Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Klaudixx21

Zarejestrowani
  • Zawartość

    31
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Klaudixx21


  1. 18 minut temu, KittKatt napisał:

    Pracuję do 15.30 lub do 16.30,zależy od tygodnia i też bez pomocy babci byłoby mi ciężko pracować.Męża często nie ma,tak naprawdę musiałabym zatrudnić kogoś dodatkowo do odbierania dziecka lub zrezygnować z pracy,bo przedszkole do 16.30.

    Najłatwiej radzić komuś,idź do pracy,a dzieciaki do przedszkola,jak nie ma pojęcia,że to skomplikowane i wymaga zaangażowania większej ilości osób. 

    Ja miałam miec pracę, w której musiałabym być na miejscu równo o 6 żeby otworzyć i pracować do 17:30. Przedszkole od 8 do 14, jeżeli dopłacać to od 7 do 17, też musiałabym wynająć opiekę na ten czas , a wiadomo czasem trzeba zostać dłużej w pracy


  2. 25 minut temu, Bimba napisał:

    A skąd decyzja że te dzieci mają wychowywać się bez ojca?

    Napiszesz dlaczego z nim nie wyjechałaś?

    Mąż nie wyjeżdża przez całe życie naszego dziecka, jest tak od ponad roku, tak się złożyło, że wszyscy pracownicy mieszkają w jednym budynku, jest tam około 20 mężczyzn i śpią po parę osób w jednym pokoju. Idealne warunki dla dziecka i kobiety w ciąży? I nie będą wychowywać się całe życie bez niego, jest to opcja tymczasowa aby odłożyć pieniądze na coś własnego. 


  3. 2 godziny temu, Migotka95 napisał:

    Na produkcji owszem są dwie zmiany a nawet trzy. I nie zgodzę się z Tobą, że tylko w biurach pracuje się od od 8. Nie pracuję w biurze a pracuje od 8, moja koleżanka pracuje w podobnej firmie co ja i tez nie jest to biuro i pracuje od 7. Teraz jedynie osoby pracujące na produkcji pracują od 6 i na 3 zmiany. Jest wiele innych stanowisk gdzie godziny pracy są po prostu wygodniejsze. Autorka po prostu poszła na łatwiznę zachodzac w ciąże bo nikt teraz jej do pracy nie zmusi. Gdyby była bardziej odpowiedzialna wstrzymała by się z tymi staraniami i znalazła pracę. Po drugie musiała pilnować owulacji skoro jej mąż rzadko bywa w domu. Widocznie lubi byc utrzymanką męża. Inaczej tego nazwać nie można. Kolejność jest prosta umowa o pracę później ciąża, ewentualnie zlecenie z chorobową składką. Nie inaczej chyba że są tak niezależni finansowo, że może sobie pozwolić na to by siedzieć w domu i wychowywać dzieci a mąż pracuje. Ale tutaj nie dziwię się mężowi. Tez bym była wściekła gdybym musiała utrzymywać żonę, dziecko i kolejne dziecko bo żona przez rok nie potrafiła znaleźć pracy. 

    Wydaje mi się naturalne to, że jeżeli oboje ludzi STARA się o dziecko to normalnym jest sprawdzanie dni płodnych a tym bardziej owulacji. 


  4. 6 godzin temu, Migotka95 napisał:

    Autorka postu pisze ze jej dzieko ma 4 lata. Miała rok na znalezienie pracy. A trzylatek spokojnie chodzi już do przedszkola. Jak ktoś chce pracować to pracę znajdzie. 

     

    Tak się składa, że u nas przedszkole jest JEDNO , za dużo dzieci , za mało miejsc, w zeszłym roku też składałam papiery a Sie nie dostało, w tym roku również ledwo ledwo gdyby nie to, że jest nowa grupa. 


  5. 41 minut temu, Migotka95 napisał:

    Tak naprawdę do końca nie wiemy czy mąż był świadomy poczęcia. To że Autorka mówi że starali się oboje to jedno. Prawda może okazać się zupełnie inna. Zresztą... Jeśli byko to faktycznie planowanie z dwóch stron to jedno i drugie zabrali się od dupy strony.

