje i ja chce płacić za swoje. Bardzo się oburzyła (dlaczego?!) kiedy w końcu uświadomiłam jej że mam wielka depresje, ataki paniki, i ze od dłuższego czasu nie radzę sobie ze swoimi myślami. Powiedziałam jej ze dzwoni do mnie tylko kiedy czegoś potrzebuje, i że mnie to bardzo rani. Na to mama eksplodowała i powiedziała mi że chce ja sobie wytresować jak psa. Nie wiedziałam co powiedzieć-wiem ze między nami już od lat coś nie skrzata ale ja zawsze próbowałam jakoś jej to życie naprawić. Tylko ze mama jest niedojrzała i nie umie ze mną pogadać o ciężkich sprawach. Nie odzywa się do mnie od tego czasu, a mi się serce kraja bo wiem ze jest samotna i biedna. Napisałam do niej miesiąc temu że zależy mi na odbudowaniu zdrowej relacji. Nie odpisała mi. Kilka dni później znów spytałam się czy możemy pogadać, a ona ze „kiedyś będziemy mogły”. Od tamtąd cisza, a ja jestem dosłownie z żałobie i nie wiem co mam już zrobić. Wydaje mi się że całe życie idę pod górkę, że to ja byłam wytresowana bo rodzice zawsze mówili mi abym nic o sytuacji w domu nie mówiła, abym się uśmiechała, a ja całe życie czuje bunt ale także i odpowiedzialność no bo to przecież mama. Przepraszam ze to tak długi tekst ale musiałam z siebie to wylać. Jak myślicie dziewczyny, co ja mam tutaj poradzić? Ludzie mówią mi odpuść bo ona przecież może zadzwonić, a ja w panice że może coś się dzieje złego, ze to ja muszę wszystko oczywiście naprawić. dzieki, K
×