    Wypraszam sobie takie spekulacje, temat był zupełnie inny niż to czy według Ciebie wyrobiłam męża w dziecko. 


  6. Przed chwilą, Bimba napisał:

    To w końcu jak to było?

    Ty planujesz być niezależna finansowo i jednocześnie skupiasz się na tym żeby mieć kolejne dziecko  co skazuje cię na całkowite uzależnienie od męża - jednocześnie piszesz ze to on planuje kolejne dziecko i tak jakby zmuszał cię do zajścia w ciążę.

    O co tu chodzi???

    Proponuję przeczytać od początku wszystko. Jak wyżej pisałam, planowaliśmy drugie dziecko i chodzi w dużej mierze o to, że nigdy nie miałam umowy o pracę, dorabiałam sobie jako kelnerka, wykładanie towaru, praca z domu itp. kończąc studia wysyłałam CV w tym kierunku co zdobyłam kwalifikacje. Razem z mężem uznaliśmy, że pierwsze dziecko jest dość duże i możemy postarać się o kolejne, trwało to ponad rok, więc już po jakimś czasie starań nie brałam tak pod uwagę drugiej ciąży też przez to, że mąż większość czasu jest za granicą, znalazłam pracę, miałam dostać umowę i okazało się, że jestem w ciąży. W tym moim wyzalaniu się, chodzi o to, że teraz mąż wyrzyguje mi jakbym specjalnie zaszła w ciążę bo przecież według niego odpowiada mi to, że rzekomo nic nie robię. 


  7. 18 minut temu, cashewnut napisał:

    Sory, ale twoj maz zachowuje sie jak ***,

    Jesli naprawde tak mysli - to jest ...a, nawet nie chce Ci dopisyeac argumentow bo sa oczywiste. Nie pomaga ci przy dzieciach i sprzataniu, sam zyje jak singiel za granica i jeszcze ma do ciebie pretensje?!

    Jesli mowi to w zlosci, zeby cie zranic - to o co sie klocicie, w czym faktycznie tkwi problem?

    Swoja droga - takie malzenstw na odleglosc sa niezdrowe (wychowalam sie w takiej rodzinie, mowie z dowwiadczenia dziecka).

    Rozwiaz jakas ta sytuacje, bo samo sie nie polepszy.

    Ogólnie często kłócimy się o to co robił wcześniej.. że miał różne kontakty z kobietami przez internet, w jednym momencie chciał rozwodu bo ja rzekomo go mecze a się okazało poprostu , że nie mam węszyć żeby nie dowiedzieć się co robi a rozwód mial być dla mnie zmyłka i powodem DO MOJEJ ZMIANY. Teraz twierdzi, że się zmienił, owszem starał się, tu jakieś kwiatki, kino, sposób jego rozmowy się zmienił w porównaniu do tego co było jak mi rogi przyprawiał.. ale przy każdej właśnie takiej kłótni, zamiast porozmawiać np o tym, że nie ufam mu jak kiedyś, zwyczajnie mi wyjaśnić pewne sprawy to temat przechodzi na to, że ja mu finansowo nie pomagam i to On wszystko robi a królewna siedzi na kanapie.. być może jakbym nie wyciągała dla niego niezręcznych tematów to nie byłoby mówienia "po złości" , ale poprostu na chwilę obecną nie potrafię pstryknąć palcem i zapomnieć o tym co było, tym bardziej, że nie jest obok na codzien..


  8. 1 minutę temu, Dobrosułka napisał:

    To sie nazywa przemoca psychiczna i ekonomiczna.  Wybacz, ale twoj maz nawet nie ma zaufania do ciebie.  W tym przypadku  ktorym pisalam tez maz chcial duzo dzieci, ale zona powiedziala, ze nie ma mowy.  Ona sama nie bedzie sie wszystkim zawsze zajmowac i skonczylo sie na dwojce.  Malzenstwo bardzo nieudane.

    To mnie właśnie zadziwia, z jednej strony On potrafi mi wytknąć na co wydaje pieniądze a z drugiej dlaczego sobie czegoś nie kupię bo nie pamięta kiedy ostatnio dla siebie byłam na zakupach. Ale poprostu wiem, że jakbym wydała JEGO pieniążki załóżmy ma ubrania to w następnej kłótni slyszalabym, że On na to zarobił... Bardzo chciałabym być w pełni niezależna finansowo, ale do niego jak do ściany, planuje ze mną dziecko to wiadome, że prędzej czy później zajde w ciążę..

     


  9. 1 minutę temu, Zpaznokcilakier napisał:

    On Cię próbuje zastraszyć. Że niby jesteś taka beznadziejna, tak Ci mówi, bo się boi, żebyś Ty ty na miejscu nie wywinela mu jakiego numeru ;))) Musisz się przed nim i jego gadaniem obronić. Stanowczo. Mów, że nie życzysz sobie takiego gadania. Że wcale mało nie robisz i żeby dał Ci spokój. Wygląda mi to podejrzanie. To Wasze bycie i niebycie razem. Kto wie, co tam za kwiatki się wyrabiają, jak nie widzisz. 

    Ogólnie to były sytuację z innymi kobietami, więc też jest tak, że mężowi nie ufam i wiele rzeczy sprowadza się do kłótni. On teraz twierdzi, że się zmienił a ja szukam ciągle dziury w całym i np w uniknięciu danego tematu stacza całą odpowiedzialność na to, że nic nie robię. 


  10. Przed chwilą, Sylvia napisał:

    Jak dla mnie to mąż jest typowym przemocowcem. Kurde nigdy z mężem nie kłóciliśmy się o pieniądze. Kasa idzie na wspólne konto, niezależnie czy tylko on pracował, czy pracowaliśmy razem to pieniądze były NASZE. Nie moje, nie jego, tylko wspólne. 

    No dla mnie też np to co zarobiłam wcześniej było wspólne a nie tylko moje, jak urodziło się pierwsze dziecko to mąż nie miał pracy, mieszkaliśmy u teściów i ja jeździłam na weekendy zarabiać żeby coś dla nas było.. On tego nie widzi, bo to były grosze w porównaniu do tego co teraz zarabia. Ale pamiętam, że pracowałam np od 15 do 7 rano i jak wróciłam to zajmowałam się dzieckiem bez chwili snu bo mąż wielce zmęczony. Też taki przykład, zamiast mieszkać z rodzicami chciałam żebyśmy zaznali życia sami, większy spokój, możemy robić wszystko po swojemu a nie pod dyktando, zgodził się na wynajem, a później było mi wypominane, że mieszkania takie drogie i On wcale tego nie chciał. Co chwila jest zmiana zdania w zależności czy cos mu podpasuje czy nie, okropne to jest. 


  11. 2 minuty temu, Sylvia napisał:

    Nie wyobrażam sobie takiego zachowania męża do mnie. Skoro staraliśmy się o dziecko no to chyba jest świadomy, że ciąża to ograniczenia? Jeszcze jak mówisz, że masz problemy przez które byłaś w szpitalu. I co Ty byś miała niby robić? Niby są jakieś prace zdalne, ale z tego to są grosze. 

    Ja bym przez dwa dni nic nie robiła w domu, tylko przy dziecku. Żadnego obiadu dla niego i sprzątania. I bym powiedziała - skoro uważasz, że nic nie robię w domu to przestałam to robić. Albo zostaw go na weekend z dzieckiem 🙂 niech sobie radzi. Takie typy są najgorsze, wyjezdza na długi czas i nie ma pojęcia jak funkcjonuje rodzina, bo fizycznie nie jest jej częścią. 

    No a najgorsze, że jak wraca to marudzi pierwsze dni bo nie jest zrobione tak jak On by to zrobił, do tego np mam poukładane leki w danej szafce i to tak, że ja wiem co gdzie jest itp to już słyszę za przeproszeniem pier**lenie , że mam tam syf i nic pożytecznego nie robię.. męczy mnie już to wszystko.. raz usłyszałam, że może jak drugie się urodzi to przynajmniej nie będę miała czasu na głupoty 🙂


  12. 7 godzin temu, Zpaznokcilakier napisał:

    Ten Twój mąż to zwykły Panicz. Ofochany i niezadowolony. To jego czepianie się to dno dna. Ale robi to z pełną świadomością, jakby z premedytacją, tylko pytanie brzmi po co on tak na Tobie wampirzy? Co mu to daje? Jednak odległość między małżonkami to zabójstwo dla małżeństwa. Ustaje bliskość i człowiek żyje trochę jak kawaler, czy też jak panna i trudno się docierać i coraz trudniej się zrozumieć. Gdyby był na miejscu, to być może zobaczył by, że Twoja praca w domu ,to nie takie tam se  leżenie .

    Bo to tez nie tak, że ja mam zamiar do usranej śmierci siedzieć w domu , mam w planach iść do pracy jak ogarnę żłobek dla drugiej dzidzi. Tylko mogę z pełną świadomością powiedzieć, że jak będę mieć pracę, zajmować się domem i dwójką dzieci to nadal coś nie będzie pasować. Tu znajdzie się pretekst , że ja czasu dla rodziny nie mam, że za mało zarabiam.. maz chciałby 4 dzieci, ale jak słyszę marudzenie i pretensje jak jestem w drugiej ciąży to odechciewa się dosłownie wszystkiego, przecież nie urodzę po miesiącu chodzenia z brzuchem i tydzień po porodzie nie będę biegać już w pracy.. tak samo nie proszę męża o pieniądze na moje widzimisie, nie chodzę do kosmetyczki, u fryzjera byłam może dwa razy i to z moich pieniędzy.. staram się oszczędzać żeby nie musieć słuchać tego, że On, cytuje:  " zapie***La na mnie ", ale nawet jak się staram to słyszę, że jestem zarozumiała i robię z siebie ofiarę..


  13. 6 minut temu, Dobrosułka napisał:

    A maz moze isc na urlop tacierzynski É

    Ma swoją firmę, robi tak jakby na swój własny rachunek za granicą i każdy dzień przestoju to dla niego dzień bez wypłaty, dlatego też bardzo długo przebywa tam. Planowaliśmy aby po porodzie zjechał na dłuższy czas niż parę dni i mi poprostu pomógł się wdrożyć z jednym mniejszym dzidziusiem i żeby starszaka odprowadzić do szkoły. Tylko wiem to, że potem będę słuchać za jakiś czas, że on wszystko robi, że przyjechał pomoc z dziećmi mimo, że pracuje, że ma na to siłę a ja tego nie potrafię. Będzie to ciągle wbijanie szpileczek, nie potrafię cieszyć się tak jakbym chciała ciąża bo z tyłu głowy jest to, że nie mam pracy żeby być niezależna od niego.. jakbym była nieudacznikiem . Dla niego za długo śpię, za mało sprzątam, dziecko za późno do przedszkola idzie, za słabo starałam się znaleźć pracę.. wszystko nie tak 


  14. Przed chwilą, Dobrosułka napisał:

    Przykre to jest, ale niestety wiekszosc mezczyzn widzi wklad w rodzine tylko monetarny.  Praca kobiety w domu czy opieka nad dziecmi rzadko sie liczy.  On za to nie placi to jest darmowe.

    To już któraś z kolei nasza kłótnia , która z zupełnie innego tematu została przez męża sprowadzana na to, że przecież ja nie pracuje, zamiast się zająć czymś pożytecznym to wymyślam problemy na siłę BO NIE MAM CO ROBIC. Nie wiem kompletnie co robić, czy już nie odpowiadać na jego " zaczepki" , czy dosłownie zachować się jak dziecko i nie odzywać się do niego.. 


  15. Przed chwilą, Dobrosułka napisał:

    Mezowie, szczegolnie tacy, ktorych nie ma, nie maja pojecia co w domu robisz i ile energi wymaga wychowanie dziecka.  Znam podobna sytuacje, maz pracuje za granica i zona niby tez nic nie robi z dwojka malych dzieci (dwa lata roznicy).  Takich mezow trzeba zostawic z dzieckiem na weekend i po powrocie zapytac dlaczego taki balagan w domu.

    Mi jest zwyczajnie, po ludzku przykro, bo nie po to studiowałam żeby nie pracować, żeby siedzieć w 4 ścianach.. to nie jest tak hop siup znaleźć opiekę dla dziecka, później dla dwójki kiedy On jest tak daleko, mówił, że mogłabym iść do pierwszego lepszego spozywczaka ale nie widzi, że taka praca jest zmianowa a przedszkole czy zlobek max do 17-18 a na resztę godzin MUSZE mieć opiekę.. moim rodzicom czy teściom nie chce podrzucać dziecka bo swoich dość wychowali i poprostu z zwykłej przyzwoitości nie chce się narzucać , a do tego mieszkają od nas paręnaście km. Mąż jest ogólnie zaradny ale myśli, że skoro on pracuje a ja nie to można mną pomiatać.. 


  16. Nie wiem od czego zacząć.. napisze więc najkonretniej jak to tylko możliwe. Otóż jestem obecnie w drugiej ciąży, była planowana przeze mnie i męża, staraliśmy się o nią rok, pierwsze dziecko będzie miało 4 lata i idzie w tym roku do przedszkola. Nie ukrywam, że zachodząc w pierwszą ciążę byliśmy młodzi i zaczynaliśmy "dorosłe życie" . Ja nie miałam umowy o pracę tylko dorabiałam sobie ( nie małe ) pieniążki np jako kelnerka, wystawianie towaru, w międzyczasie praktyki potrzebne na studia , robótki ręczne w domu itp. szukałam cały czas pracy, ale takiej, która godzinowo zapewniałaby mi możliwość odbioru dziecka z przedszkola gdyż mąż pracuje za granicą i " wszystko jest na mojej głowie". Otóż chodzi o to, se gdy takowa pracę znalazłam, załatwiałam wszystkie potrzebne dokumenty to okazało się właśnie przed podpisaniem umowy , że jestem w ciąży. Od początku była ciężka, byłam w szpitalu przed problemy z nerkami, od początku antybiotyki więc tak czy siak nie dałam rady iść do pracy.. siedzę w domu z dzieckiem i rośnie w brzuszku drugie, zajmuje się domem , wychowaniem i dorabiam w robótkach ręcznych żeby mieć jakiekolwiek swoje pieniążki. Problem jest w tym, że mąż wyrzuca mi to, że mu nie pomagam finansowo, że nie robię nic pożytecznego, se rzekomo nawet porządnie domu nie posprzątam, że zachowywałam się jak królewna bo żadna praca mi nie odpowiadała.. to nie jest tak, że nie chciałam pracować, że uciekałam od tego bądź miałam jakieś wymówki.. chciałam i to bardzo, ale dużym mankamentem jest praca męża, przyjezdza raz na parę tygodni więc w opiece nad dwójką dzieci mi nie pomoże.. jest mi bardzo przykro, że uważa mnie za lenia, nie raz jego słowa kierowane do mnie brzmią tak jakbym zaszła w ciążę specjalnie mimo, iż BARDZO chciał tego dziecka.. pisze o tym tutaj bo może to faktycznie jest we mnie problem? Może nie jestem dostatecznie zorganizowana skoro przez 4 lata wychowywania pierwszego dziecka nie znalazłam pracy na umowę ? Może jestem rzeczywiście leniwa i liczę tylko na pieniądze męża..? Nie wiem co mam myśleć.. najpiękniejsze chwile długo wyczekiwanej drugiej ciąży są dla mnie tragedia..

×